CHINYTai Shan – Święta Góra Taoizmu

141777

Tai Shan - Święta Góra Taoizmu

Siedemdziesięciu dwóch Cesarzy Chin składało jej ofiary prosząc o poparcie Niebios dla swojej władzy.

Powrót Cesarza
Prosto z lotniska Jinan Yaoqiang udali się do prowincji Szantung. Tam głównym traktem rozpoczęli wędrówkę na szczyt góry Tai Shan. Mieli do pokonania 7200 betonowych schodów. […]
Pokonanie trasy na szczyt zajmuje średnio około 4–5 godzin. Przez pierwsze dwie Neo nie rozmawiał z Mistrzem, lecz rozmyślał. Próbował zrozumieć jaką tajemnicę skrywa w sobie ta góra, skoro dwaj Mistrzowie Klasztoru Shaolin zgodnie twierdzili, że wejście na jej szczyt rozwiąże jego problemy.
Doskonale wiedział, że Tai Shan jest najważniejszą z Pięciu Świętych Gór Taoizmu. Czcili ją wszyscy Chińczycy, także wyznawcy Buddy, Konfucjusza i różnych pradawnych bóstw i demonów. Codziennie wchodziło na nią ponad 10 tysięcy ludzi, niektórzy na kolanach. I tak od 3 tysięcy lat. Wierzyli, że Tai ma niebiańską moc przyciągania do siebie pozaziemskich sił i potrafi odrodzić duszę. Siedemdziesięciu dwóch Cesarzy Chin składało jej ofiary prosząc o poparcie Niebios dla swojej władzy. To na jej szczycie Qin Shi Huang ogłosił zjednoczenie całego Cesarstwa oddając jej hołd.
–To jakiś nonsens z tymi górami – powiedział Neo ojcu, gdy przemierzali ten szlak 12 lat temu.
–Każda kultura ma swoje święte góry – odpowiedział wtedy – Grecja ma Olimp, Turcja–Ararat, a Japonia–Fudżi. Chiny mają Pięć Świętych Gór Taolizmu. Tai Shan jest najważniejszą z nich.
–Dlaczego jest najważniejszą? – zainteresował się Neo.
–Bo powstała z głowy Pangu – odpowiedział ojciec – Gdy we wszechświecie panował chaos wówczas potężna istota Pangu wprowadziła ład – zaczął opowiadać – Dłutem i młotkiem przez 18 tysięcy lat porządkowała wszystko oddzielając Ziemię od Nieba. Po śmierci Pangu, jej kończyny i głowa zamieniły się w Pięć Świętych Gór, krew i łzy w rzeki i strumienie, oddech we wiatr, a włosy w rośliny – wymieniał.
 
Tai Shan – Święta Góra Taoizmu otrzymuje ode mnie barwę fioletową, która symbolizuje tajemnice i autorytet.

Fragment tekstu pochodzi z książki – Powrót Cesarza. Pierwsza część cyklu Raport Ziemi zabiera czytelnika w podróż po teraźniejszości i przeszłości Chin. Utrzymana na granicy jawy i snu, przynosi niezwykle oryginalną wizję rzeczywistości.

Przeczytaj również:
Udostępnij:
Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Pinterest
Email

OKTALOGIA

OKTALOGIA – obejmuje dwa cykle Raport Ziemi (1-5) i Granice Ziemi (6-8). Książki zabierają czytelnika w podróż po teraźniejszości i przeszłości narodów. Przedstawiają fakty historyczne i aktualne dane. Pisane są z wykorzystaniem techniki strumienia świadomości, utrzymane na granicy jawy i snu przynoszą niezwykle oryginalną wizję rzeczywistości.

Chiny
Raport Ziemi

USA 
Raport Ziemi

Izrael
Raport Ziemi

Argentyna
Raport Ziemi

Australia
Raport Ziemi

Meksyk
Granice Ziemi

Indie
Granice Ziemi

Kanada
Granice Ziemi

Królestwo Słodkiej Wody
[Hologramowy Świat cz. V]

Królestwo Słodkiej Wody

Hologramowy Świat cz. V

Zachowanie geologa zbija mnie z tropu. Zamiast przekonywać, że Planeta Ziemia jest najwspanialszym miejscem do życia we Wszechświecie, ten wyświetla hologramowy obraz domu. Pięknego, z czerwonym dachem i rajskim ogrodem.
-Dam ci go – mówi, zatrzymując wzrok na mojej twarzy.
Stoję nieruchomo i przerzucam spojrzenie pomiędzy nim a domem. Jestem zdezorientowana. Nie rozumiem, o co chodzi, ale wyczuwam jakiś podtekst, drugie dno.
-Dlaczego? – pytam niepewnie.
-Znajdź „Królestwo Słodkiej Wody” na Ziemi. Chodzi o ogromne zasoby, które zabezpieczą ludzkość na wiele lat – precyzuje. – Jeśli dokonasz tego w dwie godziny, wówczas to „cacko” – podnosi rękę i młotkiem wskazuje na dom – wystawię w twoim ogródku.
Odwracam głowę, próbując zebrać myśli. W dalszym ciągu nie rozumiem, w czym rzecz, a raczej gdzie ukryty jest „haczyk”.
-Pewnie takich zasobów nie ma… – stwierdzam z powątpiewaniem. Intuicja podpowiada mi, że jest to całkiem prawdopodobne. W przeciwnym razie nie proponowałby takiego układu. Bowiem jaki miałby w tym cel?
-Oczywiście, że są – geolog rozsiada się w fotelu, zakładając nogę na nogę. Młotek błyszczy w jego dłoniach, a on zwinnie obraca nim między palcami. – Ale potrzeba trochę sprytu oraz odwagi, aby wykryć te złoża. Niektórzy tego nie mają… – dodaje, niby od niechcenia.
Wystarcza. Krew uderza mi do głowy i głos sam przedziera się przez gardło -Spróbuję – przytakuję.
Mija pierwsza godzina poszukiwań. Ręce opadają mi na klawiaturę, zmęczone odmawiają posłuszeństwa. Tymczasem „Królestwa Słodkiej Wody” jak nie było, tak nie ma. Jest wręcz odwrotnie. Ocieplenie klimatyczne sprawia, że coraz więcej obszarów na Ziemi pustynnieje. Szaleją pożary. Wysychają rzeki: małe, średnie, nawet te największe. Jangcy, Jordan, Ganges, Dunaj, Ren, Tamiza, Loara… W innych regionach świata zmiany klimatyczne powodują wzrost ilości opadów, doprowadzając do powodzi. Lecz słodka woda, zamiast magazynować się, szybko odpływa do słonych mórz i oceanów.
-Chyba nie dam rady – denerwuję się, analizując dane. – Z raportów ONZ wynika, że wody brakuje praktycznie wszędzie. Ludzie masowo przesiedlają się w poszukiwaniu nowych miejsc do życia. W najbliższym dziesięcioleciu migrować ma około siedemset milionów osób, a do 2050 roku przed suszą ucieknie pięć i siedem dziesiątych miliarda ludzi. Problem nie dotyczy tylko Afryki oraz Bliskiego Wschodu, ale także Europy.
-Wrobił mnie – podirytowana mruczę pod nosem. – Pewnie wie, że takie zasoby nie istnieją i teraz naśmiewa się, analizując próbki skał z jakiegoś krateru. Ale co, jeśli takie pokłady jednak gdzieś są… – przechodzi mi przez myśl. – Może to ja nie potrafię ich wykryć? Znowu pochylam głowę nad danymi. -Ponad siedemdziesiąt procent powierzchni Ziemi pokrywa woda, aczkolwiek jest w dziewięćdziesięciu sześciu procentach słona. Wypełnia oceany – wypowiadam słowa powoli i z namysłem. – Ile zatem zostało wody słodkiej? – podliczam. – Cztery procent, z czego zdecydowana większość uwięziona jest w lodowcach, niewielka część znajduje się pod ziemią, a resztę stanowią jeziora i rzeki.
-Nie ma gdzie szukać – wzdycham bezradnie. Do przyjścia geologa pozostało kilkanaście minut.
Oczami wyobraźni widzę jego drwinę w oczach. Kropelki potu łaskoczą mnie po szyi, koszulka przykleja się do pleców.
-Czego szukasz? – nieznany mężczyzna wychodzi spoza ekranu i siada na fotelu.
Przyglądam mu się uważnie. Ma około sześćdziesięciu lat, białe włosy i równie jasną brodę. Ubrany w kraciastą koszulę oraz dżinsy. Nie przypomina naukowców, których spotkałam do tej pory.
-„Królestwa Słodkiej Wody” – odpowiadam bezradnie.
-Kraje z największą ilością wody pitnej na jednego mieszkańca to Islandia, Gujana, Surinam, Nowa Gwinea… – wymienia ze spokojem przybysz. – Czy o to chodzi?
-Niestety nie – spoglądam mu w oczy. – Chodzi o ogromny rezerwuar słodkiej wody, który zabezpieczyłby ludzkość na wiele lat. Jeśli go znajdę, wówczas geolog zbuduje mi wspaniały dom.
-Dom… – powtarza bezwiednie starszy mężczyzna, po czym podnosi rękę i delikatnie gładzi palcami białą brodę.
-Pazerna jesteś – przygląda mi się uważnie.
-Ależ skąd! – prostuję natychmiast. – Zwykła ambicja. A ty, kim w ogóle jesteś? – przerzucam rozmowę w jego stronę.
-Hydrogeologiem, badam zasoby wody na świecie.
-Czyli pewnie wiesz, gdzie znajduje się „Królestwo Słodkiej Wody”!? – podekscytowana wstaję z miejsca.
-Wiem – spokojnym tonem odpowiada przybysz. – Lecz ci nie powiem, gdyż nic na tym nie zyskam. Nerwowo spoglądam na zegarek. Do przyjścia geologa pozostało pięć minut, nie ma czasu na negocjacje.
-Dam ci ten dom – włączam hologramowy obraz. Kilka chwil później siedzimy w trójkę na dywanie, a łagodny głos hydrogeologa maluje świetlaną przyszłość dla ludzkości.
-Gigantyczny zbiornik słodkiej wody znajduje się pod wschodnią częścią Sahary – tłumaczy. – Na głębokości od kilkuset do kilku tysięcy metrów. Wystarczy jej na tysiąc lat, między innymi dla Egiptu, Sudanu, Czadu, Libii… Jest jej tam około sto pięćdziesiąt tysięcy kilometrów sześciennych – mówi. – Siedem razy tyle, ile znajduje się w Morzu Bałtyckim. Jednak to nie jedyne miejsce, w którym wykryto pokłady słodkiej wody – dodaje. – Ogromne zasoby są też w porowatych osadach pod dnem Oceanu Atlantyckiego.
-Jak duże? – geolog podnosi brwi z niedowierzaniem.
-Gdybyśmy stworzyli z tej wody jezioro – wyjaśnia hydrogeolog – miałoby powierzchnię mniej więcej czterdziestu tysięcy kilometrów kwadratowych. Takich zbiorników może być więcej, trwają badania. -Skąd się tam wzięła? – dopytuję. -Dokładnie nie wiadomo. Możliwe, że została zatrzymana w trakcie topnienia lodowców. Analizy wskazują, że zasilana jest przez wody spływające z lądu. -Czyli nie jest słona? – oczy geologa błyszczą zachłannie.
-Zasoby blisko brzegu posiadają zasolenie podobne do wody na lądzie, czyli mniejsze niż jeden promil. Wodę można zatem pić bez odsalania. Jednak warstwy wysunięte w morze trzeba już odsalać, gdyż mają piętnaście promili, ale to i tak mało w porównaniu z wodą morskà, której zasolenie wynosi trzydzieści pięć promili… – poprawia kołnierzyk i chce jeszcze coś dodać, gdy nagle geolog zrywa się na równe nogi i jak strzała mknie w kierunku komputera. -Zniknął – szepczę, zerkając w czerń ekranu.
-W przyrodzie nikt ani nic nie znika – hydrogeolog zwija obraz domu i wskakuje do komputera. – Dzięki za dom – rzuca na pożegnanie.
 
Potencjalne zasoby słodkiej wody kojarzę z kolorem zielonym, symbolem nadziei.
 

Fragment tekstu pochodzi z książki –  Hologramowy Świat I. Planeta Ziemia i Człowiek – pierwsza część serii wprowadza nas w interaktywny dialog z hologramowymi naukowcami, oferując wgląd w najnowsze odkrycia i teorie naukowe. To fascynujące połączenie nauki i wyobraźni otwiera serię, stawiając pytania o naturę rzeczywistości i naszego miejsca w niej.

Przeczytaj również:
Udostępnij:
Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Pinterest
Email

Książki serii Hologramowy Świat:

Hologramowy Świat część I
Planeta Ziemia i Człowiek

Hologramowy Świat część II
Genetycznie Idealne Istoty

Hologramowy Świat część III
Energia Życia

Hologramowy Świat część IV
Molekuły Nowej Energii

Niepojęta Miłość
[Hologramowy Świat cz. IV]

Niepojęta Miłość

Hologramowy Świat cz. IV

Za oknem noc. Wiatr delikatnie porusza firanką, a Wielki Wóz niczym klejnot błyszczy na niebie, zapraszając w gwieździstą podróż po Wszechświecie. Jednak nie wsiadam, zostaję. Wybieram Ziemię. Obiema rękami i ze wszystkich sił trzymam planetę, jakby za chwilę miała zniknąć. Czy dobrze robię? – ogarnia mnie dziwny niepokój.
-Bardzo dobrze! – niski, chrypiący głos wydobywa się z wnętrza komputera, a tuż za nim pojawia się hologramowa postać mężczyzny w hełmie.
-Geolog? – szepczę zdziwiona, podając mu szklankę wody. Widzę, że jest spocony i dyszy. -Skąd ten optymizm? – pytam.
-To solidna planeta – odpowiada, kładąc młotek na dywanie. – Przetrwała już cztery i pół miliarda lat, choć była bombardowana z niewiarygodnie potężną siłą – dodaje, duszkiem wypijając zawartość.
-O jakim bombardowaniu mówisz? – przyglądam mu się uważnie.
-Ogromnym, gdy asteroidy wielkości miast uderzały w skorupę Ziemi. Nie wiedziałaś? – oddaje mi pustą szklankę.
-Musiało być dawno… – błądzę myślami w przeszłości, nie kojarząc takich zdarzeń ani opowieści.
-Od trzech i pół do dwóch i pół miliarda lat temu – siada na podłodze, a jego wzrok dotyka tańczącej z wiatrem firanki. – Skały uderzały regularnie, co piętnaście milionów lat – ciągnie. – Ziemia była wtedy młoda, kształtowało się wszystko. Poziom tlenu gwałtownie wzrastał oraz spadał, temperatura szalała w górę i w dół, doszło do kilku zlodowaceń, potem pojawiły się dinozaury, wyginęły…
-Dzisiaj mamy inną rzeczywistość – wchodzę mu w pół słowa. – Nic nie spada z nieba, za to piętrzą się inne problemy.
Rozkojarzony spogląda mi w oczy. Wyczuwam, że zaraz powie coś, czego nie chcę wiedzieć.

Jakbym przeczuła.
-Nie masz racji – mówi – codziennie wpada do atmosfery kilkadziesiąt ton kosmicznych okruchów. Chociaż -dodaje – większość kawałków spala się w niej, nie są więc groźne dla naszej planety. Niektóre wyglądają nawet magicznie, tworząc „deszcze spadających gwiazd” – uśmiecha się tajemniczo, a jego białe zęby lśnią niczym Wenus w ciemnościach.
-Co to znaczy większość? – przechwytuję poprzednią myśl. – Czyżby duże kawałki skał nadal opadały na Ziemię?
-Niestety tak.
Czuję, jak nogi uginają się pod ciężarem mojego ciała. Siadam na krześle.
-Jakie mają gabaryty? – pytam przez gardło.
-Tunguski, który pojawił się nad Syberią w 1908 roku, ważył sto tysięcy ton – geolog poprawia hełm. – Planetoida miała średnice około siedemdziesięciu metrów i eksplodowała jeszcze przed dotarciem do Ziemi, z mocą tysiąc razy większą od bomby atomowej zrzuconej w 1945 roku na Hiroszimę. Powaliło drzewa na obszarze czterdziestu kilometrów od miejsca katastrofy. Ale nie musisz się martwić – dodaje. – Obliczono, że tej wielkości kawałki spadają mniej więcej co pięćset lat.
-Co z mniejszymi? – podnoszę brwi.
-W 2013 roku nad obwodem czelabińskim w Rosji eksplodował superbolid o średnicy mniej więcej dwudziestu metrów. Rozpadł się około trzydzieści kilometrów nad powierzchnią ziemi.

Zaniepokojona, zatapiam wzrok w ekranie komputera.

-Eksperci z NASA – czytam na głos – prognozowali, że 22 maja 2022 roku asteroida JF1 uderzy w Ziemię oraz zniszczy ją doszczętnie. Mówiono o końcu świata. Miała ponoć sto trzydzieści metrów średnicy i poruszała się z prędkością osiemdziesięciu sześciu tysięcy kilometrów na godzinę.
-Lecz, jak widzisz, wciąż żyjemy – geolog podnosi młotek i kładzie go na kolanach. – W przypadku tej asteroidy prawdopodobieństwo zderzenia z ziemią wynosiło jedynie dwadzieścia sześć tysięcznych procenta.
-Piszą także, że kawałek skały o szerokości pięćdziesięciu metrów może zniszczyć duże miasto. Rocznie wykrywa się około trzech tysięcy asteroid, które stanowią potencjalne zagrożenie dla naszej planety.
-NASA zapobiega takim zdarzeniom – pociesza geolog. – Działa system planetarnej ochrony Ziemi. Agencje kosmiczne z całego świata pracują nad nowoczesnymi narzędziami do monitoringu przestrzeni kosmicznej. Teleskop Webba znajduje się już półtora miliona kilometrów od Ziemi, będzie obserwował kosmos w podczerwieni.
-Monitoring nie wystarczy… – przerywam mu zestresowana. Intuicja podpowiada mi, że duża część skał i tak przelatuje niezauważona obok teleskopów, a niektóre asteroidy uderzają w lustra urządzeń.
-Sam odczyt i tak niewiele pomoże – analizuję głośno.
-Będą w nie strzelać, zmienią ich trajektorię lotu.
-Będą? – powtarzam bezwiednie.
-Dwudziestego siódmego września tego roku przeprowadzono już testy, które zakończyły się sukcesem. Sonda DART uderzyła w asteroidę Dimorphos. Teraz naukowcy przeanalizują dane…- dodaje cicho i milknie. Cisza zdaje się bardziej wymowna niż jego słowa.

Podchodzę do okna, spoglądam na gwiazdy. Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Kosmolog odleciał i być może nigdy już tutaj nie wróci. Czy zatem, pozostając na Ziemi, nie zaprzepaściłam największej szansy życia? Przecież mogłam znaleźć jakąś bezpieczniejszą planetę!

-Skąd przybywasz? Dlaczego przyszedłeś? – odwracam głowę i zwracam się do geologa.
-Prowadziłem badania w kraterze Chicxulub – mówi, spoglądając mi w oczy. – To ogromne wgłębienie, szerokie na dwieście kilometrów, które znajduje się u wybrzeży półwyspu Jukatan w Zatoce Meksykańskiej. Sześćdziesiąt sześć milionów lat temu spadła tam potężna asteroida, która spowodowała wyginięcie dinozaurów. Pył przesłonił słońce, temperatura obniżyła się o dwadzieścia osiem stopni Celsjusza…
-Dlaczego tutaj przyszedłeś? – powtarzam pytanie.
-Przekonać cię, że dokonałaś słusznego wyboru.
-Uważasz, że jesteś w stanie? – pytam głucho.
Potwierdza ruchem głowy. Chcę mu wierzyć, bo kocham tę planetę. Czekam więc na kolejną rozmowę…

Miłość do Ziemi kojarzę z kolorem czerwonym, który symbolizuje namiętność i płodność.

Fragment tekstu pochodzi z książki –  Hologramowy Świat I. Planeta Ziemia i Człowiek – pierwsza część serii wprowadza nas w interaktywny dialog z hologramowymi naukowcami, oferując wgląd w najnowsze odkrycia i teorie naukowe. To fascynujące połączenie nauki i wyobraźni otwiera serię, stawiając pytania o naturę rzeczywistości i naszego miejsca w niej.

Przeczytaj również:
Udostępnij:
Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Pinterest
Email

Książki serii Hologramowy Świat:

Hologramowy Świat część I
Planeta Ziemia i Człowiek

Hologramowy Świat część II
Genetycznie Idealne Istoty

Hologramowy Świat część III
Energia Życia

Hologramowy Świat część IV
Molekuły Nowej Energii

Planety Życia
[Hologramowy Świat cz. III]

Planety Życia

Hologramowy Świat cz. III

Zmieszana odwracam głowę. Nie wiem, co zrobić. Kosmolog klęczy przed moim krzesłem i czeka na odpowiedź. Owinięte w celofan kwiaty delikatnie szeleszczą mu w dłoniach.
-Ucieknijmy razem – powtarza kolejny raz, jakby w tych słowach ukrywała się cała tajemnicza moc Kosmosu.
-Gdzie? – pytam trzeźwo i przeszywam go wzrokiem. – Ziemia jest jedyną planetą w naszym Układzie Słonecznym, na której istnieje życie. Mamy tu wodę, skaliste podłoże i odpowiednią atmosferę. No i Słońce – dodaję. – Najpiękniejszą gwiazdę we Wszechświecie.
-Lecz ona wkrótce przemieni się w „czerwonego olbrzyma”, a potem w „białego karła” – mówi. – Wszystkie planety Układu Słonecznego zostaną wchłonięte, w tym Ziemia. I nagle hologramowy naukowiec zrywa się z kolan i zaczyna nerwowo chodzić po pokoju.
-Tego nie wiemy – odpowiadam. – Może akurat przetrwa?
-Bez szans – wymachuje bukietem. – Jeśli nasza planeta nie zostanie wchłonięta, to zniszczą ją wiatry słoneczne. Trzeba uciekać!
-Jednak ten scenariusz może się ziścić dopiero za pięć, może siedem miliardów lat – próbuję go uspokoić. – Obecnie nic nam nie grozi. Zresztą – wzdycham. – Nie mamy dokąd uciec…
-Jak to to nie mamy? – przechwyca słowa. – Przecież już od kilkudziesięciu lat trwa intensywna eksploracja kosmosu!
-Nic konkretnego jeszcze nie znaleziono – ucinam.

Spogląda na mnie zdziwiony.
-Na Wenus wykryto ślady fosfiny. Ten gaz wytwarzany jest przez bakterie beztlenowe. Oznacza to, że istnieje tam życie.
-Fosforowodór, który masz na myśli, ostatecznie okazał się być tylko dwutlenkiem siarki – prostuję. – Na Wenus nie ma życia, a temperatura sięga czterystu osiemdziesięciu stopni Celsjusza. Zatem zapomnij. O Jowiszu i Saturnie również, bowiem istnienie jakichkolwiek cywilizacji na tych planetach to jedynie mrzonki Christiaana Huygensa z końca XVII wieku – kończę. – A swoją drogą – zamyślam się. – Jeśli wspomniałeś o końcu Układu Słonecznego, dlaczego chcesz uciekać na planety, które także mogą ulec zniszczeniu?

-Nie chcę tam uciekać… – kosmolog siada na sofie.
-Więc gdzie?
-Poza Układ Słoneczny.
Prostuję plecy i badam go wzrokiem.
-Czy na TOI 1338 b z gwiazdozbioru Malarza? – zgaduję. – Ta planeta krąży wokół dwóch słońc i i oddalona jest od Ziemi o tysiąc trzysta lat świetlnych.
Zaprzecza ruchem głowy.
-Więc pewnie na jedną z tych, które orbitują wokół Gwiazdy Teegarden… – zastanawiam się głośno, patrząc mu w oczy. – One rzeczywiście wyglądają obiecująco. Mają wodę w postaci ciekłej oraz skalistą powierzchnię, a oddalone są tylko o dwanaście i pół roku świetlnego…
-Nie! – kosmolog przysuwa się bliżej. – Chcę, abyśmy wyruszyli w podróż po Wszechświecie i znaleźli najpiękniejszą planetę w Kosmosie. Urządzimy ją po swojemu – szepcze.

Mimowolnie wybucham śmiechem.
-Przecież są tam miliardy galaktyk, w każdej z nich miliardy gwiazd! Nawet nie bylibyśmy w stanie określić, w którą stronę się udać, jak i czego w ogóle szukać.

-W odległości stu lat świetlnych od Ziemi zidentyfikowano dwadzieścia cztery egzoplanety – przerywa mi wpół słowa. – Na przykład TOI 700 b, bliźniaczkę Ziemi, czy TOI 700d, dwadzieścia procent większą od naszej planety – wymienia podekscytowany. – Podobno są na nich warunki sprzyjające życiu, przynajmniej tak wynika z obserwacji. Od nich zaczniemy. Sprawdzimy, czy się nadają.
-Jak wyobrażasz sobie to sprawdzanie? – zaskoczona wstaję z krzesła.
-Najpierw zajmiemy się gwiazdami. Bez nich życie tak czy inaczej nie jest możliwe – odpowiada poważnie. – Będziemy szukać tych, które podobne są do naszego Słońca. Uważam, że powinny być karłami typu widmowego K.
-Dlaczego? – pytam i czuję, jak gardło zaciska mi się, w przełyku sucho.
-Gdyż są chłodniejsze i masywniejsze niż Słońce, świecą słabiej i mogą przetrwać od dwudziestu do nawet siedemdziesięciu miliardów lat.
-Co potem? – wyrzucam z siebie.
-Jeśli okaże się, że żadna z dwudziestu czterech planet nie nadaje się do życia – kosmolog zawiesza głos. – Albo zamieszkane są przez inne cywilizacje, to wówczas pofruniemy dalej w Kosmos – ciągnie, jakby był w amoku. – Tych planet zaobserwowano już tysiące, wystarczy podążać wytyczonym śladem i sprawdzać kolejne. Na pewno jakąś znajdziemy!
-Co potem? – dociekam.
-Zbudujemy na niej dom, zamieszkamy…
-Ja nie jadę – przerywam mu.
-Co? Dlaczego? – pyta, opuszczając dłoń z kwiatami.
-Mam już swój dom i właśnie w nim stoisz. Nie zamierzam nic zmieniać.
Kosmolog zanurza nogi w komputerze i wpływa do ekranu.
-Mimo wszystko daj znać, jak znajdziesz – wołam za nim.
Nie słyszy. Znika, pozostawiając bukiet na podłodze.

Planety Życia otrzymują ode mnie kolor zielony, który kojarzę z nadzieją, wolnością i energią.

Fragment tekstu pochodzi z książki –  Hologramowy Świat III. Energia Życia – trzecia część, która zabiera czytelnika w podróż po świecie kwantowym. Łącząc naukę z elementami fantastycznymi, pozwala na głębsze zrozumienie zjawisk kwantowych. Vademecum dołączone do książki zapewnia dodatkowe wyjaśnienia i kontekst, ułatwiając czytelnikom docenienie złożoności opisywanej nauki.

Przeczytaj również:
Udostępnij:
Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Pinterest
Email

Książki serii Hologramowy Świat:

Seria 'Hologramowy Świat’ to wyjątkowa podróż po poszukiwaniu sensu życia, zagłębianiu się w aktualną wiedzę i teorie naukowe. Każda część serii to eksploracja tego, co wiemy o świecie i ludzkości w dobie XXI wieku, oferując czytelnikom nowe perspektywy na naszą egzystencję. Przez połączenie elementów science fiction z refleksją nad ludzką naturą, seria ta zaprasza do zanurzenia się w głębię naszego zrozumienia świata i wszechświata.

Hologramowy Świat część I
Planeta Ziemia i Człowiek

Hologramowy Świat część II
Genetycznie Idealne Istoty

Hologramowy Świat część III
Energia Życia

Hologramowy Świat część IV
Molekuły Nowej Energii

Światy Równoległe
[Hologramowy Świat cz. II]

Światy Równoległe

Hologramowy Świat cz. II

Budzi mnie stukanie. Kosmolog wychodzi spod klapy komputera, a tuż za nim podąża grupa przyjaciół.
-Zwariowałeś? – przecieram oczy, powoli zsuwając się z łóżka. – Jest druga w nocy. Co to za ludzie?
-Moje sobowtóry. Przybywają ze światów równoległych, będziemy wybierać ten najlepszy.
-U mnie w domu urządziliście sobie plebiscyt!? – pytam podirytowana, spoglądając na podłogę. Tuż przy drzwiach usadowiło się pięciu hologramowych kosmologów. Wszyscy tacy sami, w okularach, lecz o innych kolorach oprawek.
-Dość! – zamykam klapę. – Mów konkretnie, skąd ich wziąłeś. Niedawno opowiadałeś o teorii Wielkiego Wybuchu. Myślałam więc, że istnieje tylko jeden Wszechświat…
-Ależ skąd! – odbija. – Jest ich nieskończenie wiele, bilion bilionów. Nawet nie sposób zapisać tej liczby.
-Gdzie? – odruchowo rozglądam się wokół.
-Nie zobaczysz, ponieważ ukrywają się w innych wymiarach. Ty zaś potrafisz dostrzec jedynie trzy z nich: długość, wysokość oraz szerokość. Jeśli nawet pójdziesz za Einsteinem, traktując czas jako czwarty wymiar, to i tak będzie za mało…
-Ile dokładnie jest tych wymiarów? – ze zdumieniem podnoszę brwi.

-To zależy, której teorii się uchwycimy – kosmolog w czerwonych oprawkach podnosi się z miejsca i odpowiada przewrotnie. – Niektóre mówią o pięciu lub siedmiu wymiarach, inne natomiast o dziesięciu bądź dwudziestu sześciu. Ale najbardziej popularna dzisiaj teoria wskazuje na jedenaście: czyli cztery, o których mowa powyżej, jak również siedem ukrytych, jednak niedostępnych dla twoich zmysłów.
-Czy naprawdę nie mogę zobaczyć tych Wszechświatów?
-Nie, gdyż czasoprzestrzenie pozwijane są w maleńkie, rozciągłe struny o rozmiarach subatomowych – przełyka głośno ślinę. – Są tak małe, że nie rejestruje ich nawet najnowocześniejsza aparatura. Lecz wciąż drgają i wibrują, niczym struny gitary. Zmieniają tony i przyjmują różne właściwości. Im bardziej są napięte, tym trudniej wyczuć ich obecność. Wokół nas znajduje się niezliczona ilość tego typu „ruloników”. One rozgałęziają się i tworzą wewnętrznie powiązane obiekty tzw. brany.
-To w nich ukrywają się Wszechświaty?
-Tak. W każdym z nich żyją kopie nas. Jesteśmy identyczni, lecz nasze życia przebiegają inaczej.
-Jak?
-Według alternatywnej opcji. Ilekroć dokonujesz wyboru, zdaje ci się, że rezygnujesz z czegoś, z jakiejś innej drogi, którą mogłabyś podążać. Tymczasem ona spełnia się w równoległym świecie. Dlatego istnieje nieskończona ilość wersji zarówno nas, jak i tych światów.
-Niepojęte.

-Wyobraź sobie, że nasz Wszechświat jest „bąbelkiem”, w którym żyjemy – kosmolog podchodzi bliżej, zakreślając rękami koło.
-Jak w mydlanej bańce…?
-Dokładnie. Ta rośnie, ale także potrafi rozmnażać się, tworząc kolejne „bańki”.
-Niczym matka, która rodzi dzieci?
-Tak.
-Ale jak to możliwe?
-W jej wnętrzu powstają czarne dziury, czyli zapadają się gwiazdy pod wpływem własnej grawitacji. Wówczas dochodzi do zderzenia branów, co powoduje powstawanie następnych Wszechświatów. Taki cykl się powtarza…
-Z tego wynika, że nasz Wszechświat również dryfuje w jakimś ogromnym Meta-Wszechświecie i nie powstał w wyniku wybuchu „osobliwości”, o której wspomniałeś poprzednio.
-Racja. W tej koncepcji jest jednym z nieskończenie wielu „bąbelków”, częścią ogromnego Multiwersum, które zawiera różne wersje poszczególnych światów. Każdy z nich rozszerza się w nieskończoność, trudno je dogonić.
-Czy mogłabym się do któregoś jakoś przedostać?
-Raczej nie – kosmolog odwraca głowę – Brany są niezależne, oddzielone od siebie. W twoim świecie nie wymyślono jeszcze sposobu na podróżowanie pomiędzy „bąbelkami”.
-Ale przecież… – przerywam mu, obejmując wzrokiem jego przyjaciół, którzy właśnie podeszli do komputera. – Wam udało się tutaj przybyć.
-Dzięki przenikającej grawitacji – odpowiada jeden z nich, zanurzając nogi w ekranie.
-Dokąd idziecie!? Przecież mieliście wybierać najlepszy Wszechświat…
-Zrezygnowaliśmy z tych teoretycznych rozważań – kosmolog w czerwonych oprawkach rzuca w moją stronę. – Wolimy powrócić do życia, które wybraliśmy. Z niego korzystać. Ty lepiej zrób tak samo – dodaje, wskakując w czerń ekranu. – Bowiem ta opcja już się nie powtórzy.
-Lecz mówiłeś…
Nie słyszy. Znika, a wraz z nim pozostali kosmolodzy.

„Światy Równoległe” kojarzę z barwą fioletową, która symbolizuje tajemnicę i magię.

Fragment tekstu pochodzi z książki –  Hologramowy Świat II. Genetyczne Idealne Istoty – druga część serii rzuca światło na mroczny świat genetycznie zmodyfikowanych istot. Eksploruje konsekwencje manipulacji genetycznej i etyczne dylematy, stawiając pytania o granice ludzkości i moralności w kontekście postępu naukowego.

Przeczytaj również:
Udostępnij:
Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Pinterest
Email

Książki serii Hologramowy Świat:

Seria 'Hologramowy Świat’ to wyjątkowa podróż po poszukiwaniu sensu życia, zagłębianiu się w aktualną wiedzę i teorie naukowe. Każda część serii to eksploracja tego, co wiemy o świecie i ludzkości w dobie XXI wieku, oferując czytelnikom nowe perspektywy na naszą egzystencję. Przez połączenie elementów science fiction z refleksją nad ludzką naturą, seria ta zaprasza do zanurzenia się w głębię naszego zrozumienia świata i wszechświata.

Hologramowy Świat część I
Planeta Ziemia i Człowiek

Hologramowy Świat część II
Genetycznie Idealne Istoty

Hologramowy Świat część III
Energia Życia

Hologramowy Świat część IV
Molekuły Nowej Energii

EGIPTBogowie Egiptu

Colored border pattern on egypt theme with ancient egyptian deities and occult symbols flat vector illustration

Bogowie Egiptu

Antyczni Egipcjanie wierzyli w ponad ośmiuset Bogów.

 

papierowki w egipcie.jpg

Antyczni Egipcjanie wierzyli w ponad ośmiuset bogów. Wyobrażali sobie ich, jako ludzi z głowami zwierząt lub ptaków. Obecnie, dziewięćdziesiąt procent Egipcjan wyznaje islam, czyli religię, która powstała w VII wieku n.e. Wierzą oni w jednego boga, którego nazywają Allahem. Dziesięć procent współczesnych Egipcjan jest chrześcijanami, w ramach Koptyjskiego Kościoła Ortodoksyjnego, nad którym władzę sprawuje papież aleksandryjski.

 
>> Fragment książki „Papierówki w Egipcie” <<
 
„Papierówki przystały na propozycję Błazna. Postanowiły udawać bogów Egipcjan. Poprosiły Madeleine, aby wymyśliła im jakieś wcielenia.
-Opowiedz o bogini Maat – zaproponował Adrian.
-Egipcjanie przedstawiają ją jako człowieka ze strusim piórem na głowie. To bardzo ważna postać w ich mitycznym świecie – mówiła. – Jej praw muszą przestrzegać wszyscy bogowie, faraonowie i zwykli ludzie. Gdy odejdzie, wówczas zapanuje chaos. Zniszczone zostanie wszystko. Zarówno człowiek i obecny świat, jak też zaświaty. Każdy niegodziwy postępek kaleczy Maat i przybliża koniec ludzkości.
-Czy Pythia mogłaby udawać tę boginię? – zapytał.
Madeleine zmierzyła ją wzrokiem od stóp do głów.
-Bo ja wiem… – odparła z namysłem. – Ma co prawda jakieś piórko na głowie i jest ludzką postacią…
-A najważniejszy z bogów? Powiedz o nim – prosił dalej.
-To Amon Ra, czyli stwórca świata, bóg słońca oraz ładu we wszechświecie. Wierzono, że ma siedemdziesiąt dwie odmienne postaci. Bogini Maat i Bastet, którą jest teraz Anastazja, są jednymi z jego córek.
-Jak wygląda Amon Ra?
-Najczęściej przedstawia się go z dyskiem słonecznym na głowie. Od pasa w górę jest nagi lub ubrany w niebiesko-zieloną koszulką.
-Praktycznie jak nasz Adrian! – krzyknął nagle Muzyk.
-Hmm – westchnęła Madeleine. – Chyba nie mamy innego wyjścia. – Musisz więc siedzieć na tronie, który udekorujemy różnokolorowymi piórami – dodała, zerkając w stronę Adriana. – Bowiem w tej pozycji Ra jest przedstawiany najczęściej.”
 
Bogowie Egiptu otrzymuą ode mnie kolor czarny, który kojarzę z mocną, strachem i złem.

Papierówki w Egipcie, trzecia części cyklu Sztuka Życia I. Papierowe lalki płyną na zaczarowanym statku, który przeprowadza je poprzez przeszłość i teraźniejszość Egiptu.

Przeczytaj również:
Udostępnij:
Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Pinterest
Email
PAPIERÓWKI

Londyn

Rosja

Egipt

Londyn, Rosja, Egipt

O sztuce życia
i twórczości HJK

ROSJAGrigorij Rasputin

640px-Rasputin-PD

Grigorij Rasputin

To jedna z najbardziej tajemniczych postaci, która pojawiła się w Rosji, a może i na świecie.

papierówki w moskwie
-To jedna z najbardziej tajemniczych postaci, która pojawiła w Rosji, a może i na świecie – zaczęła tłumaczyć Madaleine. – Nikt nie wie, w którym roku naprawdę urodził się Rasputin. On sam podawał różne daty. Ale były to czasy, gdy Rosją rządził ostatni car z dynastii Romanowów.
-Czyli wnuk Mikołaja I, który teraz jest carem? – zapytała Sprytna Jane.
-Prawnuk – poprawiła ją Madeleine.
-Rasputin urodził się w chłopskiej rodzinie. Nie chodził do szkoły, kradł, w ogóle miał bardzo złą opinię. W wieku dziewiętnastu lat ożenił się i miał czworo dzieci. Potem stało się z nim coś dziwnego. Zmienił się i został wędrownym księdzem. Podobno uzdrowił wielu ludzi oraz przepowiadał przyszłość. Pewnego dnia trafił do rodziny cara Mikołaja II. Uleczył im syna i stał się przyjacielem domu. Wkrótce przychodziły do niego tłumy ludzi, którym pomagał. Mówiono o nim, że jest prorokiem. Lecz Rasputin robił coś jeszcze… – Madeleine spojrzała groźnie na Papierówki.
-Co? – zapytały przestraszone.
-Rządził Rosją.
-Ale jak? – zapytał Adrian. – Przecież nie był carem!
-No właśnie – odparła Madeleine. – Jednakże miał tak duży wpływ na cara i jego żonę, że oni robili wszystko, co im rozkazał. Podejmował najważniejsze decyzje w państwie, a car je wykonywał. Rasputin zalecił nawet Mikołajowi II zwolnić dowódcę rosyjskich wojsk oraz zmusił go do tego, aby on sam dowodził 6-milionową Armią.
-Car? – zapytała Pythia.
-Tak. Lecz Mikołaj II nie potrafił. Wojsko przegrało starcia z Niemcami, żołnierze burzyli się, państwo było w rozsypce.
-W jaki sposób wydawał polecenia carowi? – dociekał Adrian.
-Na przykład mówił carycy, że miał widzenie i wie, w jaki sposób dana sprawa powinna zostać rozwiązana – tłumaczyła Madeleine. – Ta przekazywała to rozwiązanie carowi, który wydawał rozkazy.
-Czy to żart?
-Nie – odparła Madeleine. – Niestety nie.
-Co stało się z nim potem? – zapytała Julia.
-Rasputin zginął w zamachu. Tak wielu miał wrogów, że do końca nie wiadomo, kto był odpowiedzialny za jego zorganizowanie.”
 
Grigorij Rasputin otrzymuje ode mnie kolor rudy, który jest symbolem ciemności i kłamstwa.

Papierówki w Moskwie, druga części cyklu Sztuka Życia I przenoszą czytelnika do Rosji za panowania Cara Mikołaja I. Papierówki poznają historię kraju, rozmawiają z carami i Fiodorem Dostojewskim.

Przeczytaj również:
Udostępnij:
Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Pinterest
Email
PAPIERÓWKI

Londyn

Rosja

Egipt

Londyn, Rosja, Egipt

O sztuce życia
i twórczości HJK

Kiedy powstał Wszechświat?
[Hologramowy Świat cz. I]

Kiedy powstał Wszechświat?

Hologramowy Świat cz. I

Zanurzam wzrok w Internecie. Dane wskazują na to, że Wszechświat powstał 13,8 miliarda lat temu, bowiem właśnie wtedy wybuchło „COŚ”. Problem jednak w tym, że uczeni nie potrafią ustalić „CO”, gdyż wcześniej nie było „NIC”. Nie istniały materia, przestrzeń, czas. 
-Mogła wybuchnąć „osobliwość” – odpowiada kosmolog, który niczym dżin wynurza się z komputera i zaczyna krążyć wokół mojej głowy.
-Czyli konkretnie „CO”? – pytam, wodząc za nim oczyma.
-Niezwykle mały punkt o ogromnej gęstości i energii. Został rozgrzany do niewyobrażalnie wysokiej temperatury i doszło do eksplozji, to jest do Wielkiego Wybuchu.
To najbardziej prawdopodobna teoria.  
-No cóż. Pewnie masz rację… – mrużę oczy, próbując wyobrazić sobie początki Wszechświata. – Musiał być zatem wielki huk.
-Daj spokój! – kosmolog spogląda na mnie zza okularów – Przecież nie istniały jeszcze fale akustyczne. 
-Więc co się działo? Wyjaśnij – proszę.
-Wszechświat zaczął się rozszerzać w niesamowicie szybkim tempie – ciągnął z namysłem. – Ale mogę opowiedzieć jedynie zdarzenia, które nastąpiły po upływie 10−43 sekundy od momentu wybuchu. Aby zrozumieć czas wcześniejszy, tzw. czas Plancka, musiałbym użyć teorii kwantów.
-Daruj sobie. Mów prosto, jak było…
-Gorąco. Po upływie jednej setnej sekundy temperatura wynosiła około sto miliardów stopni Celsjusza. Dla porównania podam, że ta w jądrze słonecznym liczy „zaledwie” dziesięć milionów stopni. W miarę wzrostu promienia Wszechświata, temperatura malała. Po niespełna sekundzie spadła już do dziesięciu miliardów, a po trzech minutach – do miliarda stopni.
-Czy cały Wszechświat powstawał jednocześnie?
-Nie. Najpierw była gorąca mieszanka wszystkich cząstek elementarnych. Potem wyodrębniały się złożone struktury, takie jak protony i neutrony. A dopiero w kolejnych etapach ustalił się skład chemiczny, powstały gwiazdy, planety i galaktyki. 
-Czy to prawda, że jego średnica mierzy 23 biliony lat świetlnych? 
-Być może…
Wtem kosmolog zaczyna krążyć po pokoju, obijając się o ściany.
-Przestań! – zatrzymuję go wzrokiem. – Kiedy Wszechświat skończył się rozszerzać? – dopytuję.
-Nie skończył, wręcz odwrotnie – odpowiada, siadając na biurku. – Od pięciu miliardów lat ekspansja kosmosu przyśpiesza. Zupełnie tak, jakby ktoś nieustannie naciskał pedał gazu. Ciemna energia może rozerwać go za mniej więcej dwa i osiem dziesiątych miliarda lat. Powstanie wtedy wielki chłód, zimny bezkres. Znikną gwiazdy oraz czarne dziury. 
-Co to znaczy „rozerwać”?
-Normalnie, jak balon. Rozpadną się wszystkie atomy. Również te, z których składają się ludzie. Chociaż… – dodał, przelatując nad komputer – teorii końca Wszechświata jest kilka.
-Poczekaj, poczekaj – zasłaniam dłonią ekran. – „Ciemna energia”, co masz na myśli? 
-Siłę, która rozszerza kosmos, przełamując siłę grawitacji. Ona cały czas rośnie, przyspiesza ten proces. Stanowi sześćdziesiąt osiem procent Wszechświata.
-Myślałam, że Wszechświat to galaktyki. Przeczytałam, że jest ich około stu miliardów, te natomiast składają się z kilkuset miliardów gwiazd, planet, komet, obłoków pyłu gwiezdnego… 
-Tych mamy tylko pięć procent. Resztę, to jest dwadzieścia siedem procent, stanowi ciemna materia, czyli spoiwo grawitacyjne, które nie odbija promieniowania elektromagnetycznego. O niej najmniej wiemy…- kosmolog zanurza nogi w ekranie.
-Przyjdziesz jeszcze? – przerywam.
-Tak, lecz do świata równoległego. Tam jesteś inna…
-Czekaj! – wołam go. – Jaka tam jestem?
Nie odpowiedział. Zniknął.

Fragment tekstu pochodzi z książki –  Hologramowy Świat I. Planeta Ziemia i Człowiek – pierwsza część serii wprowadza nas w interaktywny dialog z hologramowymi naukowcami, oferując wgląd w najnowsze odkrycia i teorie naukowe. To fascynujące połączenie nauki i wyobraźni otwiera serię, stawiając pytania o naturę rzeczywistości i naszego miejsca w niej.

Przeczytaj również:
Udostępnij:
Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Pinterest
Email

Książki serii Hologramowy Świat:

Seria 'Hologramowy Świat’ to wyjątkowa podróż po poszukiwaniu sensu życia, zagłębianiu się w aktualną wiedzę i teorie naukowe. Każda część serii to eksploracja tego, co wiemy o świecie i ludzkości w dobie XXI wieku, oferując czytelnikom nowe perspektywy na naszą egzystencję. Przez połączenie elementów science fiction z refleksją nad ludzką naturą, seria ta zaprasza do zanurzenia się w głębię naszego zrozumienia świata i wszechświata.

Hologramowy Świat część I
Planeta Ziemia i Człowiek

Hologramowy Świat część II
Genetycznie Idealne Istoty

Hologramowy Świat część III
Energia Życia

Hologramowy Świat część IV
Molekuły Nowej Energii

ROSJASyberia płonie

Farewell_Europe!

Syberia płonie

To miejsce nazywane jest największym więzieniem świata bez dachu.

papierówki w moskwie
Syberia płonie i będzie płonąć, gdyż z jej podłoża wydobywa się metan. Naukowcy mówią o „tykającej bombie ekologicznej”, z którą niewiele można zrobić, bowiem proces sam się napędza. Tymczasem Japonia, Chiny, Kanada czy USA postrzegają gaz jako alternatywne źródło energii i badają zasoby u swoich wybrzeży.
 
Dwie trzecie terytorium Syberii pokrywa wieczna zmarzlina, która na wschodzie sięga nawet tysiąca pięciuset metrów w głąb ziemi. Ta zaczęła się topić i ocieplać formacje wapienne z ery paleozoiku (okres od 541 mln do 251,9 mln lat temu). W 2020 roku geolodzy wykazali, że pęknięcia i szczeliny skał znajdujących się pod dnem Oceanu Arktycznego wypełniają hydraty metanu. Gaz powstawał przez miliony lat w wyniku działania mikroorganizmów i został „uwięziony w klatkach” z cząsteczek wody. Jest „skompresowany”, gdyż jeden metr sześcienny hydratu po rozłożeniu daje ponad 180 metrów sześciennych metanu, posiada też 80 razy silniejszy efekt ocieplenia niż dwutlenek węgla.
 
Eksperci twierdzą, że hydraty metanu są przyczyną pożarów, które obecnie trawią Syberię. Przypomnijmy, że ogień rozprzestrzenia się dwukrotnie szybciej niż rok temu, kiedy został pobity rekord wszech czasów. Spłonęło wówczas siedemnaście milionów hektarów lasów. W maju bieżącego roku ogłoszono stan wyjątkowy w wielu obwodach, między innymi w kurgańskim i omskim. Prognozy dla Syberii nie są jednak optymistyczne. W przyszłych latach ogień ma pochłonąć jeszcze większe terytoria.
 
Trzeba dodać, że oprócz „ognistych” na Syberii występują również „tlące się” pożary. Ogień wnika w głąb gleby i rozpowszechnia się pod ziemią. Niszczone są torfowiska, które zajmują miliony hektarów powierzchni, a do atmosfery przenikają substancje rakotwórcze oraz sadza. Uwalnia się też węgiel zgromadzony w torfie, pochodzący sprzed dziesięciu tysięcy lat.
 
Wszystkie te procesy podgrzewają glebę i ocieplają klimat. Obecnie ściany lodu na Syberii cofają się latem z prędkością dwudziestu centymetrów dziennie. Do połowy stulecia syberyjska tundra może zniknąć, a wraz z nią unikalna fauna i flora, w tym na przykład renifery czy lemingi. Na obszarach arktycznych zapadają się domy, gdyż grunt obniża się nawet o dwanaście centymetrów rocznie. Spod ziemi wydostają się szkielety i kości mamutów oraz innych prehistorycznych zwierząt.
 
W topniejącej zmarzlinie znajdują się ogromne ilości węgla organicznego, które zwiększają ich masę. Obliczono, że wszystkie drzewa i krzewy na naszej planecie ważą mniej niż korzenie i gnijąca materia organiczna na terenie samej Jakucji.
 
Syberia otrzymuje ode mnie kolor czarny jako symbol tajemnicy, zła i bólu starty.

Papierówki w Moskwie, druga części cyklu Sztuka Życia I przenoszą czytelnika do Rosji za panowania Cara Mikołaja I. Papierówki poznają historię kraju, rozmawiają z carami i Fiodorem Dostojewskim.

Przeczytaj również:
Udostępnij:
Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Pinterest
Email
PAPIERÓWKI

Londyn

Rosja

Egipt

Londyn, Rosja, Egipt

O sztuce życia
i twórczości HJK

EGIPTNil- do kogo należy rzeka?

960

Nil - do kogo należy rzeka?

W Państwie Faraonów sprawa była prosta. Rzeka należała do Egipcjan, gdyż otrzymali ją od bogów..

papierowki w egipcie.jpg
W Państwie Faraonów sprawa była prosta. Rzeka należała do Egipcjan, gdyż otrzymali ją od bogów. Każdego roku bóstwo Hapi, zwane „Panem Rzeki Niosącej Życie”, wychodziło ze swej jaskini i pokrywało ziemię żyznym mułem. W praktyce Nil wzbierał z powodu etiopskich monsunowych deszczów, a także topniejących śniegów, które zasilały jego dopływy (w szczególności rzekę Atbarę oraz Nil Błękitny). Latem Nil zalewał pobliskie tereny, a ustępując przygotowywał podłoże pod uprawy. Dzięki tym cyklom rozwijało się życie.
 
W XIX wieku rzekę na wyłączność podporządkowali sobie Brytyjczycy. Podpisali traktaty z innymi krajami kolonialnymi i wybudowali tamę w pobliżu Asuanu. Ta, zatrzymując wodę, umożliwiała im regularne nawadnianie pól bawełny, dostarczanej do zakładów włókienniczych w Anglii.
 
W 1929 roku Egipt i Sudan podzieliły wody Nilu między sobą. Umowę przedłużono w roku 1959. Do rozmów nie zaproszono jednak innych krajów leżących nad rzeką, więc nie otrzymały one ani kropli.
W latach 1960 -1970 Egipt wybudował drugą tzw. Wysoką Tamę. Utworzono sztuczny zbiornik wody tj. Jezioro Nasera, który zabezpiecza kraj na wypadek suszy. Uruchomiono także elektrownię wodną. Tama zatrzymała nie tylko powodzie, ale również osady fluwialne. Nastąpiło jałowienie i erozja gleby, wzrosło zasolenie pół delty oraz zanieczyszczenie środowiska nawozami sztucznymi i pestycydami.
Lecz dzisiaj Egipcjanie mają poważniejszy problem…
 
W lutym 2022 roku na Nilu Błękitnym w Etiopii uruchomiono Wielką Tamę Etiopskiego Odrodzenia. To największa zapora hydroelektryczna w Afryce, której wartość przekracza pięć miliardów dolarów. Egipt obawia się katastrofy gospodarczej i ekologicznej. Osiemdziesiąt pięć procent wód Nilu pochodzi właśnie z Etiopii. Według wyliczeń ekspertów z Kairu projekt może doprowadzić do utraty sześćdziesięciu siedmiu procent powierzchni rolnej w kraju w wyniku pustynnienia. Dlatego władze Egiptu przeciwne są inwestycji. W 2020 roku amerykański prezydent Donald Trump podjął się mediacji, czym jeszcze bardziej rozgrzał atmosferę. „Skończy się tym, że Egipcjanie wysadzą tę tamę w powietrze. Mówię to głośno i jasno – oni tę tamę zbombardują” – stwierdził. Próby szukania porozumienia wciąż jednak trwają.
Nil przepływa przez osiem afrykańskich państw: Egipt, Sudan, Sudan Południowy, Burundi, Ugandę, Tanzanię, Rwandę oraz Etiopię. Rzeka ma długość 6650 kilometrów.
 
Rzece Nil przyznaję kolor czerwony, który jest symbolem życia, potęgi i obfitości.

Papierówki w Egipcie, trzecia części cyklu Sztuka Życia I. Papierowe lalki płyną na zaczarowanym statku, który przeprowadza je poprzez przeszłość i teraźniejszość Egiptu.

Przeczytaj również:
Udostępnij:
Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Pinterest
Email
PAPIERÓWKI

Londyn

Rosja

Egipt

Londyn, Rosja, Egipt

O sztuce życia
i twórczości HJK