Zuchwalec

Zuchwalec

Nim zdążysz otworzyć kluczem
ogrodu bramę
ja stanę

zuchwale wejdę i z białych kwiatów
ułożę bukiet i wianek. Być może z juki, może z konwalii
albo magnolii gwieździstej, która się skryła w świetle
piwonii chińskiej…

a potem zjadać zacznę owoce, które
wokół zobaczę. Być może grusze, może czereśnie
albo przesłodkie winogrona, które sokiem
tryskają już w dłoniach…

Nim zdążysz cokolwiek chcieć
ja będę czerwone jabłka
i kwiaty mieć.

Przeczytaj również:

Baletnica

Baletnica

Nie, nie, nie…

Nie jestem obłąkana
poprawię pointy
polecę jak ptak…

A wiatr?
mi pomoże
o boże! gdzie jesteś?

Już czwarta
pragnę w bezkresie
twoich rąk trwać

pierwszy raz
było nas tak wiele
a dziś?

Nie ma ciebie
ani mnie tylko żar
i głód i sny i my…

Już piąta?
ciało drży, a ty
ciągle gdzieś…

Pamiętam ten dzień
uniosłeś mnie
na scenie gwar…

Rozkoszy smak
I ty i twój wzrok
przeszliśmy w mrok?

Wpół do szóstej?
gorączkę mam, a ty
sam i tu ja…

Zniewolony ten ruch
nie taniec, lecz ból
dręczy i trwa…

Że nieobecna
mówią, a to nie tak
ja tańczę tylko…

Wiatr mi pomoże!
o boże już siódma?
gdzie jesteś?

Otwórz i chodź
jak zawsze, bierz
niech obłęd trwa…

Wejdź, wejdź, wejdź…

Przeczytaj również:

Samotność

Samotność

Na ławce czeka
choć powinna wstać i odejść
zwleka…
 
Więc pytam nieśmiało
jak długo będziesz tak tkwić?
wić się wśród ludzi i zamęt siać
to nie miejsce ani pora,
musisz stąd iść.
Każdy przechodzi, ty ławkę zajmujesz
ludzi krępujesz.
 
Bo żyć się nie chce –mówi dosadnie.
 
A to ci żart! – wyskakuję
i patrzę, jak życie zanika,
gdy głowę spuszcza
żadna muzyka nie zabrzmi
i widzę, że fale dźwięku unosi wiatr,
ale czuję bólu smak,
a w głębi serca żal na dnie.
 
Czy ci mnie brak? – pyta ostrożnie.
 
A to pułapka! myślę i ważę
jeśli zaprzeczę zniknie niebawem
i ślad zostanie po niej żaden
jeśli potwierdzę zamieszka
ze mną prowadząc życie drogą krętą.
A z drugiej strony, rozważam zlękniony
że lepiej być z nią niż opuszczonym…
Green city park

Przeczytaj również:

Zaproszenie do tańca

Zaproszenie do tańca

Z tym kieliszkiem proszę Pana
trudniej będzie nam do rana
tańczyć i marzenia snuć…

I nie każę, i nie proszę
nawet brwi już nie podnoszę
choć doceniam wina smak…

Nie namawiam na rozmowę
czuję, jak Pan traci mowę
wzrokiem prawie dotknął mnie…

A muzyka tak umyka
niech Pan proszę nie zamyka
przejdźmy szybciej przez te drzwi…

Tu w ogrodzie, na podłodze
czy Pan czuje? stoi kosz
ja go prawie mam przy nodze…

Pan przesunie lewą dłoń
poda owoc pomarańczy
czy Pan ze mną dziś zatańczy?

Światło talię ukołysze
proszę bliżej niech usłyszę
dźwięków czuły rytm…

Przeczytaj również:

INDIEMiłość i małżeństwo

309272491_137410952346615_2674037085542111599_n

Indie - Miłość i małżeństwo

Ze ślubem jest tak, że decydują rodzice. Na tym etapie dokonywana jest selekcja Najpierw odrzucają osoby z innych kast, potem religii, porównują też znaki zodiaku. Lecz najczęściej spisywany jest kontrakt.

Niedotykalni
W Indiach małżeństwo to nie związek pomiędzy żoną i mężem, ale sojusz dwóch rodzin, które szanują się wzajemnie oraz kochają swoje dzieci– mówi Vishwa Parmar.

Vishwa ma 19 lat i jest studentką John Cabot University w Rzymie. Pochodzi z Indii, z miasta Vadodara w stanie Gujarat. Przed wyjazdem mieszkała tam razem z rodzicami, młodszym bratem oraz dziadkami. Jej ojciec jest inżynierem telekomunikacji (BSNL), a matka pracuje w Indian Railways. Rozmawiamy o małżeństwie i miłości.

IG: Ślub to bardzo ważne wydarzenie, ponieważ łączy dwie osoby na lata, a czasami nawet na całe życie. Jednak w Indiach młodzi ludzie nie decydują o tym, kto zostanie ich współmałżonkiem. W jaki sposób dobierani są narzeczeni?
 
VP: Zgodnie z tradycją, rodzice wybierają partnerów dla swoich dzieci. To oni tworzą listę osób, które byłyby odpowiednimi kandydatami. Trzeba jednak dodać, że reszta rodziny też jest mocno zaangażowana w poszukiwania. Co więcej, w Indiach istnieje ogromny serwis społecznościowy poświęcony wyłącznie małżeństwom. Można znaleźć tam swatów oraz swatki, którzy prowadzą działalności oferujące usługi polegające na znalezieniu idealnego partnera (z gwarancją) dla osób z klasy wyższej i średniej. Rodziny długo wybierają opcje matrymonialne dla swoich dzieci.
 
IG: Jakich kandydatów poszukują?
 
VP: Ciężko jest wyznaczyć kluczowe kryteria, każdy ma inne preferencje. Obecnie rodzina pana młodego najczęściej szuka dla syna pięknej kobiety, która potrafi gotować, a jej rodzina może zagwarantować pracę ich przyszłemu synowi (wnukowi -red.). Natomiast rodzice panny młodej pragną dla córki zamożnego mężczyzny o wysokiej pozycji społecznej i stabilnym zatrudnieniu, najlepiej w sektorze rządowym. Prawdą jest, że wydanie dziewczyny za bogatego partnera z dobrego domu jest sprawą honoru. Wygląd mężczyzny nie ma tutaj znaczenia, przede wszystkim ze względu na długi okres obowiązywania patriarchatu w Indiach. Dla niektórych rodzin kasta oraz religia są znacznie ważniejsze niż interesy samych panny i pana młodego.
 
IG: Partnerzy zostali wybrani, jaki jest następny krok?
 
VP: Rodziny kontaktują się ze sobą i planują spotkanie, najczęściej w domu jednej ze stron bądź w jakiejś wyszukanej restauracji.
 
IG: Kto przychodzi na takie zgromadzenie i o czym się tam rozmawia?
 
VP: Przychodzą potencjalni małżonkowie i ich krewni. Pierwsze spotkania mają charakter zapoznawczy. Sprawdza się, czy kandydaci do siebie pasują, jak również to, czy ich związek wzmocniłby obie rodziny w przyszłości. Analizowane są między innymi kwestie materialne, status społeczny oraz wierzenia. Trzeba zaznaczyć, że w większości przypadków te aspekty podobne są po obu stronach, małżeństwa osób z tej samej kasty zdecydowanie przeważają.
 
W Indiach uważa się, że związek partnerów myślących podobnie, wyznających taką samą religię oraz posiadających zbliżone cele ma zdecydowanie wyższe szanse na przetrwanie. Wtedy partnerzy szybciej dochodzą do porozumienia niż w przypadku występowania między nimi znaczących różnic.
 
IG: Czy potencjalni małżonkowie mają wpływ na decyzję o własnym ślubie?
 
VP: Decyzja panny młodej jest ważniejsza od decyzji pana młodego. Jednak najbardziej liczy się zdanie rodziców, gdyż w Indiach małżeństwo nie jest tylko związkiem pomiędzy żoną i mężem, ale sojuszem rodzin, które szanują się wzajemnie oraz kochają swoje dzieci.
 
IG: Słyszałam, że rodzina kobiety musi wnieść posag do rodziny pana młodego. Czy to prawda?
 
VP: Dawanie i przyjmowanie jakiejkolwiek formy posagu jest w Indiach nielegalne. Jednak zwyczaj ten wciąż się praktykuje, chociaż nie został on jak dotąd wyjęty na światło dzienne. Mimo to, powszechne są żądania rodziny pana młodego dotyczące posagu. Dodatkowo, często wartość mężczyzny mierzona jest tym, jak duży posag otrzyma od rodziny kobiety.
 
IG: Mówisz o pieniądzach?
 
VP: Niekoniecznie. Posagiem może być na przykład samochód, przedpłata na mieszkanie czy coś ekstrawaganckiego na weselu. Natomiast w mniej zamożnej warstwie klasy średniej zazwyczaj wręcza się mniejsze sumy pieniędzy, jedzenie albo meble.
 
Polecam obejrzeć hinduski film pt. „Two States”, w którym jest krótko objaśnione, jak działa system małżeństw w Indiach i dlaczego kultura „wesela pełnego przepychu” współcześnie kwitnie. Warto zobaczyć też hinduski serial pt. “Made in Heaven”, dostępny między innymi na platformie Amazon Prime. Jest to historia o niedojrzałych osobach planujących ślub. Obie produkcje powinny dać dobry obraz tego, na czym polegają małżeństwa w Indiach – zarówno w klasie robotniczej, jak też u ludzi bogatych.
 
IG: Zorganizowano rodzinne zebranie, przeanalizowano kandydatów oraz warunki, zaakceptowano to, co trzeba. Jaki jest następny krok?
 
VP: Za zgodą obu rodzin kandydaci mogą zacząć chodzić na randki i poznawać się lepiej. Od nich zależy, czy chcą zabiegać o siebie, czy nie. Decyzja o małżeństwie zapada, kiedy są już ze sobą zaznajomieni (niekoniecznie zakochani), mają podobne cele, wspierają się wzajemnie, a krewnym ta relacja pasuje.
 
IG: A miłość? Co z nią?
 
VP: Małżeństwa w Indiach nie polegają na szaleńczej miłości od pierwszego wejrzenia, lecz na powolnym, stopniowym wzrastaniu uczucia podczas całego wspólnego życia. Na oddaniu nie tylko do partnera/partnerki, ale też do jego/jej rodziny. Na połączeniu się na zawsze. Ślub jest świadomą decyzją oraz ogromnym zobowiązaniem.
Z tego, co wiem, w zachodniej kulturze ludzie sami znajdują sobie ukochanych, nikt inny nie ma na to wpływu, nawet ich rodziny! Lecz na zachodzie nie muszą się oni martwić o swoje wierzenia, pozycje społeczne, statusy majątkowe rodzin… – czyli te aspekty, które w Indiach są niezwykle istotne. Wiara i rodzina są tam wyryte w kulturze. Dla przykładu, pierwszą rzeczą, którą robi się podczas spotkań ze starszymi od siebie bliskimi, jest dotykanie ich stóp oraz przyjmowanie błogosławieństw jako wyraz szacunku.
 
W Indiach ważniejsze jest bycie razem, wzajemne rozwijanie się i wspieranie przez całe życie, szanowanie swoich wyborów. To coś głębszego i bardziej intymnego niż ekscytacja oraz ekstaza dzikiego zakochania podczas samego dniu ślubu, jak też jedynie w okresie “miesiąca miodowego”.
 
Miłość jest najważniejsza, prawda. Spróbujcie sobie wyobrazić znalezienie kogoś na całe życie i bycie przekonanym co do miłości do tej osoby. To coś pięknego i prawdziwego, co zazwyczaj trwa już na zawsze – wspólne zamieszkanie, w domu rodzinnym bądź przeprowadzka, posiadanie dzieci, psa… Małżeństwo nie jest wyłącznie o zakochiwaniu się, jest przede wszystkim o dzieleniu swojego życia z drugim człowiekiem.
 
A ja totalnie wierzę w miłość!
 
IG: Dziękuję za rozmowę.
 

„Indie – miłość i małżeństwo” otrzymują ode mnie kolor granatowy, który podkreśla odpowiedzialność i chęć kontrolowania świata zewnętrznego.

Książka Niedotyklani – druga część cyklu Granice Ziemi, zabiera czytelnika w pordóż po teraźniejszości i przeszłości Indii. Utrzymana na granicy jawy i snu, przynosi niezwykle oryginalną wizję rzeczywistości.

Przeczytaj również:
Udostępnij:
Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Pinterest
Email

OKTALOGIA

OKTALOGIA – obejmuje dwa cykle Raport Ziemi (1-5) i Granice Ziemi (6-8). Książki zabierają czytelnika w podróż po teraźniejszości i przeszłości narodów. Przedstawiają fakty historyczne i aktualne dane. Pisane są z wykorzystaniem techniki strumienia świadomości, utrzymane na granicy jawy i snu przynoszą niezwykle oryginalną wizję rzeczywistości.

Chiny
Raport Ziemi

USA 
Raport Ziemi

Izrael
Raport Ziemi

Argentyna
Raport Ziemi

Australia
Raport Ziemi

Meksyk
Granice Ziemi

Indie
Granice Ziemi

Kanada
Granice Ziemi

IZRAELSyndrom Jerozolimski

Syndrom Jerozolimski

Rodzaj zaburzeń urojeniowych, który dotyka turystów w trakcie zwiedzania tego miasta.

Droga do Raju
–A na ulicach Jerozolimy znowu pojawi się wielu nowych proroków, w skórzanych opaskach, którzy będą nawracać niewiernych – dopowiedziała Joan.
–Skąd oni się biorą? – ożywił się nagle Neo. –Czy to jacyś samozwańczy prorocy?
–Pytasz o tych ludzi poprzebieranych za Mesjaszy, Matki Boskie i inne postacie biblijne?
–No tak, widziałem dzisiaj w tłumie kilku.
–To syndrom jerozolimski – odpowiedziała Joan. –Rodzaj zaburzeń urojeniowych, który dotyka turystów w trakcie zwiedzania tego miasta.
–Oni są turystami? – zdziwił się. –Wymyśliłaś to? – spojrzał na nią lekko podnosząc brwi.
–Skąd! – oburzyła się. –Te zaburzenia mają nawet swoją jednostkę chorobową. Schorzenie zostało opisane przez psychiatrów w XX wieku, ale na pewno występowało już w średniowieczu. Niektórzy lekarze twierdzą, że zostało dotkniętych nim wielu wielkich proroków.
–Jak to działa? – dociekał.
–Podobno osoby dotknięte tym syndromem można podzielić na trzy kategorie: tych, którzy chcą zmienić świat, pielgrzymów gotowych oddać życie dla religii i turystów, na których podziałała niesamowita atmosfera miejsc Świętych.
–I nagle taka osoba przebiera się za kogoś z Biblii i wychodzi na ulicę? – zapytał Paul.
–Psychiatrzy wskazują na podobny scenariusz – tłumaczyła Joan. –Najpierw przyjeżdżają do Ziemi Świętej i zwiedzają. Potem wchodzą w stan odczuwania niepokoju, z którego przechodzą silną potrzebę oczyszczenia.
–Co to znaczy oczyszczenia. Spowiadają się? – zaciekawiła się Sara.
–Nie. Częściej się myją – mówiła Jan. –Golą włosy, obcinają paznokcie, biorą wiele kąpieli, aż wreszcie przywdziewają białe szaty i śpiewają religijne pieśni. Ostatnim stadium choroby jest utożsamianie się z jakąś biblijną postacią. Chrześcijanie z Jezusem, Janem Chrzcicielem, Matką Boską. Żydzi częściej wybierają Króla Dawida, Mojżesza czy Mesjasza. I chyba Mesjasz jest najbardziej rozpowszechniony, bo dorobił się własnego syndromu.
–Syndromu Mesjasza?
–To Ci, którym wydaje się, że zostali wybrani, aby ocalić ludzkość lub jakiś ludzi.
–Dużo jest takich przypadków?
–Cztery miesięcznie. Rekord padł na przełomie 1999/2000 roku, gdy do szpitala psychiatrycznego trafiało 5 osób tygodniowo.
–Czy ta choroba wiąże się jakość z wyznaniem? – zapytał Neo.
–Nie, dotyczy raczej osób mocno wierzących. Mogą to być katolicy, muzłumanie, czy wyznawcy judaizmu. Oni mają w swojej głowie idealny obraz Ziemi Świętej. Gdy przyjeżdżają tutaj, a często jest to ich pierwszy wyjazd zagraniczny, wówczas przeraża ich widok strażników z bronią, mnóstwa turystów, hałas i pod wpływem tych emocji przeżywają załamanie psychiczne. Doznają szoku.
 
Syndrom Jerozolimski otrzymuje ode mnie barwę czarną, która podkreśla powagę, tajemnicę i rozpacz.
 

Fragment tekstu pochodzi z książki – Droga do Raju. Trzecia część cyklu Raportu Ziemi zabiera czytelnika w podróż po teraźniejszości i przeszłości Izraela. Utrzymana na granicy jawy i snu, przynosi niezwykle oryginalną wizję rzeczywistości.

Przeczytaj również:
Udostępnij:
Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Pinterest
Email

OKTALOGIA

OKTALOGIA – obejmuje dwa cykle Raport Ziemi (1-5) i Granice Ziemi (6-8). Książki zabierają czytelnika w podróż po teraźniejszości i przeszłości narodów. Przedstawiają fakty historyczne i aktualne dane. Pisane są z wykorzystaniem techniki strumienia świadomości, utrzymane na granicy jawy i snu przynoszą niezwykle oryginalną wizję rzeczywistości.

Chiny
Raport Ziemi

USA 
Raport Ziemi

Izrael
Raport Ziemi

Argentyna
Raport Ziemi

Australia
Raport Ziemi

Meksyk
Granice Ziemi

Indie
Granice Ziemi

Kanada
Granice Ziemi

CHINYTai Shan – Święta Góra Taoizmu

141777

Tai Shan - Święta Góra Taoizmu

Siedemdziesięciu dwóch Cesarzy Chin składało jej ofiary prosząc o poparcie Niebios dla swojej władzy.

Powrót Cesarza
Prosto z lotniska Jinan Yaoqiang udali się do prowincji Szantung. Tam głównym traktem rozpoczęli wędrówkę na szczyt góry Tai Shan. Mieli do pokonania 7200 betonowych schodów. […]
Pokonanie trasy na szczyt zajmuje średnio około 4–5 godzin. Przez pierwsze dwie Neo nie rozmawiał z Mistrzem, lecz rozmyślał. Próbował zrozumieć jaką tajemnicę skrywa w sobie ta góra, skoro dwaj Mistrzowie Klasztoru Shaolin zgodnie twierdzili, że wejście na jej szczyt rozwiąże jego problemy.
Doskonale wiedział, że Tai Shan jest najważniejszą z Pięciu Świętych Gór Taoizmu. Czcili ją wszyscy Chińczycy, także wyznawcy Buddy, Konfucjusza i różnych pradawnych bóstw i demonów. Codziennie wchodziło na nią ponad 10 tysięcy ludzi, niektórzy na kolanach. I tak od 3 tysięcy lat. Wierzyli, że Tai ma niebiańską moc przyciągania do siebie pozaziemskich sił i potrafi odrodzić duszę. Siedemdziesięciu dwóch Cesarzy Chin składało jej ofiary prosząc o poparcie Niebios dla swojej władzy. To na jej szczycie Qin Shi Huang ogłosił zjednoczenie całego Cesarstwa oddając jej hołd.
–To jakiś nonsens z tymi górami – powiedział Neo ojcu, gdy przemierzali ten szlak 12 lat temu.
–Każda kultura ma swoje święte góry – odpowiedział wtedy – Grecja ma Olimp, Turcja–Ararat, a Japonia–Fudżi. Chiny mają Pięć Świętych Gór Taolizmu. Tai Shan jest najważniejszą z nich.
–Dlaczego jest najważniejszą? – zainteresował się Neo.
–Bo powstała z głowy Pangu – odpowiedział ojciec – Gdy we wszechświecie panował chaos wówczas potężna istota Pangu wprowadziła ład – zaczął opowiadać – Dłutem i młotkiem przez 18 tysięcy lat porządkowała wszystko oddzielając Ziemię od Nieba. Po śmierci Pangu, jej kończyny i głowa zamieniły się w Pięć Świętych Gór, krew i łzy w rzeki i strumienie, oddech we wiatr, a włosy w rośliny – wymieniał.
 
Tai Shan – Święta Góra Taoizmu otrzymuje ode mnie barwę fioletową, która symbolizuje tajemnice i autorytet.

Fragment tekstu pochodzi z książki – Powrót Cesarza. Pierwsza część cyklu Raport Ziemi zabiera czytelnika w podróż po teraźniejszości i przeszłości Chin. Utrzymana na granicy jawy i snu, przynosi niezwykle oryginalną wizję rzeczywistości.

Przeczytaj również:
Udostępnij:
Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Pinterest
Email

OKTALOGIA

OKTALOGIA – obejmuje dwa cykle Raport Ziemi (1-5) i Granice Ziemi (6-8). Książki zabierają czytelnika w podróż po teraźniejszości i przeszłości narodów. Przedstawiają fakty historyczne i aktualne dane. Pisane są z wykorzystaniem techniki strumienia świadomości, utrzymane na granicy jawy i snu przynoszą niezwykle oryginalną wizję rzeczywistości.

Chiny
Raport Ziemi

USA 
Raport Ziemi

Izrael
Raport Ziemi

Argentyna
Raport Ziemi

Australia
Raport Ziemi

Meksyk
Granice Ziemi

Indie
Granice Ziemi

Kanada
Granice Ziemi

Królestwo Słodkiej Wody
[Hologramowy Świat cz. V]

Królestwo Słodkiej Wody

Hologramowy Świat cz. V

Zachowanie geologa zbija mnie z tropu. Zamiast przekonywać, że Planeta Ziemia jest najwspanialszym miejscem do życia we Wszechświecie, ten wyświetla hologramowy obraz domu. Pięknego, z czerwonym dachem i rajskim ogrodem.
-Dam ci go – mówi, zatrzymując wzrok na mojej twarzy.
Stoję nieruchomo i przerzucam spojrzenie pomiędzy nim a domem. Jestem zdezorientowana. Nie rozumiem, o co chodzi, ale wyczuwam jakiś podtekst, drugie dno.
-Dlaczego? – pytam niepewnie.
-Znajdź „Królestwo Słodkiej Wody” na Ziemi. Chodzi o ogromne zasoby, które zabezpieczą ludzkość na wiele lat – precyzuje. – Jeśli dokonasz tego w dwie godziny, wówczas to „cacko” – podnosi rękę i młotkiem wskazuje na dom – wystawię w twoim ogródku.
Odwracam głowę, próbując zebrać myśli. W dalszym ciągu nie rozumiem, w czym rzecz, a raczej gdzie ukryty jest „haczyk”.
-Pewnie takich zasobów nie ma… – stwierdzam z powątpiewaniem. Intuicja podpowiada mi, że jest to całkiem prawdopodobne. W przeciwnym razie nie proponowałby takiego układu. Bowiem jaki miałby w tym cel?
-Oczywiście, że są – geolog rozsiada się w fotelu, zakładając nogę na nogę. Młotek błyszczy w jego dłoniach, a on zwinnie obraca nim między palcami. – Ale potrzeba trochę sprytu oraz odwagi, aby wykryć te złoża. Niektórzy tego nie mają… – dodaje, niby od niechcenia.
Wystarcza. Krew uderza mi do głowy i głos sam przedziera się przez gardło -Spróbuję – przytakuję.
Mija pierwsza godzina poszukiwań. Ręce opadają mi na klawiaturę, zmęczone odmawiają posłuszeństwa. Tymczasem „Królestwa Słodkiej Wody” jak nie było, tak nie ma. Jest wręcz odwrotnie. Ocieplenie klimatyczne sprawia, że coraz więcej obszarów na Ziemi pustynnieje. Szaleją pożary. Wysychają rzeki: małe, średnie, nawet te największe. Jangcy, Jordan, Ganges, Dunaj, Ren, Tamiza, Loara… W innych regionach świata zmiany klimatyczne powodują wzrost ilości opadów, doprowadzając do powodzi. Lecz słodka woda, zamiast magazynować się, szybko odpływa do słonych mórz i oceanów.
-Chyba nie dam rady – denerwuję się, analizując dane. – Z raportów ONZ wynika, że wody brakuje praktycznie wszędzie. Ludzie masowo przesiedlają się w poszukiwaniu nowych miejsc do życia. W najbliższym dziesięcioleciu migrować ma około siedemset milionów osób, a do 2050 roku przed suszą ucieknie pięć i siedem dziesiątych miliarda ludzi. Problem nie dotyczy tylko Afryki oraz Bliskiego Wschodu, ale także Europy.
-Wrobił mnie – podirytowana mruczę pod nosem. – Pewnie wie, że takie zasoby nie istnieją i teraz naśmiewa się, analizując próbki skał z jakiegoś krateru. Ale co, jeśli takie pokłady jednak gdzieś są… – przechodzi mi przez myśl. – Może to ja nie potrafię ich wykryć? Znowu pochylam głowę nad danymi. -Ponad siedemdziesiąt procent powierzchni Ziemi pokrywa woda, aczkolwiek jest w dziewięćdziesięciu sześciu procentach słona. Wypełnia oceany – wypowiadam słowa powoli i z namysłem. – Ile zatem zostało wody słodkiej? – podliczam. – Cztery procent, z czego zdecydowana większość uwięziona jest w lodowcach, niewielka część znajduje się pod ziemią, a resztę stanowią jeziora i rzeki.
-Nie ma gdzie szukać – wzdycham bezradnie. Do przyjścia geologa pozostało kilkanaście minut.
Oczami wyobraźni widzę jego drwinę w oczach. Kropelki potu łaskoczą mnie po szyi, koszulka przykleja się do pleców.
-Czego szukasz? – nieznany mężczyzna wychodzi spoza ekranu i siada na fotelu.
Przyglądam mu się uważnie. Ma około sześćdziesięciu lat, białe włosy i równie jasną brodę. Ubrany w kraciastą koszulę oraz dżinsy. Nie przypomina naukowców, których spotkałam do tej pory.
-„Królestwa Słodkiej Wody” – odpowiadam bezradnie.
-Kraje z największą ilością wody pitnej na jednego mieszkańca to Islandia, Gujana, Surinam, Nowa Gwinea… – wymienia ze spokojem przybysz. – Czy o to chodzi?
-Niestety nie – spoglądam mu w oczy. – Chodzi o ogromny rezerwuar słodkiej wody, który zabezpieczyłby ludzkość na wiele lat. Jeśli go znajdę, wówczas geolog zbuduje mi wspaniały dom.
-Dom… – powtarza bezwiednie starszy mężczyzna, po czym podnosi rękę i delikatnie gładzi palcami białą brodę.
-Pazerna jesteś – przygląda mi się uważnie.
-Ależ skąd! – prostuję natychmiast. – Zwykła ambicja. A ty, kim w ogóle jesteś? – przerzucam rozmowę w jego stronę.
-Hydrogeologiem, badam zasoby wody na świecie.
-Czyli pewnie wiesz, gdzie znajduje się „Królestwo Słodkiej Wody”!? – podekscytowana wstaję z miejsca.
-Wiem – spokojnym tonem odpowiada przybysz. – Lecz ci nie powiem, gdyż nic na tym nie zyskam. Nerwowo spoglądam na zegarek. Do przyjścia geologa pozostało pięć minut, nie ma czasu na negocjacje.
-Dam ci ten dom – włączam hologramowy obraz. Kilka chwil później siedzimy w trójkę na dywanie, a łagodny głos hydrogeologa maluje świetlaną przyszłość dla ludzkości.
-Gigantyczny zbiornik słodkiej wody znajduje się pod wschodnią częścią Sahary – tłumaczy. – Na głębokości od kilkuset do kilku tysięcy metrów. Wystarczy jej na tysiąc lat, między innymi dla Egiptu, Sudanu, Czadu, Libii… Jest jej tam około sto pięćdziesiąt tysięcy kilometrów sześciennych – mówi. – Siedem razy tyle, ile znajduje się w Morzu Bałtyckim. Jednak to nie jedyne miejsce, w którym wykryto pokłady słodkiej wody – dodaje. – Ogromne zasoby są też w porowatych osadach pod dnem Oceanu Atlantyckiego.
-Jak duże? – geolog podnosi brwi z niedowierzaniem.
-Gdybyśmy stworzyli z tej wody jezioro – wyjaśnia hydrogeolog – miałoby powierzchnię mniej więcej czterdziestu tysięcy kilometrów kwadratowych. Takich zbiorników może być więcej, trwają badania. -Skąd się tam wzięła? – dopytuję. -Dokładnie nie wiadomo. Możliwe, że została zatrzymana w trakcie topnienia lodowców. Analizy wskazują, że zasilana jest przez wody spływające z lądu. -Czyli nie jest słona? – oczy geologa błyszczą zachłannie.
-Zasoby blisko brzegu posiadają zasolenie podobne do wody na lądzie, czyli mniejsze niż jeden promil. Wodę można zatem pić bez odsalania. Jednak warstwy wysunięte w morze trzeba już odsalać, gdyż mają piętnaście promili, ale to i tak mało w porównaniu z wodą morskà, której zasolenie wynosi trzydzieści pięć promili… – poprawia kołnierzyk i chce jeszcze coś dodać, gdy nagle geolog zrywa się na równe nogi i jak strzała mknie w kierunku komputera. -Zniknął – szepczę, zerkając w czerń ekranu.
-W przyrodzie nikt ani nic nie znika – hydrogeolog zwija obraz domu i wskakuje do komputera. – Dzięki za dom – rzuca na pożegnanie.
 
Potencjalne zasoby słodkiej wody kojarzę z kolorem zielonym, symbolem nadziei.
 

Fragment tekstu pochodzi z książki –  Hologramowy Świat I. Planeta Ziemia i Człowiek – pierwsza część serii wprowadza nas w interaktywny dialog z hologramowymi naukowcami, oferując wgląd w najnowsze odkrycia i teorie naukowe. To fascynujące połączenie nauki i wyobraźni otwiera serię, stawiając pytania o naturę rzeczywistości i naszego miejsca w niej.

Przeczytaj również:
Udostępnij:
Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Pinterest
Email

Książki serii Hologramowy Świat:

Hologramowy Świat część I
Planeta Ziemia i Człowiek

Hologramowy Świat część II
Genetycznie Idealne Istoty

Hologramowy Świat część III
Energia Życia

Hologramowy Świat część IV
Molekuły Nowej Energii

Niepojęta Miłość
[Hologramowy Świat cz. IV]

Niepojęta Miłość

Hologramowy Świat cz. IV

Za oknem noc. Wiatr delikatnie porusza firanką, a Wielki Wóz niczym klejnot błyszczy na niebie, zapraszając w gwieździstą podróż po Wszechświecie. Jednak nie wsiadam, zostaję. Wybieram Ziemię. Obiema rękami i ze wszystkich sił trzymam planetę, jakby za chwilę miała zniknąć. Czy dobrze robię? – ogarnia mnie dziwny niepokój.
-Bardzo dobrze! – niski, chrypiący głos wydobywa się z wnętrza komputera, a tuż za nim pojawia się hologramowa postać mężczyzny w hełmie.
-Geolog? – szepczę zdziwiona, podając mu szklankę wody. Widzę, że jest spocony i dyszy. -Skąd ten optymizm? – pytam.
-To solidna planeta – odpowiada, kładąc młotek na dywanie. – Przetrwała już cztery i pół miliarda lat, choć była bombardowana z niewiarygodnie potężną siłą – dodaje, duszkiem wypijając zawartość.
-O jakim bombardowaniu mówisz? – przyglądam mu się uważnie.
-Ogromnym, gdy asteroidy wielkości miast uderzały w skorupę Ziemi. Nie wiedziałaś? – oddaje mi pustą szklankę.
-Musiało być dawno… – błądzę myślami w przeszłości, nie kojarząc takich zdarzeń ani opowieści.
-Od trzech i pół do dwóch i pół miliarda lat temu – siada na podłodze, a jego wzrok dotyka tańczącej z wiatrem firanki. – Skały uderzały regularnie, co piętnaście milionów lat – ciągnie. – Ziemia była wtedy młoda, kształtowało się wszystko. Poziom tlenu gwałtownie wzrastał oraz spadał, temperatura szalała w górę i w dół, doszło do kilku zlodowaceń, potem pojawiły się dinozaury, wyginęły…
-Dzisiaj mamy inną rzeczywistość – wchodzę mu w pół słowa. – Nic nie spada z nieba, za to piętrzą się inne problemy.
Rozkojarzony spogląda mi w oczy. Wyczuwam, że zaraz powie coś, czego nie chcę wiedzieć.

Jakbym przeczuła.
-Nie masz racji – mówi – codziennie wpada do atmosfery kilkadziesiąt ton kosmicznych okruchów. Chociaż -dodaje – większość kawałków spala się w niej, nie są więc groźne dla naszej planety. Niektóre wyglądają nawet magicznie, tworząc „deszcze spadających gwiazd” – uśmiecha się tajemniczo, a jego białe zęby lśnią niczym Wenus w ciemnościach.
-Co to znaczy większość? – przechwytuję poprzednią myśl. – Czyżby duże kawałki skał nadal opadały na Ziemię?
-Niestety tak.
Czuję, jak nogi uginają się pod ciężarem mojego ciała. Siadam na krześle.
-Jakie mają gabaryty? – pytam przez gardło.
-Tunguski, który pojawił się nad Syberią w 1908 roku, ważył sto tysięcy ton – geolog poprawia hełm. – Planetoida miała średnice około siedemdziesięciu metrów i eksplodowała jeszcze przed dotarciem do Ziemi, z mocą tysiąc razy większą od bomby atomowej zrzuconej w 1945 roku na Hiroszimę. Powaliło drzewa na obszarze czterdziestu kilometrów od miejsca katastrofy. Ale nie musisz się martwić – dodaje. – Obliczono, że tej wielkości kawałki spadają mniej więcej co pięćset lat.
-Co z mniejszymi? – podnoszę brwi.
-W 2013 roku nad obwodem czelabińskim w Rosji eksplodował superbolid o średnicy mniej więcej dwudziestu metrów. Rozpadł się około trzydzieści kilometrów nad powierzchnią ziemi.

Zaniepokojona, zatapiam wzrok w ekranie komputera.

-Eksperci z NASA – czytam na głos – prognozowali, że 22 maja 2022 roku asteroida JF1 uderzy w Ziemię oraz zniszczy ją doszczętnie. Mówiono o końcu świata. Miała ponoć sto trzydzieści metrów średnicy i poruszała się z prędkością osiemdziesięciu sześciu tysięcy kilometrów na godzinę.
-Lecz, jak widzisz, wciąż żyjemy – geolog podnosi młotek i kładzie go na kolanach. – W przypadku tej asteroidy prawdopodobieństwo zderzenia z ziemią wynosiło jedynie dwadzieścia sześć tysięcznych procenta.
-Piszą także, że kawałek skały o szerokości pięćdziesięciu metrów może zniszczyć duże miasto. Rocznie wykrywa się około trzech tysięcy asteroid, które stanowią potencjalne zagrożenie dla naszej planety.
-NASA zapobiega takim zdarzeniom – pociesza geolog. – Działa system planetarnej ochrony Ziemi. Agencje kosmiczne z całego świata pracują nad nowoczesnymi narzędziami do monitoringu przestrzeni kosmicznej. Teleskop Webba znajduje się już półtora miliona kilometrów od Ziemi, będzie obserwował kosmos w podczerwieni.
-Monitoring nie wystarczy… – przerywam mu zestresowana. Intuicja podpowiada mi, że duża część skał i tak przelatuje niezauważona obok teleskopów, a niektóre asteroidy uderzają w lustra urządzeń.
-Sam odczyt i tak niewiele pomoże – analizuję głośno.
-Będą w nie strzelać, zmienią ich trajektorię lotu.
-Będą? – powtarzam bezwiednie.
-Dwudziestego siódmego września tego roku przeprowadzono już testy, które zakończyły się sukcesem. Sonda DART uderzyła w asteroidę Dimorphos. Teraz naukowcy przeanalizują dane…- dodaje cicho i milknie. Cisza zdaje się bardziej wymowna niż jego słowa.

Podchodzę do okna, spoglądam na gwiazdy. Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Kosmolog odleciał i być może nigdy już tutaj nie wróci. Czy zatem, pozostając na Ziemi, nie zaprzepaściłam największej szansy życia? Przecież mogłam znaleźć jakąś bezpieczniejszą planetę!

-Skąd przybywasz? Dlaczego przyszedłeś? – odwracam głowę i zwracam się do geologa.
-Prowadziłem badania w kraterze Chicxulub – mówi, spoglądając mi w oczy. – To ogromne wgłębienie, szerokie na dwieście kilometrów, które znajduje się u wybrzeży półwyspu Jukatan w Zatoce Meksykańskiej. Sześćdziesiąt sześć milionów lat temu spadła tam potężna asteroida, która spowodowała wyginięcie dinozaurów. Pył przesłonił słońce, temperatura obniżyła się o dwadzieścia osiem stopni Celsjusza…
-Dlaczego tutaj przyszedłeś? – powtarzam pytanie.
-Przekonać cię, że dokonałaś słusznego wyboru.
-Uważasz, że jesteś w stanie? – pytam głucho.
Potwierdza ruchem głowy. Chcę mu wierzyć, bo kocham tę planetę. Czekam więc na kolejną rozmowę…

Miłość do Ziemi kojarzę z kolorem czerwonym, który symbolizuje namiętność i płodność.

Fragment tekstu pochodzi z książki –  Hologramowy Świat I. Planeta Ziemia i Człowiek – pierwsza część serii wprowadza nas w interaktywny dialog z hologramowymi naukowcami, oferując wgląd w najnowsze odkrycia i teorie naukowe. To fascynujące połączenie nauki i wyobraźni otwiera serię, stawiając pytania o naturę rzeczywistości i naszego miejsca w niej.

Przeczytaj również:
Udostępnij:
Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Pinterest
Email

Książki serii Hologramowy Świat:

Hologramowy Świat część I
Planeta Ziemia i Człowiek

Hologramowy Świat część II
Genetycznie Idealne Istoty

Hologramowy Świat część III
Energia Życia

Hologramowy Świat część IV
Molekuły Nowej Energii

Planety Życia
[Hologramowy Świat cz. III]

Planety Życia

Hologramowy Świat cz. III

Zmieszana odwracam głowę. Nie wiem, co zrobić. Kosmolog klęczy przed moim krzesłem i czeka na odpowiedź. Owinięte w celofan kwiaty delikatnie szeleszczą mu w dłoniach.
-Ucieknijmy razem – powtarza kolejny raz, jakby w tych słowach ukrywała się cała tajemnicza moc Kosmosu.
-Gdzie? – pytam trzeźwo i przeszywam go wzrokiem. – Ziemia jest jedyną planetą w naszym Układzie Słonecznym, na której istnieje życie. Mamy tu wodę, skaliste podłoże i odpowiednią atmosferę. No i Słońce – dodaję. – Najpiękniejszą gwiazdę we Wszechświecie.
-Lecz ona wkrótce przemieni się w „czerwonego olbrzyma”, a potem w „białego karła” – mówi. – Wszystkie planety Układu Słonecznego zostaną wchłonięte, w tym Ziemia. I nagle hologramowy naukowiec zrywa się z kolan i zaczyna nerwowo chodzić po pokoju.
-Tego nie wiemy – odpowiadam. – Może akurat przetrwa?
-Bez szans – wymachuje bukietem. – Jeśli nasza planeta nie zostanie wchłonięta, to zniszczą ją wiatry słoneczne. Trzeba uciekać!
-Jednak ten scenariusz może się ziścić dopiero za pięć, może siedem miliardów lat – próbuję go uspokoić. – Obecnie nic nam nie grozi. Zresztą – wzdycham. – Nie mamy dokąd uciec…
-Jak to to nie mamy? – przechwyca słowa. – Przecież już od kilkudziesięciu lat trwa intensywna eksploracja kosmosu!
-Nic konkretnego jeszcze nie znaleziono – ucinam.

Spogląda na mnie zdziwiony.
-Na Wenus wykryto ślady fosfiny. Ten gaz wytwarzany jest przez bakterie beztlenowe. Oznacza to, że istnieje tam życie.
-Fosforowodór, który masz na myśli, ostatecznie okazał się być tylko dwutlenkiem siarki – prostuję. – Na Wenus nie ma życia, a temperatura sięga czterystu osiemdziesięciu stopni Celsjusza. Zatem zapomnij. O Jowiszu i Saturnie również, bowiem istnienie jakichkolwiek cywilizacji na tych planetach to jedynie mrzonki Christiaana Huygensa z końca XVII wieku – kończę. – A swoją drogą – zamyślam się. – Jeśli wspomniałeś o końcu Układu Słonecznego, dlaczego chcesz uciekać na planety, które także mogą ulec zniszczeniu?

-Nie chcę tam uciekać… – kosmolog siada na sofie.
-Więc gdzie?
-Poza Układ Słoneczny.
Prostuję plecy i badam go wzrokiem.
-Czy na TOI 1338 b z gwiazdozbioru Malarza? – zgaduję. – Ta planeta krąży wokół dwóch słońc i i oddalona jest od Ziemi o tysiąc trzysta lat świetlnych.
Zaprzecza ruchem głowy.
-Więc pewnie na jedną z tych, które orbitują wokół Gwiazdy Teegarden… – zastanawiam się głośno, patrząc mu w oczy. – One rzeczywiście wyglądają obiecująco. Mają wodę w postaci ciekłej oraz skalistą powierzchnię, a oddalone są tylko o dwanaście i pół roku świetlnego…
-Nie! – kosmolog przysuwa się bliżej. – Chcę, abyśmy wyruszyli w podróż po Wszechświecie i znaleźli najpiękniejszą planetę w Kosmosie. Urządzimy ją po swojemu – szepcze.

Mimowolnie wybucham śmiechem.
-Przecież są tam miliardy galaktyk, w każdej z nich miliardy gwiazd! Nawet nie bylibyśmy w stanie określić, w którą stronę się udać, jak i czego w ogóle szukać.

-W odległości stu lat świetlnych od Ziemi zidentyfikowano dwadzieścia cztery egzoplanety – przerywa mi wpół słowa. – Na przykład TOI 700 b, bliźniaczkę Ziemi, czy TOI 700d, dwadzieścia procent większą od naszej planety – wymienia podekscytowany. – Podobno są na nich warunki sprzyjające życiu, przynajmniej tak wynika z obserwacji. Od nich zaczniemy. Sprawdzimy, czy się nadają.
-Jak wyobrażasz sobie to sprawdzanie? – zaskoczona wstaję z krzesła.
-Najpierw zajmiemy się gwiazdami. Bez nich życie tak czy inaczej nie jest możliwe – odpowiada poważnie. – Będziemy szukać tych, które podobne są do naszego Słońca. Uważam, że powinny być karłami typu widmowego K.
-Dlaczego? – pytam i czuję, jak gardło zaciska mi się, w przełyku sucho.
-Gdyż są chłodniejsze i masywniejsze niż Słońce, świecą słabiej i mogą przetrwać od dwudziestu do nawet siedemdziesięciu miliardów lat.
-Co potem? – wyrzucam z siebie.
-Jeśli okaże się, że żadna z dwudziestu czterech planet nie nadaje się do życia – kosmolog zawiesza głos. – Albo zamieszkane są przez inne cywilizacje, to wówczas pofruniemy dalej w Kosmos – ciągnie, jakby był w amoku. – Tych planet zaobserwowano już tysiące, wystarczy podążać wytyczonym śladem i sprawdzać kolejne. Na pewno jakąś znajdziemy!
-Co potem? – dociekam.
-Zbudujemy na niej dom, zamieszkamy…
-Ja nie jadę – przerywam mu.
-Co? Dlaczego? – pyta, opuszczając dłoń z kwiatami.
-Mam już swój dom i właśnie w nim stoisz. Nie zamierzam nic zmieniać.
Kosmolog zanurza nogi w komputerze i wpływa do ekranu.
-Mimo wszystko daj znać, jak znajdziesz – wołam za nim.
Nie słyszy. Znika, pozostawiając bukiet na podłodze.

Planety Życia otrzymują ode mnie kolor zielony, który kojarzę z nadzieją, wolnością i energią.

Fragment tekstu pochodzi z książki –  Hologramowy Świat III. Energia Życia – trzecia część, która zabiera czytelnika w podróż po świecie kwantowym. Łącząc naukę z elementami fantastycznymi, pozwala na głębsze zrozumienie zjawisk kwantowych. Vademecum dołączone do książki zapewnia dodatkowe wyjaśnienia i kontekst, ułatwiając czytelnikom docenienie złożoności opisywanej nauki.

Przeczytaj również:
Udostępnij:
Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Pinterest
Email

Książki serii Hologramowy Świat:

Seria 'Hologramowy Świat’ to wyjątkowa podróż po poszukiwaniu sensu życia, zagłębianiu się w aktualną wiedzę i teorie naukowe. Każda część serii to eksploracja tego, co wiemy o świecie i ludzkości w dobie XXI wieku, oferując czytelnikom nowe perspektywy na naszą egzystencję. Przez połączenie elementów science fiction z refleksją nad ludzką naturą, seria ta zaprasza do zanurzenia się w głębię naszego zrozumienia świata i wszechświata.

Hologramowy Świat część I
Planeta Ziemia i Człowiek

Hologramowy Świat część II
Genetycznie Idealne Istoty

Hologramowy Świat część III
Energia Życia

Hologramowy Świat część IV
Molekuły Nowej Energii