Jak to jest z corridą?
[Zwierzęta przemówiły]

Byki -Jak to jest z tą corridą?

Fragment książki
Zwierzęta Przemówiły

Pierwsza corrida na Półwyspie Iberyjskim odbyła się w 1133 roku na część Alfonsa VIII Kastylijskiego. Jednak jej korzenie sięgać mają pogańskich rytuałów. Legendy mówią, że w VII wieku p.n.e., w okolicach Corii żyło pasterskie plemię Wettinów. Każdego roku losowano jednego chłopca, którego zaszczuwano na śmierć. Gdy los padł na syna bogatej wdowy, wówczas ta zaproponowała zamianę ofiary na byka. Propozycja została przyjęta.
 
Władze kościoła rzymskokatolickiego miały zakazać mieszczanom Corii tych pogańskich praktyk. Jednak hiszpańska inkwizycja przeciwstawiła się tym nakazom. Corridę wpisano w ramy praktyk katolickich jako przejaw żarliwej wiary. Z czasem nastąpiła jej chrystianizacja. Każde widowisko rozpoczynało się procesją maryjną, a kończyło błogosławieństwem kotłów, w których gotowano mięso zabitego byka.
 
Niektóre źródła wskazują, że zwyczaj walk ludzi z bykami został sprowadzony przez Rzymian w okresie romanizacji Półwyspu Iberyjskiego, przetrwał do czasów inwazji arabskiej w 711 roku i został zaadoptowany przez nową kulturę muzułmańską. W okresie wczesnego średniowiecza takie rozrywki popularne były wśród arystokracji kastylijskiej.
 
Obecny kształt wydarzenia został ustalony w XIX wieku i łączy pogańskie rytuały z rycerskim turniejem i chrześcijańskimi symbolami (na przykład maryjnymi – w stroju torreadorów i pikadorów). Uznawane jest narodową rozrywkę Hiszpanów. Do czasu Pandemii Covid-19 walki z bykami oglądało rocznie około 6 milionów osób, a dochody z corridy przekraczały 3,5 miliarda euro.
We wrześniu 2022 roku odnotowano najwyższą w historii współczesnej Hiszpanii liczbę ofiar wydarzeń związanych z corridą: 11 zabitych i 400 zranionych przez zwierzęta.
 
Systematycznie rośnie niechęć społeczeństwa do tego typu wydarzeń. Niektóre badania opinii publicznej podają, że połowa mieszkańców Hiszpanii przeciwna jest walkom z bykami. Postrzegają oni corridę jako przestępstwo przeciwko zwierzętom. Ponad sto gmin zabroniło już organizowania takich wydarzeń.
 
1 stycznia 2012 roku walk z bykami zakazał również regionalny parlament Katalonii. Jednak w 2016 roku Hiszpański Trybunał Konstytucyjny odwołał zakaz uzasadniając, że „naruszył kompetencje państwa w kwestii ochrony dziedzictwa kulturowego”.
Przeczytaj również:
Udostępnij:
Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Pinterest
Email

Uśmiercić krowę
[Zwierzęta przemówiły]

Byki - Uśmiercić krowę

Fragment książki
Zwierzęta Przemówiły

Byki i krowy posiadają emocje i uczucia takie same jak człowiek. Cieszą się, smucą i stresują. Są empatyczne i budują relacje z innymi członkami stada. Po odebraniu matkom cielaków te potrafią rozpaczliwie płakać przez całą dobę. Przeczuwają też, że zostaną zabite. Wtedy boją się — płaczą, wypadają im włosy. Zwierzęta są bardzo wrażliwe na dotyk. Wyczuwają każdą muchę wędrującą po ich ciele.

„-Oni tutaj sprzedają trzy rodzaje mięs – tłumaczył dalej Luciano. – Pierwszy pochodzi od zabitych podczas corridy byków. Nazywa się je 𝘤𝘢𝘳𝘯𝘦 𝘥𝘦 𝘭𝘪𝘥𝘪𝘢 albo 𝘤𝘢𝘳𝘯𝘦 𝘥𝘦 𝘵𝘰𝘳𝘰 𝘣𝘳𝘢𝘷𝘰. Uważają, że wyzwalająca się podczas walki adrenalina nadaje mięsu niepowtarzalny, ostry smak. Ma ponoć wyjątkowy zapach, jak również konsystencję. Handlują wszystkim: głową, mózgiem, jądrami, ogonem, nawet skórą czy porożem.
-A drugi gatunek? – zapytał Sanchez
-To mięso uzyskiwane z uboju rytualnego.
-Czyli?
-Jest to specjalna metoda uśmiercania krowy, która sprowadza się do zadawania jej niewyobrażalnie wielkiego cierpienia. Najpierw krowę unieruchamiają, czyli wkładają do ciasnej klatki. Ona ma wbudowane specjalne ramię, które podnosi jej głowę do góry i odsłania szyję. Wiele klatek obraca się także do góry nogami. Wówczas z regułami 𝘬𝘰𝘴𝘩𝘦𝘳 i 𝘩𝘢𝘭𝘢𝘭 podcina się krowie gardło. Wtedy ona zaczyna się dusić i krztusić wypływającą z jej dróg oddechowych krwią.
-Jak długo trwa ten proces?
-Podczas rytuału zabijania krowa znajduje się w stanie ekstremalnej paniki. Nie może się ochronić, nie może uciec. Po podcięciu gardła spada jej ciśnienie krwi, co nasila panikę. Samo umieranie trwa około dwóch minut. Tyle czasu aktywny jest mózg, który cały czas się broni. Spowalnia to wykrwawianie.
[…]
-Jaki jest trzeci rodzaj mięsa? – spytał.
-Pochodzi z cielaków w wieku od dwóch tygodni do sześciu miesięcy. Ludzie lubią takie mięso, gdyż jest wyjątkowo delikatne, pozbawione włókien oraz łagodne w smaku. Chętniej kupują, gdy ma bardziej blady kolor, dlatego hodowcy wywołują u cieląt anemię. Zastępują mleko matki ubogą w żelazo karmą.”

Przeczytaj również:
Udostępnij:
Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Pinterest
Email

Udomowić drapieżnika
[Zwierzęta przemówiły]

Koty - Udomowić drapieżnika

Fragment książki
Zwierzęta Przemówiły

Pierwsze koty zostały udomowione na Dalekim Wschodzie. Tak wynika z najstarszych znalezisk, którymi dysponują naukowcy. Na Cyprze odkryto bowiem groby kota nubijskiego (Felis silvestris lybica) pochowanego z człowiekiem, które pochodzą sprzed 9,5 tysiąca lat.

Naukowcy twierdzą, że ziemia wydała wówczas obfite plony, którymi zainteresowały się myszy. Te z kolei zwabiły koty. Ludzie, którzy zaczęli prowadzić osiadły tryb życia oraz drapieżne zwierzęta dostrzegli korzyści wynikające ze współpracy. Koty tępiły gryzonie, a w zmian otrzymywały od człowieka nagrody.

Sześć tysięcy lat później koty trafiły do starożytnego Egiptu, gdzie zostały okrzyknięte świętymi (Podobnie zresztą jak wiele innych zwierząt np. krokodyle, pawiany, hieny czy lwy). W połowie V w. p.n.e. koty – bogowie posiadały już własne świątynie. Na przykład bogini Bastet (kobieta z głową kotki) czczona była za płodność, macierzyństwo, miłość i ognisko domowe. Bogini Sakhmet, natomiast (kobieta z głową lwa) uosabiała niszczącą moc słońca. W Egipcie śmierć czworonoga oznaczała żałobę. Członkowie rodziny golili brwi, a ciało kota było mumifikowane. Do dziś zachowało się setki kocich mumii pochodzących z tamtego okresu.

Do udomowienia kotów doszło także na terenie Chin. W prowincji Shaanxi, która słynie z upraw kaszy jaglanej znaleziono kości kotka bengalskiego (Prionailurus bengalensis) datowane na ok. 3500 r. p.n.e. Według naukowców zwierzęta wślizgiwały się do ludzkich osad, by polować na myszy i szczury.

Jednak koty domowe żyjące obecnie w Chinach, nie posiadają genów kota bengalskiego (poza sztucznie utworzoną w latach 60 -tych XX wieku rasą, będącą skrzyżowaniem kotów domowych z kotem bengalskim). Sa potomkami kotów nubijskich, które najprawdopodobniej przybyły tam Jedwabnym Szlakiem z Bliskiego Wschodu za czasów panowania dynastii Tang (618 – 907).

Transportem morskim koty rozprzestrzeniły się na wszystkich kontynentach (poza Antarktydą). Szacuje się, że na świecie żyje obecnie ponad 500. milionów kotów, które należą do co najmniej siedemdziesięciu ras.

Fragment opowieści:
„Ludzie bawią się nami, mutują nas, krzyżują rasy… Tymczasem my umieramy w nędzy i głodzie.
-W innych krajach też jest źle? – zainteresowała się Izyda.
-Tak. W Grecji, Turcji, Rumunii, Bułgarii, nawet we Włoszech jest mnóstwo kotów bez opieki oraz jedzenia. Po ulicach Białorusi i Ukrainy chodzą przestraszone i chore szkielety – żalił się Osana.
-Ale przecież turyści i knajpiarze karmią je!?
-Ty to nazywasz jedzeniem? – oburzył się. – Dają nam ochłapy! Koty podchodzą i żebrzą, a po sezonie głodują, ponieważ oduczają się polować.
-Wszystko jest bardzo smutne – westchnęła Izyda.
-Jednak – wtrąciła się Junota – są ludzie, którzy kochają koty. Działają organizacje, które im pomagają.
-A słyszeliście, co było w 2012 roku w Wielkiej Brytanii? – Osana wstał. – Największa organizacja pomagająca zwierzętom zabiła ich ponad 53 tysiące. Tak, masz rację – popatrzył na Junotę. – Może i niektórzy nas kochają, ale jest ich za mało. Co więcej, są też tacy, którzy znęcają się nad nami. W Chinach koty murowane są w ścianach nowych domów. Ci mordercy mówią, że to na szczęście. Natomiast koty umierają godzinami w męczarniach.”

Przeczytaj również:
Udostępnij:
Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Pinterest
Email

Bez praw
[Zwierzęta przemówiły]

Wilki - Bez praw

Fragment książki
Zwierzęta Przemówiły

– Szczenięta są głodne. Od dwóch dni nic nie jadły. Jeśli chcesz, aby jutro trenowały, musisz zdobyć jedzenie.
Alfa wstał i zaczął nerwowo chodzić wokół legowiska.
-W takim razie pójdę sam – stwierdził w końcu.
-To niebezpieczne – próbował powstrzymać go Parys. – Wnyki mogą być ukryte pomiędzy gałęziami. Wczoraj Kars dostrzegł traperów, którzy ustawiali je wzdłuż granicy parku.
-Dam wam znać – oznajmił stanowczo Vox, nie dopuszczając innej opcji. – Jeśli nie wrócę do dwóch dni, wtedy musicie ruszać dalej sami.
Zaraz po tych słowach zniknął w gęstwinie.

Parys położył się obok matki.
-Boisz się o niego? – zapytał, spoglądając na nią. Leżała z głową na kamieniu, wpatrując się w las.
-Zawsze, kiedy znika.
-Zazdroszczę ci, że masz za kim tęsknić.
-Też będziesz miał. Nad jezioro przybędą samice, z pewnością którąś wybierzesz. To już czas, abyś został alfą swojej watahy.
-Co będzie, jeśli nie znajdę swojej wadery? – wtopił w nią wzrok.
-Znajdziesz – odparła. – Jest luty, właśnie mamy okres godowy. W tym czasie wilki dobierają się w pary. Znajdziesz wilczycę i wszystko będzie dobrze. Po sześćdziesięciu dwóch, sześćdziesięciu czterech dniach urodzi wasze małe szczenięta. Twoje potomstwo będzie naturalnym przedłużeniem naszego gatunku.

Parys wstał i zębami przesunął gałąź, która leżała pod świerkiem. Kolejno łapami wygrzebał trochę ziemi oraz ulokował się bliżej matki. Ich ciepło przenikało poprzez sierść, rozgrzewając nie tylko ciała, ale i serca.
-Będzie mi cię brakowało – przyznała.
-Dlaczego muszę odejść? – popatrzył w przestrzeń. -Dlaczego nie mogę żyć z wami?
-Bowiem musiałbyś przestrzegać hierarchii panującej w watasze. Nie byłbyś alfą. A wiesz przecież, że wysoki status w grupie oznacza pierwszeństwo rozrodu i dostępu do jedzenia.
-Do tej pory nie mieliśmy problemów ze zdobywaniem pożywienia… – odparł Parys.
-Prawda. Ojciec pilnował rytmu wędrówek, dzięki czemu mogliśmy lepiej eksplorować teren, a zimą na spokojnie przemieszczać się nawet o kilkadziesiąt kilometrów. Latem natomiast bez żadnych przeszkód osiąść na nowym terytorium, które miało kilkaset kilometrów. Teraz wszystko się zmieni.
-Czyli to pewne? Trzeba stąd odejść? – Parys znowu spojrzał na matkę.
-Na Alasce zniesiono wszystkie prawa, które chroniły dzikie zwierzęta: wilki, kojoty, niedźwiedzie czy renifery. Teraz mogą zabijać matki z młodymi, wchodzić do naszych nor, strzelać z helikopterów i wybudzać hibernujące niedźwiedzie. Nie mamy innego wyjścia.
-Ale przecież Denali National Park to narodowy rezerwat!
-Prawo obejmuje również rezerwaty.
-Dlaczego tak zrobili?
-Chcą polować. Lubią zabijać, a nasze szczątki traktują jako trofea.
-Lecz niedawno wilki były na liście gatunków zagrożonych.
-Już nie są, wykreślono nas.

Przeczytaj również:
Udostępnij:
Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Pinterest
Email

Wyścig psich zaprzęgów
[Zwierzęta przemówiły]

Wilki - Wyścig psich zaprzęgów

Fragment książki
Zwierzęta Przemówiły

Dla mnie koniec świata jest w Nome – powiedziała Izyda. – Wkrótce pobiegnę tam w zaprzęgu.
-Daleko stąd? – zapytał Parys.
-Tysiąc osiemset pięćdziesiąt kilometrów.
-Dlaczego tam biegniesz?
-Biorę udział w Iditarod Trail Sled Dog Race, najważniejszym w Ameryce rajdzie psich zaprzęgów.
[…]
– Widziałem, jak Andre strzelał w trakcie wyścigów do wycieńczonych psów.
-Nie zabierał ich ze sobą? – zapytał Parys.
-Na saniach są specjalne torby do przewożenia zmęczonych lub rannych zwierząt. Przez jakiś czas próbował tak jechać. Ale to było dodatkowe obciążenie, a on chciał wygrać. Robił wszystko, żeby zdobyć tę nagrodę – zamyślił się Kris. – Dostawaliśmy nawet tramadol, opioidowy lek przeciwbólowy.
-Nikt tego nie sprawdza? – zainteresowała się Sara.
-Sprawdzają – wtrąciła Izyda. – Ale jak? Skoro czterokrotnego zwycięzcę zawodów Dallas Seavey dopiero niedawno oskarżyli o podanie dopingu czterem psom.
-Duże są nagrody? – dociekała Sara.
-Różne. Kiedyś było siedemset pięćdziesiąt tysięcy dolarów. Lecz sponsorzy wycofują się systematycznie, nie chcą mieć nic wspólnego ze znęcaniem się nad zwierzętami. Dlatego teraz jest to pięćset tysięcy. W Iditarod każdy startujący dostaje jakieś pieniądze. Ci, którzy ukończą zawody w pierwszej trzydziestce, otrzymują więcej niż zawodnicy na dalszych pozycjach – odpowiedział Kris.
-Czyli ktoś się wami interesuje?
-Są organizacje, które próbują nam pomóc, jednak to kropla w morzu. Psy przetrzymywane są na krótkich łańcuchach, jeden obok drugiego, w małych budach. To plantacje składające się kilkudziesięciu, czasami nawet kilkuset zwierząt.
-Często bierzesz udział w rajdach? – zapytał Parys.
-Trzy razy w roku. „

Przeczytaj również:
Udostępnij:
Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Pinterest
Email

Kłusownicy w Andorze
[Zwierzęta przemówiły]

Ptaki - Kłusownicy w Andorze

Fragment książki
Zwierzęta Przemówiły

Heliodor był nieco dziwnym władcą. Uwielbiał chować się pomiędzy drzewami. Zawsze siadał na gałęzi wysokiego, rozłożystego dębu i stamtąd przemawiał do orłów. Było w nim coś dostojnego, a zarazem służebnego wobec innych. Gdy mówił, unosił głowę i egzaltował się każdym wypowiedzianym słowem. Nadawał im szczególną wartość, jakby wypływały z samego źródła mądrości. Gdy natomiast słuchał, wbijał wzrok w rozmówcę, a jego brązowe oczy nie przyjmowały sprzeciwu. Choć namawiał do wypowiadania własnego zdania, dla wszystkich było oczywiste, że to on podejmuje decyzje. Interesował się wieloma rzeczami. Pytał ptaki o ilość zniesionych jaj, o wielkość gniazda czy zdobyty pokarm. Tego popołudnia był wyraźnie poddenerwowany. Jego długie, czarne szpony mocno wbijały się konar, a biało-kremowy kark co chwilę zmieniał pozycję.
-W naszych szeregach mamy zdrajców! – oznajmił wzburzony, kiedy został sam na sam z Szafranem. – Musisz jak najszybciej lecieć do Andory. Od wielu miesięcy porywane są tam ptaki drapieżne. Ludzie zamykają je w klatkach i zmuszają do ciężkiej pracy.
-Sugerujesz, że ptaki współpracują z kłusownikami?
-To jest pewne. Nie potrafimy jednak rozpoznać, które.
-W jaki sposób?
-Wskazują kłusownikom miejsca na limesticki.
-Czyli?
-Patyki posypane jemiołą lub klejem owocowym, często z żywymi przynętami. Ponadto siadają w trawie i wołają przelatujących. Ci schodzą do nich, przerywając tym samym migrację, i wtedy są zabijani lub łapani.
-Dlaczego ptaki to robią?
-Tego nie wiemy. Ty musisz się dowiedzieć. Jutro, najpóźniej pojutrze nad Andorą przefrunie dwanaście orlików krzykliwych. Ich szlak migracyjny wiedzie ponad łąkami, na których będą poszukiwać pokarmu.
-Nie mam kontaktów w Andorze.
-Polecisz z Amandą, doskonale zna te tereny.

Szafran spojrzał na drzewo obok. Na wysokiej gałęzi dostrzegł przepiękną orlicę. Wpatrywała się w niego już od dłuższej chwili. Podleciał do niej.
-Znasz drogę? – zapytał.
-Znam wiele dróg – odpowiedziała kokieteryjnie.
-Ile czasu potrzebujemy, aby dotrzeć do Andory?
-To zależy od tego, jak szybko polecimy i czy warunki będą nam sprzyjać.
Splotły się ich spojrzenia, a Szafran poczuł, jak iskra przebiega mu przez gałki oczne. Chociaż po raz pierwszy widział tę orlicę, jakaś dziwna więź już budowała się pomiędzy nimi. Podskoczył, trzepocząc skrzydłami.

Przeczytaj również:
Udostępnij:
Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Pinterest
Email

Lamparty amurskie
[Zwierzęta przemówiły]

Koty - Lampart amurski

Fragment książki
Zwierzęta Przemówiły

-Jestem lampartem amurskim – oznajmiła głośno.
Wśród kotów nastąpiło poruszenie. Nikt nie spodziewał się takiego gościa. Izyda spostrzegła, jak słuchacze zmieniają miejsca, aby ją lepiej widzieć i słyszeć.
-Osobniki naszej rasy są najrzadszym gatunkiem kotów drapieżnych żyjących obecnie na Ziemi – kontynuowała Junota. – Na wolności żyje nas sto dwadzieścia sztuk, w niewoli zaś–około dwustu. Dlaczego jest nas tak mało? – przejechała wzrokiem po wszystkich. – Gdyż ludzie uważają, że mamy najpiękniejszą sierść na świecie. Podobno kosztuje ona pięćdziesiąt tysięcy dolarów! Widać kwota ta musi być atrakcyjna, bowiem wymordowano nas prawe wszystkie. Ludzie sprzedawali oraz kupowali nasze futra, kły, organy wewnętrzne i inne części ciała. Dzisiaj uważam, że jesteśmy najsmutniejszą rasą kotów na świecie. Cenimy wolność. Przystosowane jesteśmy do życia w zimnym, mroźnym klimacie, gdyż nasze futro ma mniej więcej siedem centymetrów długości. Tymczasem ludzie zamykają nas w klatkach, w ciepłym klimacie, i krzyżują kazirodczo, co wpływa źle na nasze potomstwo.
Przeczytaj również:
Udostępnij:
Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Pinterest
Email

Corrida de toros
[Zwierzęta przemówiły]

Byki - Corrida de toros

Fragment książki
Zwierzęta Przemówiły

-Dwa dni przed walką zbadano mnie zgodnie z rytuałem – zaczął opowiadać Carlos. – Weterynarz dokładnie wszystko oglądał: sierść, poroże, kopyta… Zauważyłem, że notuje te informacje. Wtedy jeszcze myślałem, że istnieją w tym jakieś reguły. Słowa śmierć z honorem brzmiały jakoś dziwnie i patetycznie, ale uczepiłem się ich. Nie miałem nic innego oprócz tego właśnie honoru, który mógłbym pokazać na arenie. 
-A indulto? Wierzyłeś w nie?
Carlos spojrzał Sanchezowi w oczy.
-Gdzieś bardzo, bardzo głęboko była taka wiara, która wciąż się tliła. Nie chodzi o to, że liczyłem na akt łaski. Mój rozum nie dopuszczał nawet takiej możliwości, jednak nadzieja istniała. Dlatego chciałem walczyć i dać z siebie wszystko.
-Co było dalej? – zapytał Sanchez.
-Jeszcze tej samej nocy podcięto mi racice. Potem dostałem środki przeczyszczające, po których zupełnie odwodnił mi się organizm. Gdy byłem już wycieńczony, przyszło dwóch ludzi i bili mnie po nerkach workami wypełnionymi piaskiem. Ledwie oddychałem, wijąc się z bólu. Kiedy skończyli, zamknęli mnie w ciemnym pomieszczeniu. Na drugi dzień – Carlos wstrzymał na chwilę głos, aby zebrać myśli i powstrzymać emocje – wprowadzono mnie do przyczepy, w której podłoga była pochylona do przodu. Jechałem bardzo długo, kilka godzin, co spowodowało potworne skurcze w moich nogach. Lecz prawdziwy koszmar dopiero się zaczynał… 
-Chcesz przerwać na moment? – spytał Sanchez, ale spostrzegł, że Carlos całkowicie wrócił myślami do tamtych chwil i już nie zwracał na niego uwagi.
-Jacyś ludzie wprowadzili mnie do ciasnej komórki i w nacięte wcześniej kopyta wcierali rozpuszczalnik. Bardzo szczypało. Wydawało mi się, że umieram z bólu. Choć wtedy jeszcze nie umarłem… – Carlos zamyślił się. – Następnie zaczęli nakładać na moje oczy jakąś maź, co sprawiło, że oślepłem. Stopniowo przestawałem widzieć. Do uszu wciskali mi mokry papier. To spowodowało z kolei, że nie potrafiłem stać na nogach, traciłem równowagę i przewracałem się.
-Ale to… był już koniec? – przerwał Sanchez, próbując wyrwać Carlosa z tych bolesnych wspomnień.
-Nie, dopiero początek – odpowiedział głucho.
-Kolejno zabrali się za moje jądra. Podwiązali je i nakłuwali szpilkami. Wyłem z bólu. Chciałem umrzeć. Tak bardzo chciałem wtedy umrzeć… – powtórzył. – Szkoda, że nie umarłem – dodał, po czym dalej, powoli, jednostajnym i głuchym głosem opowiadał tak, jakby pozbawiony był emocji. Przez Sancheza przebiegł dreszcz. Miał wrażenie, że Carlos nie jest już w świecie rzeczywistym, że zwariował.
-Wrzeszczałem z bólu – kontynuował, wpatrując się w niebo. – A oni wpychali mi do nozdrzy i gardła watę, przez którą ledwo oddychałem. Dławiłem się i konałem z bólu. Wtedy ci ludzie zamknęli mnie w komórce. Było tam ciemno, strasznie ciemno, nic nie widziałem. Czułem ból, rozdzierający, paraliżujący. Wkrótce otworzyli drzwi i z całą siłą wypchnęli mnie na arenę. Nic nie widziałem, ponieważ oślepiało mnie światło. Nie mogłem chodzić, gdyż traciłem równowagę. Wszyscy głośno krzyczeli. Mnóstwo ludzi.

Przeczytaj również:
Udostępnij:
Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Pinterest
Email