Udomowić drapieżnika
[Zwierzęta przemówiły]

Koty - Udomowić drapieżnika

Fragment książki
Zwierzęta Przemówiły

Pierwsze koty zostały udomowione na Dalekim Wschodzie. Tak wynika z najstarszych znalezisk, którymi dysponują naukowcy. Na Cyprze odkryto bowiem groby kota nubijskiego (Felis silvestris lybica) pochowanego z człowiekiem, które pochodzą sprzed 9,5 tysiąca lat.

Naukowcy twierdzą, że ziemia wydała wówczas obfite plony, którymi zainteresowały się myszy. Te z kolei zwabiły koty. Ludzie, którzy zaczęli prowadzić osiadły tryb życia oraz drapieżne zwierzęta dostrzegli korzyści wynikające ze współpracy. Koty tępiły gryzonie, a w zmian otrzymywały od człowieka nagrody.

Sześć tysięcy lat później koty trafiły do starożytnego Egiptu, gdzie zostały okrzyknięte świętymi (Podobnie zresztą jak wiele innych zwierząt np. krokodyle, pawiany, hieny czy lwy). W połowie V w. p.n.e. koty – bogowie posiadały już własne świątynie. Na przykład bogini Bastet (kobieta z głową kotki) czczona była za płodność, macierzyństwo, miłość i ognisko domowe. Bogini Sakhmet, natomiast (kobieta z głową lwa) uosabiała niszczącą moc słońca. W Egipcie śmierć czworonoga oznaczała żałobę. Członkowie rodziny golili brwi, a ciało kota było mumifikowane. Do dziś zachowało się setki kocich mumii pochodzących z tamtego okresu.

Do udomowienia kotów doszło także na terenie Chin. W prowincji Shaanxi, która słynie z upraw kaszy jaglanej znaleziono kości kotka bengalskiego (Prionailurus bengalensis) datowane na ok. 3500 r. p.n.e. Według naukowców zwierzęta wślizgiwały się do ludzkich osad, by polować na myszy i szczury.

Jednak koty domowe żyjące obecnie w Chinach, nie posiadają genów kota bengalskiego (poza sztucznie utworzoną w latach 60 -tych XX wieku rasą, będącą skrzyżowaniem kotów domowych z kotem bengalskim). Sa potomkami kotów nubijskich, które najprawdopodobniej przybyły tam Jedwabnym Szlakiem z Bliskiego Wschodu za czasów panowania dynastii Tang (618 – 907).

Transportem morskim koty rozprzestrzeniły się na wszystkich kontynentach (poza Antarktydą). Szacuje się, że na świecie żyje obecnie ponad 500. milionów kotów, które należą do co najmniej siedemdziesięciu ras.

Fragment opowieści:
„Ludzie bawią się nami, mutują nas, krzyżują rasy… Tymczasem my umieramy w nędzy i głodzie.
-W innych krajach też jest źle? – zainteresowała się Izyda.
-Tak. W Grecji, Turcji, Rumunii, Bułgarii, nawet we Włoszech jest mnóstwo kotów bez opieki oraz jedzenia. Po ulicach Białorusi i Ukrainy chodzą przestraszone i chore szkielety – żalił się Osana.
-Ale przecież turyści i knajpiarze karmią je!?
-Ty to nazywasz jedzeniem? – oburzył się. – Dają nam ochłapy! Koty podchodzą i żebrzą, a po sezonie głodują, ponieważ oduczają się polować.
-Wszystko jest bardzo smutne – westchnęła Izyda.
-Jednak – wtrąciła się Junota – są ludzie, którzy kochają koty. Działają organizacje, które im pomagają.
-A słyszeliście, co było w 2012 roku w Wielkiej Brytanii? – Osana wstał. – Największa organizacja pomagająca zwierzętom zabiła ich ponad 53 tysiące. Tak, masz rację – popatrzył na Junotę. – Może i niektórzy nas kochają, ale jest ich za mało. Co więcej, są też tacy, którzy znęcają się nad nami. W Chinach koty murowane są w ścianach nowych domów. Ci mordercy mówią, że to na szczęście. Natomiast koty umierają godzinami w męczarniach.”

Przeczytaj również:
Udostępnij:
Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Pinterest
Email

Bez praw
[Zwierzęta przemówiły]

Wilki - Bez praw

Fragment książki
Zwierzęta Przemówiły

– Szczenięta są głodne. Od dwóch dni nic nie jadły. Jeśli chcesz, aby jutro trenowały, musisz zdobyć jedzenie.
Alfa wstał i zaczął nerwowo chodzić wokół legowiska.
-W takim razie pójdę sam – stwierdził w końcu.
-To niebezpieczne – próbował powstrzymać go Parys. – Wnyki mogą być ukryte pomiędzy gałęziami. Wczoraj Kars dostrzegł traperów, którzy ustawiali je wzdłuż granicy parku.
-Dam wam znać – oznajmił stanowczo Vox, nie dopuszczając innej opcji. – Jeśli nie wrócę do dwóch dni, wtedy musicie ruszać dalej sami.
Zaraz po tych słowach zniknął w gęstwinie.

Parys położył się obok matki.
-Boisz się o niego? – zapytał, spoglądając na nią. Leżała z głową na kamieniu, wpatrując się w las.
-Zawsze, kiedy znika.
-Zazdroszczę ci, że masz za kim tęsknić.
-Też będziesz miał. Nad jezioro przybędą samice, z pewnością którąś wybierzesz. To już czas, abyś został alfą swojej watahy.
-Co będzie, jeśli nie znajdę swojej wadery? – wtopił w nią wzrok.
-Znajdziesz – odparła. – Jest luty, właśnie mamy okres godowy. W tym czasie wilki dobierają się w pary. Znajdziesz wilczycę i wszystko będzie dobrze. Po sześćdziesięciu dwóch, sześćdziesięciu czterech dniach urodzi wasze małe szczenięta. Twoje potomstwo będzie naturalnym przedłużeniem naszego gatunku.

Parys wstał i zębami przesunął gałąź, która leżała pod świerkiem. Kolejno łapami wygrzebał trochę ziemi oraz ulokował się bliżej matki. Ich ciepło przenikało poprzez sierść, rozgrzewając nie tylko ciała, ale i serca.
-Będzie mi cię brakowało – przyznała.
-Dlaczego muszę odejść? – popatrzył w przestrzeń. -Dlaczego nie mogę żyć z wami?
-Bowiem musiałbyś przestrzegać hierarchii panującej w watasze. Nie byłbyś alfą. A wiesz przecież, że wysoki status w grupie oznacza pierwszeństwo rozrodu i dostępu do jedzenia.
-Do tej pory nie mieliśmy problemów ze zdobywaniem pożywienia… – odparł Parys.
-Prawda. Ojciec pilnował rytmu wędrówek, dzięki czemu mogliśmy lepiej eksplorować teren, a zimą na spokojnie przemieszczać się nawet o kilkadziesiąt kilometrów. Latem natomiast bez żadnych przeszkód osiąść na nowym terytorium, które miało kilkaset kilometrów. Teraz wszystko się zmieni.
-Czyli to pewne? Trzeba stąd odejść? – Parys znowu spojrzał na matkę.
-Na Alasce zniesiono wszystkie prawa, które chroniły dzikie zwierzęta: wilki, kojoty, niedźwiedzie czy renifery. Teraz mogą zabijać matki z młodymi, wchodzić do naszych nor, strzelać z helikopterów i wybudzać hibernujące niedźwiedzie. Nie mamy innego wyjścia.
-Ale przecież Denali National Park to narodowy rezerwat!
-Prawo obejmuje również rezerwaty.
-Dlaczego tak zrobili?
-Chcą polować. Lubią zabijać, a nasze szczątki traktują jako trofea.
-Lecz niedawno wilki były na liście gatunków zagrożonych.
-Już nie są, wykreślono nas.

Przeczytaj również:
Udostępnij:
Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Pinterest
Email

Wyścig psich zaprzęgów
[Zwierzęta przemówiły]

Wilki - Wyścig psich zaprzęgów

Fragment książki
Zwierzęta Przemówiły

Dla mnie koniec świata jest w Nome – powiedziała Izyda. – Wkrótce pobiegnę tam w zaprzęgu.
-Daleko stąd? – zapytał Parys.
-Tysiąc osiemset pięćdziesiąt kilometrów.
-Dlaczego tam biegniesz?
-Biorę udział w Iditarod Trail Sled Dog Race, najważniejszym w Ameryce rajdzie psich zaprzęgów.
[…]
– Widziałem, jak Andre strzelał w trakcie wyścigów do wycieńczonych psów.
-Nie zabierał ich ze sobą? – zapytał Parys.
-Na saniach są specjalne torby do przewożenia zmęczonych lub rannych zwierząt. Przez jakiś czas próbował tak jechać. Ale to było dodatkowe obciążenie, a on chciał wygrać. Robił wszystko, żeby zdobyć tę nagrodę – zamyślił się Kris. – Dostawaliśmy nawet tramadol, opioidowy lek przeciwbólowy.
-Nikt tego nie sprawdza? – zainteresowała się Sara.
-Sprawdzają – wtrąciła Izyda. – Ale jak? Skoro czterokrotnego zwycięzcę zawodów Dallas Seavey dopiero niedawno oskarżyli o podanie dopingu czterem psom.
-Duże są nagrody? – dociekała Sara.
-Różne. Kiedyś było siedemset pięćdziesiąt tysięcy dolarów. Lecz sponsorzy wycofują się systematycznie, nie chcą mieć nic wspólnego ze znęcaniem się nad zwierzętami. Dlatego teraz jest to pięćset tysięcy. W Iditarod każdy startujący dostaje jakieś pieniądze. Ci, którzy ukończą zawody w pierwszej trzydziestce, otrzymują więcej niż zawodnicy na dalszych pozycjach – odpowiedział Kris.
-Czyli ktoś się wami interesuje?
-Są organizacje, które próbują nam pomóc, jednak to kropla w morzu. Psy przetrzymywane są na krótkich łańcuchach, jeden obok drugiego, w małych budach. To plantacje składające się kilkudziesięciu, czasami nawet kilkuset zwierząt.
-Często bierzesz udział w rajdach? – zapytał Parys.
-Trzy razy w roku. „

Przeczytaj również:
Udostępnij:
Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Pinterest
Email

Kłusownicy w Andorze
[Zwierzęta przemówiły]

Ptaki - Kłusownicy w Andorze

Fragment książki
Zwierzęta Przemówiły

Heliodor był nieco dziwnym władcą. Uwielbiał chować się pomiędzy drzewami. Zawsze siadał na gałęzi wysokiego, rozłożystego dębu i stamtąd przemawiał do orłów. Było w nim coś dostojnego, a zarazem służebnego wobec innych. Gdy mówił, unosił głowę i egzaltował się każdym wypowiedzianym słowem. Nadawał im szczególną wartość, jakby wypływały z samego źródła mądrości. Gdy natomiast słuchał, wbijał wzrok w rozmówcę, a jego brązowe oczy nie przyjmowały sprzeciwu. Choć namawiał do wypowiadania własnego zdania, dla wszystkich było oczywiste, że to on podejmuje decyzje. Interesował się wieloma rzeczami. Pytał ptaki o ilość zniesionych jaj, o wielkość gniazda czy zdobyty pokarm. Tego popołudnia był wyraźnie poddenerwowany. Jego długie, czarne szpony mocno wbijały się konar, a biało-kremowy kark co chwilę zmieniał pozycję.
-W naszych szeregach mamy zdrajców! – oznajmił wzburzony, kiedy został sam na sam z Szafranem. – Musisz jak najszybciej lecieć do Andory. Od wielu miesięcy porywane są tam ptaki drapieżne. Ludzie zamykają je w klatkach i zmuszają do ciężkiej pracy.
-Sugerujesz, że ptaki współpracują z kłusownikami?
-To jest pewne. Nie potrafimy jednak rozpoznać, które.
-W jaki sposób?
-Wskazują kłusownikom miejsca na limesticki.
-Czyli?
-Patyki posypane jemiołą lub klejem owocowym, często z żywymi przynętami. Ponadto siadają w trawie i wołają przelatujących. Ci schodzą do nich, przerywając tym samym migrację, i wtedy są zabijani lub łapani.
-Dlaczego ptaki to robią?
-Tego nie wiemy. Ty musisz się dowiedzieć. Jutro, najpóźniej pojutrze nad Andorą przefrunie dwanaście orlików krzykliwych. Ich szlak migracyjny wiedzie ponad łąkami, na których będą poszukiwać pokarmu.
-Nie mam kontaktów w Andorze.
-Polecisz z Amandą, doskonale zna te tereny.

Szafran spojrzał na drzewo obok. Na wysokiej gałęzi dostrzegł przepiękną orlicę. Wpatrywała się w niego już od dłuższej chwili. Podleciał do niej.
-Znasz drogę? – zapytał.
-Znam wiele dróg – odpowiedziała kokieteryjnie.
-Ile czasu potrzebujemy, aby dotrzeć do Andory?
-To zależy od tego, jak szybko polecimy i czy warunki będą nam sprzyjać.
Splotły się ich spojrzenia, a Szafran poczuł, jak iskra przebiega mu przez gałki oczne. Chociaż po raz pierwszy widział tę orlicę, jakaś dziwna więź już budowała się pomiędzy nimi. Podskoczył, trzepocząc skrzydłami.

Przeczytaj również:
Udostępnij:
Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Pinterest
Email

Lamparty amurskie
[Zwierzęta przemówiły]

Koty - Lampart amurski

Fragment książki
Zwierzęta Przemówiły

-Jestem lampartem amurskim – oznajmiła głośno.
Wśród kotów nastąpiło poruszenie. Nikt nie spodziewał się takiego gościa. Izyda spostrzegła, jak słuchacze zmieniają miejsca, aby ją lepiej widzieć i słyszeć.
-Osobniki naszej rasy są najrzadszym gatunkiem kotów drapieżnych żyjących obecnie na Ziemi – kontynuowała Junota. – Na wolności żyje nas sto dwadzieścia sztuk, w niewoli zaś–około dwustu. Dlaczego jest nas tak mało? – przejechała wzrokiem po wszystkich. – Gdyż ludzie uważają, że mamy najpiękniejszą sierść na świecie. Podobno kosztuje ona pięćdziesiąt tysięcy dolarów! Widać kwota ta musi być atrakcyjna, bowiem wymordowano nas prawe wszystkie. Ludzie sprzedawali oraz kupowali nasze futra, kły, organy wewnętrzne i inne części ciała. Dzisiaj uważam, że jesteśmy najsmutniejszą rasą kotów na świecie. Cenimy wolność. Przystosowane jesteśmy do życia w zimnym, mroźnym klimacie, gdyż nasze futro ma mniej więcej siedem centymetrów długości. Tymczasem ludzie zamykają nas w klatkach, w ciepłym klimacie, i krzyżują kazirodczo, co wpływa źle na nasze potomstwo.
Przeczytaj również:
Udostępnij:
Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Pinterest
Email

Serce
[Hologramowy Świat 2 cz. IV]

Serce

Fragment książki
Hologramowy Świat. Genetycznie Idealne Istoty

Stoję we wnętrzu kuli. To hologramowe laboratorium, do którego wprowadził mnie Tesla. Wszystko wokół mnie lśni nowością i nowoczesnością. Czarne i srebrzyste panele naprzemiennie oplatają ściany. Po nich suną liczby, diagramy i obrazy. Naukowcy, ubrani w białe fartuchy przesuwają holograficzne ekrany lub pochylają się nad szklanymi pulpitami. Czuję, że wpadam w jakiś dziwny, psychodeliczny stan. A wszystko przez rytmicznie pulsowanie, które wydobywa się spod podłogi: stuk -stuk, stuk -stuk, stuk -stuk. 
–Skąd te dźwięki? – pytam. Niestety Tesla nie odpowiada, analizuje jakieś dane kilka metrów dalej.
–To tętno – rzuca jeden z naukowców. Zauważam, że wpatruje się we mnie. – Pod naszymi stopami znajduje się układ bodźcowo-przewodzący – tłumaczy. – Wytwarza on impulsy nerwowe, których następstwem są skurcze.
–Ale po co? – spoglądam na niego zdziwiona.
Poprawia okulary i przeszywa mnie wzrokiem. Widzę, że nie rozumie zasadności pytania, jednak stara się pomóc.
–Serce jest mechanizm – mówi powoli. – Musi zaopatrzyć komórki ciała w tlen. Spójrz w górę – wskazuje ręką na czerwony rurociąg zawieszony ponad naszymi głowami. – Tędy wpływa krew do prawej komory, później do płuc. Zostawia dwutlenek węgla, a zabiera tlen. Niebieskim rurociągiem utleniona krew wydostaje się z lewej komory i płynie dalej…
–Ale dlaczego zbudowaliście ten mechanizm? – przerywam mu w pół słowa. Przeczuwam, że dzieje się coś niedobrego.
–Celem programu GII jest zbudowanie Genetycznie Idealnych Istot – chłodnym głosem wyjaśnia hologramowa kobieta, która do nas dołącza. Ma rude włosy i piegowatą twarz; sposobem bycia daje znać, że jest najważniejsza.
–Zbudowanie Genetycznie Idealnych Istot – powtarzam z namysłem. – Czyli robotów? Cyborgów?
–Nie, ludzi. A znajdujemy się w miejscu, gdzie powstaje serce – dodaje. – Za tę część organizmu odpowiada profesor Tesla. 
–Dlaczego budujecie człowieka? – dociekam przerażona. – Przecież istnieje. Natura ma swoje prawa i nie trzeba wymyślać nowych tworów. Wystarczy stworzyć odpowiednie warunki, by człowiek rozwijał swój potencjał we właściwym kierunku.
–Nieprawda – kontruje. – Ludzkie organizmy są pełne wad. Dlatego zajmujemy się ich usuwaniem; a także modyfikowaniem niektórych odcinków. W 2022 roku odczytano ludzki genom w całości. Opisano pełną, pozbawioną luk sekwencję  – wyjaśnia. – Dzisiaj jesteśmy już krok od zlikwidowania granicy życia i śmierci. Potrafimy złożyć DNA, aby zapobiec chorobom i starzeniu się. Profilujemy też ludzi.
–To znaczy? – błądzę wzrokiem po pomieszczeniu.
–Tworzymy ich wzorce. Do tej pory powstały już 222. 
–Wzorce? Czy oni już żyją…?
–Tylko niektórzy. Jednak do ukończenia programu brakuje jedynie 2%. Szukamy brakujących sekwencji DNA.
Przerzucam spojrzenie z twarzy kobiety na twarz naukowca i z powrotem. Nagle uświadamiam sobie, że muszę natychmiast uciekać, gdyż za chwilę pozbawią mnie genów. Siadam na elektryczny fotel i chwytam joystick, lecz ten stopniowo rozpada się w dłoniach. Zerkam na Teslę. Z odległości kilkunastu metrów niszczy urządzenie. 
–Zostań – mówi łagodnym tonem. – Nie bój się.
Podchodzi bliżej, a ja drżę coraz bardziej.
–Jak to zrobiłeś? – pytam.
–Skupionym strumieniem cząsteczek – tłumaczy, otwierając przejście do następnej sali. – To jeden z moich najważniejszych wynalazków. 
–Jakich cząsteczek?
–Rtęci. Przyspieszam ich ruch do prędkości czterdzieści osiem razy większej od prędkości dźwięku. Wejdźmy tam – wskazuje ręką na przejście. Ruda kobieta i naukowiec powracają do swoich prac.
Wstaję z fotela i podążam za nim. Okazuje się, że stoimy na balkonie jakiejś wysokiej konstrukcji, która przypomina wieżę,
–Wyzwalam strumienie, które potrafią pokonać dystans nawet czterystu kilometrów, zniszczyć dziesięć tysięcy samolotów, zmieść z powierzchni ziemi milionowe armie – informuje Tesla.
–Dlaczego chcesz niszczyć?
–Ależ skąd! – zaprzecza natychmiast. – Wręcz przeciwnie. Chcę ochronić nimi świat oraz człowieka. Zapobiec wojnom i samozagładzie ludzkości. Ale potrzebuję pomocy…
–Puść mnie, pozwól mi odejść. To nie mój świat, nie chcę przekazywać genów.
–Nie chodzi o twoje geny – szepcze. – Oni chcą ograniczyć działanie serca do pompy ssąco-tłoczącej. Zlikwidować miłość i duchowość człowieka. Musisz mi pomóc.
–Chcą, aby ludzie nie mieli uczuć…? – zamyślam się.
–Ani w nic nie wierzyli. Jutro zniszczą połowę tego laboratorium. 




Fragment tekstu pochodzi z książki –  Hologramowy Świat II. Genetyczne Idealne Istoty – druga część serii rzuca światło na mroczny świat genetycznie zmodyfikowanych istot. Eksploruje konsekwencje manipulacji genetycznej i etyczne dylematy, stawiając pytania o granice ludzkości i moralności w kontekście postępu naukowego.

Przeczytaj również:
Udostępnij:
Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Pinterest
Email

Książki serii Hologramowy Świat:

Seria 'Hologramowy Świat’ to wyjątkowa podróż po poszukiwaniu sensu życia, zagłębianiu się w aktualną wiedzę i teorie naukowe. Każda część serii to eksploracja tego, co wiemy o świecie i ludzkości w dobie XXI wieku, oferując czytelnikom nowe perspektywy na naszą egzystencję. Przez połączenie elementów science fiction z refleksją nad ludzką naturą, seria ta zaprasza do zanurzenia się w głębię naszego zrozumienia świata i wszechświata.

Hologramowy Świat część I
Planeta Ziemia i Człowiek

Hologramowy Świat część II
Genetycznie Idealne Istoty

Hologramowy Świat część III
Energia Życia

Hologramowy Świat część IV
Molekuły Nowej Energii

Mutanci
[Hologramowy Świat 2 cz. III]

Mutanci

Fragment książki
Hologramowy Świat. Genetycznie Idealne Istoty

–Czym jest miłość? – pyta Lili Elbe z zaciekawieniem. Uczepiła się mojego fotela i trzyma go prawą ręką za podłokietnik. Wyglądamy jak turyści na kolejce krzesełkowej. Ciąży mi, lecz nie wiem co zrobić, aby puściła.
–Zgodą – rzucam.
–Zgodą na co? – docieka, błądząc wzrokiem po moich policzkach.
Zerkam w stronę Darwina, szukając pomocy. Niestety ten nie zwraca na mnie uwagi, gdyż naprawia twarz, energicznie poruszając głową w różnych kierunkach. Chyba mu się udaje, bo oczodoły wpadły właśnie na swoje miejsce.
–Zgodą na co? – upiór transpłciowej kobiety nie odpuszcza.
–Na to, aby razem trwać, pomimo trudności – szepczę. – Jakoś przetrzymywać ciężkie czasy, by móc pławić się w rozkoszy.
–Och! – wybucha nagle płaczem. Jej czerwone łzy spadają na białą, koronkową suknię, barwiąc materiał. – Nie poczułam tego, nie zdążyłam – wyrzuca z siebie w spazmach płaczu.
Wykorzystuję moment i mocniej przyciskam gaz na joysticku. Udaje się. Znowu dryfujemy w przestrzeni korytarza niczym dwie osobne satelity.
–Czy wiesz, ile musiałam dla niej wycierpieć? – pyta, przeszywając mnie wzrokiem.
–Dla miłości? – precyzuję, szukając wyjścia z tego przedziwnego świata.
–Tak, dla niej – w jej głosie słyszę dumę i ból jednocześnie. Zaprzeczam ruchem głowy.
–Pewnie wiele, skoro wciąż o niej mówisz…
–Jestem pierwszym człowiekiem na świecie, który przeszedł operację zmiany płci – rozemocjonowana, znowu przybliża się do mnie; umykam w prawo. – W 1930 roku wykonano mi pięć zabiegów – ciągnie. – Usunięto męskie genitalia, przeszczepiono jajniki id 26-letniej dziewczyny, później macicę, były komplikacje…
–Umarłaś…
–Tak. Obecnie jestem piątą kopią Lili Elbe i czekam na terapię genową, podejrzewają u mnie zespół Klinefeltera. Gdybym zdobyła oryginalny fragment DNA, wówczas miałabym szansę na wcześniejszy termin zabiegu.
–Fragment DNA? – przyglądam jej się uważnie.
–Jesteś taka prawdziwa – szepcze, podnosząc dłoń, jakby chciała mnie pogłaskać. – Liczę, że odstąpisz jakiś kawałek…
–Niestety – odsuwam się natychmiast. – Nie sprzedaję własnych genów.
–Egoistka! A ja poświęcałam się dla ludzkości – woła, wpadając w histerię. – Mogłabyś przecież zastąpić go kopią.
–Nie – powtarzam
–Przed tranzycją byłam malarką, artystką, przez pięć lat w związku małżeńskim z kobietą! – krzyczy.
–Nie drzyj się – przerywa jej Darwin. – Bo ściągniesz mutantów.
Ma rację. W tej samej chwili na korytarzu pojawiają się hologramowymi ludzie. Wyjeżdżają z tunelu, ścian oraz kamiennej podłogi. Nie mówią nic. Niczym ćmy krążą na elektrycznych fotelach i obserwują. Są otępiali, wybrakowani. Niektórzy nie mają oczu, inni pozbawieni są rąk. Dostrzegam także indywidua z trzema nosami bądź dwoma głowami.
–Czego chcą? – przerażona zwracam się do Darwina. Jednak on zamiast odpowiedzieć przemienia się w mgłę,
–Zniknął – Lili Elbe wytrzeszcza oczy, a te wylatują jej na zewnątrz.
–Gdzie? –przełykam głośno ślinę.
–Uciekaj! – donośny męski głos rozlega się w powietrzu. Zauważam hologramowego mężczyznę w szarym uniformie. Dryfuje w głębi tunelu i wygląda inaczej niż wszyscy. Normalniej.
–Leć do sektora D – woła, wskazując ręką tunel.
„Kim jest?” Myślę, unosząc się w miejscu. ”Czego chce?”
–Nogi za pas! – ponagla.
Zrywam się i jak strzała mknę przed siebie. Potwory ruszają za mną. „Szybciej!” Powtarzam w myślach. „Szybciej!” Tymczasem korytarze zachowują się nieprzewidywalnie. Skręcają w różne strony, budują spirale lub zlepiają się w ścianę. Przed jedną z nich odruchowo pochylam głowę i przestaję oddychać.
–To mój koniec – szepczę, gdy nagle coś zatrzymuje mnie w powietrzu. Jakaś siła przyciąga ponad strop, w miejsce, gdzie wszystko wygląda inaczej.
–Witaj w Sercu Laboratorium Człowieka – podchodzi do mnie przystojny hologramowy mężczyzna.
–Tesla? – wykrztuszam, schodząc z fotela. – Stuprocentowy?
Potwierdza skinieniem głowy.
–Przed chwilą rozmawiałam z Darwinem, który podawał się za ciebie. Twierdził, że posiada dwadzieścia procent twojego DNA.
–To był mutant, czyli klon kopii. Takich tworów są miliony. Mieszają się z prawdziwymi ludźmi i polują na oryginalne geny. Aż dziw, że przetrwałaś…
–A jaką mam pewność, że wy jesteście prawdziwi? – przystaję, spoglądając na hologramowych ludzi w pomieszczeniu.
–Nie masz – odpowiada Tesla. – Ale to jedyne miejsce, w którym możesz się schronić, jeśli chcesz przeżyć.

Fragment tekstu pochodzi z książki –  Hologramowy Świat II. Genetyczne Idealne Istoty – druga część serii rzuca światło na mroczny świat genetycznie zmodyfikowanych istot. Eksploruje konsekwencje manipulacji genetycznej i etyczne dylematy, stawiając pytania o granice ludzkości i moralności w kontekście postępu naukowego.

Przeczytaj również:
Udostępnij:
Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Pinterest
Email

Książki serii Hologramowy Świat:

Seria 'Hologramowy Świat’ to wyjątkowa podróż po poszukiwaniu sensu życia, zagłębianiu się w aktualną wiedzę i teorie naukowe. Każda część serii to eksploracja tego, co wiemy o świecie i ludzkości w dobie XXI wieku, oferując czytelnikom nowe perspektywy na naszą egzystencję. Przez połączenie elementów science fiction z refleksją nad ludzką naturą, seria ta zaprasza do zanurzenia się w głębię naszego zrozumienia świata i wszechświata.

Hologramowy Świat część I
Planeta Ziemia i Człowiek

Hologramowy Świat część II
Genetycznie Idealne Istoty

Hologramowy Świat część III
Energia Życia

Hologramowy Świat część IV
Molekuły Nowej Energii

Corrida de toros
[Zwierzęta przemówiły]

Byki - Corrida de toros

Fragment książki
Zwierzęta Przemówiły

-Dwa dni przed walką zbadano mnie zgodnie z rytuałem – zaczął opowiadać Carlos. – Weterynarz dokładnie wszystko oglądał: sierść, poroże, kopyta… Zauważyłem, że notuje te informacje. Wtedy jeszcze myślałem, że istnieją w tym jakieś reguły. Słowa śmierć z honorem brzmiały jakoś dziwnie i patetycznie, ale uczepiłem się ich. Nie miałem nic innego oprócz tego właśnie honoru, który mógłbym pokazać na arenie. 
-A indulto? Wierzyłeś w nie?
Carlos spojrzał Sanchezowi w oczy.
-Gdzieś bardzo, bardzo głęboko była taka wiara, która wciąż się tliła. Nie chodzi o to, że liczyłem na akt łaski. Mój rozum nie dopuszczał nawet takiej możliwości, jednak nadzieja istniała. Dlatego chciałem walczyć i dać z siebie wszystko.
-Co było dalej? – zapytał Sanchez.
-Jeszcze tej samej nocy podcięto mi racice. Potem dostałem środki przeczyszczające, po których zupełnie odwodnił mi się organizm. Gdy byłem już wycieńczony, przyszło dwóch ludzi i bili mnie po nerkach workami wypełnionymi piaskiem. Ledwie oddychałem, wijąc się z bólu. Kiedy skończyli, zamknęli mnie w ciemnym pomieszczeniu. Na drugi dzień – Carlos wstrzymał na chwilę głos, aby zebrać myśli i powstrzymać emocje – wprowadzono mnie do przyczepy, w której podłoga była pochylona do przodu. Jechałem bardzo długo, kilka godzin, co spowodowało potworne skurcze w moich nogach. Lecz prawdziwy koszmar dopiero się zaczynał… 
-Chcesz przerwać na moment? – spytał Sanchez, ale spostrzegł, że Carlos całkowicie wrócił myślami do tamtych chwil i już nie zwracał na niego uwagi.
-Jacyś ludzie wprowadzili mnie do ciasnej komórki i w nacięte wcześniej kopyta wcierali rozpuszczalnik. Bardzo szczypało. Wydawało mi się, że umieram z bólu. Choć wtedy jeszcze nie umarłem… – Carlos zamyślił się. – Następnie zaczęli nakładać na moje oczy jakąś maź, co sprawiło, że oślepłem. Stopniowo przestawałem widzieć. Do uszu wciskali mi mokry papier. To spowodowało z kolei, że nie potrafiłem stać na nogach, traciłem równowagę i przewracałem się.
-Ale to… był już koniec? – przerwał Sanchez, próbując wyrwać Carlosa z tych bolesnych wspomnień.
-Nie, dopiero początek – odpowiedział głucho.
-Kolejno zabrali się za moje jądra. Podwiązali je i nakłuwali szpilkami. Wyłem z bólu. Chciałem umrzeć. Tak bardzo chciałem wtedy umrzeć… – powtórzył. – Szkoda, że nie umarłem – dodał, po czym dalej, powoli, jednostajnym i głuchym głosem opowiadał tak, jakby pozbawiony był emocji. Przez Sancheza przebiegł dreszcz. Miał wrażenie, że Carlos nie jest już w świecie rzeczywistym, że zwariował.
-Wrzeszczałem z bólu – kontynuował, wpatrując się w niebo. – A oni wpychali mi do nozdrzy i gardła watę, przez którą ledwo oddychałem. Dławiłem się i konałem z bólu. Wtedy ci ludzie zamknęli mnie w komórce. Było tam ciemno, strasznie ciemno, nic nie widziałem. Czułem ból, rozdzierający, paraliżujący. Wkrótce otworzyli drzwi i z całą siłą wypchnęli mnie na arenę. Nic nie widziałem, ponieważ oślepiało mnie światło. Nie mogłem chodzić, gdyż traciłem równowagę. Wszyscy głośno krzyczeli. Mnóstwo ludzi.

Przeczytaj również:
Udostępnij:
Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Pinterest
Email

W potrzasku
[Hologramowy Świat 2 cz. II]

W potrzasku

Fragment książki
Hologramowy Świat. Genetycznie Idealne Istoty

Trzymam w dłoniach joystick i lecę za osiemdziesięcioprocentowym Darwinem. Rozdarta w swoich pragnieniach. Z jednej strony pociąga mnie prawda o człowieku, rozszyfrowanie jego doskonałości i ułomności. Jednak z drugiej – czuję wewnętrzny opór przeciwko bezczeszczeniu tego, co święte. Intuicja podpowiada mi, że tak może być – w Laboratorium Człowieka zobaczę zło i beznadziejność ludzkiej egzystencji.
Tymczasem hologramowa sylwetka naukowca mknie coraz szybciej. Momentami zlewa się z powietrzem, przypominając chmurę, która zmienia kształty i barwy. Jest czerwona i podłużna, zielona i stożkowa, czasami niebieska i długa jak nić. Nie mam pojęcia, skąd biorą się te twory, gdzie jesteśmy ani dokąd zmierzamy.
–Zwolnij! – krzyczę na kolejnym zakręcie. Ale on nie słyszy albo słyszeć nie chce.
Mam wrażenie, że walczy o każdą sekundę. Zupełnie tak, jakby spełniał jakąś misję. Ale jaką? Prostuję plecy, lecz trudno mi utrzymać równowagę. Fotel kolebie się na różne strony. A wszystko przez palce, które drętwieją z zimna. Temperatura otoczenia spadła dość znacząco.
–Zwolnij! – wołam ponownie i zatrzymuję fotel.
–O co ci chodzi? – Darwin ustawia się przede mną.
Jego przenikliwe oczy śledzą każdy mój ruch. Zupełnie jakby penetrowały mózg, wykradając z niego myśli. “Jeszcze chwila, a dotrze do mojej podświadomości.” Analizuję. “Wiem, że nie mogę do tego dopuścić.”
– Boję się – rzucam w pośpiechu.
–Czego? 
–Nie jestem gotowa. Bez mentalnego przygotowania i wiedzy merytorycznej zwariuję. 
–Żartujesz – mówi rozbawiony, wykręcając fotelem piruet. Wyczuwam kpinę w jego głosie.
Nie jest mi do śmiechu.
–Człowiek to nie DNA – tłumaczę. – Lecz doskonały twór natury. Ma świadomość, która powiązana jest z uczuciami i duchowością. Nigdy nie rozpoznamy do końca procesów, które zachodzą w jego organizmie. Eksperymentowanie z DNA w końcu wymknie się spod kontroli i doprowadzimy do samozagłady ludzkości. Sięgniemy piekła.
–Rozgrzeszę was wszystkich – ironizuje. – Miałem być wiejskim pastorem, więc mam pewne predyspozycje.
–Znalazłam się tu przypadkiem – mówię stanowczym głosem i już wiem, że chcę wrócić. Ten hologramowy naukowiec nie wzbudza mojego zaufania. – Rozumiem, że inżynieria genetyczna jest potrzebna – wykładam. – W medycynie, aby zapobiegać i leczyć choroby, do produkcji żywności oraz leków. Nie popieram jednak klonowania całych organizmów, to dla mnie nieetyczne. Wracam.
Darwin zastawia mi drogę.
–Nie ma przypadków – odpiera, tym razem zdenerwowany. Widzę, jak przeskakuje mu żuchwa. Raz cofa się za podbródek, innym razem przesuwa do przodu. Wygląda to strasznie, lecz on nie przestaje mówić – Każde zdarzenie implikuje następne, co wyznacza nasz los – tłumaczy. – Ten natomiast jest jedynie trybikiem na wielkiej macierzy ewolucji człowieka. Kolejnym szczeblem, po którym trzeba przejść. Nie mamy wyjścia.
–Przepuść mnie – denerwuję się. 
–Czy myślisz, że zawsze chciałem być przyrodnikiem?
Zaczynam się go bać. Widzę, że podbródek rozkłada mu się na wiele kawałków. 
–Nie mam pojęcia – wykrztuszam. 
–Miałem być pastorem – sepleni. – Gdy ukończyłem Cambridge, Robert FitzRoy zaprosił mnie na morską wyprawę. Pięć lat podróżowaliśmy na HMS Beagle. Wtedy zacząłem kolekcjonować różne okazy, skamieniałości, porównywać je ze sobą. Nie znałem się na anatomii, nie potrafiłem odróżnić jednych od drugich, myliłem się w wielu sprawach. Jednak wciągnęło mnie to, dzięki czemu wymyśliłem teorię ewolucji.
–Mnie nie wciągnie, jestem tego pewna. Chcę wrócić, rozumiesz? – spoglądam na jego głowę. Z przerażeniem dostrzegam, że żadna jej część nie jest na swoim miejscu. Powietrze, które krąży wokół, układa z kolorów szczękę, nos, poliki i oczy. Dzięki temu moje zmysły tworzą iluzję twarzy.
–Czyżby nowe transgeny? – delikatny głos rozlega się za moimi plecami. Słyszę muzykę. „Marsz Mendelsona?” Odwracam głowę. Na elektrycznym fotelu krąży kobieta ubrana w długą, koronkową suknię. Do oparcia przymocowane ma głośniki. Wygląda niczym upiór panny młodej. Przyklejam wzrok do jej czerwonych tęczówek oraz warg.
–Odejdź stąd, Lili! – wybucha nagle Darwin. 
–A co? Jest twoja? – kobieta burzy się. – Znalazłeś kolejny materiał do programu GII?
Przechodzą mnie ciarki. Wydaje mi się, że mówią o mnie.
„Co to za program?” W popłochu składam myśli. 
–Odejdź, bo się doigrasz – krzyczy naukowiec. 
–Co się dzieje? – przerzucam spojrzenie pomiędzy nimi dwojga. – Kim jesteś? – zwracam się do kobiety.
–To duńska malarka – Darwin odpowiada za nią. – Urodziła się jako Einar Mogens Wegener 28 grudnia 1882, a zmarła jako Lili Elbe 13 września 1931 po nieudanej operacji korekty płci. Włóczy się tutaj, szukając fragmentów do swojego genomu.

Fragment tekstu pochodzi z książki –  Hologramowy Świat II. Genetyczne Idealne Istoty – druga część serii rzuca światło na mroczny świat genetycznie zmodyfikowanych istot. Eksploruje konsekwencje manipulacji genetycznej i etyczne dylematy, stawiając pytania o granice ludzkości i moralności w kontekście postępu naukowego.

Przeczytaj również:
Udostępnij:
Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Pinterest
Email

Książki serii Hologramowy Świat:

Seria 'Hologramowy Świat’ to wyjątkowa podróż po poszukiwaniu sensu życia, zagłębianiu się w aktualną wiedzę i teorie naukowe. Każda część serii to eksploracja tego, co wiemy o świecie i ludzkości w dobie XXI wieku, oferując czytelnikom nowe perspektywy na naszą egzystencję. Przez połączenie elementów science fiction z refleksją nad ludzką naturą, seria ta zaprasza do zanurzenia się w głębię naszego zrozumienia świata i wszechświata.

Hologramowy Świat część I
Planeta Ziemia i Człowiek

Hologramowy Świat część II
Genetycznie Idealne Istoty

Hologramowy Świat część III
Energia Życia

Hologramowy Świat część IV
Molekuły Nowej Energii

Labolatorium Człowieka
[Hologramowy Świat 2 cz. I]

Labolatorium Człowieka

Fragment książki
Hologramowy Świat. Genetycznie Idealne Istoty

Wchodzę. Okrągłe pomieszczenie przypomina obserwatorium astronomiczne. Wzrok przyciąga gigantyczna, szklana kopuła przez którą widać niebo nocą. Odruchowo spoglądam w gwiazdy. Dyszel Wielkiego Wozu przekształca się w ogon niedźwiedzicy.
–Wszystko na swoim miejscu – w mgnieniu oka analizuję sytuację, po czym rozglądam się wokół. Mnóstwo kolorowych, zamkniętych drzwi. Wypełniają każdy centymetr owalnej ściany. Nie wiem, do których wejść.
–Wybierz czerwone – męski głos wydobywa się z oddali. Nikogo nie widzę.
–Kto mówi?
–Nieważne, wchodź.
–Dlaczego czerwone? – dociekam.
–Pospiesz się, zaraz przyjdą następni. Za tobą długa kolejka, każdy chce modyfikacji…
 
Nie wiem, o czym mówi, ale podchodzę do czerwonych. Nagle drzwi rozmywają się w powietrzu. Znikają w kłębach białego dymu, a w głębi ściany powstaje korytarz. Długi na kilkadziesiąt metrów i szeroki niczym czteropasmowa autostrada. Wciąga mnie. Przesuwam się ostrożnie oświetlonymi tunelami i czuję dziwny dyskomfort. Sama nie wiem, czy dobrze robię, pozostając w tej hologramowej matni. Mam ochotę zawrócić do normalnego świata, lecz nie potrafię odgadnąć, gdzie on jest.
–Zjedź na bok – informacja wypełnia przestrzeń. Nie mam pojęcia skąd pochodzi.
Przekręcam joystickiem i wskakuję na prawy tor. Przede mną otwiera się przejście, kolejny tunel.
–Stój! – mężczyzna w średnim wieku podlatuje na elektrycznym fotelu. Jego łysina odbija światło, a bujne bokobrody przyciągają spojrzenie.
–Znam cię – ożywiona, tasuję w pamięci karty z obrazami osób, które przewinęły się przed moimi oczami. Wyciągam jedną i zatrzymuję wzrok na brwiach mężczyzny. Już wiem, tutaj nie chodzi o żywych.
–Karol Darwin? – rzucam niepewnie.
–Prawie… – odwraca głowę zmieszany.
–Jak to prawie? – ustawiam się en face, uważnie przyglądając się twarzy brytyjskiego przyrodnika i geologa, który swoją teorią doboru naturalnego podzielił świat nauki oraz zburzył ówczesny porządek świata
–Klon w osiemdziesięciu procentach. Zbudowano mnie z jego DNA.
–A co z pozostałymi dwudziestoma procentami?
–Pochodzą od Tesli.
–Jakiego Tesli? – w głowie przerzucam informacje.
–Nicola Tesli – uzupełnia natychmiast. – Tego, który wynalazł silnik prądu przemiennego, transformator, elektrownię wodną, turbinę talerzową, żarówkę…
–Zmyślasz – przerywam mu. – Wielu naukowców pracowało nad żarówką. James Bowman, Warren de la Rue, Robert Grave i Joseph Wilson Swan – wymieniam – a potomni pamiętają Edisona.
 
Wokół łysej głowy Darwina zaczynają krążyć bezbarwne pęcherzyki. Najpierw powoli, potem coraz szybciej. Mam wrażenie, że przygotowują się do ataku i zaraz we mnie uderzą.
–O co ci chodzi? – pytam zdenerwowana, pragnąc go uspokoić.
–Mam na swoim koncie trzysta patentów, sto dwadzieścia pięć wynalazków, w tym żarówkę – tłumaczy, wymachując rękami. – Edison to złodziej i kłamca. W 1885 roku zatrudnił mnie, abym zmodyfikował jego rozwiązania w fabryce Edison Machine Works. Zrobiłem, co chciał, jednak on nie zapłacił mi obiecanych pięćdziesięciu tysięcy dolarów. Poza tym, przypisywał sobie pomysły także innych wynalazców.
–Rozumiem, że iskrzyło między wami – wchodzę mu w słowo, przesuwając się trzy metry do tyłu. Mam wrażenie, że właśnie zapoczątkowałam jakąś reakcję łańcuchową.
Mężczyzna zatrzymuje na mnie wzrok, w jego gałkach ocznych przeskakują ogniki. Na polikach ukazują się cienkie, fioletowe nici. Pierwszy raz widzę takie zjawisko na ludzkiej twarzy.
 
–Edison dyskredytował prąd przemienny! – krzyczy. – Który zrewolucjonizował świat. Dzięki moim wynalazkom mamy światło elektryczne, nadajniki i odbiorniki radiowe, promienie X, radar… Stworzyłem podwaliny bezprzewodowej komunikacji robotyzacji!
–To nie moja sprawa – wchodzę mu w pół słowa. – Nie chcę tych konfliktów. Poza tym powiedziałeś, że jesteś Darwinem. Kim właściwie jesteś? Gdzie mnie przyprowadziłeś? – rozglądam się po korytarzach, jest ich coraz więcej. Z oddali wynurzają się różni ludzie. Siedzą na elektrycznych fotelach z joystickami w ręku i kierują. Po kilku sekundach wpadają w jakieś rozgałęzienia i znikają. Dostrzegam baletnicę, żołnierza oraz sportowca. Niektóre postacie są zdeformowane, jakby miały pół twarzy bądź pół ciała.
–Co się dzieje? – pytam przejęta, ściskając joystick. – Co to za ludzie?
–Jestem strażnikiem ewolucji – mężczyzna wypowiada słowa z namaszczeniem. W jego głosie wyczuwam dumę i szaleństwo. – Znajdujesz się w laboratorium człowieka, gdzie wymieniamy materiał genetyczny i pracujemy nad stworzeniem istoty idealnej.
Czuję, jak pulsują mi skronie. W locie składam informacje.
–Ale przecież terapia genowa to zastępowanie wadliwych fragmentów… – mówię łamanym głosem. – Ma zapobiegać chorobom takim jak białaczka, hemofilia, zespół parkinsonowski, ciężki złożony niedobór odporności…
–Takie były początki. Teraz wymieniamy fragmenty DNA i RNA na zamówienie. Wkrótce
na świecie pojawi się nowa generacja ludzi.
–To oznacza koniec ludzkości… – wykrztuszam.
–Ależ nie, jej początek – Darwin rusza korytarzem. – Chodź za mną. Pokażę ci przyszłość…

Fragment tekstu pochodzi z książki –  Hologramowy Świat II. Genetyczne Idealne Istoty – druga część serii rzuca światło na mroczny świat genetycznie zmodyfikowanych istot. Eksploruje konsekwencje manipulacji genetycznej i etyczne dylematy, stawiając pytania o granice ludzkości i moralności w kontekście postępu naukowego.

Przeczytaj również:
Udostępnij:
Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Pinterest
Email

Książki serii Hologramowy Świat:

Hologramowy Świat część I
Planeta Ziemia i Człowiek

Hologramowy Świat część II
Genetycznie Idealne Istoty

Hologramowy Świat część III
Energia Życia

Hologramowy Świat część IV
Molekuły Nowej Energii