Włochy - Rzym, Neapol
październik 2023
Dzień 2
Rzym dzisiaj. Rano pogoda zachęcała do spaceru: rześkie powietrze, delikatne promienie słońca i leniwe ulice. Dlatego pomyślalam, że wypiorę córce koce, rozwieszę w ogrodzie i pójdę na miasto. Wykręciłam, rozwiesiłam, a tu deszcz! Przez godzinę bawilismy sie w berka: ja uciekałam z kocami tam i z powrotem, a on mnie gonił. Ale w końcu zrezygnował i uciekł. Mam nadzieję, ze jutro sie nie pojawi, gdyż jedziemy do Neapolu
Dzień 3
No to szybciutko z Rzymu do Neapolu: 299 km/ h ( ok 1, 15 h)
Dzień 4
Neapol. To miasto, które nie pozwala się nudzić i zaskakuje w każdym miejscu.
Spacer rozpoczęliśmy od zwiedzania „Quartieri Spagnoli”. To labirynt wąskich uliczek rozłożonych na zboczu góry, które niegdyś miały być enklawą przestępczości i prostytucji.
Dzisiaj również nie wyglada bezpiecznie. Przyznam się, że w wieczornych godzinach balabym się tędy chodzić. Stare, odrapane kamiennice pną się w górę po obu stronach drogi. Ŵiększość ścian pokrywają uliczne murale. Niektóre z nich zachwycają, inne odstraszają. Pomiędzy nimi liczne zaułki i tajemnicze przejścia do świata, którego nie znam. Ponad głowami rozwieszone pranie i kolorowe ozdoby.
Niektóre uliczki mają 3-4 metry szerokości. Odniosłam wrażenie, że na tej powierzchni toczy się walka o życie. Są tam kramy z jedzeniem i pamiatkami, turyści, mieszkańcy, głośne motory, czy też trąbiące, porysowane i poobijane samochody. Huk, ścisk i rozgardiasz.
Ale powiem Wam, że warto tam pójść, aby poczuć ten klimat. Choćby boskiego Maradony i jego kolegów z Napoli, których duchy unoszą się w powietrzu, a ziemskie podobizny zapelniają niemal każde miejsce. Warto pójść, by zobaczyć murale, przydrożne kapliczki i ruchome szopki, z małymi pracującymi postaciami.
Po zwiedzeniu „Quartieri Spagnoli” udaliśmy się do portu, by nasycić zmysły widokiem wielkich statków, które rozmiarami dorównują nowoczesnym wieżowcom (de facto pomyliliśmy jeden z hotelem.). Potem poszliśmy zanurzyć stopy w wodach Zatoki Neapolitańskiej i zwiedziliśmy też 3 stacje metra, które ponoć są jednymi z najpiękniejszych w Europie; Było super, do Rzymu wróciliśmy o drugiej w nocy, a powrót to już temat na kolejnego posta
Dzień 5
Rzym dzisiaj!
Październikowa wycieczka do Wiecznego Miasta i Neapolu przyniosła nam wiele wrażeń i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Już wczoraj pięciokrotnie przesuwano czas odjazdu wszystkich pociągów w kierunku Rzymu, Wenecji, Werony i innych miast. Powód? „…Could be up to 300 minutes dalayed due to still being verified abnormal power provistion along the high speed line Roma Napoli” – na ekranie wyświetlał się komunikat. Koniec końców wsiedliśmy do innego pociągu i szczęśliwi przybyliśmy do hotelu o drugiej nad ranem.
Dzisiaj również przygoda goniła przygodę Zaczęło się niewinnie…
W południe weszliśmy na wzgórze Awentynu. To moje ulubione miejsce w Rzymie, dlatego rozpoczęłam nim akcję książki „Potomkowie Bogów”. Oglądałam miasto Cezarów, nie tylko własnymi oczami, ale także oczami moich bohaterów. Tak bardzo stali się realni, że towarzyszyli mi w drodze nad Tyber. To rzeka, która ma swoje źródła w Apeninach, przepływa przez środkowe Włochy i uwiodła mnie jak żadna inna. Dlaczego? Nie wiem. Możliwe, że zauroczył mnie jej żółtawo-zielonkawy kolor, ale mogła to być również nieposkromiona dzikość. Tak czy inaczej, przez kilkanaście minut wpatrywałam się w jej nurt i wsłuchiwałam się w to, o czym mówi.
Po tym swoistym tête-à-tête z rzeką, udałam się do centrum miasta. Jakież było moje zdziwienie, gdy w miejscu Piazza Venezia zobaczyłam ogromny plac budowy. Praktycznie cały teren u podnóża Kapitolu i wokół Via dei Fori Imperiali (głównej ulicy, która biegnie przez historyczny obszar Forum Romanum i prowadzi do Koloseum) otoczony był płotem. Jak się okazało, budowana jest tam trzecia linia metra.
Na dodatek na ulicy znajdowało się mnóstwo policji, która utworzyła kordon, aby zablokować przemarsz demonstrantów. O co chodziło protestującym? Tego nie wiem. W każdym razie było ich sporo, przyjechali kilkunastoma autobusami, zaś na początku pochodu wieźli trumnę.
Następnym etapem naszej dzisiejszej podróży był Watykan. Metrem dojechaliśmy na Via Ottaviano, gdzie zostaliśmy zwabieni zapachem lokalnej pizzy. Niestety Placu Św. Piotra nie zwiedziliśmy. Sami zobaczcie, jaka ulewa i wichura rozpętały się przed Bazyliką. Do hotelu dotarliśmy mokrzy, jak spod prysznica.
Na całe szczęście wieczór był spokojny i piękny. Pełni wrażeń wracamy jutro do domu
Dzień 6
Taki samolot widziałam dzisiaj na lotnisku w Rzymie. Wzbudził większe zainteresowanie pasażerów niż ten, do którego wsiadali. Gdy wzbił się w niebo, niektorzy cieszyli się jak dzieci i klaskali