Elementor #17141

Państwo: Włochy

Włochy - Rzym, Neapol

październik 2023

Dzień 1

Widok na Rzym. Godzina 21:30

Dzień 2

Rzym dzisiaj. Rano pogoda zachęcała do spaceru: rześkie powietrze, delikatne promienie słońca i leniwe ulice. Dlatego pomyślalam, że wypiorę córce koce, rozwieszę w ogrodzie i pójdę na miasto. Wykręciłam, rozwiesiłam, a tu deszcz! Przez godzinę bawilismy sie w berka: ja uciekałam z kocami tam i z powrotem, a on mnie gonił. Ale w końcu zrezygnował i uciekł. Mam nadzieję, ze jutro sie nie pojawi, gdyż jedziemy do Neapolu 🙂✨️✨️✨️

Dzień 3

No to szybciutko z Rzymu do Neapolu: 299 km/ h ( ok 1, 15 h)👍👍✨️✨️✨️

Dzień 4

Neapol. To miasto, które nie pozwala się nudzić i zaskakuje w każdym miejscu.
Spacer rozpoczęliśmy od zwiedzania „Quartieri Spagnoli”. To labirynt wąskich uliczek rozłożonych na zboczu góry, które niegdyś miały być enklawą przestępczości i prostytucji.
Dzisiaj również nie wyglada bezpiecznie. Przyznam się, że w wieczornych godzinach balabym się tędy chodzić. Stare, odrapane kamiennice pną się w górę po obu stronach drogi. Ŵiększość ścian pokrywają uliczne murale. Niektóre z nich zachwycają, inne odstraszają. Pomiędzy nimi liczne zaułki i tajemnicze przejścia do świata, którego nie znam. Ponad głowami rozwieszone pranie i kolorowe ozdoby.
Niektóre uliczki mają 3-4 metry szerokości. Odniosłam wrażenie, że na tej powierzchni toczy się walka o życie. Są tam kramy z jedzeniem i pamiatkami, turyści, mieszkańcy, głośne motory, czy też trąbiące, porysowane i poobijane samochody. Huk, ścisk i rozgardiasz.
Ale powiem Wam, że warto tam pójść, aby poczuć ten klimat. Choćby boskiego Maradony i jego kolegów z Napoli, których duchy unoszą się w powietrzu, a ziemskie podobizny zapelniają niemal każde miejsce. Warto pójść, by zobaczyć murale, przydrożne kapliczki i ruchome szopki, z małymi pracującymi postaciami.
Po zwiedzeniu „Quartieri Spagnoli” udaliśmy się do portu, by nasycić zmysły widokiem wielkich statków, które rozmiarami dorównują nowoczesnym wieżowcom (de facto pomyliliśmy jeden z hotelem.). Potem poszliśmy zanurzyć stopy w wodach Zatoki Neapolitańskiej i zwiedziliśmy też 3 stacje metra, które ponoć są jednymi z najpiękniejszych w Europie; Było super, do Rzymu wróciliśmy o drugiej w nocy, a powrót to już temat na kolejnego posta 🙂✨️✨️✨️

Dzień 5

Rzym dzisiaj!
 
Październikowa wycieczka do Wiecznego Miasta i Neapolu przyniosła nam wiele wrażeń i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Już wczoraj pięciokrotnie przesuwano czas odjazdu wszystkich pociągów w kierunku Rzymu, Wenecji, Werony i innych miast. Powód? „…Could be up to 300 minutes dalayed due to still being verified abnormal power provistion along the high speed line Roma Napoli” – na ekranie wyświetlał się komunikat. Koniec końców wsiedliśmy do innego pociągu i szczęśliwi przybyliśmy do hotelu o drugiej nad ranem.
 
Dzisiaj również przygoda goniła przygodę 🙂 Zaczęło się niewinnie…
W południe weszliśmy na wzgórze Awentynu. To moje ulubione miejsce w Rzymie, dlatego rozpoczęłam nim akcję książki „Potomkowie Bogów”. Oglądałam miasto Cezarów, nie tylko własnymi oczami, ale także oczami moich bohaterów. Tak bardzo stali się realni, że towarzyszyli mi w drodze nad Tyber. To rzeka, która ma swoje źródła w Apeninach, przepływa przez środkowe Włochy i uwiodła mnie jak żadna inna. Dlaczego? Nie wiem. Możliwe, że zauroczył mnie jej żółtawo-zielonkawy kolor, ale mogła to być również nieposkromiona dzikość. Tak czy inaczej, przez kilkanaście minut wpatrywałam się w jej nurt i wsłuchiwałam się w to, o czym mówi.
 
Po tym swoistym tête-à-tête z rzeką, udałam się do centrum miasta. Jakież było moje zdziwienie, gdy w miejscu Piazza Venezia zobaczyłam ogromny plac budowy. Praktycznie cały teren u podnóża Kapitolu i wokół Via dei Fori Imperiali (głównej ulicy, która biegnie przez historyczny obszar Forum Romanum i prowadzi do Koloseum) otoczony był płotem. Jak się okazało, budowana jest tam trzecia linia metra.
 
Na dodatek na ulicy znajdowało się mnóstwo policji, która utworzyła kordon, aby zablokować przemarsz demonstrantów. O co chodziło protestującym? Tego nie wiem. W każdym razie było ich sporo, przyjechali kilkunastoma autobusami, zaś na początku pochodu wieźli trumnę.
 
Następnym etapem naszej dzisiejszej podróży był Watykan. Metrem dojechaliśmy na Via Ottaviano, gdzie zostaliśmy zwabieni zapachem lokalnej pizzy. Niestety Placu Św. Piotra nie zwiedziliśmy. Sami zobaczcie, jaka ulewa i wichura rozpętały się przed Bazyliką. Do hotelu dotarliśmy mokrzy, jak spod prysznica.
 
Na całe szczęście wieczór był spokojny i piękny. Pełni wrażeń wracamy jutro do domu 🙂✨️✨️✨️

Dzień 6

Taki samolot widziałam dzisiaj na lotnisku w Rzymie. Wzbudził większe zainteresowanie pasażerów niż ten, do którego wsiadali. Gdy wzbił się w niebo, niektorzy cieszyli się jak dzieci i klaskali 🙂✨️✨️✨️

Włochy - Rzym, Watykan

maj 2023

Włochy - Rzym, Watykan

maj 2023

Rzym / Watykan dzisiaj. Piękna pogoda, mnóstwo ludzi i taki spokój w tłumie. Może dlatego, że bardziej doświadczam swojego wnętrza niż tego zgiełku. Znowu siedzę na moim ulubionym kamieniu wpatrując się w ten święty plac i kopułę. Dziekuję, proszę i z ufnością czekam na to, co los przyniesie …

Już tak mam, że wolę pieszo (średnio 20 -30 km dziennie). Wtedy czuję się jedną z tych maluczkich osób, które krzątają się po ulicach Wiecznego Miasta. Mogę więcej poczuć i zobaczyć. A jest co, gdyż ten kawałek Ziemi skrywa przecież tajemnice sprzed tysięcy lat i stanowi centrum życia współczesnego świata.
Źródła podają, że Rzym założył Romulus 21 kwietnia 753 p.n.e. i został jego pierwszym królem. Od średniowiecza miasto było największym w Europie. A dzisiaj? Tę ogromną aglomerację zamieszkuje prawie 3 mln ludzi ( 9 miejsce w Europie).
 
Na zdjęciach wiele zakątków m.in.
Wzgórze Awentyn z najbardziej romantycznym tarasem w Rzymie (w Parku Savellich) . Dzisiaj byliśmy świadkami zaręczyn i przyjęcia panieńskiego:) Na wzgórzu także Bazylika św. Sabiny wzniesiona za pontyfikatu papieża Celestyna I (422-432); słynna dziurka od klucza, przez którą można zobaczyć Bazylikę Św. Piotra (kolejka do drzwi z dziurką liczyła kilkadziesiąt metrów). Rzeka Tyber, Schody Hiszpańskie i przepiękne Ogrody Borghese. Może rozpoznacie te miejsca?
 
Ostatni rzut okiem na Rzym, spacer i czas wracać. Czas pędzi jak szalony i nikt go nie zatrzyma. Nawet Stephen Hawking – jeden z najznakomitszych kosmologów świata, którego rozważania zabieram w drogę do Polski. Ale prawdę powiedziawszy myślami krążę już w moim ‚Hologramowym Świecie’…

Włochy - Rzym

wrzesień 2022

Dzisiejszy lot z Krakowa do Rzymu, czyli podróż z głową w chmurach

Witajcie z Rzymu😊 Dzisiaj byłam w Koloseum i zamieszczam kilka zdjęć. Jestem podekscytowana, gdyż miałam okazję przeprowadzić wywiad ( pierwsza cześć) z Vishwą. To studentka z Indii, która wraz moją córką uczą się na John Cabot University. Rozmawiałyśmy o sprawach, które opisałam w mojej książce pt Niedotykalni, a także o jej życiu. Wkrótce wszystko spiszę i udostępnię. Tymczasem zapraszam do wnętrz Amfiteatru Imperium Rzymskiego.

Tyber. To rzeka, która przepływa przez Rzym. To właśnie wokół niej toczy się akcja pierwszej części książki pt . Potomkowie Bogów. Zamieszczam zdjęcia rzeki z dzisiejszego spaceru. 😊

Państwo: Wielka Brytania

Wielka Brytania - Manchaster

czerwiec 2024

Dzień 1

Jadę, by zobaczyć dom Emmeline Pankhurst! To niesamowite uczucie poznawać świat opisywanego właśnie bohatera. Hologramowy Świat zaczarował mnie…
 
Miasto zaskoczyło mnie swoim wyglądem.
 
Z niewiadomych mi powodów wyobraziłam sobie nowoczesną aglomerację. Tymczasem zobaczyłam mieszankę fabrycznej Łodzi i katowickiego Nikiszowca, z domieszką klasycznej brytyjskiej architektury.
 
Co poza tym? Mnóstwo barwnych postaci różnych ras i orientacji, muzyka na głównych ulicach i przedługie kolejki do restaurcji i pubów. 💪
Emmeline Pankhurst była niezwykłą postacią. Wystawiając się na cierpienie i ostracyzm społeczny, zmieniła życie wielu kobiet.
 
Urodziła się w Manchesterze w 1858 roku, w czasach, gdy kobiety nie miały praktycznie żadnych praw w niemal każdym aspekcie życia, – począwszy od edukacji, przez zarządzanie pieniędzmi, aż po opiekę nad dziećmi. Żyła w świecie, w którym bieda i ubóstwo dotykały większą część społeczeństwa, a prostytucja była powszechnie tolerowaną praktyką, szczególnie wśród niższych warstw społecznych. Dla wielu dziewcząt i kobiet stanowila jedyną opcję na przeżycie, narażając je na wiele chorób i wczesną śmierć.
 
Emmeline Pankhurst zdecydowanie sprzeciwiała się tej sytuacji. W 1903 roku założyła Women’s Social and Political Union (WSPU), organizację, która prowadziła radykalne działania takie jak demonstracje, strajki głodowe i akty wandalizmu, mające na celu zwrócenie uwagi na niesprawiedliwe traktowanie kobiet i ich brak praw wyborczych. Te akcje wiązały się z aresztowaniami, brutalnymi interwencjami policji oraz społecznym potępieniem.
 
Dzięki jej determinacji, kobiety w Wielkiej Brytanii zyskały ograniczone prawa wyborcze w 1918 roku i pełne prawa wyborcze w 1928 roku. Niestety, Emmeline Pankhurst zmarła w tym samym roku, nie dożywszy pełnej realizacji tych zmian.
 
W Manchesterze, jej rodzinnym mieście, znajduje się The Pankhurst Centre, które nie tylko upamiętnia jej życie i działalność, ale również służy jako muzeum i centrum społecznościowe poświęcone dziedzictwu walki kobiet o równouprawnienie.

Dzień 2

Typowo angielska pogoda, czyli mżawka przeplatana chwilowymi przejaśnieniami. A mnie w duszy graj! Muzea za darmo, więc obskoczyliśmy cztery plus bibliotekę.
 
Zaczęliśmy od Emmeline Pankhurst Centre, gdzie poznaliśmy historię sufrażystek walczących o prawa kobiet. Oglądałam stół, przy którym odbywały się pierwsze spotkania kobiet, filmy historyczne z protestującymi, a na zakończenie kupiłam książkę autorstwa Helen Pankhurst (prawnuczki Emmeline) o prawach kobiet. Następnie odwiedziliśmy Manchester Art Gallery, pełną niesamowitych dzieł sztuki z różnych epok. Potem przyszła kolej na Science and Industry Museum, które pokazuje technologiczną rewolucję, od parowozów po komputery.  People’s History Museum przeniosło nas w świat walki o prawa pracownicze i demokrację. Na koniec zajrzeliśmy do Central Library, imponującej zarówno architekturą, jak i zbiorami. Po drodze byliśmy świadkami demonstracji poparcia dla wolnego Hongkongu. Wstąpiliśmy też do Manchester Cathedral na uroczystość, która nie była mszą, ale śpiewem chóru połączonym z ceremonią.
 
Powiem tak: uczta dla duszy i ciała. 15 kilometrów spaceru + historia w najlepszym wydaniu. Podoba mi się ten Manchester!

Dzień 3

Jutro wracamy już do Polski, więc przesyłam garść informacji o mieście. Czy warto przylecieć tu na kilka dni? Na pewno! 💪💪
 
Manchester to miasto pełne kontrastów, gdzie XIX-wieczna robotnicza zabudowa z czerwonej cegły przeplata się z nowoczesną architekturą XXI wieku, tworząc unikalny pejzaż.
 
Ale po kolei…
Około 200 lat temu, w okresie rewolucji przemysłowej, Manchester tętnił życiem robotniczym. Rewolucja przemysłowa, która rozpoczęła się w połowie XVIII wieku i trwała do połowy XIX wieku, przekształciła Manchester w jedno z najważniejszych miast przemysłowych na świecie. Miasto było znane jako „Cottonopolis” dzięki swojemu przemysłowi tekstylnemu, a liczba fabryk tekstylnych przekraczała 180.
Głównym szlakiem komunikacyjnym był kanał Manchester Ship Canal, otwarty w 1894 roku, który umożliwiał statkom oceanicznym dotarcie do centrum miasta. W latach 50. XX wieku kanał przewoził prawie 20 milionów ton towarów.
 
Pod koniec XX wieku, po okresie upadku przemysłu, tereny wokół kanału były opuszczone i zaniedbane. W latach 90. XX wieku rozpoczęto ich rewitalizację, przekształcając je w nowoczesne centrum medialne i kulturalne.
Na zdjęciach można zobaczyć nowoczesną dzielnicę medialną, gdzie swoją siedzibę ma BBC oraz Imperial War Museum North, które prezentuje historię konfliktów z udziałem Wielkiej Brytanii.
 
Ps. W planach jeszcze zwiedzanie muzeum footbolu 😃✨️✨️✨️
Manchester i piłka😃💪
 
Chyba nikomu nie trzeba mówić, jak ważna dla Anglików jest piłka nożna – wszyscy tu grają od najmłodszych lat. Manchester jest domem dla dwóch słynnych klubów, Manchester United i Manchester City.
 
Zapraszam zatem na krótki spacer po Narodowym Muzeum Piłki Nożnej w Manchesterze,✨️✨️✨️
 
Ja tymczasem już na polskiej ziemi, myślami błądząca w Hologramowym Świecie 🙂

Wielka Brytania - Londyn

styczeń 2023

Dzień 1

Londyn dziś. Przywitała nas ładna pogoda i duża kolejka na autobus. Miasto tętniło życiem, a Tamiza zachwycająca. Zwłaszcza Tower Bridge, który akurat otworzono dla przepływającego statku 😊✈️🚇🛳💥💥

Dzień 2

Tower of London. Zwiedziliśmy 1000 lat w 2,5 godziny. Wspaniała przygoda dla tych, którzy lubią historię. Zobaczyliśmy fortecę, pałac królewski, więzienie i klejnoty koronne. Opisy były także w języku polskim, co rzadko się zdarza w zabytkach światowej klasy. Załączam zatem relację z oryginalnymi opisami ( z wyłączeniem kleknotow, których nie można było fotografować )😊💪

Popołudniowy spacer po Londynie – jakieś 20 km 😊🙃

Dzień 2

Spotkania nie z tej Ziemi🧐

Zwiedziliśmy Muzeum Figur Woskowych ‚Madame Tussauds’. Powitała nas królewska rodzina. Później obracaliśmy się w kręgach znanych piosenkarzy i aktorów, wybitnych sportowców i bohaterów filmowych. Ale najwięcej emocji dostarczyła nam wizyta w lochach seryjnych morderców i wycieczka taksówką po historii Londynu 😁🤪

Spacer po Londynie ( ponad 25 km).

Wyruszyliśmy z City of London /gdzie mamy hotel / do Camden Town, aby zobaczyć tę ‚rozrywkową’ dzielnicę i pomnik Amy Winehouse. Miasto zmieniało swe oblicza z każdym naszym krokiem…

Dzień 3

Westminster Abbey to benedyktyńskie opactwo, w którym od 1000 lat odbywają się koronacje królewskie.
 
Pierwsza ceremonia miała miejsce w 1066 roku i koronowanym na króla Anglii był Wilhelm Zdobywca. Obecnie trwają przygotowywania do koronacji Karola III, która ma sie odbyć 6 maja 2023 roku. Na zdjęciach widać renowację tronu i miejsce, w którym zostanie ustawiony.
 
Opactwo to również świątynia , w której zostało pochowanych siedemdziesięcioro królów i królowych m.in Elżbieta I ( królowa Anglii i Irlandii 1558-1603) i moja ulubiona bohaterka historyczna Maria Stuart (królowa Szkocji 1542-1567) stracona na rozkaz tej pierwszej. Łącznie w murach Westminster Abbey spoczywa ponad 3 tys. osób. Jest tam np. Zakątek Poetów, w którym pochowano Charlesa Dickensa i znajdują się pomniki Wiliama Szekspira i George’a Byrona.

Państwo: Szwecja

Szwecja - Göteborg

lipiec 2024

Dzień 1

Goteborg. Bohaterowie 'Pamięci Wszechświata’, czyli 6 cześci 'Hologramowego Świata’ ściągnęli mnie 😃🙃 do Szwecji. Zabawimy więc tutaj 5 dni, zwiedzimy co się da i zrelacjonujemy. Póki co, przywitała nas piękna pogoda, mnóstwo bujnych lasów i niebieskich jezior 💪💪

Dzień 2

Göteborg zachwycił nas zielenią, wodą i czystym powietrzem. Pierwsze godziny spędziliśmy spacerując wzdłuż rzeki i przemierzając ją barkami. Było wspaniale – słońce, wiatr we włosach i spokój… Jutro zanurzymy się w urokliwe uliczki miasta. Póki co, przedstawiam kilka informacji o tej szwedzkiej perełce.😃🙃
 
Göteborg, to drugie co do wielkości miasto w Szwecji po Sztokholmie. Mieszka w nim 600 tysięcy osób (w całej aglomeracji około 1 milion). Miasto zostało założone w 1621 roku przez króla Gustawa II Adolfa, aby zapewnić Szwecji bezpośredni dostęp do Morza Północnego i rozwijać handel międzynarodowy. Od XVIII wieku nieprzerwanie jest jednym z najważniejszych ośrodków handlowych w Skandynawii. Obecnie słynie z przemysłu motoryzacyjnego (Volvo) oraz licznych parków i terenów zielonych. Przez miasto przepływa rzeka Göta älv, która łączy Göteborg z jeziorem Vänern. W latach 1810-1832 wybudowano sztuczny Kanał Göta o długości 190 km, który łączy Göteborg z Sztokholmem poprzez jezioro Vänern i inne wody śródlądowe.

Dzień 3

Dzisiaj spędziliśmy fantastyczny dzień w Slottskogen, zielonym sercu Göteborga. To rozległy park, o powierzchni ponad 137 hektarów, ktory jest po prostu magiczny.✨️✨️✨️
Spotkaliśmy w nim pingwiny, foki i dzikie kaczki, które elegancko ślizgały się po wodzie. Jeziora i stawy, otoczone dzikimi trawami, tatarakiem i kwiatami, odbijały się w wodzie jak w lustrze. Nic dziwnego, że ludzie tłumnie opuścili swoje miejskie „betony”, aby wypoczywać właśnie w tym miejscu. 💥💥💥
 
Odwiedziliśmy także Muzeum Sztuki w Göteborgu, kluczowe miejsce na artystycznej mapie Szwecji. Podziwialiśmy dzieła wielkich mistrzów takich jak Rembrandt czy Van Gogh, a także inne arcydzieła impresjonistyczne i postimpresjonistyczne. Obecnie główną atrakcją muzeum jest wystawa „Anders Petersen: City Diary”, która zgłębia miejskie pejzaże i ludzkie historie.
 
Do relacji załączam też kilka zdjęć ze spaceru po mieście❤️🌹

Dzień 4

Dzień czwarty i ostatni naszego pobytu w Göteborgu✨️✨️✨️
 
Niebo turkusowe, lekki wietrzyk. Wybraliśmy się więc do Ogrodu Botanicznego, którego kolekcja liczy ponoć około 6 tysięcy różnych gatunków roślin.🌹🌷🪴🌳🌴🌾
 
Przyznam, że wrażenia były imponujące. Na początku czułam się jak Alicja w Krainie Czarów. Otaczały mnie kwiaty, kwiaty i jeszcze raz prześliczne kwiaty. 🥀🌷🌹🌾Jedne były ułożone w klomby, niektóre pięły się po pergolach, a jeszcze inne dziko obrastały oczka wodne i strumyki. Gdy natomiast wspinaliśmy się na punkt widokowy, miałam z kolei wrażenie, że jestem Robinsonem Kruzoe na bezludnej wyspie. Wędrowaliśmy po skałach, między dzikimi trawami oraz pod drzewami oplecionymi lianami…🌴🌴
 
Potem poszliśmy do Muzeum Historii Naturalnej, gdzie oglądaliśmy przeogromny szkielet wieloryba i historię powstania życia na Ziemi, od Wielkiego Wybuchu po Homo sapiens. 🤓🧐
 
A po południu? Kursowaliśmy promami po rzece Göta älv, 🛳🛳🛳podziwiając piękne widoki miasta z wody.
 
To był fantastyczny dzień😀 Jutro zbieramy się już do domu, tak więc zwiedzać raczej nie będziemy.
 
I na koniec: czy polecam Göteborg na wycieczkę lub dłuższy pobyt? Tak, zdecydowanie tak!✨️✨️✨️

Szwecja - Sztokcholm

luty 2023

Dzień 1

Sztokholm dzisiaj. Byłam na Zamku Królewskim i w Parlamencie. Wysłuchałam mądrych ludzi i przemierzyłam centrum wzdłuż i wszerz. Było super. Zamieszczam relację, czyli zdjęcia plus krótko -o tym, co wiedzieć warto 🙂🙃

Dzień 2

Sztokholm dzisiaj. Byłam na Zamku Królewskim i w Parlamencie. Wysłuchałam mądrych ludzi i przemierzyłam centrum wzdłuż i wszerz. Było super. Zamieszczam relację, czyli zdjęcia plus krótko -o tym, co wiedzieć warto 🙂🙃
Sztokholm – stolica Szwecji; Początki miasta sięgają roku 1252. W połowie XV wieku uzyskało prawa miejskie, a stolicą oficjalnie zostało uznane w 1643 roku.
 
Miasto położone jest na czternastu wyspach, które znajdują się w środkowej części wschodniego wybrzeża półwyspu Skandynawskiego. Ponad 30% powierzchni miasta stanowią drogi wodne. Populacja liczy 1,5 -1,8 miliona osób; hrabstwa Sztokholm ponad 2,3 miliona.
 
Pałac Królewski w Sztokholmie /Kungliga slotten/ – jest oficjalną siedzibą rodziny królewskiej i pełni funkcje reprezentacyjne (na codzień król i królowa mieszkają w Pałacu Drottningholm). W IX wieku w miejscu Pałacu znajdowała się drewniana osada Wikingów. W XIII wielu wybudowano fortecę, którą systematycznie powiększano i upiększano. W końcu powstał zamek, któremu nadano nazwę Trzy Korony i został siedzibą królów. W 1697 roku budowla niemal cała spłonęła, więc na jej miejscu wybudowano nową – w stylu barokowym. Obecny Pałac Królewski należy do największych w Europie, liczy ok. 600 komnat i innych pomieszczeń.
 
Karol XVI Gustaw jest królem Szwecji od 15 września 1973 roku; siódmym przedstawicielem dynastii Bernadotte; najdłużej panującym szwedzkim monarchą. W 1979 roku zmieniono prawo, by następcą tronu mogła zostać jego najstarsza córka Wiktoria. Król posiada jeszcze dwoje dzieci: Karola Filipa i Magdalenę.
 
Parlament /Riksdaghuset/. Parlament Królestwa Szwecji liczy 349 posłów. Jego pierwsze oficjalne posiedzenie odbyło się w 1527 roku. W 1866 roku nastąpiła jego demokratyzacja i od tej pory funkcjonuje jako jednoizbowy/ Riksdag / wybierany na 4 – letnią kadencję.

Dzień 3

 
Niebo niebieskie, słonecznie, lecz zimny wiatr. Zobaczyliśmy trzy wspaniałe miejsca, załączam zdjęcia i polecam:
  • Muzeum Nobla; otwarte w 2001 roku, w setną rocznicę przyznania pierwszej nagrody. Dla mnie coś wspaniałego. Można znaleźć opis każdego laureata, zobaczyć kąciki’ pracy wybranych noblistów, ich cytaty. Mnie wciągnęło mini kino z filmami przedstawiającymi ich życie i dokonania. Na zakończenie kawa w kafejce i książka w sklepie z pamiątkami😊💪
  • Muzeum Vasa; oglądaliśmy ogromny okręt, który zatonął w 1627 roku podczas swojego pierwszego rejsu. Wyłowiono go po 333 latach i odrestaurowano. Wokół statku mnóstwo znalezisk, armaty, szkielety i podobizny pasażerów. Także mnóstwo informacji.
  • Muzeum Wikingow; wjechaliśmy kolejką w świat Sagi Ragnfrida (11 minutowa wycieczka). Ekspozycja i opisy zawierają wszystko, co o Wikingach trzeba wiedzieć: kiedy i gdzie żyli , z kim i gdzie walczyli, jak się ubierali, co jedli etc. Stał tam również prawdziwy Wiking, sporządzony na podstawie DNA.
 

Państwo: Szkocja

Szkocja - Edynburg

maj 2023

Dzień 1

Czas na Szkocję! Podobno to kraj piękny, w 'mleko i miód opływający’. Lęcę więc do Edynburga, by pochwycić szczyptę tego uroku, a potem wieści przekazać… Póki co, na lotnisku we Wrocławiu. Pozdrawiam serdecznie 😊🙃🙂

Dzień 2

Kiedyś kościoł teraz market.

Dzień 3

Poniżej zebralam kilka informacji o mieście.
Tło historyczne
Pierwsi osadnicy pojawili się ok. 900 lat p.n.e., a miasto wyrosło wokół twierdzy obronnej, którą wybudowano na skalistym wzniesieniu (120 metrów n.p.m.) W IX Edynburg został podbity przez duńskich Wikingów. W 1020 włączony do terytorium królestwa Szkocji. Przez kilka wieków o miasto walczyli Anglicy i Szkoci. W roku 1603 król Szkocji Jakub VI /dynastia Stuartów/ koronował się na króla Anglii i połączył oba kraje unią personalną. Założył też Szkocki Parlament, który działał aż do ustanowienia aktu unii z 1707 roku, na mocy którego połączono Królestwo Anglii z Królestwem Szkocji w Królestwo Wielkiej Brytanii. W 1999 roku wznowiono obrady Parlamentu.
Szacowana liczba mieszkańców Edynburga – 553,569 tyś.
Powierzchnia -264 km2
Cały zespół urbanistyczny Edynburga został wpisany w 1995 r. na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO.
W 2022 roku uznany został najlepszym miastem na świecie przez magazyn Time Out.
 
Na zdjęciach ulice miasta i Wzgórze Zamkowe.

Dzień 4

Zmęczonych i znużonych codziennością zapraszam dziś do świata bajki…
 
Jacht Jej Wysokości, Britannia, to niezwykły statek, gdyż służył królowej przez 43 lata, od 1954 do 1997 roku. Zatem zobaczyć na nim można wspaniałe apartamenty królowej, sale balowe i cale podziemie tego „królestwa na wodzie”, w tym między innymi szpital, pralnię oraz kajuty dla załogi i służby.
 
Britannia przepłynęła ponad milion mil morskich, odbyła 696 podróży zagranicznych oraz gościła na swym pokładzie najważniejsze osoby na świecie. W 1981 roku zabrała w podróż poślubną księcia Karola i księżną Dianę, zaś w 1986 roku ewakuowała ponad tysiąc uchodźców z objętego wojną domową Adenu.
 
Ponadto w relacji:
  • Parlament Szkocki wraz z salą obrad;
  • Wzgórze Caltona (Calton Hill) zwane „Akropolem Północy”, z którego roztacza się najcudowniejszy pejzaż Edynburga. Na zdjęciach widać budynek obserwatorium miejskiego z 1776 r. oraz National Monument of Scotland – pomnik upamiętniający Szkotów poległych w wojnach napoleońskich, który wybudowano w pierwszej połowie XIX wieku, wzorując się na greckim Partenonie;
  • Royal Botanic Garden – Królewski Ogród w Edynburgu;
  • Zabudowania Edynburga, które zdają się być jedną wielką rodziną. Czasami miałam wrażenie, że jeden dom rozmnożył się (lub sklonował) na kilkadziesiąt, kilkaset innych.

Dzień 5

Czas Wracać :–)
 
Długi weekend w Edynburgu dobiega końca. Zobaczyłam miasto, zwiedziłam kilka ciekawych miejsc, przedreptałam około 60 kilometrów. Odpoczęta i napełniona nową energią wracam do domu i pracy.
 
Czy podoba mi się stolica Szkocji? Tak, na pewno posiada swoją magię. Ogromne, kamienne budowle z minionych epok oraz kręte uliczki – chcąc nie chcąc prowadziły moją wyobraźnię do świata Harry’ego Pottera czy Sherlocka Holmesa. Ale kreśliły również nowe fabuły, które odbiegały od opisywanych w powieściach klimatów.
 
Edynburg otaczał mnie nie tylko szkockim klimatem (krajobrazem, architekturą, symbolami narodowymi – przede wszystkim pięknymi, kraciastymi strojami tzw. kiltami…). Wokół było także wiele symboli monarchii brytyjskiej: zdjęć, książek czy gadżetów z wizerunkami rodziny królewskiej. W Edynburgu od wieków stoją przecież Zamek Królewski oraz Pałac Holyrood, a obecnie cumuje tam statek Britannia. Nie dało się zapomnieć, że Szkocja jest częścią Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej.
Polecam zwiedzenie tego miasta.
 
Czy chciałabym w nim mieszkać? Raczej nie. Lecz teraz, wypoczęta, z przyjemnością wracam do Polski.
 
Zdjęcia:
  • Pałac Holyrood – od ponad 500 lat jest to szkocka rezydencja brytyjskiej rodziny królewskiej.
  • Ogrody Królewskie przy Pałacu Holyrood.
  • Narodowe Muzeum Szkocji – ogromne, wspaniałe miejsce do zwiedzania. Bogate zbiory, interaktywne ekspozycje, filmy przedstawiające różne państwa, kultury, zabytki, kosmos, modę, technologię, geologię, przyrodę, genetykę… Nie wiem, czy istnieje w ogóle jakaś dziedzina, która nie została uwzględniona w tym muzeum.
  • Ulice Miasta.
  • książka/ moja pamiątka.

Państwo: Słowacja

Słowacja - Koszyce

listopad 2022

Koszyce to drugie pod względem wielkości miasto na Słowacji (liczy ok. 250 tysięcy mieszkańców) i serce regionu Karpat Wschodnich. Status Wolnego Miasta Królewskiego uzyskały w 1342 roku, choć historia tego miejsca sięga 1230 roku. Na przestrzeni wieków miasto przyjmowało różne nazwy: „Villa Cassa” (łacińska), „Kaschau” (niemiecka), „Kassa” (węgierska), „Košice” (słowacka). W XV wieku Koszyce były drugim pod względem wielkości miastem ówczesnych Węgier (liczyły siedem tysięcy mieszkańców). W 1918 roku zostały włączone do Republiki Czechosłowackiej, a w 1938—do Węgier. W 1945 rząd Czechosłowacji ogłosił Koszycki Program Rządowy, który określał powojenny kształt wolnej republiki.
 
Nad miastem góruje Katedra Św. Elżbiety—gotycka budowla powstała w latach 1378-1508. Jest to największa świątynia katolicka na Słowacji.
 
Dzień ten spędziłam bardzo intensywnie. Pogoda była piękna, więc udaliśmy się w plener. Najpierw do ZOO, a potem na wzgórze zamkowe, gdzie oglądaliśmy inscenizację walk rycerskich z 1305 roku. Po południu wstąpiliśmy do muzeum, aby zerknąć na Koszycki Skarb oraz „przenieść się w czasie”. Najbardziej zapamiętam wirtualną podróż z okularami na nosie: wchodziłam do średniowiecznych domów i głaskałam zwierzęta z tamtego okresu. Koszyce są super. Szkoda, że jutro muszę już wracać…
 
Dzień ten spędziłam bardzo intensywnie. Pogoda była piękna, więc udaliśmy się w plener. Najpierw do ZOO, a potem na wzgórze zamkowe, gdzie oglądaliśmy inscenizację walk rycerskich z 1305 roku. Po południu wstąpiliśmy do muzeum, aby zerknąć na Koszycki Skarb oraz „przenieść się w czasie”. Najbardziej zapamiętam wirtualną podróż z okularami na nosie: wchodziłam do średniowiecznych domów i głaskałam zwierzęta z tamtego okresu. Koszyce są super. Szkoda, że jutro muszę już wracać…
Koszyckie ZOO >>to trzecie pod względem wielkości ZOO w Europie (zajmuje 288 hektarów) oraz największe na Słowacji. Dla zwiedzających udostępnionych jest sto hektarów. Przebywa w nim 1200 zwierząt, należących do łącznie 285 gatunków.
 
Wzgórze widokowe Hradova (466 metrów n.p.m).
 
W latach 1303-1307 wybudowano na nim zamek, po którym obecnie pozostały jedynie ruiny. Ze szczytu można podziwiać panoramę Koszyc, dolinę Homadu i Góry Slanskie. W 1986 roku wybudowano tam wieżę widokową (na miejscu starej, drewnianej), która ma dwadzieścia jeden metrów wysokości, a także leśny amfiteatr.
 
Koszycki Skarb w Muzeum Wschodniosłowackim w Koszycach  to 2920 monet; dukaty, medale i łańcuch o długości dwustu czternastu centymetrów; pochodzą z XV, XVI oraz XVII wieku. Wykonane zostały ze złota najwyższej próby, łącznie ważą ponad 11 kilogramów. Zbiorów nie sposób wycenić, gdyż stanowią unikatową wartość historyczną. Widnieją na nich wizerunki władców, którzy panowali w całej ówczesnej Europie: w Niemczech, Hiszpanii, we Włoszech, w Anglii, Rumunii czy w Polsce (np. Zygmunta II Augusta oraz Zygmunta III Wazy). Zbiory nazywane są „Koszyckim Skarbem”, ponieważ znaleziono je w 1935 roku w siedzibie Dyrekcji Finansowej. Ktoś je tam schował do małej, metalowej misy i ukrył pod podłogą…

Państwo: Kanada

Kanada - Montreal, Quebec City, Ottawa

sierpień 2023

Dzień 1

Przylecieliśmy do Montrealu o 17.30, a wylecieliśmy z Amsterdamu o 15.00. Lot natomiast trwał 7,5 godziny. Takie cuda się dzieją z tym przesuwaniem czasu.
 
Linie KLK nakarmiły nas porządnie, a pogoda przywitała nas słońcem. Tak, że z duszą na ramieniu ruszyliśmy na przystanek, by busem podjechać na stację kolejową. Po 1,5 godziny jazdy bylismt w Ottawie. Tam jeszcze czekaly nas 3 stacje metra i przed 22.00 przybyliśmy do hotelu. (W tym czasie w Polsce była 4 rano).
 
Jeszcze tylko małe zakupy (jogurt, mleczko, woda, herbatnik) i poszło 6o zł. ( W Polsce zaplacilibysmy za te zakupy ok.15-17 zł).
 
Jesteśmy więc na miejscu. Jutro zaczynamy zwiedzanie stolicy 'śladami Neo’, czyli mojego głównego bohatera ” Ocaleńcow” i całej oktalogii.

Dzień 2

Wzgórze Parliament Hill i okolice
 
Trochę w deszczu, a trochę w słońcu – taki był dzisiejszy dzień. Spacerowaliśmy ulicami Ottawy, oglądając różnorodność miasta. Ta szokowała na każdym kroku. Nowoczesne wieżowce ocierały się o zabytkowe budowle, a muzułmanie o ortodoksyjnych Żydów w jarmułkach i białych koszulach z frędzlami. Powietrze przesiąknięte było seksualną wolnością, co wyraźnie dawało się we znaki wielu osobom. Czuć i widać było tę swobodę obyczajów. Takie ogólne wrażenia z dzisiejszego dnia.
 
Spacerowaliśmy po Wzgórzu Parlamentu i okolicach. Zwiedziliśmy też Katedrę Notre-Dame (Bazylikę Matki Boskiej Zwycięskiej i Świętego Krzyża) oraz Royal Canadian Mint, która produkuje monety, medale i inne numizmaty. Niestety zdjęć nie można było robić, gdyż oprowadzający nas przewodnik zagroził czasową konfiskatą smartfona…
Ottawa jest stolicą Kanady od 1857 roku. Miasto zamieszkuje ok. 1 milion mieszkańców różnych narodowości i ras, w tym Kanadyjczycy, Brytyjczycy, Chińczycy, Hindusi i wielu innych.
 
W Ottawie obowiązują dwa oficjalne języki: angielski i francuski.
 
W Ottawie znajdują się instytucje rządowe, czyli parlament kanadyjski, siedziba premiera (Biały Dom Kanady) oraz wiele ministerstw i agend rządowych.
Przez miasto przepływa rzeka Ottawa, oddzielając je od sąsiedniej prowincji Quebec.

Dzień 3

Izba Gmin i Senat.
 
Dzisiaj było bardzo poważnie, gdyż zwiedziliśmy budynki kanadyjskiego Parlamentu. Muszę przyznać, że zrobiły na mnie wrażenie. Senat iskrzył czerwienią i złotem, budując atmosferę królewskiego przepychu.
 
Sala posiedzeń Izby Gmin przywodziła mi natomiast na myśl amfiteatr. Posłowie zasiadają tu w rzędach, nachylonych ku centralnemu punktowi, gdzie znajduje się miejsce dla przewodniczącego i mówców. Wnętrza są przepiękne.
 
Poniżej trochę historii i zdjęć z Senatu, Sejmu i miasta.
Kanada monarchią konstytucyjną. A było to tak…
 
W 1497 roku Giovanni Caboto, genueński żeglarz będący w angielskiej służbie, dotarł do wybrzeży Nowej Fundlandii, a odkryte przez niego ziemie nazwano Nową Znalezioną Ziemią. Francuzi przybyli do Ameryki Północnej 50 lat później. Jacques Cartier, francuski podróżnik i odkrywca, sporządził pierwsze mapy Zatoki oraz Rzeki Świętego Wawrzyńca, a odkryte przez niego ziemie nazwano Kanadą.
 
Po zakończeniu wojny siedmioletniej w 1763 roku, Kanada przeszła pod kontrolę brytyjską na mocy traktatu paryskiego, a cztery lata później stała się dominium brytyjskim w ramach Związku Kanady, z ograniczoną autonomią i wspólnymi instytucjami. Status pełnego dominium uzyskała dopiero w 1931 roku, dzięki ustawie Westminsterskiej.
 
W ciągu lat Kanada stopniowo zyskiwała niezależność, co kulminowało w 1982 roku, kiedy zakończyła brytyjską kontrolę nad konstytucją. To umocniło narodową tożsamość i zdolność do stanowienia prawa. Obecnie Karol III jest głową państwa w demokratycznym systemie parlamentarnym, reprezentowanym przez Generalnego Gubernatora, Mary Simon. Struktura parlamentu, wzorowana na brytyjskim modelu, opiera się na Koronie, Senacie i Izbie Gmin, tworząc instytucje prawodawcze kraju.

Dzień 4

W stronę Quebec City.
 
Dobiegł końca trzeci dzień pobytu w stolicy i trzeba ruszać dalej. Przyznam, że z pewną niechęcią, gdyż Ottawa ma swój urok. Pobaraszkowałabym jeszcze po parkach, które ciągną się wzdłuż rzeki, zwiedziłabym kilka miejsc (np. National Gallery of Canada), na które nie starczyło już czasu…
 
Choć z drugiej strony czuję ekscytację na widok Quebec City. To miasto skradło moje serce już dawno, dlatego większość akcji „Ocaleńców” rozgrywa się właśnie nad rzeką św. Wawrzyńca …
 
Na zdjęciach ostatnie chwile w Ottawie 🙂

Dzień 5

Kanada z okien pociągu. Trasa Ottawa – Quebec; 6 h. 👍👍✨️✨️

Dzień 5

To był wulkan emocji. Wybuchł tysiącem wspomnień i wrażeń, jakby chciał przytłumić prawdziwą mnie. I chyba mu się udało, bo nie wiedziałam kim jestem. Szłam śladami moich bohaterów i znowu czułam drżenie ich warg. Potem otarłam łzę spływającą po policzku i okazało się, że ona naprawdę istnieje.
—–
„-Natalie Sulivan? – zapytał Neo – Czy możemy porozmawiać w cztery oczy?”
—–
Zgodziła się. Umówili się na dwunastą przy Portę St-Louis, czyli warownej bramie wjazdowej do Starego MIasta w Quebecku. Poszłam tam.
—–
„Była punktualnie. Przybiegła. Atrakcyjna, w modnym, brązowym płaszczu, nie przypominała potomków imigrantów z Wysp Brytyjskich bądź z Normandii. Raczej bogatą celebrytkę z Włoch, która, czując na plecach oddech paparazzi, ucieka przed blaskiem fleszy.
-Dziękuję, że znalazłaś czas – odparł, zatrzymując oczy na jej długich, kasztanowych włosach.
-Mój ojciec wspominał o waszej rozmowie – powiedziała na wstępie.
-Podejrzewamy, że jakiś imigrant podrobił dokumenty i wykorzystuje twoje nazwisko.
-Sprawy skomplikowały się bardziej -przyznał.
-Jesteś sam? – rozejrzała się i, nie czekając na odpowiedź, ruszyła Rue St-Louis.
-Tak.
-Zarezerwowałam stolik w Aux Anciens Canadiens, to kilka kroków stąd – zerknęła na niego. Teraz zauważył, że ma bardzo ciemne oczy. Brąz tęczówek niemal zlewał się z czernią, co dodawało im głębi, a jednocześnie budziło respekt.
-Jesteś Kanadyjką? – zapytał.”
-Wiem – odparła z uśmiechem. – Trudno w to uwierzyć. Kiedyś sama zwątpiłam w moje pochodzenie i zaczęłam drążyć temat.
-I co się okazało?
-Od kilku pokoleń mieszkamy w Kanadzie. Moi przodkowie mogli przybyć z Francji lub Włoch. Ale, prawdę mówiąc, niewiele znalazłam informacji o korzeniach. Musiałam bazować na pamięci dziadka, gdyż nie zachowały się żadne dokumenty. A ty, skąd pochodzisz? – zmierzyła go wzrokiem. – Podobno przyjechaliście z Nowego Jorku, jednak w twoim wyglądzie widzę domieszkę jakiś azjatyckich genów.
-Tata jest Chińczykiem, a matka była Amerykanką.
Dotarli na miejsce. Restauracja mieściła się w niewielkim budynku, który wyróżniał się na tle innych zabudowań. Przede wszystkim pochyłym dachem, charakterystycznym dla francuskiej architektury XVII wieku. -To najstarszy dom w mieście, stoi tu od 1676 roku – powiedziała, wchodząc. – Jest tłoczno, bo serwują wyśmienite quebeckie potrawy – dodała.”
——
Poszli. A ja niczym cień sunęłam za nimi, weszłam do restauracji, zamówiłam. Tak, jak Neo zanurzyłam widelec w syropie klonowym. Wiedziałam o czym myśli oraz to, że zaraz wyjdzie na spotkanie z Indianką.
——
„-Cytadela to ogromna fortyfikacja – ściszonym głosem dodała jeszcze Natalie, lekko pochylając się nad stołem. – Największa w Ameryce Północnej. Można ją zwiedzać z przewodnikiem lub samodzielnie. Trasa trwa około godziny
-Żartujesz? – spojrzał na nią niepewnie. – Sądzisz, że będzie chciała oglądać zabytki?”
——
Neo wyszedł, ja za nim. Ataentsic stała już przy bramie. Uniosła dłoń, otworzyła i pokazała mu coś. WIedziałam, że to srebrny medalik w kształcie orła. Chwilę porozmawiali i ruszyli w kierunku Promenady. Wsunęłam się między nich.
—–
„-Nie. Niewiele wiem o Indianach – powiedział Neo. – Poza tym nie miałem pojęcia, że jesteś z plemienia Mohawków. Pisałaś o Irokezach.
-Mohawkowie to linia Irokezów – wytłumaczyła natychmiast. – Wyodrębniła się w XVI wieku. Dwieście lat później wyemigrowali ze Stanów do Kanady.
-Czym się zajmujesz?
-Sprzedaję indiańską sztukę i wyroby. Na przykład ręcznie szyte mokasyny, obrazy, rzeźby, a nawet fasolę.
-Fasolę?
-Deseronto Potato to półtyczna fasola z rezerwatu Tyendinaga. Mohawkowie robią z niej puree, tak jak wy z ziemniaków.
Weszli na promenadę Terrasse Dufferin, którą Neo spacerował tego ranka. Teraz zapełniona była ludźmi. Ogromne, śnieżno-lodowe płaty zbudowały białe wyspy na wodzie. Mniejsze fragmenty lodu tak leniwie przesuwały się z nurtem, że wręcz stały w miejscu.
-W Quebecu znam każdego – odezwała się. – Krążę pomiędzy sklepami, restauracjami, artystami, przewoźnikami… – wymieniała. – Od jednych kupuję, innym sprzedaję. W ten sposób wiążę koniec z końcem.
-A Neo? – spojrzał na nią. – Jak go poznałaś? Kiedy?
-Na ulicy. To było półtora roku temu, gdy sprzedawałam skórzaną biżuterię. Podszedł, stałam gdzieś tutaj – rozejrzała się, próbując odszukać miejsce. – Zaczął mierzyć bransoletki.”
—–
O rety! Kim ja dzisiaj byłam?
Fragment książki Granice Ziemi: Ocaleńcy, autorstwa Iwony Gajdy

Dzień 6

Zaraz wejdziemy na mostek, który jest nad wodospadem. Tęcza niesamowita, bryzę czuć z odległości kiludzisiecou metrów.

Montmorency – duży wodospad na rzece Montmorency, w prowincji Quebec, w Kanadzie. Wodospad znajduje się na pograniczu Beauport, dzielnicy miasta Québec, i gminy Boischatel, około 12 km od centrum starego miasta Québecu, a najbliższe otoczenie to Parc de la Chute-Montmorency.  [ Źródło : Wikipedia]

Dzień 7

Nie starczyło nam czasu, by pojechać nad Wodospad Niagara. Choć przyznaję, że opcję tę rozważaliśmy dość poważnie. Tym bardziej, że wspominałam o nim w mojej książce „Ocaleńcy”. Będąc zatem w Quebecku, cieszyliśmy oczy Montmorency.
 
Wodospad jest o 30 m wyższy od Niagary, ma 84 m wysokości i 46 m szerokości (tak podaje Wikipedia). Na mostek wchodziliśmy pieszo (ok. 450 schodów), aby oglądać „kolosa” i panoramę z każdego mini-tarasu.
 
Ale przyznam, że nie tylko te widoki zapierały dech w piersiach. Co jakiś czas przyklejałam wzrok do turystów, którzy również wchodzili po schodach. Na przykład do mężczyzn z dziećmi na ramionach, do muzułmańskich kobiet ubranych w długie suknie, płaszcze i chusty, oraz starszych osób z laskami. Doprawdy nie wiem, jak oni pokonywali ten dystans w temperaturze przekraczającej 30°C.
 
Zaskoczył mnie też widok rzeki u góry. Kilka metrow przed spadem, była tak spokojna i cicha, jakby nic się nie miało zdarzyć. Naprawdę można byłoby spłynąć, nie wiedząc kiedy…
 
I jeszcze jedna rzecz. Na górze zwróciłam uwagę na przygotowania do zimowego karnawału, który odbędzie się w lutym od 8 do 11 lutego 2024. Ale o tym, niech opowie już taksówkarz z „Ocaleńców”.
– Carnaval de Quebec ściąga tłumy. Każdego roku przyjeżdża milion ludzi z całego świata, żeby zobaczyć rzeźby i Pałac Lodowy Bonhomme, albo pobawić się w śniegu” – taksówkarz poprawił lusterko i zerknął w ich stronę. – Jedni wyjeżdżają, inni przyjeżdżają.
– Co to za święto?” – zainteresowała się Marie.
– Największa na świecie zimowa zabawa. Nie wiedzieliście?” – zapytał zdziwiony. – Ogromne zjeżdżalnie, rzeźby z lodu, kąpiele śnieżne, kajaki na lodzie, psie zaprzęgi, snowboard, parady…- wymieniał. – Czego dusza zapragnie.”
Fragment książki Granice Ziemi: Ocaleńcy, autorstwa Iwony Gajdy
Do relacji załączam zdjęcia z książki, na którym widać zabawy podczas 'Carnaval de Quebec’. 🙂

Dzień 8

Canyon Sainte-Anne dzisiaj 👍✨️🙂✨️
Otwarty od maja do października kanion Sainte-Anne to spektakularny, stromy wąwóz, wyrzeźbiony przez rzekę Sainte-Anne-du-Nord, 6 km na wschód od Beaupré w prowincji Quebec w Kanadzie. Rzeka opada ponad 74-metrowym wodospadem w kanionie.  [Źródło : Wikipedia]

Dzień 9

W drodze po cuda! 
 
Wypożyczyliśmy auto i wyruszyliśmy na obrzeża Quebecku, aby:
  • Poczuć dreszczyk emocji, przemierzając linowe mosty, które wiszą kilkadziesiąt metrów nad rwącą rzeką w kanionie Sainte-Anne;
  • Zanurzyć nasze ręce w krystalicznie czystym jeziorze Saint-Charles (3,8 km 2 powierzchni);
  • Zwiedzić Sanktuarium Sainte-Anne-de-Beaupré, jedno z najważniejszych miejsc kultu religijnego w Kanadzie (miejsce licznych cudów i uzdrowień od 1658 roku);
  • Poznać urodę Wyspy Orleańskiej, która leży w samym sercu rzeki Saint Lawrence, niedaleko miasta Quebec (ma 34 km długości i 8-16 km szerokości);
Program udało się zrealizować w 100 %. To był wspaniały, pełen wrażeń dzień🙂✨️✨️✨️

Dzień 10

Kierunek Montreal.
 
Minął nasz ostatni dzień pobytu w Quebec City, jutro wyruszamy do Montrealu. Jestem przepełniona emocjami. Nie chodzi tylko o te, związane z przeżywaniem chwil rzeczywistych, ale także o te, które wydobywały się z mojego wnętrza. W Quebec bohaterowie „Ocaleńców” towarzyszyli mi niemal na każdym kroku: na ulicach, promenadzie i w kawiarniach.
 
Dziś na przykład spędziliśmy razem czas w klimatycznej Caffe de Paris, gdzie rozgrywa się akcja piątego rozdziału książki. Czytałam mężowi fragmenty, a on rozglądał się wokół, zupełnie tak, jakby Neo, Natalie i Indianka Ataentsic siedzieli obok nas. Było magicznie, choć nie grał akordeonista (jak w książce), lecz z głośników rozbrzmiewał charyzmatyczny głos ZAZ.
 
Muszę Wam powiedzieć, że cieszę się, że napisałam tę książkę, bo teraz mogę wracać do tych chwil tysiące razy…
 
A jak spędziliśmy dzisiejszy dzień? Byliśmy w Musée de la civilisation, które jest jednym z najważniejszych muzeów kultury i cywilizacji w Kanadzie. Doznania były niesamowite – historia Kanady, Pierwszych Narodów i ogólnie ludzkości na naszej Planecie została przedstawiona w sposób interaktywny. Można było zanurzyć się w różnych okresach czasoprzestrzeni i poczuć się częścią ogromnego Wszechświata. Opowieści o Ziemi i Człowieku towarzyszyła wystawa „Love me Gender”.
 
Ponadto dużo spacerowaliśmy po Quebec City, zwiedzając różne zakamarki miasta, co uwieczniłam na zdjęciach…

Dzień 11

Montreal/ Przyjazd
 
Przywitały nas drapacze chmur i wiewiórki. Prawdę mówiąc, nie wiem, które zrobiły na nas większe wrażenie…
 
Ogromne wieżowce sięgały nieba, demonstrując swoją siłę. U ich stóp czuliśmy się mali i obcy. Dlatego mocno złapaliśmy się za ręce i wolnym krokiem podreptaliśmy do najbliższego skweru, aby ustalić, gdzie pójść dalej. W chwili, gdy wpisywaliśmy adres naszego hotelu do GPS, okazało się, że nie jesteśmy tak anonimowi, jak nam się wydawało. Obok nas pojawiło się nagle kilkadziesiąt wiewiórek. Siadały na ławce, zeskakiwały z drzew, podchodziły „po prośbie”…
 
Ciekawe, czym jeszcze zaskoczy nas to miasto, które ponoć jest bardziej francuskie niż Paryż. Na zweryfikowanie tych „pogłosek” mamy cztery dni.
 

Dzień 12

Montreal z duszą na ramieniu
 
Pewnie niewielu takich śmiałków było, aby pieszo iść na Wyspę Świętej Heleny, i to tylko po to, by zobaczyć ogromną kopułę. Wykonana z metalowej siatki trójkątów przyciąga wzrok fotografów i turystów z całego świata. Dlatego pojawia się na niemal wszystkich zdjęciach Montrealu.
 
Zdaje się, że ta kopuła zahipnotyzowała również nas. Zamiast skorzystać z jakiegoś środka transportu, wybraliśmy spacer. Przemierzyliśmy na nogach około 10 kilometrów, nie spotykając po drodze żadnego człowieka (oczywiście poza obszarem miasta). Dlatego „wdepnęliśmy” w różne miejsca, zobaczyliśmy stare i nowe oblicze portu. Przeszliśmy także przez długi most nad rzeką Świętego Wawrzyńca, aż w końcu szczęśliwie dotarliśmy do celu.
 
Nagroda była niezwykła! Kilka pięter wspaniałej wystawy dotyczącej środowiska, no i te widoki! Oto relacja z podróży i kilka informacji o obiekcie.
Biosphère została zbudowana w 1967 roku jako pavilion Stanów Zjednoczonych podczas światowej wystawy Expo 67, która odbyła się w Montrealu. Prezentowano w niej wówczas naukowe i ekologiczne koncepcje związane z ochroną środowiska. W latach 90. Biosphère stała się muzeum poświęconym ochronie środowiska naturalnego. Obecnie jest to miejsce, które promuje ekologię.
Biosphère to symbol Montrealu. Kopuła wykonana jest z metalowej siatki trójkątów. Została zbudowana w 1967 roku jako pavilion Stanów Zjednoczonych podczas światowej wystawy Expo 67.
 
Obecnie jest miejscem, w którym promuje się ekologię. Na krótkim filmie widok z wnętrza kopuły.

Dzień 13

Mont-Royal.
 
Sobota, godzina 9:30. Poranny chłód wciąż jest wyczuwalny, ale słońce przebija się przez chmury, zwiastując piękną pogodę. Idziemy na Mont Royal, najbardziej znane wzgórze w mieście, które wznosi się na wysokość 233 metrów. Liczymy na zachwycające widoki.
Mijamy centrum miasta i przechodzimy przez puste ulice, które jeszcze nocą tętniły życiem. Ta cisza działa na moją wyobraźnię, gdyż w mojej głowie zaczynają rodzić się scenariusze kolejnej książki typu „gdzie podziali się ludzie”.
 
Stromymi schodami przedostajemy się do parku, wchodzimy na leśną drogę i nagle własnym oczom nie wierzę. Są! Kanadyjczycy w sportowych strojach, samotnie lub w grupach, biegną lub uprawiają trekking. Niczym cienie wyrastają znikąd. Im głębiej w las, tym jest ich więcej…
 
Czyli jednak potrafią! Nie tylko błyszczeć w świetle ogromnych drapaczy chmur, ale także doceniać piękno zieleni i ciszy. Chyba zaczynam ich lubić…
 
Ps. Na ostatnich zdjęciach przygotowania do jutrzejszego 2023 Canadian Grand Prix.

Dzień 14

Montreal – dzień trzeci
 
Padało. Trzeba było zmienić plany i kombinować na szybko. Tak czy siak, każda opcja była dobra, bo mogliśmy poznać miasto.
 
Około dziesiątej weszliśmy do pierwszego kościoła, potem następnego. I tak się zaczęła nasza wędrowka 'świętym szlakiem’. U baptystów uczestniczyliśmy w chrzcie świętym dorosłego już człowieka.
 
W kościele anglikańskim odsłuchaliśmy śpiewu chóru, który połączony był z medytacją. Od organizatorow otrzymaliśmy wielkie księgi w dwóch językach, tak że próbowaliśmy wtórować profesjonalistom (ja po angielsku, mąż po francusku).
 
Gdy przybyliśmy pod Katedrę Notre-Dame, okazało się, że oglądanie z iluminacją (specjalnym oświetleniem, które podkreśla architektoniczne i historyczne detale) możliwe będzie dopiero jutro. Tak więc kupiliśmy bilety i poszliśmy dalej …
 
I nagle zaskoczenie! Przed wejściem do kolejnej świątyni kłębiło się najwięcej ludzi. Wszyscy czekali na kabaret-cyrk, ktory lada moment mial rozpocząc się we wnętrzach.
Tak więc odwróciliśmy się na pięcie i ruszyliśmy w miasto, gdyż przestało już padać 🙂✨️✨️✨️

Dzień 15

Montreal – czas na powrót do domu
 
Ostatni dzień w Kanadzie, wielkie przeżycia. Nawet nie spodziewałam się tak ogromnych wzruszeń. Po prostu usiadłam w ławce Bazyliki Notre-Dame o godzinie 17.30 (pół godziny przed rozpoczęciem AURY) i czekałam na „coś”. Na co konkretnie? – nie wiedziałam. Jakąś iluminację? Przedstawienie?
 
W świątyni panował półmrok. Niektórzy zapalali latarki telefonu komórkowego, aby bezpiecznie dojść do ławki. Choć wystarczyło kilka sekund poczekać, by wzrok przyzwyczaił się do ciemności. A potem w mig wyłapał pulsujące światłem przestrzenie, między innymi prezbiterium, wybrane obrazy czy organy.
 
Będę szczera. Po całym dniu intensywnych wrażeń ziewałam i przysypiałam. Zrobiłam kilka zdjęć, po czym położyłam głowę na ramieniu męża i zamknęłam oczy. W międzyczasie ławki zapełniły się setkami ludzi.
 
O godzinie 18.00 donośny głos z mikrofonów poinformował nas „No camera, no video, no photo”. Ktoś przeszedł środkiem kościoła i powtórzył jeszcze raz.
 
I nagle stało się coś niezwykłego. Potężna muzyka orkiestrowa rozległa się we wnętrzu świątyni, a wraz z nią zaczęły migotać ściany. Tysiącem świateł, które opowiadały historię o życiu. Bazylika topiła się, płonęła, waliła, iskrzyła… i Bóg jeden wie, co się z nią i z nami działo. Po 10 – 15 minutach zauważyłam, że oglądam spektakl z otwartymi ustami, więc je zamknęłam. Czegoś podobnego nigdy wcześniej nie przeżyłam, choć zapewniam, że widziałam wiele…
 
Dzisiaj wiem, że warto było pojechać do Kanady, by przeżyć te 25 minut.
 
Aby zobrazować Wam cokolwiek, dołączam link, który znalazłam w internecie:
www.basilique notre-dame aura youtube
 
Tymczasem w relacji poniżej kilka zdjęć z dzisiejszego dnia, między innymi:
  • Widok z La Grande Roue de Montréal, czyli największej w Kanadzie karuzeli kołowowej, która znajduje się na terenie Starego Portu Montrealu (wysokość 60 metrów).
  • Spacer Saint-Catherine Street West, znanej z gejowskiego życia nocnego w Montrealu. Wiele tam również klubów, barów i sklepów, które są popularne wśród społeczności LGBT+.”
Montreal nocą 🙂✨️✨️✨️

Państwo: Holandia

Holandia - Eindhoven

wrzesień 2023

Dzień 1

Plan był taki: Z lotniska w Montréalu przelatujemy na lotnisko w Amsterdamie, skąd kolejką przedostajemy się do centrum miasta, a potem pociągiem do Eindhoven. Prawie się udało…
 
Na lotnisku w Montréalu obserwowaliśmy Chasydów. Nie można było inaczej, gdyż tłumnie siedzieli w naszym sektorze. Kilkadziesiąt osób – starszyzna, mężczyźni, kobiety i dzieci. Przypomnę, że to ortodoksyjni Żydzi, którzy charakteryzują się specyficznym stylem życia i ubiorem. Widok był niezwykły. Niektórzy podchodzili do ścian i odmawiali swoje modlitwy, kolebiąc się; nabierali wodę do swoich kubeczków; żywo rozmawiali przez telefony komórkowe… Przez pewien czas miałam wrażenie, że wędruję śladami Neo nie po Kanadzie, lecz po Izraelu (to trzecia część Oktalogii pt. „Droga do Raju”).
Ale wróćmy do tematu.
 
Wsieliśmy do samolotu ok. 7 wieczorem i po 6,5 h lotu wylądowaliśmy w Amsterdamie o godzinie 7 rano. Tak, że zniknęła nam noc. Normalnie spalibyśmy w najlepsze, a tu trzeba było witać nowy dzień. Zgodnie z planem przejechaliśmy do centrum miasta i tu niespodzianka. Mój mąż odkrył, że zapomniał okularów w samolocie. Tak, że życie nakreśliło nam nowy scenariusz. Koniec końców okulary mają przysłać do domu, ale nie wiadomo kiedy…
 
Do Eindhoven przybyliśmy ok. 13-tej i natychmiast poszliśmy spać. Tak, że dopiero po południu zwiedziliśmy centrum miasta i napiliśmy się piwa Bawaria (jednego z najstarszych browarów w Holandii).
Na co zwróciłam uwagę w mieście?
  • Na rowery. Na całą masę rowerów. Myślałam, że w Amsterdamie jest ich wiele, ale zobaczcie sami…
  • Na dawny kościół katolicki. Tym razem świątynię zamieniono w restaurację i hotel.
  • Dużo pięknej zieleni.

Dzień 2

Lotnisko w Eindhoven było przepełnione. Ludzie siedzieli blisko siebie, praktycznie ocierali się na korytarzach i w holu. Kolejki do każdego miejsca. Być może dlatego, że przelot odbywał się w okresie wakacyjnym – nie wiem. W każdym razie nasz lot miał opóźnienie około godziny, a po wejściu na pokład samolotu musieliśmy poczekać dodatkowe 20 minut w kolejce przed startem.
 
Lot przebiegł bez problemów, i po 1,5 godziny wylądowaliśmy w Krakowie. Następnie przejechaliśmy samochodem do Mysłowic i byliśmy już u siebie.
 
Nie wiem, jakie macie uczucia po dłuższym czasie poza domem, ale dla mnie wszystko wydawało się dziwne (de facto zawsze tak mam). Po wejściu do mieszkania przez kilka minut spacerowałam po pokojach i przeglądałam meble, krzesła, ściany. Zupełnie, jakbym próbowała odnaleźć się w nich na nowo, trochę inaczej…
 
A potem pojawiła się ta wdzięczność za to, że bezpiecznie wróciliśmy, że się udało! Nim się rozpakowałam, usiadłam przy biurku i napisałam pierwszy po powrocie wiersz. Teraz muszę sobie wszystko poukładać, przemyśleć. Wkrótce podsumuję i napiszę kilka zdań w odniesieniu do książki „Ocaleńcy”.
 
Cieszę się, że mogłam relacjonować tę podróż do Kanady i dzielić się z Wami moimi wrażeniami:)

Holandia - Amsterdam

sierpień 2023

Dzień 1

Wyglądało niewesoło.
 
Walizka miała ważyć 20 kilogramów, więc trzeba było usunąć z niej 2,6 kg ubrań lub innych rzeczy. Zatem o dwunastej w nocy odchudzaliśmy z mężem nasz bagaż. Najpierw on wyrzucał swoje rzeczy, potem ja swoje. Gdy skończyliśmy (20,4 kg) w domu nagle zrobiło się jasno i przeraźliwie głośno. Na południu Polski przechodziła nawałnica, więc zamiast spać drżałam ze strachu, potajemnie obmyślając plan, jak uniknąć tego lotu.
 
Na całe szczęście o szóstej rano pogoda była już ustabilizowana i mogliśmy spokojnie wyjechać na lotnisko do Krakowa.
 
O jedenastej przylecieliśmy do Eindhoven, skąd trzeba było pociągiem przejechać do Amsterdamu. Właśnie wtedy mężowi padł telefon, na którym była „cała Kanada” (dokumemty lotów, rezerwacje, etc.). Ja zaś zamiast kupić bilet do Amsterdamu (w tej maszynie na dworcu), przypadkowo kupiłam do Amersfoort.
 
Powiem wam, że nie było nam do śmiechu. Okazało się, że telefonu nie opłaca się naprawiać, a biletu nie można zwrócić.
 
Na całe szczęście nie poddałam się!
Udało mi się przekonać obsługę na dworcu, aby mi pomogła (6 osób w mundurach). Bardzo miła Pani oficer wzięła sprawy w swoje ręce i przekonała kogo trzeba, aby nam ten bilet wymienili. Mężowi natomiast kupiliśmy nowy telefon. Takiej pamiątki chyba się nie spodziewał.
 
Amsterdam przywitał nas mnóstwem rowerów, serów oraz kolorowych kwiatów. Jutro zwiedzimy więcej miasta, a pojutrze ruszamy w dalszą drogę.

Dzień 2

Dzisiaj pogoda była ładna, dlatego wybraliśmy się krótką przejażdżkę kanałami. Zwiedziliśmy wiele m.in Muzeum Willet-Holthuysen, które jest byłą rezydencją bogatej rodziny żyjącej w XVII wieku, Pomnik Pamięci Holocaustu, wystawę artystyczną. Dużo spacerowaliśmy tez po mieście.
 
Załączam zdjęcia i kilka ważnych informacji.
Amsterdam został założony w XIII wieku nad rzeką Amstel. W XVII wieku rozpoczęto intensywne osuszanie terenów, co umożliwiło rozwój miasta. Zbudowano system kanałów, śluz i pomp wodnych, które kontrolowały poziom wód gruntowych, odprowadzając nadmiar wody z terenów nisko położonych do rzek lub morza.
Obecnie około 27% powierzchni Amsterdamu leży poniżej poziomu morza. Miasto zajmuje powierzchnię około 219 km², posiada 165 kanałów oraz ponad 1200 mostów. Populacja w 2022 roku liczyła blisko 0,9 miliona.
 
Co warto wiedzieć:
Kolonialna Przeszłość. W XVII wieku Holandia była jednym z głównych graczy na arenie międzynarodowego handlu i kolonializmu. To zaś przynosiło zyski, które często płynęły przez Amsterdam. Miasto stało się centrum finansowym, handlowym oraz kulturalnym, przyciągając utalentowanych przedsiębiorców, rzemieślników i artystów.
Innowacje i Kultura. Amsterdam był ważnym ośrodkiem naukowym i kulturalnym. W XVII wieku pojawiły się tam znaczące postacie intelektualne, np. Rembrandt, Vermeer czy Spinoza. Miasto było także miejscem, gdzie powstały pierwsze giełdy papierów wartościowych.
 
Żydzi zaczęli przybywać do Amsterdamu w XVI wieku, przyczyniając się do rozwoju handlu i finansów miasta. W czasie II wojny światowej Niemcy wymordowali ponad 100 000 Żydów z Amsterdamu. Pomnik Pamięci Holocaustu, z lustrami symbolizującymi zaginionych, upamiętnia tę tragedię (przedstawiony na zdjęciach).
Rower w Amsterdamie jest powszechnym środkiem transportu. Ich liczba przekracza 1,5 miliona. Miasto jest również znane z otwartego podejścia do różnych kultur, religii oraz orientacji seksualnych.
 
 

Państwo: Grecja

Grecja - Saloniki

grudzień 2023

Dzień 1

 Gdy byłam kilkuletnią dziewczynką pojechałam z rodzicami na wczasy po Ɓałkanach. Wtedy podróżowaliśmy samochodem, spaliśmy na dzikich plażach i jedliśmy jedzenie z harcerskich menażek. Jedynym z krajów, które zwiedziliśmy wówczas była Grecja. Pamiętam ten kraj bardzo dobrze. Godzinne kąpiele w cieplym morzu, samotne błądzenie po ulicach Aten (gdyż zgubiłam się tam o północy) i trzęsienie ziemi w Salonikach …
Grecji poświęciłam książkę „Rzeka Prawd”, wielokrotnie jeździłam też do tego kraju na wakacje. Jednak dopiero dzisiaj wróciłam do Salonik. Stojąc na brzegu morza czułam, jak bije moje dziecięce serce…

Dzień 2

Ach te Saloniki… Choć w mieście pomników jest sporo, to Kassandros swojego nie ma. A powinien? No chyba tak. Przecież był królem Macedonii i założył miasto w 315 roku p.n.e. na cześć Thessalonike, swojej żony, która de facto była siostrą Aleksandra Wielkiego.
No i tak się stało, że potomni nazwę zostawili, a o założycielu zapomnieli. Ciekawe, dlaczego? Bo jak mniemam, historia ich interesuje. Na ulicach Salonik mnóstwo jest wykopalisk i dziur w ziemi. Jeszcze więcej niż pomników. Czego szukają? Resztek dawnego świata? A może źródeł zysku?
 
Dzisiejsze Saloniki tętnią życiem. Populacja liczy 800 tys. ludzi, co czyni je drugim, po Atenach, największym miastem w Grecji. Zobaczcie, jak pięknie wyglądają w świątecznym okresie 🙂✨️✨️✨️

Dzień 3

Dzisiaj pokonaliśmy pieszo ponad 20 kilometrów. Spacerowaliśmy ulicami miasta, którego sto lat temu praktycznie nie było. Zniknęło z powierzchni ziemi zaledwie w 32 godziny, pozostawiając bez dachu nad głową 70 tysięcy mieszkańców.
Pożar wybuchł 18 sierpnia 1917 roku, około godziny piętnastej. Podobno iskra z kuchennego pieca wpadła na stos słomy. A potem wszystko potoczyło się błyskawicznie, gdyż silny wiatr przenosił ogień z budynku na budynek. Strawił 9500 domów na obszarze jednego kilometra kwadratowego.
 
W aktach odnotowano: „Spopielone zostały tam wszystkie banki, wszystkie siedziby firm handlowych, wszystkie hotele oraz praktycznie wszystkie sklepy, teatry i kina. Większość kościołów szczęśliwie przetrwała, ale po wspaniałej bizantyjskiej bazylice Świętego Dimitriosa pozostały jedynie gołe mury”.

Dzień 4

Nasz weekend w Grecji dobiega końca. Saloniki ugościły nas wspaniale: piękną pogodą i świąteczną aurą. Przez trzy dni zwiedziliśmy wszystkie najważniejsze atrakcje i oczywiście pozdrowiliśmy setki kotów, które wychodziły nam naprzeciw. Trochę żal opuszczać ten kraj „mlekiem i miodem płynący”, ale przecież Polska jest jeszcze piękniejsza 🙂
 
Co zobaczyliśmy dzisiaj w Salonikach?
W południe wybraliśmy się do ZOO, które znajduje się na wzgórzu Kedrinou. Szliśmy około trzy kilometry pod górę. Najpierw droga wiodła przez miejskie zabudowania, a potem gęsty las. Widoki na morze zapierały dech w piersiach. Samo ZOO jest bardziej przepięknym parkiem krajobrazowym niż miejscem, w którym można zobaczyć egzotyczne zwierzęta. Przebywają tam głównie kaczki, gęsi, pelikany i inne ptactwo wodne. Widziałam też osła i rogacze. Niestety, warunki, w których przebywają, pozostawiają dużo do życzenia.
 
Drugą część dnia spędziliśmy nad morzem. Rejs po Zatoce Salonickiej był krótki, ale za to niezwykle relaksujący.

Państwo: Francja

Francja - Paryż

styczeń 2024

Dzień 1

Sto spojrzeń na wieżę Eiffla, Sekwana migocząca światłami i Płomień Wolności ku czci Księżnej Ðiany. A w tym wszystkim ja pogubiona między światami: tym realnym i tym wymyślonym. Jutro pójde z mężem na Montmartre, może tam znajde Pierra i Nicole …albo siebie❤️

Dzień 2

Na zdjęciach Wzgórze Montmartre z bazyliką Sacré-Cœur, czyli dzielnica, gdzie niegdyś żyła artystyczna bohema Paryża. Miejsce, które wiele lat temu skradło moje serce. Dlatego na tych uliczkach, w galeriach i ciasnych zaułkach rozgrywają się wątki fabularne moich książek „Wolność” i „Energia Życia”. Dzisiaj ponownie zanurzałam się w tym, jakże cudownym klimacie.
 
Odwiedziłam także Muzeum Salvadora Dali. Ten hiszpański, ekscentryczny malarz zasługuje na chwilę uwagi, gdyż dokładnie 23 stycznia 2024 roku mija 35. rocznica jego śmierci.
 
Przypominam, że malarz znany jest z surrealistycznych dzieł, które łączyły dziwaczne, oniryczne motywy z imponującym rzemiosłem i niezwykłą szczegółowością. Jego najbardziej znane dzieło, „Płynące zegary” z obrazu „Pamięć trwałości”, stało się ikoną surrealizmu, przedstawiając zniekształcone zegary w zdeformowanym, nierealnym krajobrazie, który wydaje się być jakby wyjęty z snu. Dalí był także znany ze swojej ekscentrycznej osobowości i burzliwej relacji z Galą, która była jego muzą, kochanką, żoną i menedżerką.
 
Na zdjęciach widać także Katedrę Notre-Dame i intensywne prace renowacyjne po pożarze w 2019 roku oraz ulice Paryża / w tym: dzielnicy Saint-Germain-des-Près/.

Dzień 3

Pokonaliśmy pieszo 25 kilometrów. Wędrówkę rozpoczęliśmy od zwiedzania nowoczesnego centrum biznesowego Paryża, La Défense, które powstało w latach 50. XX wieku. To właśnie tutaj Pierre, bohater mojej książki „Wolność”, poznawał kulisy pracy w wielkiej korporacji. Na tarasie widokowym Wielkiej Arki, tj. monumentalnego budynku przypominającego łuk triumfalny (110 metrów wysokości, 108 metrów szerokości i 112 metrów długości), rozmyślał o swoim życiu, a przy „Kciuku” Césara Baldacciniego przeprowadzał ważną rozmowę ze swoją przełożoną.
 
Z La Défense udaliśmy się w kierunku Łuku Triumfalnego na placu Charles’a de Gaulle. Ta trasa w większości była rozkopana, gdyż przeprowadzano uliczne renowacje. Dopiero Aleje Champs-Élysées emanowały elegancją wielkich marek modowych.
 
Z Placu de la Concorde przeszliśmy przez ogród Tuileries, rozciągający się na tyłach Luwru. O tej porze roku ogrody „nie powalały z nóg” kwiecistą oprawą, ale bardziej rozległymi przestrzeniami, które nijak można było objąć obiektywem.
Na zakończenie naszej wędrówki udaliśmy się w kierunku Centrum Pompidou, wyjątkowego miejsca kultury współczesnej z charakterystyczną kolorową fasadą i eksponowanymi rurami. W drodze do hotelu podziwialiśmy miasto, a w szczególności liczne galerie artystyczne, które odegrały kluczową role w fabule mojej książki.

Dzień 4

Kabaret Moulin Rouge to ikona paryskiego życia nocnego i kultury. Zlokalizowany jest przy Boulevard de Clichy, w pobliżu Place Pigalle, czyli w centrum intensywnego nocnego życia, barów i klubów. Łatwo go rozpoznać, gdyż zachowuje swoją oryginalną fasadę z charakterystycznym czerwonym wiatrakiem, symbolizującym paryską bohemę i kulturę rozrywkową.
 
Otwarty został w 1889 roku, a szczyt popularności osiągnął na przełomie XIX i XX wieku, stając się kluczowym elementem nocnego życia dzielnicy Montmartre. Przyciągał liczne znane osobistości, takie jak malarz Henri de Toulouse-Lautrec, piosenkarka Édith Piaf, pisarz Ernest Hemingway, tancerka Josephine Baker i malarz Pablo Picasso, słynąc z burleski i eleganckiego występu can-can. Działa do dziś, utrzymując swoją legendarną atmosferę.
Wybrane fakty z życia Moulin Rouge
  • Henri de Toulouse-Lautrec, słynny francuski malarz, odegrał kluczową rolę w promocji Moulin Rouge. Jego plakaty reklamujące kabaret, przedstawiające sceny z życia nocnego i portrety tancerek, stały się ikonami sztuki Belle Époque. Te dzieła nie tylko przyczyniły się do sławy Moulin Rouge, ale także do uznania Toulouse-Lautreca jako jednego z najważniejszych postimpresjonistycznych artystów.
  • W Moulin Rouge odbył się jeden z pierwszych pokazów filmowych w historii. W 1895 roku bracia Lumière zaprezentowali tutaj swój wynalazek – kinematograf, co przyciągnęło uwagę szerokiej publiczności i zapoczątkowało erę kina.
  • Moulin Rouge miał znaczący wpływ na modę i styl życia w Paryżu na przełomie XIX i XX wieku. Styl ubioru tancerek can-can, z charakterystycznymi falbankami i wysokimi butami, wywarł wpływ na modę i stał się symbolem odważnej kobiecości. Ponadto, kabaret ten przyczynił się do popularyzacji absyntu, nazywanego wówczas „zieloną wróżką”, który stał się popularnym napojem wśród artystów i pisarzy tamtego okresu.
Na zdjęciach zobaczyć można także:
1. Place de la République, z monumentalnym pomnikiem Republiki, symbolizującym trzy wartości Republiki Francuskiej: wolność, równość i braterstwo;
2. Place de la Bastille, miejsce, które stało się symbolem Rewolucji Francuskiej, zwłaszcza po zdobyciu twierdzy Bastylii 14 lipca 1789 roku. Obecnie plac jest ważnym centrum kulturalnym, z Operą Bastille jako jednym z głównych punktów orientacyjnych i miejscem licznych wydarzeń kulturalnych i politycznych;
3. Panteon i kościół Saint-Etienne-du-Mont;
4 Maskotkę Igrzysk Olimpijskich Paryż 2024;
4. Polskie akcenty w Paryżu;

Dzień 5

Sprawdziłam – Paryż stoi. Zatem spokojnie mogę wracać do Hologramowego Świata. Przyznam, że budowa pierwszego genu dla nowej, lepszej ludzkości bardzo mnie zaabsorbowała, więc z entuzjazmem przemieniam się znowu w atom węgla. A swoją drogą – spójrzcie na wieczorne niebo i samolot. Czyż ten obraz nie wygląda zjawiskowo?