Chiny

Chiny - Pekin, Xian, Qufu, Tai Shan

08/04/2024

Witam z Pekinu🙃✨️✨️
Po 11-stu godzinach lotu dotarłam na miejsce. Miasta jeszcze nie zwiedziłam, choć pierwsze wrażenia już są:
1/Lotnisko przeogromne (skromnie powiedzane) – niestety fotografować nie wolno. Np po odbiór walizki jechaliśmy pociągiem.
2/Oko ” Wielkiego Brata” wszechobecne. Osoby w mundurach są po prostu wszędzie: w autobusach ( 3 osoby ), w metrze ( przechodzilismy przez kilka ” barykad” takich jak na lotniskach. Stoją, przy wejściu na schody ruchome, przy zejściu… etc. I kamerki, kamerki itp. Sprawdzają, prześwietlają, drygują ruchem.
3/ Mnóstwo rowerów na chodnikach. Większość ubrana w śpiwory. Uchwyciłam na zdjęciach.
4/ Na ulicach dużo róznej maści skuterów i motorów, a suną cicho jak myszy…
 
Pekin. Nocny spacer w kierunku Placu Niebiańskiego Spokoju, który jest największym publicznym placem na świecie. Zwiedzać będziemy tę atrakcję w czwartek, gdyż na ten dzień wykupiliśmy bilety. Wczoraj ulica była zagrodzona przez służby mundurowe kilkaset metrów przed. Poinformowano nas, że “Tian’anmen Square”niedostępny we wtorek”. 🙃✨️✨️
Centrum Pekinu nocą jest piękne i trochę dziwne ✨️✨️Świat wielkich marek pomieszany z maleńkimi ‘ manufakturami, rodzimymi barami na przylegających uliczkach i wieżowcami, rodem z poprzedniej epoki🙂🙃✨️✨️
 
Pekin i dwa światy.
Dzisiaj spacerowaliśmy po Zhongshan Park, który zlokalizowany jest pomiędzy Zakazanym Miastem, a Bramą Niebiańskiego Spokoju. Park ma ponad 1000 lat i porastają go równie stare drzewa. Ale ten post nie o nich, lecz o tulipanach, pośród których brodziłam dzisiaj, niczym nimfa 🙂 Czerwone, żółte, białe… i innych kolorów – otaczały mnie z każdej strony. Jakby tego było mało, to jeszcze były róże i kwiaty kwitnących wiśni (sakura!). Oj….było tak cudownie.
Ale na zdjęciach nie tylko Park i okolice, ale również Hutongi, czyli tradycyjne chińskie domki.
Na te budynki zwróciłam uwagę także w mojej książce “Powrót Cesarza”. Dlaczego? Ponieważ są szczególne. Parterowe, zbudowane na planie prostokąta, z nieotynkowanej cegły, ze wspólnymi dziedzińcami wewnątrz. Kiedyś bez wodociągów i ogrzewania. Dzisiaj sznurami ciągną się wzdłuż głównych ulic, nie rzadko zajmując chodnik i “wymuszajac” chodzenie jednym pasem jezdni. Chińczycy w nich mieszkają, sprzedają (tworząc sklepy), gotują (tworząc bary), warsztaty np. ślusarskie, krawieckie, wulkanizacyjne i sto innych działalności.
W takie osiedla hutongów można wejść bardzo wąskimi uliczkami i … no właśnie , zgubić się. Dzisiaj udało nam się to zrobić. Szukając drogi wyjścia widzieliśmy świat bardzo biedny, praktycznie schowany za murem. I powiem Wam serce ściskało za gardło, gdy czasami otwarły się drzwi do tychże mieszkań: graty na gratach, brud i nędza. Na szczęście było jasno i po 40 minutach znowu znaleźliśmy się na ulicy pełnej błyszczących ozdób…
Przedreptaliśmy dzisiaj prawie 25 km, a jutro czas na chiński mur. Mam nadzieję, że damy radę:)
Wielki Chiński Mur.
Jak wygląda taka wycieczka?
Już opowiadam…
* 8,5 h – od momentu wejścia do autokaru i powrotu;
* 6 km spacerem po murze; Kilkaset schodów – w górę i w dół;
* Na ostatnim stromym odcinku 450 stopni (wyliczyła aplikacja);
* Przejazd kolejką linową w dwie strony;
Już w Polsce wykupiliśmy sobie „zwiedzanie z anglojęzycznym przewodnikiem”. Autokarem (1,5 godziny) zostaliśmy podwiezieni do centrum turystycznego, który przypominał nam mini „Krupówki” w chińskim wydaniu – dużo straganów, sklepików, kolorowych parasolów nad głowami etc. Podczas jazdy przewodniczka dużo opowiadała o Chinach i murze. Przedstawiła też dwie opcje zwiedzania „West Route” lub „East Route”, z których mieliśmy wybrać jedną. Postawiliśmy na pierwszą.
W sali konferencynej przedstawiono nam szczegółowy plan zwiedzania (slajdy na ekranie + opowieść), zjedliśmy lunch (opcja dodatkowo płatna). Potem busem wahadłowym podjechaliśmy na miejsce. Pokazaliśmy paszporty na bramkach, spisano nas (w sumie 4 razy) i …..reszta na zdjęciach.
BYŁO SUPER!!!
 
Mao Zedong – Czerwony Cesarz Chin.
To jedna z kluczowych postaci mojej książki o Chinach “Powrót Cesarza”. Przeczytałam o nim wiele. Zbyt wiele, aby dzisiaj, na tym Placu- uśmiechać się. Hmm…
 
Plac Niebiańskiego Spokoju, plac Tian’anmen – Największy publiczny plac na świecie. Także tłumy ludzi, którzy próbują się tam dzisiaj dostać (Ja stałam godzinę w trzech kolejkach z kontrolami). Na końcu – foto jednej witryn sklepowych i moja książka.
 
Chiny Śladami Neo…
Główny bohater “Powrotu Cesarza” I części Oktalogii uosabia cielesną i duchową stronę człowieka.
Neo – człowiek przeprowadza nas przez problemy współczesnego świata. Jest bardziej oczywisty, gdyż taki jak my.
 
Neo- duch natomiast, dotyka mistycznej strony człowieka. Wprowadza czytelnika do innej czasoprzestrzeni, przybliżając nam historię narodów. Wciąż krąży między epokami, ludźmi i czasem, pokazując nam świat z różnych perspektyw.
 
Spróbujmy wyobrazić sobie, jak Neo- duch mógłby przemieszczać się po współczesnych Chinach.
Pekin. No, taka sytuacja..
 
Nie wiedzieć czemu, ale stałam się atrakcją ‘turystyczną’ w Chinach. Podchodzą do mnie dzieci i młodzież, by zrobić sobie ze mną zdjęcie. Na początku nie wiedziałam, o co im chodzi. Krążyły obok, podchodziły i mówiły coś po chińsku….
 
Dopiero, gdy w Zakazanym Mieście dziewczyny z jakiegoś gimnazjum przestawiły się ładnie po angielsku i powiedzialy, że chcą zdjęcie- wszystko stało się jasne. Tak, że teraz pozuję coraz częściej 😃😂✨️✨️✨️
Na zdjęciach: Centrum Olimpijskie, Zakazane Miasto, wypożyczalnie strojów chińskich dla zwiedzających, Park i opadające płatki ŵiśni, świątynia Taoizmu i Konfucjusza.
 
W drogę do Xi’an💪
Jutro jadę do Xi’an. Do miasta, które w przedziwny sposób zawładnęło moim sercem.
 
Sprawiło, że to właśnie w nim urodził się główny bohater moich 8 książek, że w nim poznał milość swojego życia. I to właśnie na ulicach tego miasta rozegrały się kluczowe ŵątki fabuły “Powrotu Cesarza”.
 
Xi’an miało po prostu wszystko, czego pragnęła moja dusza. Powstalo ponad 3 tys.lat temu, było stolicą 13 dynastii oraz wyznaczało początek i koniec Jedwabnego Szlaku. A w pobliżu? Terakotowa Armia!
 
Co się okaże, gdy zobaczę je w rzeczywistości? Co poczuję podążając śladami Neo? Nie wiem.
Chwytam zatem byka za rogi i ruszam w drogę💪💪Czuję się, jakby mnie czekało jedno z najważniejszych spotkań w moim życiu…
 
Na zdǰeciach drapacze chmur w Pekinie, inne budynki i parki ✨️✨️✨️✨️✨️
 
Z Pekinu do Xi’an.
Na pierwszym planie widok z mojego hotelowego okna. Okazało się, że mamy lokum na 25 piętrze. Hmm…😬🫨🫨 Na drugim i trzecim zdǰeciu wyświetlacz prędkości pociągu, którym dzisiaj jechałam. A dalej zdjęcia z podróży – kilka rzutów z okna pociągu Generalnie jechaliśmy 4 godziny13minut.
Przez całą drogę krajobraz naprzemienny: wielkie połacie zagospodarowanych łąk i blokowiska (setki wieżowców ok 30-50 piętrowych pogrupowanych symetrycznie i nic dookoła). Kto tam mieszka? Co tam robi? Nie mam pojęcia. 🤔🤔Czasami pomiędzy pojawiają się niskie, biedne, odrapane domo- baraki.😒
 
Xi’an i nieoczekiwane łzy ..
Dla wielu ludzi miejskie mury w Xi’an są dawną fortyfikacją zbudowaną z kamienia. Ðlugą na prawie 15 km, wysoką na 12 metrów i szeroką na kilkanaście metrow. Dla mnie jednak stały się czymś znacznie ważniejszym, gdyz symbolem spełnienia marzeń. ✨️✨️
Dokladnie 3 lata temu pisząc” Powrót Cesarza” wędrowałam nimi dziesiątki razy. Oglądałam relacje podróżnikow, zdǰęcia, czytalam opisy… I nawet mi się nie śniło, że ta wizja stanie się rzeczywistością.
Dlatego dzisiaj, chodząc po nich – czułam się, jakbym weszła do wymyślonego przeze mnie świata…
Gdy ocknęlam się wreszcie, gdy po dwoch godzinach zeszłam na Ziemię (dosłownie – schodami i w przenośni) wówczas na witrynie sklepowej zobaczyłam 15 cenymetrową, pozłacaną figurkę. To była postać terakotowego wojownika, który w mojej książce miał przydomek ‘ Generała Boo. I wtedy wszystkie emocje nagle puściły.
Łzy płynęły mi jedna za drugą, a ja niczym dziecko tulilam w rękach chińską figurkę…😭😥😥
Aż się boję co będzie, gdy jutro zobaczę całą Terakotową Armię 😮
 
Terakotowi Wojownicy💪💪
Byłam i widzialam Terakotowych Wojowników. Stali w rzędach, bez kolorów, w milczeniu. Chyba trochę przestraszeni i zdziwieni współczesnym światem. Rozkrzyczanymi ludźmi, którzy po 2200 latach otoczyli ich wokół.
A poza tym, co widzialam? Kwitnie biznes. Pamiątki, restauracje, a także fabryki, które produkują żołnierzy na zamówienie. Można chcieć z własną twarzą. Dajemy zdjęcie, ulepią, wypalą w piecu i dostarczą do domu – za jakieś 100 tys zł. 😄😀
A wszystko zaczęło się w 1974 r., gdy chłopi kopiący studnię natrafili na fragmenty glinianych żołnierzy i koni. Okazało się, że
jest to armia Pierwszego Cesarza dynastii Qin, który sprawował rządy w III wieku przed naszą erą. W miarę upływu czasu dokopano się już do ponad 8,1 tys. rzeźb. Nie tylko żołnierzy, ale także rodziny Cesarza, konkubin, medyków, administracji, zwierząt, akrobatów.
W 1987 r. Terakotowa Armia została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
 
Chiny. Jaskinie Smoczych Wrót 👹👹
Dzisiaj byliśmy w Longmen. Według przewodnika to “małe, prowincjonalne miasteczko”, choc moze zamieszkiwać je nawet 3 miliony ludzi. Od VIII wieku p.n.e. było ono siedzibą wielu cesarzy i królów. Nas interesowały jednak groty Buddów, które wykuto w skałach jakieś 1200- 1500 lat temu. Jaskinie ciągną się na odcinku jednego kilometra wzdłuż Żółtej Rzeki, a w swoich wnętrzach skrywają m.in. posągi Buddy / 10 tys. Buddów, jego uczniów, bodhisattwów, królów, cesarzy.
I w tym miejscu pozwolę sobie na chwilę dygresji…
Do Longmen dotarliśmy w 1,5 godziny szybkim pociągiem /350km/h/, który jednak zdawał sie stać w miejscu, w porównaniu do jazdy samochodem prowadzonym przez miejscowego Chińczyka. Ów “jegomość” zaczepił nas na przystanku autobusowym, a gdy ulegliśmy jego namowom – pokazał nam, jak wygląda balansowanie między życiem, a śmiercią. Gdy ten przedzierał się pomiędzy innymi samochodami, autobusami, motorami oraz pieszymi – wydawało mi sie nawet, że nie oddychałam. Ale przecież musiałam, gdyż przejechaliśmy 10 km…
 
Xi’an nocą.
Taki właśnie świat znajduje się na naszej Ziemi. Bajeczny? Dziwny? Może. Ale w tym tłumie ludzi, którzy celebrowali zwykły dzień czułam wyjątkowość chwili. Oni naprawdę cieszyli się życiem…✨️✨️🙂
I co jeszcze? Rozmach powala na kolana. Można zapomnieć o wszystkim. Światła, zgiełk i muzyka zagłuszają myśli. Posłuchajcie odgłosów w tle…
Ale, ale…
Pod hotelem Westin udało mi się spędzić trochę czasu z bohaterami mojej książki. Widziałam, jak Neo z Sarą wychodzą przez główne drzwi i podsłuchiwałam o czym rozmawiają.🫨
A na deptaku? Jak zwykle. Chińczycy “widzieli” we mnie “gwiazdę” (choć nie przeczytali jeszcze moich ksiązek😯) i prosili o wspólne zdjęcie. Przyznam, że ja już się przyzwyczaiłam do ich zaczepek, mąż niestety jeszcze nie …🤣🤣
Do filmu podpinam moje ulubione zdjęcie z małą dziewczynką i jej rodziną, którzy przebrali się w stroje z dawnych czasów.
Cóż to za niesamowita podróż 🙂🙃
 
Zmiana planów 👻👻
W ślad za bohaterami mojej książki postanowiliśmy zwiedzić dzisiaj ‘Muzeum Historyczne Prowincji Shaanxi’. Niestety, nie postąpiłam zgodnie z ich radami i nie zarezerwowałam wejściówki na WeChacie.
Kasjerka nie znalazła wolnych miejsc i zaproponowała zwiedzanie “on Tuesday”, a w tym czasie będziemy już w Qufu.
Tak, że…pooglądaliśmy sobie plac przed budynkiem i metrem pojechaliśmy na peryferia miasta, by napatrzeć się na Żółtą Rzekę. No i było na co, gdyż kilka metrow spod wody wyrastały drzewa 😯😯 Widok niezwykły…
Na zdjęciach przedstawiam też kilka ujęć z bodaj największej Galerii Handlowej, jaką do tej pory widziałam. Także obrazy jednego z najwybitniejszych malarzy ( załączam info o nim na zdjęciu), którego wystawę odwiedziliśmy.
I oczywiście dzisiaj rowniez nie obyło się bez “gwiazdorzenia”🙃🙂 To nieprawdopodobne, jak ten czerwony kolor na nich działa💥💥💥
 
W stronę Qufu!
Dzisiaj żegnaliśmy Xi’an. Muszę przyznać, że z nutą niedosytu. Miasto wywarło na nas ogromne wrażenie. Nie tylko wielkością ( ok. 7,2 mln mieszkancow), ale i przyjazną atmosferą. Atrakcji jest tak wiele, że nie sposób zobaczyć je w tydzień.
Na zdjęciach uwieczniłam m.in.
– Buddyjską świątynię i Wielką Pagodę Dzikich Gęsi, którą wybudowano w 652 r., by przechowywać sutry i figurki Buddy;
-galerię handlową z boiskiem wewnątrz;
-ulice w muzułmańskiej dzielnicy;
-Wielki Meczet;.
Jutro wyruszamy do Qufu, czyli rodzinnego muasta Konfucjusza, największego chińskiego filozofa.
 
Cztery noce w Qufu!
Po pięciu godzinach jazdy pociągiem przedostaliśmy się z Xi’an do Qufu. To stosunkowo niewielkie miasto, jak na warunki chińskie (ok. 400 tys. mieszkańców) zlokalizowane na wschodzie kraju. W Okresie Wiosen i Jesieni ( 722–481 p.n.e.) było stolicą państwa Lu, jednego z najbardziej rozwiniętych cywilizacyjnie w tamtych czasach.
Nas zwabił jednak Konfucjusz i zabytki z nim związane, które wpisano na listę światowego dziedzictwa UNESCO. O mędrcu wspominałam w mojej książce “Powrót Cesarza”. Sama zaś akcja toczy się też w pobliżu Świątyni i Lasu Konfucjusza.
No i coś jeszcze 😮 Nieopodal stąd znajduje się najważniejsza z Pięciu Świętych Gór Taolizmu- Tai Shan. To właśnie tej Górze składało hołd 72 Cesarzy, prosząc o poparcie Niebios dla swojej władzy. Od 10 tys. lat, codziennie, wchodzi na nią ponad 10 tys ludzi (niektórzy na kolanach), pokonując 7200 betonowych schodów. Na tym Szlaku rozpoczęła się właśnie akcja Oktalogii…
Czy uda mi się na nią dotrzeć? Nie wiem.
Póki co, zapraszam na podróż rikszą po Ulicach Qufu💪💪
 
Na zdjęciach Tai Shan dzisiaj. Na górę wjechaliśmy kolejką linową. Zeszliśmy po kilku tysiącach schodach, podziwiając wchodzących
 
W kierunku Pekinu✨️✨️✨️
Jutro opuszczamy Qufu! Rodzime miasto Konfucjusza na każdym kroku obdarowywało nas ciepłymi uśmiechami, gestami pozdrowienia i fleszami aparatów. Czuliśmy się, jak “przybysze z innego świata” – jedyni biali wśród Azjatów.
Cóż .. w tej sytuacji nie pozostało nam nic innego, jak godnie reprezentować naszą kulturę i odwzajemniać serdeczności 🙂🙂
Na filmie Qufu po godz. 20.00. Światła migoczą milionami kolorow, muzyka gra w każdym zaułku, a mieszkańcy śpiewają, tańczą i rozpoczynają drugie życie…💥💥💥💥
My tymczasem przygotowujemy się już do wyjazdu. Jutro wsiadamy w szybką kolej i przemieszczamy się do Pekinu. Tam spędzimy ostatnie trzy noce w Chinach ,🫠🫠
 
Pałac Letni 🙂✨️✨️✨️
Na zakończenie podroży w Chinach postanowiliśmy zwiedzić Pałac Letni i Ogród Cesarski. Przyznam, że byłam ciekawa tych miejsc, gdyż uznawane są jako najatrakcyjniejsze w Pekinie.
O czym konkretnie mowa? O letniej rezydencji cesarskej, która w XVIII wieku przeżywała swój renesans. Później zaś była doszczętnie spalona i odbudowana, po czym ponownie zniszczona itd….- w zależności od tego, jak toczyła się historia Chin.
Rezydencja zajmuje powierzchnię niemal 3 km2., z czego trzy czwarte stanowi jezioro Kunming. Poza tym jest tam mnóstwo zieleni, świątyń, pawilonów, mostów i altanek, nad którym góruje Wzgórze Długowieczności.
Po 6- godzinnym spacerze, jak najbardziej potwierdzam opinie podróżników, o tym że to miejsce jest piękne💥💥💥💥
 
W powietrzu💥💥
Lot samolotem z Pekinu do Frankfurtu trwał 12 godzin i 15 minut. Widok zza okna zapierał dech w piersiach, w szczególności niekończące się stepy środkowej Azji, przecinane przez pojedyńcze-samotne drogi bez końca. Skaliste góry natomiast opowiadały jakieś straszne historie, że ciarki biegały mi po plecach…😯😮
Przez tysiące kilometrów Ziemia zdawała się być wyludniona😬😬 Dopiero nad Gruzją zrobiło się zielono✨️✨️✨️
 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *