Australia

Australia

marzec 2025

Jesteśmy w Melbourne! 🇦🇺
Właśnie szczęśliwi i cali dotarliśmy do Australii! 😄✈️ Niestety bez bagażu, który ponoć wciąż jest w Singapurze… 😅 Ale miła pani na lotnisku poinformowała nas, że walizki zostaną dostarczone jutro do hotelu. 🧳👌
Dostałam również pakunki, które trzymam w dłoni – najprawdopodobniej znajdują się w nich piżamy i szczoteczki do zębów. 🪥😴
Tak że… w Melbourne mamy godzinę 7:30 i ruszamy w miasto! 🌅🚶‍♀️
Frankfurt – Singapur – Melbourne
 
Na pokładzie samolotu do Singapuru widziałam dwie osoby, które mogłyby być profesorem Johnsonem z mojej książki Ego.🧐 Nie podeszłam, nie zagaiłam, powstrzymałam się 😉🤣… 12 godzin lotu minęło spokojnie, choć wiadomo – w ekonomicznej miejsca zawsze mogłoby być więcej… 👀 Gorąco zrobiło się dopiero na lotnisku. 🌡️
 
W hali przylotów czekał na nas pracownik z kartką – na niej nasze nazwiska i numer lotu. Okazało się, że zmieniono nam połączenie i zamiast czekać 4,5 godziny na lot do Melbourne, mamy tylko godzinę. ⏳ W tym czasie musimy w jednej części lotniska zrobić check-in, a w drugiej – zdążyć na boarding. Tak że zdjęcia robione są w biegu… 🏃‍♀️ I może nie oddają luksusu. Ale powiem: kolana się uginają. 😮 Pod stopami miękkie dywany i eleganckie kafle, wokół szkło, designerskie przestrzenie, elegancja.
 
Jeśli chodzi o fotki robione z okien samolotu 🪟 – zwracam uwagę na niesamowitą ilość łodzi widocznych na morzu 🌊. Ich nagromadzenie jeszcze wyraźniej pokazuje, jak strategiczne znaczenie ma Singapur. Już od początku swojego istnienia pełnił rolę kluczowego węzła handlowego i logistycznego – co opisywałam w mojej książce „Ego”💪💪

Dzień 1

Po 8 godzinach lotu z Singapuru dotarliśmy do Melbourne. ✈️ Tu spędzimy 3 dni teraz i kolejne 4 dni pod koniec naszej podróży po Australii. 🌏
 
Jesteśmy zakwaterowani na 17. piętrze – widok z okna robi wrażenie! 😍 Walizki już dotarły (uff 😅), więc czas trochę odetchnąć i ruszyć na pierwszy spacer.
 
Załączam zdjęcia z naszego spaceru wokół rzeki Yarra. Wzdłuż brzegów ciągną się bulwary pełne kawiarni i restauracji, widać eleganckie jachty, a w tle górują wieżowce dzielnicy biznesowej . 🌆
 
Odwiedziliśmy też Federation Square – najbardziej znany plac w Melbourne, gdzie odbywają się wszystkie większe wydarzenia kulturalne, festiwale i imprezy plenerowe. To miejsce tętni życiem przez cały dzień i noc! 🎉

Dzień 2

Ranek przywitał nas chłodem, ale już około 10:00 słońce rozświetliło miasto 🌞, a ponad naszymi głowami ukazało się niebieskie, turkusowe niebo. Przetruchtaliśmy 17 km 🏃‍♀️🏃‍♂️, zwiedzając ważne i piękne miejsca miasta.
 
Na zdjęciach:
Royal Botanic Gardens Victoria 🌿 – Oaza zieleni w środku Melbourne! 38 hektarów egzotycznych roślin 🌺, urokliwych ścieżek i klimatyczne jezioro. Ogrody powstały w 1846 roku i do dziś są jednym z ulubionych miejsc spacerów mieszkańców i turystów.
 
National Gallery of Victoria (NGV) 🖼️ – Najstarsza galeria sztuki w Australii, pełna arcydzieł z całego świata. Przy wejściu zachwyca szklana ściana wodna 🌊, a nad galerią góruje biała wieża Arts Centre Melbourne – ikona miejskiej panoramy.
 
St Paul’s Cathedral ⛪ – Neogotycka perła z końca XIX wieku. Strzeliste wieże, piękne witraże i historia sięgająca wizyty papieża Jana Pawła II w 1986 roku, kiedy modlił się tu o pojednanie z Aborygenami.
 
State Library of Victoria 📚 – Monumentalna biblioteka z majestatyczną kopułą nad La Trobe Reading Room, zbudowaną w 1913 roku – wtedy największą na świecie! Miejsce pełne książek, historii i wyjątkowej atmosfery.
 
Melbourne zachwyca na każdym kroku! 💙

Dzień 3

Przyznam, że po dwóch dniach zwiedzania miasto urzekło mnie swoim urokiem. Dzisiaj przemierzyliśmy kolejne 20 km, tak że nogi zaczęły już dokuczać, więc aby odpocząć, zaserwowaliśmy sobie bosy spacer po idealnie przystrzyżonym boisku do krokieta. Ale było warto! Dotarliśmy do wspaniałych miejsc, które przedstawiamy na zdjęciach i opisuję poniżej.
 
Melbourne Zoo 🦘
Postanowiliśmy spojrzeć tym „strasznym” zwierzakom w oczy – zza krat. Z myślą, że taki dystans jest w porządku. Kogo zobaczyliśmy? Walczące diabły tasmańskie, ogromnego pytona 🐍, koale 🐨, kangury i psy dingo. Szczególnie czekałam na spotkanie z waranem z Komodo 🦎, głównym bohaterem mojej książki „Czas snu”. Jednak młody waran o imieniu Khan, urodzony 4 kwietnia 2022 roku, okazał się mniejszy niż się spodziewałam, co nieco zaskoczyło mnie, biorąc pod uwagę jego imponującą reputację jako największej jaszczurki na świecie.
Melbourne Museum 🏛️
 
To największe muzeum w Australii, pełne historii i kultury tego kraju. Ciekawostką były umeblowane domki z przełomu XIX i XX wieku, do których można było wejść i poczuć, jak wtedy żyli ludzie. Najbardziej przyciągały filmy historyczne o Melbourne oraz historia Aborygenów opowiadana ich własnymi słowami.
 
Targ Królowej Wiktorii (Queen Victoria Market) 🛒 
Usytuowany u podnóża imponujących drapaczy chmur Melbourne, Targ Królowej Wiktorii to największy targ na świeżym powietrzu na południowej półkuli. Stoiska pełne są świeżych ryb 🐟, owoców 🍇, warzyw 🥕 i wypieków 🥖 – aż proszą się, aby je zjeść prosto z witryn. Skusiliśmy się na kilkucentymetrowe winogrona i banany, jakich dotąd nigdzie nie widzieliśmy oraz tutejsze ciepłe pączki z marmoladą – prosto z foodtrucka.
Jutro wylatujemy do Sydney, ale do Melbourne jeszcze wrócimy na kilka dni. ✈️

Dzień 4

Sydney

Dzień 5

Sydney.
 
Dzisiaj niebo okryte chmurami, ale powietrze ciepłe i przyjemne. Poznawaliśmy miasto i drapieżny świat Australii w bezpiecznej perspektywie! ☁️🌴
 
Na zdjęciach:
Ulice centrum miasta – tętniące życiem, pełne nowoczesnych drapaczy chmur i kolonialnych budynków. 🌆🏙️
 
SEA LIFE Sydney Aquarium – płynęliśmy łódką pośród pingwinów niczym na Antarktydzie 🐧❄️ i zanurzyliśmy się w podwodnym świecie, oglądając rekiny w Virtual Reality (VR) Shark Dive, który przenosi w sam środek zatoki rekinów! 🦈
 
WILD LIFE Sydney Zoo – miejsce, gdzie można spotkać ikoniczne australijskie zwierzęta, w tym kangury, koale i słynnego krokodyla Rexa. 🐊🦘
Madame Tussauds Sydney – galeria słynnych figur woskowych przedstawiających gwiazdy, sportowców i historyczne postacie. 🌟👑
 
Royal Botanic Garden Sydney – 30-hektarowy ogród z przepięknymi roślinami, egzotycznymi drzewami i widokiem na słynną Operę w Sydney. 🌺🌳
 
Doliczamy kolejne 20 km do naszego spacerowego bilansu po Australii! 🚶‍♀️🌏

Dzień 6

O tej chwili marzyłam od dawna – zanurzyć się w Pacyfiku i wygrzać w promieniach gorącego australijskiego słońca! 🌴🔥 I oto dzisiaj marzenie spełniło się na Bondi Beach – najsłynniejszej plaży miejskiej w Sydney i jednej z najpiękniejszych na świecie 🌍 Złocisty piasek, turkusowe fale i surferska energia – było wszystko, czego dusza zapragnie! 💪
 
Po południu podziwialiśmy miasto z góry! 🚡 Wjechaliśmy na Sydney Tower Eye – najwyższą wieżę w mieście o wysokości 309 metrów. U naszych stóp rozciągała się aglomeracja w całej okazałości – kilkanaście wysp, Opera, most Harbour Bridge, drapacze chmur, a ludzie wyglądali niczym mrówki krzątające się po mieście.👀👀
 
Na zdjęciach widać również ulice nadmorskiej dzielnicy Bondi oraz centrum miasta
 
Tymczasem jutro czeka nas wspaniała wyprawa – jedziemy na wycieczkę do stolicy Australii, Canberry 💪💪

Dzień 7

Canberra zachwyciła ich swoim widokiem. Niewielkie miasto, położone było pomiędzy wzgórzami Wielkich Gór Wododziałowych. Wypełnione i otoczone zielenią, zachęcało do spacerów, jazdy na rowerze czy uprawiania sportu.
– Zauważyłeś – zapytała Sara, kiedy szli brzegiem jeziora – że nie ma tu wieżowców? W ogóle, to miasto jest jakieś inne niż wszystkie. Nie ma hałasu, smogu, gwaru.
– To dlatego, że wybudowano je od zera i tylko po to, aby było stolicą Australii.
– Dawno?
– Z tego co pamiętam, budowę rozpoczęto w 1913 roku, a zakończono 14 lat później.
– Dlaczego tak? Przecież Australia miała Sydney i Melbourne.
– Wciąż ze sobą rywalizowały o miano stolicy. W Sydney był parlament, a w Melbourne pozostałe instytucje rządowe. Ponieważ nie potrafiono pogodzić interesów, postanowiono wybudować nowe miasto. Architekci mieli więc duże pole do popisu.
– Dziwne – zamyśliła się Sara.
– Nie wszystko w życiu jest logiczne – uśmiechnął się Neo, obejmując ją w pasie. – A co się tyczy tego miasta, to najdziwniejsza jest jego nazwa. Zgadniesz, co oznacza?
– No przecież nie, skąd mam wiedzieć…
– Słowo „Canberra” oznacza kobiece piersi.
Sara roześmiała się, obejmując wzrokiem Lake Burley Griffin.
– Może chodziło o kształt tego jeziora? – zapytała.
– Przecież go tutaj nie było – odparł rozbawiony Neo. – Gdy powstawał plan architektoniczny, płynęła tędy rzeka Molonglo.
– Żartujesz.
– Nie, to zbiornik zaporowy. Każdego roku, wpuszczają do wody ryby. Na brzegach wybudowali różne instytucje: sąd, uniwersytet, galerie i muzea. Natomiast nieco dalej: parlament, teatry, kasyna oraz hotele. Posadzili 12 milionów drzew i ot, jest największe na kontynencie miasto, nie licząc tych na wybrzeżach.
– Dużo osób tu mieszka?
– Z tego co wiem, populacja nie przekroczyła jeszcze pół miliona.”
 
Fragment książki „Czas Snu” Iwona Gajda. ✨

Na zdjęciach: Parlament w Canberze 🏛️, Jezioro Burley Griffin – zbiornik zaporowy 💧, ptaki w mieście 🐦 – zwracam uwagę na ogromne białe papugi (kakadu żółtoczube), które gromadnie obsiadają drzewa i skrzeczą niemiłosiernie głośno 🦜, uliczki miasta 🚶‍♀️.

Dzień 8

Pożegnanie Sydney 🌧️🏙️🌊
 
Dziś ostatni dzień w Sydney. Deszcz siąpi z nieba, jakby chciał nas pożegnać symbolicznymi łzami albo sprawić, by nie było nam żal wyjeżdżać… A czy będzie? Pewnie tak, bo miasto ma swój urok – można by tu pobaraszkować dłużej. Piękne plaże kuszą piaskiem i czystym morzem 🏖️, drapacze chmur domagają się podziwu 🏢, a darmowe muzea zapraszają na fascynujące ekspozycje 🎨.
 
Ale dla mnie czas w drogę 🚐, realizować swoją misję. Przede mną kolejne etapy podróży – w stronę Adelaide i Outbacku, za bohaterami mojej książki i śladami Aborygenów…
– Pojedziemy do Sydney – odparł Neo. – Obiecałem babci, że poślę jej zdjęcie z Operą w tle. Chcę wywiązać się z tej obietnicy.
– A co z obietnicami, które mi złożyłeś? – obruszyła się Sara.
– Hmm?
– Przecież miałeś ze mną wejść na Harbour Bridge – najdłuższy jednoprzęsłowy most na świecie, który wygląda jak wieszak na ubrania. Nie pamiętasz?
– Naprawdę?
– I z jego szczytu mieliśmy oglądać miasto – mówiła ożywiona. – I jeszcze mówiłeś, że pokażesz mi The Rocks, czyli najstarszą dzielnicę Sydney, a potem pójdziemy do Hyde Park, gdzie rośnie 600 egzotycznych drzew.
– Ja to wszystko obiecałem?
– Tak, ty – odparła Sara. – Jeszcze to, że będziemy się kąpać na Bondi Beach.
– A co to takiego?
– To jedna z najpiękniejszych plaż w mieście – szepnęła.
– Ok, ok – spojrzał na nią zmieszany. – Skoro tak mówiłem, to na pewno się wywiążę.”
 
Fragment „Czas snu”, Iwona Gajda

Dzień 9

Pakujemy walizki, by jutro z samego rana wyruszyć na lotnisko. Samolot zabierze nas wprost do Adelaide, miasta uważanego za bramę Outbacku. Zagłębię się też bardziej w świat Aborygenów 🌏 – potomków pierwszych mieszkańców tego kontynentu, którzy stanowią nieodłączny element tej podróży. Ich historia i współczesne życie przenikają się z nowoczesnością kraju. W książce poświęcam im dużo miejsca, próbując uchwycić ten niezwykły kontrast i trudne dziedzictwo, jakie niosą.
 
Aborygeni, rdzenni mieszkańcy Australii, stanowią 3,3% populacji kraju. Ich flaga, uznana za symbol narodowy od 1995 roku, symbolizuje ludność aborygeńską, ziemię i słońce 🌞. Żyją zarówno w dużych miastach, jak Sydney i Melbourne 🏙️, jak i w społecznościach na terenach wiejskich, takich jak Arnhem Land 🌾. Utrzymują się z pracy najemnej, działalności artystycznej, turystyki oraz świadczeń socjalnych.
 
W australijskim parlamencie rośnie liczba parlamentarzystów pochodzenia aborygeńskiego – jak Linda Burney czy Lidia Thorpe – a ich portrety i sztuka są eksponowane w budynku parlamentu 🖼️.
 
Mimo sukcesów w polityce i sztuce, wielu Aborygenów wciąż zmaga się z problemami społecznymi, w tym alkoholizmem i niższą długością życia. Proces asymilacji jest trudny, a w muzeach coraz częściej potomkowie w eleganckich garniturach opowiadają o traumie i wyzwaniach swoich społeczności.
– Do Australii przybyli około 45–65 tysięcy lat temu, najprawdopodobniej z południowo–wschodniej Azji. Prowadzili koczowniczy tryb życia, zajmowali się łowiectwem, zbieractwem i rybołówstwem. Stworzyli swoją kulturę i religię. Wykształcili też własne struktury organizacyjne.
– Plemiona? – zapytała Adela.
– Coś w tym rodzaju. Niektórzy nazywają to klanami. W każdym razie, były to grupy osób połączone więzami krwi, na czele których stała starszyzna. Ich system społeczny oparty był na patriarchacie.
– To znaczy, że władza spoczywała w rękach mężczyzn? – zapytała Adela.
– Tak. Zwykle tych, którzy mieli największy autorytet.
– Ilu było Aborygenów? – dociekał Red.
– Na początku XIX wieku istniało około 600 plemion, które mówiły co najmniej 500 językami. Mówi się o 700 tysiącach rdzennych mieszkańców.
– I co potem?
– Pojawili się biali. Od 1788 roku brytyjski rząd zsyłał tu więźniów i przestępców, tworząc z kontynentu kolonię karną.
– No to nie mieli ciekawie… – zamyślił się Red.
– Na początku skazańcy porywali i gwałcili Aborygenki. A potem rozpoczęła się systematyczna eksterminacja tubylców. Wypędzano ich z ziem i mordowano. Na przykład na wyspie Tasmania upoważniono żołnierzy, aby zabijali każdego napotkanego Aborygena. Wyznaczono też nagrodę za ich złapanie. 5 funtów płacono za dorosłego, a 2 funty za każde dziecko. Na początku XX wieku pozostało przy życiu niecałe 20 tysięcy Aborygenów. Natomiast ilość osadników wzrosła do 4 milionów. Oprócz skazańców przypływali tutaj również poszukiwacze złota.
– Chcesz powiedzieć, że przez 100 lat biali usunęli z powierzchni ziemi 700 tysięcy ludzi, którzy mieszkali tam od dziesiątek tysięcy lat?! – zapytała przerażona Adela.
– Generalnie tak. Poza tym jest jeszcze jedna, bardzo ważna kwestia, o której powinniście wiedzieć…
– Co takiego? – Neo spojrzał na OKK wyczekująco.
– Oni nie byli definiowani jako ludzie.
– A jako co? – zapytał Red.
– Jako zwierzęta.”
 
Fragment „Czas snu”, Iwona Gajda

Dzień 10

Adelaide✈️

Stolica Australii Południowej

Dzień 11

Adelaide, stolica Australii Południowej, to miejsce zdecydowanie odmienne od Sydney czy Melbourne. Miasto liczy około 1,4 miliona mieszkańców i zachwyca swoją niewysoką, kolonialną zabudową. Szerokie, uporządkowane ulice otacza zielony pas (Park Lands), który pełni funkcję rekreacyjną dla mieszkańców i turystów. 🌳🏛️
 
Historia Adelaide
Przed przybyciem Europejczyków te tereny przez ponad 20 tysięcy lat zamieszkiwali Aborygeni – lud Kaurna, którzy nazywali to miejsce Tarntanya, czyli „Czerwoną Krainą Kangurów”. 🦘 Kaurna żyli w plemionach (grupy rodzinno-klanowe zwane yarta mathanya, co można tłumaczyć jako „ludzie danej ziemi”), stworzyli wyjątkową kulturę, pełną rytuałów i duchowych tradycji. 📜 Niestety, kolonizacja w 1836 roku – z chorobami, przymusową asymilacją i brutalnym odbieraniem ziemi – doprowadziła do drastycznego upadku tej społeczności. 😢
 
Dzisiejszy dzień
Spędziliśmy zwiedzając miasto – zarówno podziwiając jego urok na ulicach, jak i odkrywając kulisy w licznych miejscach pełnych wiedzy i historii. W South Australian Museum zanurzyliśmy się w świecie Aborygenów, oglądając ich tradycyjne łodzie, domy, stroje, narzędzia i dzieła sztuki. Niestety, mimo piękna prezentowanych eksponatów, temat wyniszczenia tej społeczności przez kolonizatorów został starannie pominięty, jakby „zamieciony pod dywan”. 😞
 
Poznaliśmy także megafaunę – imponujące zwierzęta, które przez tysiąclecia zamieszkiwały te tereny – oraz tropikalną roślinność regionu. 🌺 Podziwialiśmy sztukę dawną i bardzo nowoczesną, jak to nazwał mój mąż, „czasami trudną do zrozumienia”. Aczkolwiek w Ogrodzie Botanicznym nowoczesne, szklane formy idealnie współgrały z bujną roślinnością, tworząc niezwykłą przestrzeń do refleksji. 🌿 Największe wrażenie zrobiły na nas dzisiaj olbrzymie, kilkutonowe meteoryty, które spadły na ziemię i zostały tu odkryte. 🚀

Dzień 12

Glenelg Beach 🌞 Cała Plaża Nasza

Hiszpania – Alicante

Hiszpania - Alicante

styczeń 2025

Dzień 1

Hiszpania dzisiaj! 💪💪
 
Alicante przywitało nas błękitnym niebem i ciepłymi promieniami słońca. Uciekliśmy przed zimą na te trzy krótkie dni, by ogrzać się choć trochę. To nasza pierwsza zagraniczna podróż w 2025 roku – krótka, ale na więcej czasu teraz nie możemy sobie pozwolić💥💥
 
Zadowolona ukończeniem 7. części Hologramowego Świata pod tytułem Zmysły, wyruszam w stronę morza i palm, by nasycić swoje zmysły 🧐🧐
 
Pozdrawiamy Was ciepło z tego słonecznego zakątka!

Dzień 2

Alicante to miasto, w którym słońce świeci przez ponad 300 dni w roku. Położone na malowniczym wybrzeżu Costa Blanca, przyciąga 2 miliony turystów każdego sezonu. Słynie ze złocistych plaż, lokalnego wina 🍷 i wyjątkowej atmosfery 😊.
 
Historia tego miejsca sięga ponad 2000 lat. Najpierw było osadą iberyjską, potem przechodziło przez ręce Rzymian, Maurów i Hiszpanów. Ta mieszanka kultur pozostawiła po sobie wspaniałe zabytki 🏛️, które wzbudzają zachwyt na każdym kroku 😍.
 
Najbardziej imponującym zabytkiem jest zamek św. Barbary, który góruje nad miastem na 166-metrowym wzgórzu Benacantil. Twierdza nie tylko opowiada historię średniowiecznych bitew ⚔️, ale także oferuje widoki, które zapierają dech w piersiach 💥💥💥

Dzień 3

Dzisiejszy dzień spędziliśmy bardzo aktywnie – przemierzyliśmy niemal 20 kilometrów, odkrywając kolejne uroki Alicante. Pierwszym przystankiem był malowniczy Palmeral de Alicante, gdzie podziwialiśmy kilkadziesiąt gatunków palm i kaktusów 🌴🌵. Choć zimą park wygląda inaczej – brak wody w oczkach i trwające prace remontowe – nadal jest to miejsce pełne uroku i egzotyki.
 
Później ruszyliśmy na molo, skąd podziwialiśmy niesamowity widok na zatokę, w której cumuje kilkaset jachtów 🛥️ – prawdziwa uczta dla oczu! Kolejny punkt na mapie to mury Ferdynanda Katolickiego – mniej znane niż zamek św. Barbary, ale równie imponujące. Spacer po murach z widokiem na miasto pozwolił nam poczuć ducha historii i zachwycić się panoramą.
 
Oczywiście, nie mogliśmy ominąć lokalnych przysmaków. Za radą podróżników trafiliśmy na miejsce, gdzie serwowano najlepsze tapasy. Kelner przynosił kolejne porcje na drewnianych deseczkach – nigdy nie wiedzieliśmy, co dostaniemy, więc próbowaliśmy wszystkiego! Na koniec rachunek: 1,70 euro za każdą pustą deseczkę 😊. Było pysznie, wyjątkowo i zaskakująco!
 
Spacer po Starym Mieście dopełnił dnia – wąskie uliczki, kolorowe fasady i gwarne kafejki stworzyły niezapomniany klimat.
 
Alicante ma czym kusić – i robi to skutecznie.
Pozdrawiamy ciepło! ❤️💥

Włochy – Rzym

Włochy - Rzym

grudzień 2024

Dzień 1

🌲💥Rzym dzisiaj💥🌲
 
W okresie przedświątecznym miasto zachwyca swoją magiczną atmosferą. Główne ulice i centrum miasta lśnią tysiącami światełek, tworząc nad głowami przechodniów świetliste baldachimy ciągnące się setkami metrów. Szczególnie urokliwe są Schody Hiszpańskie oraz aleje handlowe, gdzie iluminacje dodają wyjątkowego blasku.💥💥
 
Na Piazza Navona odbywa się tradycyjny jarmark świąteczny. Choć mniej okazały w porównaniu do polskich jarmarków w Katowicach, Wrocławiu, Warszawie czy Krakowie, ma swój niepowtarzalny urok i klimat, który warto poczuć.
 
Obecnie wiele zabytków, w tym Fontanna di Trevi, przechodzi renowację, ponieważ Rzym przygotowuje się na Rok Jubileuszowy 2025. To wyjątkowy czas łaski, przebaczenia grzechów i odnowy duchowej, obchodzony w tradycji chrześcijańskiej. Szacuje się, że miasto odwiedzi aż 35 milionów pielgrzymów i turystów z całego świata.😮😮

Dzień 2

☀️✨ Rzym dzisiaj ✨☀️
 
Hipnotyzował słońcem i niebieskim niebem. Kołysał serce i rozbudzał wyobraźnię, jakby chciał pomóc mi w pisaniu aktualizacji książki „Potomkowie Bogów”.
I naprawdę mu się udało, gdyż spacerując śladami bohaterów, myliłam jawę z rzeczywistością…
 
Trasa wiodła wokół Tybru, który mienił się odcieniami zieleni – raz spokojny i dostojny, innym razem wartki i nieprzewidywalny. Byłam na wzgórzu Awentyn, gdzie zaczyna się historia, przemierzałam magiczne Zatybrze z jego wąskimi, klimatycznymi uliczkami, odwiedziłam Watykan 🕊️ i przystanęłam przy Fontannie di Trevi. Byłam dzisiaj niemal wszędzie tam, gdzie 4,5 roku temu wędrowali Charles z Marine…

Argentyna

Argentyna - Buenos Aires

wrzesień 2024

Dzień 1

Pokonaliśmy odległość ok. 12,5 tys. km i po 21 godzinach (z przesiadką we Frankfurcie i 5-godzinnym postojem) dotarliśmy do Buenos Aires. Przyznam, że porządnie nas wytrzęsło w samolocie. Na nowo poznawaliśmy się z mężem we własnych ramionach 🤩🤩🤩. No i w takim 'błogo-hucznym’ nastroju otworzyliśmy drzwi do Nowego Świata lub Ziemi Obiecanej (jak kiedyś nazywano Argentynę). A o tym, co zobaczymy, już w następnych ❤️💪🧐🧐

Dzień 2

Buenos Aires. La Boca❤️🧐🧐
„Neo spacerował nadmorskim deptakiem, wpatrując się w kolorowe kostki nawierzchni. Myśli przeskakiwały mu bezwiednie z tematu na temat. W tej karuzeli wspomnień i odczuć nie widział składu ani ładu. Podobnie jak w kolorach, które zmieniały się pod jego stopami. Choć z drugiej strony wiedział przecież, że każda z tych ulotnych chwil tworzy jeden los, który bądź co bądź, jest jego życiem. A wszystkie te momenty doprowadziły go tutaj, na ten kolorowy deptak nad Rio Matanza–Riachuelo.”
 
„Idąc ulicami La Boca, rozmawiali. Najpierw o tym, że dzielnica, którą spacerują, to najpiękniejszy zakątek miasta, a potem o początkach Buenos Aires.
– Nazwa la boca oznacza po hiszpańsku „usta” – powiedziała Nicole. – Niektórzy mówią, że w 1536 roku hiszpański konkwistador Pedro de Mendoza założył tutaj pierwszą osadę. Z czasem rozwinął się handel i przemysł, przypływały statki z niewolnikami, a później pojawili się emigranci z Genui, Niemiec i Grecji.
– I widzieli w Argentynie ziemię obiecaną?
– Uciekali przed światem, który ich niszczył. Jak rodzice twojej babci – uśmiechnęła się.
– Tak. Ciekawe, jak im się ułożyło…? – szepnął i wpadł w dziwną zadumę.
Oboje szli teraz pochłonięci własnymi myślami. Neo wyobraził sobie rzesze emigrantów, którzy z sercami pełnymi wiary i pustymi kieszeniami przyjechali budować nowe życie na drugim końcu świata. Ileż odwagi musieli mieć w sobie, aby zaryzykować, kupując bilet w jedną stronę? – pomyślał. Nierzadko z dziećmi, bez znajomości kraju, języka.
– Spójrz na te domy – przerwała ciszę Nicole. – To conventillos, zbudowane na początku XX wieku, w których mieszkali emigranci.
– Są bardzo małe, kolorowe i nieco zabawne z tymi rzeźbami na balkonach – powiedział, spoglądając na kukły ustawione nad ich głowami.
– Jeden pokój, kuchnia, łazienka, a mieszkały w nich całe rodziny – tłumaczyła. – Kiedyś budowano je z blachy i ustawiano na palach w obawie przed powodziami. Benito Quinquela Martín, jeden z najpopularniejszych malarzy argentyńskich, pokrywał ściany domów farbami, które pozostały po malowaniu statków.”
 
Fragmenty książki „Ręka Boga”.
Dzisiaj naprawdę zobaczyłam świat, który w wyobraźni widziałam już setki razy. A gdy wreszcie przejrzałam na oczy, ruszyłam śladami moich bohaterów po La Boca…

Dzień 3

Buenos Aires: moje pierwsze wrażenie.
 
Miasto pełne kontrastów – ogromne i różnorodne, gdzie bogactwo sąsiaduje z biedą, a nowoczesne wieżowce i luksusowe dzielnice przeplatają się z tradycyjnymi, mniej zamożnymi częściami.
Buenos Aires – stolica Argentyny, jedno z największych miast Ameryki Południowej. Powierzchnia: 203 km². Populacja: ponad 3 mln mieszkańców (15 mln w aglomeracji). Założone w 1536 roku przez hiszpańskiego konkwistadora Pedro de Mendozę.
Na zdjęciach widać m.in.
1. Cmentarz Recoleta – miejsce pochówku Evy Perón.
2. Puerto Madero – nowoczesną dzielnicę nad rzeką Río de la Plata, z wieżowcami, odnowionymi budynkami stoczni oraz licznymi kawiarniami i biurami.
3. Casa Rosada i Plaza de Mayo – pałac prezydencki, z którego balkonu przemawiali Juan i Eva Perón.
4. Galerías Pacífico – nowoczesną galerię handlową z imponującą kopułą ozdobioną freskami.

Dzień 4

Spacer z „krokodylami”!
 
Postanowiliśmy spędzić dzień z dala od miejskiego zgiełku, spacerując po Reserva Ecológica Costanera Sur. To chroniony park położony nad brzegiem Rio de la Plata, na skraju miasta. Byliśmy szczęśliwi, wiosna w pełni – wokół kaktusy, śpiewające ptaki i mokradła porośnięte bujną zielenią. Wiatr był silny, ale słońce przyjemnie grzało na niebieskim niebie. Jednym słowem, raj na ziemi. Nawet widzieliśmy dziwne „ogórki” rosnące na drzewach!
 
Ale co to!? Po około 5 kilometrach spaceru nagle zorientowaliśmy się, że nie byliśmy sami. Z prawej na lewą (i z powrotem) zaczęły przechodzić przed nami małe „krokodylki” o długości około metra. Muszę przyznać, że nigdy wcześniej nie zrobiło mi się tak gorąco! Jak się później dowiedzieliśmy, były to warany argentyńskie!

Dzień 5

Dzień 6

Buenos Aires nocą i lecimy dalej!
 
Jutro zmiana scenerii. Wsiadamy do samolotu i lecimy 1300 km na północ – do Iguazú. Właśnie tam, na granicy Argentyny i Brazylii, w regionie gór Sierra de Misiones, znajdują się największe kaskady w Ameryce Południowej – Wodospady Iguazú💪💪
 
Ps. Dzisiaj temperatura w tym regionie wynosiła 38°C, więc czas przygotować kremy do opalania!

Argentyna - Iguazú

Dzień 7

Argentyna. Iguazú. Pierwszy lot argentyńskimi liniami mamy za sobą. Wieczorem dotarliśmy do Parku Narodowego Iguazú, gdzie przez 4 dni będziemy eksplorować okoliczne tereny. Już na pierwszy rzut oka widać, że trzeba zaprzyjaźnić się z dzikimi lasami👀👀
 
Przyznam, że może to być nie lada wyzwanie. W drodze z lotniska do hotelu co chwilę mijaliśmy znaki z obrazkami zwierząt (w tym także tygrysów!), które ostrzegały, by zachować ostrożność.🫢🫢🫢

Dzień 8

Wodospady Iguazú w Argentynie 😮✨️✨️✨️
 
Dzisiaj widziałam jeden z największych cudów natury na świecie – wodospady Iguazú! To około 275 kaskad rozciągających się na 2,7 km. Ich wysokość sięga średnio 82 metrów, co sprawia, że są wyższe niż słynne wodospady Niagara (51 metrów). Choć nie dorównują wysokością wodospadowi Salto Ángel w Wenezueli (979 metrów), Iguazú zachwycają swoją potęgą i szerokością. Najbardziej imponującym miejscem jest „Gardło Diabła”, gdzie woda z ogromnym hukiem spada w głęboką przepaść.
 
Wodospady te leżą na granicy Argentyny i Brazylii, w sercu Parku Narodowego Iguazú.
Jutro wybieramy się do Brazylii, aby spojrzeć na nie z tamtej strony! 💪💪
 
Ps. Potegę/ siłę wody lepiej widać na filmach, które publikuję w następnym poście.

Brazylia - Iguazú

Dzień 9

Wodospady Iguazu widziane z Brazylii.
 

Dzień 10

Brazylia. Parque das Aves (Park Ptaków)
🦅🐦🦆🦜
 
Zwiedziliśmy dzisiaj przepiękny ogród, w którym mieszka 1500 ptaków z Ameryki Południowej. Przyznam, że takiego ćwierkotania, świergotu czy trelu dawno nie słyszałam. Obok naszych głów przelatywały ogromne, kolorowe ary oraz inne gatunki ptaków. Przechodziliśmy z jednej woliery do drugiej, dzieląc z nimi przestrzeń.✨️✨️✨️😮😮
Oprócz ptaków, widzieliśmy także mnóstwo pięknych motyli, krokodyle, jaszczurki, pytona, żółwie i wiele innych stworzeń. 🪱🪰🦟🦂
 
A wszystko to znajdowało się w otoczeniu przepięknej przyrody: wysokich palm, bananowców oraz kwiatów dziesiątek gatunków. To była uczta dla wszystkich zmysłów jednocześnie. 💪💪
 

Argentyna - Misiones

Dzień 11

Argentyna Północna objazdem i lecimy w kierunku lodowców 💪💪
 
Dzisiaj wybraliśmy się na wycieczkę objazdową po północnej części Argentyny, a konkretnie po prowincji Misiones. To tereny pełne gęstych lasów tropikalnych, porastanych m.in. przez araukarie, lapacho oraz palmy. Można w nich natknąć się m.in. na jaguary (o czym świadczą znaki ostrzegawcze przy drodze), małpy, węże, kapucynki, tukany oraz tapiry i kolibry. 🦂🦟🦜🦅🦂
 
Jakie wrażenia? Z okien samochodu uderzała nas bieda – pomiędzy drzewami widzieliśmy domy-szałasy ziejące nędzą, wokół których toczyło się leniwe życie. Wisiało tam pranie na sznurach, a półnagie dzieci i kobiety, wyglądem przypominające rdzennych mieszkańców regionu, zajmowały się codziennymi sprawami. Przy drodze stało mnóstwo prowizorycznych straganów z patyków, na których niewiele było towarów – głównie sadzonki roślin.
 
W kontraście – głębiej w lasach natomiast zauważyliśmy zadbane kurorty turystyczne, oferujące zupełnie inny obraz tego regionu.
Warto dodać, że prowincja Misiones, granicząca z Brazylią i Paragwajem, słynie z przemytu narkotyków i broni, co przekłada się na widoczną obecność policji na drogach oraz w okolicach rzeki Parany. Zostaliśmy zatrzymywani i pouczani przez służby kilkukrotnie. 🖐🖐✋️✋️
 
Polską perłą w tym regionie jest Kopalnia Wanda, słynąca z wydobycia kamieni półszlachetnych, takich jak agaty, ametysty, topazy i kryształy górskie. Kopalnia została założona w 1936 roku przez polskich osadników i od tamtego czasu jest także enklawą polskości w regionie. Szacuje się, że w okolicach kopalni Wanda mieszka około 12 tysięcy osób polskiego pochodzenia, które do dziś obchodzą polskie święta i kultywują rodzime tradycje. 👍👍👍👍
 
Warto nadmienić, że w całej Argentynie mieszka obecnie około 140 tysięcy Polaków i osób polskiego pochodzenia, głównie w Buenos Aires, prowincji Misiones, Córdobie oraz Rosario.

Argentyna - Patagonia

Dzień 12

Argentyna – Patagonia👍👍
 
Z gorącego Iguazu (38-45°C) na północy Argentyny przenieśliśmy się na południe, do zimnego El Calafate (2-8°C). Pokonaliśmy około 3200 km, a podróż z 5-godzinną przesiadką w Buenos Aires trwała około 12 godzin.
 
I jak? 👀👀👀 No cóż…
 
Powiem tak – pierwsze wrażenia są nieco dziwne. Mamy podejrzenia, że wylądowaliśmy gdzieś na końcu świata 🧐🧐🧐 Takich krajobrazów jeszcze nie widzieliśmy.
Ale, ale…Na szczęście był tu już Neo, mój główny bohater „Ręki Boga”, i wydeptał nam ślady 😊. Na zwiedzanie lodowców, jezior, Parku Torres del Paine oraz Fitz Roya mamy 5 dni💪💪
 
Na filmie Buenos Aires i Patagonia z okien samolotu.

Argentyna - El Calafate

Dzień 13

El Calafate
 
El Calafate to niewielkie miasteczko położone w argentyńskiej Patagonii, nad brzegiem jeziora Argentino. Każdego roku zjeżdża się do niego ponad pół miliona turystów, by podziwiać surowy lodowcowy krajobraz oraz przyrodnicze cuda Parku Narodowego Los Glaciares.
 
Choć El Calafate zostało oficjalnie założone w 1927 roku, to warto wiedzieć, że tereny te od tysięcy lat zamieszkiwały plemiona Tehuelche, które uważane są za jedne z najstarszych rdzennych ludów Patagonii. W wyniku kolonizacji, która nasiliła się w XIX wieku, rdzenna ludność została wyniszczona wskutek chorób, konfliktów oraz przymusowej asymilacji.
 
Obecnie populacja El Calafate liczy około 30 tysięcy mieszkańców, w większości potomków europejskich imigrantów (głównie hiszpańskich i włoskich), z niewielką liczbą rdzennych Patagończyków oraz innych grup napływowych.

Argentyna - Parku Narodowym Los Glaciares

Dzień 14

Argentyna. Lodowiec Perito Moreno.
 
Długo czekałam na to spotkanie. Gigant zachwycił mnie do tego stopnia, że zbudowałam wokół niego część fabuły książki „Ręka Boga”. Ale powiem Wam: warto było czekać! Jest wspaniały i wciąż do mnie „gada”. 💪💪
 
Lodowiec Perito Moreno to jeden z najsłynniejszych lodowców Argentyny, położony w Parku Narodowym Los Glaciares w Patagonii. Jego długość wynosi około 30 km, a wysokość lodowych ścian to 60-70 metrów nad wodą jeziora Argentino. Powierzchnia lodowca jest różnie szacowana, w zależności od metody pomiaru – niektóre źródła podają 250 km², uwzględniając jedynie główną bryłę lodowca, podczas gdy inne, podając 650 km², włączają również otaczające go jęzory lodowcowe i obszary zasilające.
 
Lodowiec Perito Moreno przez lata był wyjątkowy pod względem stabilności, jednak obecne dane wskazują na początek jego topnienia, co przypisuje się zmianom klimatycznym. Lodowiec ten został nazwany na cześć Francisco Moreno, argentyńskiego badacza Patagonii z XIX wieku. Rocznie odwiedza go około 750 tysięcy turystów, co czyni go popularnym celem podróży dzięki jego spektakularnemu procesowi odrywania się brył lodowych do jeziora.

Argentyna - Ruta 40 do El Chaltén

Dzień 15

Dzisiaj podążałam śladami moich bohaterów z „Ręki Boga”: Neo i Nicole. To była podróż niezwykła, wręcz transcendentalna. Dlaczego? Ponieważ trudno było mi znaleźć granicę między wyobraźnią a rzeczywistością, szczególnie gdy świat literacki namiętnie splatał się z tym rzeczywistym, tworząc coś na kształt jednego przeżycia. Obok mnie był mój mąż, uczestnicy wycieczki, ale również Neo i Nicole, moi literaccy towarzysze podróży👀👀👀
 
Jak wyglądał ten dzień?
Wyruszyliśmy z samego rana z El Calafate, by odkryć majestatyczne szczyty Fitz Roy i odbyć trekking po Parku Narodowym Los Glaciares. Przemierzyliśmy trasę wiodącą Ruta 40, jedną z najbardziej znanych dróg Argentyny, prowadzącą przez serce Patagonii. Droga liczyła około 220 km i wiodła przez typowy patagoński krajobraz – rozległe, monotonne stepy pełne niskich traw, takich jak coirón, oraz drobnych krzewów calafate, które porastały suche i wietrzne przestrzenie pampy. W trakcie podróży oglądaliśmy guanako – krewniaka lamy – które pasły się na stepach, a niekiedy nawet przelatywały przez jezdnię, stając się symbolem dzikości tego regionu.
 
Zatrzymaliśmy się na postoj w historycznym hotelu La Leona, gdzie moi bohaterowie spędzili noc, tak że dokładnie słyszałam każde ich słowo.🤔🤔
 
W miarę zbliżania się do El Chaltén, naszym oczom ukazał się monumentalny Fitz Roy (3405 m n.p.m.).🗻🗻
 
Po dotarciu do El Chaltén ruszyliśmy krótką trasą trekkingową, prowadzącą na różne punkty widokowe, z których podziwialiśmy krajobrazy Parku Narodowego Los Glaciares oraz szczyty Fitz Roy i Cerro Torre. Dotarliśmy też do ukrytego wodospadu Chorrillo del Salto – jego malownicze otoczenie, z bujną roślinnością i szumem spadającej wody, komponowało się idealnie z dzikim, niemal mistycznym charakterem Patagonii.
Wycieczkę zakończyliśmy w maleńkiej restauracji w El Chaltén, delektując się lokalnymi smakami.☕️☕️
 
Neo i Nicole towarzyszyli mi przez cały dzień, sprawiając, że miałam wrażenie, iż świat fikcji i rzeczywistości naprawdę stały się jednym!

Argentyna - Jezioro Argentino

Dzień 16

Trekking przez jezioro Argentino!
 
To był szalony pomysł, ale stwierdziliśmy: „A co tam, spróbujmy!” 💪💪
 
Postanowiliśmy z mężem przejść po dnie jeziora Argentino trasę ok. 3 kilometrów z jednego brzegu na drugi. Na pierwszy rzut oka teren wydawał się dość suchy, ale jednocześnie niesamowicie rozległy, co utrudniało ocenę, jak to naprawdę wygląda 🧐🧐🧐
Powiem Wam, to była przygoda jak żadna inna! Tylko my i ptaki, w otoczeniu niekończących się, płaskich przestrzeni, które zmieniały się jak w kalejdoskopie. Raz otaczały nas kłębki kolorowej trawy – pampa w całej swej okazałości! Potem stąpaliśmy po suchej, popękanej glinie, by za chwilę brodzić butami w błocie.
Najbardziej emocjonujący moment nastąpił na środku jeziora, gdy nagle okazało się, że przed nami płynie rzeczka. Trzeba było podjąć decyzję – przeprawić się przez nią albo wracać. Zdjęliśmy więc buty i przeszliśmy na drugą stronę. 👍👍 A potem było jeszcze ciekawiej – przed nami pojawił się labirynt rzeczek i strumieni. Trochę gimnastyki i kreatywnego skakania z jednej suchej kępy na drugą, ale oj, jak się wtedy bawiliśmy! Dawno nie mieliśmy tak udanego spaceru 🙃🙂
🌏🌏🌏
 
A oto, jak wyglądała nasza trasa: wyruszyliśmy z punktu numer 7 i przeszliśmy około 6 kilometrów na północ, docierając do punktu numer 9. Stamtąd przeszliśmy przez jezioro, mijając wyspę „Isla Solitaria” na jego środku, aż dotarliśmy do punktu numer 1. Następnie kontynuowaliśmy wzdłuż brzegu, mijając Rezerwat Laguna Nimez, aż do punktu numer 3, gdzie wyszliśmy na brzeg. Na koniec przeszliśmy jeszcze około 7 kilometrów, wracając do punktu wyjścia – punktu numer 7.
W sumie pokonaliśmy około 16 kilometrów, okrążając obszar o powierzchni 700 hektarów, czyli „Reserva Bahía Redonda”.
🌊🌊🌊

Jezioro Argentino jest największym jeziorem w Argentynie. Leży w Patagonii i zajmuje powierzchnię 1 466 km². Jego średnia głębokość wynosi 150 metrów, a najgłębszy punkt to 500 metrów. Nie jest jednak najgłębszym jeziorem w Argentynie, ustępując miejsca trzem innym jeziorom, z których najgłębsze to Jezioro San Martín (836 metrów).

Dzień 17

Żegnamy Patagonię i lecimy dalej!
 
Chciałoby się zostać jeszcze dłużej. Na tych bezkresnych, dzikich pampach, które właśnie rodzą się do życia po długiej zimie. I zachłannie kradną promyki słońca, zmieniając w ich świetle kolory oraz oblicza. Chciałoby się posłuchać jeszcze godowego śpiewu ptaków, napełnić płuca świeżym powietrzem, zachwycić oczy błękitem nieba i turkusowym kolorem wody jeziora Argentino… ale już pora lecieć dalej… Do Buenos Aires!
🧐🧐🧐
 
Na zdjęciach widoki z 50 km trekkingu wokół El Calafate i jeziora Argentino. Otaczające miasteczko góry to część pasma Andów Patagońskich, znane lokalnie jako Sierra de los Cerros.

Jezioro Argentino jest największym jeziorem w Argentynie. Leży w Patagonii i zajmuje powierzchnię 1 466 km². Jego średnia głębokość wynosi 150 metrów, a najgłębszy punkt to 500 metrów. Nie jest jednak najgłębszym jeziorem w Argentynie, ustępując miejsca trzem innym jeziorom, z których najgłębsze to Jezioro San Martín (836 metrów).

Argentyna - Lot z Patagonii do Buenos Aires

Dzień 18

Patagonia żegnała nas wschodzącym słońcem, a Buenos Aires przywitało wrzawą. Przyznam, że ten nagły przeskok do cywilizacji okazał się tym razem wyjątkowo trudny. Ale dość narzekania, prowadź, przygodo! Przed nami trzy dni zwiedzania miasta – lista już gotowa! Czeka nas także ekscytująca wycieczka, ale o tym na razie cicho sza…

Argentyna - Museo Evita w Buenos Aires

Dzień 19

Evita, czyli Eva Perón.
 
Dla jednych święta, dla innych matka ubogich. Są jednak i tacy, którzy widzą w niej manipulantkę, wykorzystującą swój wizerunek do zdobycia sławy i pieniędzy. Kim naprawdę była Eva Perón?
 
Eva Perón, z domu María Eva Duarte, przyszła na świat 7 maja 1919 roku w Los Toldos, w prowincji Buenos Aires. Jej rodzina żyła w skromnych warunkach, a po śmierci ojca Eva i jej matka musiały walczyć o utrzymanie. Marząc o lepszym życiu, już w wieku 15 lat wyjechała do Buenos Aires. Tam próbowała swoich sił w aktorstwie, przez kilka lat grając na scenie teatralnej, w filmach i w radiu.
 
W 1945 roku los na jej drodze postawił Juana Peróna. Starszy od niej o 21 lat oficer, właśnie torował sobie drogę do prezydentury. Evita w mig pojęła tę polityczną strategię, ale jeszcze szybciej zdobyła serce Juana, zostając jego żoną. Tworzyli doskonale rozumiejący się duet. On rządził twardą ręką i obdarzał klasę robotniczą wsparciem socjalnym, natomiast Eva przyciągała tłumy, wykorzystując talent aktorski i instynkt polityczny. Szczególnie dużo robiła dla kobiet i ubogich. To właśnie dzięki jej staraniom i pracy w 1947 roku kobiety w Argentynie uzyskały prawo do głosowania.
 
Założona przez nią fundacja natomiast zapewniała dach nad głową i ciepłe posiłki najuboższym. Zbudowała też liczne sierocińce, gdzie bezdomne dzieci mogły znaleźć schronienie i edukację, co dawało im szansę na nowy start w życiu.
 
Choć Eva zmarła młodo, w wieku zaledwie 33 lat, zrobiła dla Argentyny więcej niż jakakolwiek inna kobieta w historii tego kraju. Do dziś pozostaje symbolem walki o równość i sprawiedliwość społeczną, a jej legendę wspomina się nie tylko w Argentynie, ale na całym świecie.
 
„Nie pragnę niczego więcej niż tego, abyście pamiętali mnie jako kobietę, która oddała swoje serce swojemu ludowi.” – powiedziała w 1951 podczas swojego słynnego przemówienia.
 
Zmarła 26 lipca 1952 roku na raka szyjki macicy. W ostatniej drodze towarzyszyło jej około 2 miliony ludzi, którzy tłumnie zebrali się w Buenos Aires, aby pożegnać swoją ukochaną „Evitę”.
 
Eva Perón została pochowana w rodzinnym grobowcu Duarte na Cmentarzu Recoleta w Buenos Aires. Każdego roku jej grób odwiedzają tysiące ludzi.
Na zdjęciu Museo Evita w Buenos Aires, które dawniej było schronieniem dla bezdomnych dzieci, założonym przez Evę Perón.
 
Także:
  • Hipódromo de Palermo – słynny tor wyścigów konnych.
  • Parque El Rosedal – piękny park z ogrodem różanym.
  • Jardín Japonés – największy ogród japoński poza Japonią.
  • Floralis Genérica – ogromna, ruchoma rzeźba kwiatowa z metalu, symbolizująca kwitnienie.

Argentyna - Museo de la Inmigración

Dzień 20

Argentyna -Ziemia Obiecana! ⛴️⛴️⛴️

„Neo wyobraził sobie rzesze emigrantów, którzy z sercami pełnymi wiary i pustymi kieszeniami przyjechali budować nowe życie na drugim końcu świata. Ileż odwagi musieli mieć w sobie, aby zaryzykować, kupując bilet w jedną stronę? – pomyślał. – Nierzadko z dziećmi, bez znajomości kraju, języka.

[fragment Ręka Boga; Iwona Gajda].

>>Na zdjęciach 🧐🧐🧐
Hotel de Inmigrantes w Buenos Aires, otwarty w 1911 roku, był kluczowym ośrodkiem przejściowym dla milionów imigrantów przybywających do Argentyny na początku XX wieku. Zlokalizowany w pobliżu portu, pełnił rolę tymczasowego schronienia, oferując bezpłatne zakwaterowanie, wyżywienie, pomoc medyczną oraz wsparcie w znalezieniu pracy i osiedleniu się w nowym kraju. 🥖🥖
 
Hotel mógł pomieścić jednocześnie aż 3000 osób, a przebywający tam imigranci pozostawali zazwyczaj od 5 do 10 dni. Oprócz zakwaterowania, w hotelu funkcjonowały biura doradztwa zawodowego i nauki języka, co pomagało nowoprzybyłym w integracji. Dziś budynek pełni funkcję muzeum, upamiętniającego ten ważny etap w historii kraju.
 
>>Wielka Imigracja👧🧑👱👨🧔‍♀️🧔‍♀️
Od początku XIX do połowy XX wieku do Argentyny napłynęło około 7 milionów imigrantów. Największe fale przypadały na okres 1880–1914, kiedy przyjechało około 4 milionów osób. Największe grupy stanowili Włosi (40%) i Hiszpanie (33%), a także Francuzi, Niemcy, Polacy, Rosjanie i imigranci z Bliskiego Wschodu.
 
Po I wojnie światowej napływ zmniejszył się, przyjechało około 1,5 miliona osób. Po II wojnie światowej do kraju trafiło kolejne 500 tys. uchodźców z Europy.
 
Szacuje się, że około 80–90% imigrantów dotarło do Argentyny przez port w Buenos Aires.

Urugwaj - Colonia del Sacramento

Dzień 21

Wycieczka do Urugwaju💪💪
 
Dzisiaj przepłynęliśmy promem przez estuarium rzeki La Plata (50 km) i po godzinie 15 minutach morskiej podróży dotarliśmy na urugwajską Ziemię.
🌏🌏🌏
 
Colonia del Sacramento to jedno z najstarszych miast w Urugwaju, założone w 1680 roku przez Portugalczyków. Historia Colonia jest pełna konfliktów, ponieważ miasto wielokrotnie przechodziło z rąk do rąk między Hiszpanami i Portugalczykami, zanim ostatecznie zostało przyłączone do Hiszpanii na mocy traktatu w 1777 roku.
👍👍👍
 
Colonia del Sacramento została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO w 1995 roku dzięki swojemu wyjątkowemu historycznemu centrum, które zachowało kolonialną architekturę z wpływami zarówno portugalskimi, jak i hiszpańskimi. To właśnie te różnorodne style architektoniczne i historyczne znaczenie sprawiają, że miasto jest bardzo atrakcyjne dla turystów.

Argentyna - Buenos Aires

Dzień 22

Cóż to za TEATR 💪💪
 
Teatro Colón w Buenos Aires uznawany jest za jeden z najważniejszych teatrów operowych na świecie, obok takich miejsc jak La Scala w Mediolanie, Wiedeńska Opera Państwowa w Wiedniu, Metropolitan Opera w Nowym Jorku czy Royal Opera House w Londynie.
Dlaczego?
 
📢📢Akustyka: Słynie z jednej z najlepszych akustyk na świecie, co jest uznawane zarówno przez artystów, jak i krytyków muzycznych.
 
👯👯Artyści: Występowali tutaj najwięksi śpiewacy operowi, dyrygenci oraz tancerze, jak Luciano Pavarotti, Maria Callas, Plácido Domingo, a także legendarne zespoły baletowe. 🫅🫅
 
Prestiż: Przyciągał wielu znamienitych gości, takich jak Królowa Elżbieta II, Księżna Diana, Albert Einstein, a także Eva Perón i Fidel Castro. To właśnie tutaj najważniejsze postacie z różnych dziedzin spotykały się, by podziwiać najwybitniejsze występy operowe i baletowe.
 
🎥🎥Znaczenie historyczne: Od momentu otwarcia w 1908 roku, Teatro Colón miał wpływ na rozwój sztuki operowej w Ameryce Łacińskiej i na świecie. Jest także częstym miejscem premier i ważnych wydarzeń muzycznych.
Zapraszam do obejrzenia wnętrz🧐🧐🧐

Dzień 23

Pożegnanie z Argentyną.
Buenos Aires. La Boca❤️🧐🧐
 
„Neo spacerował nadmorskim deptakiem, wpatrując się w kolorowe kostki nawierzchni. Myśli przeskakiwały mu bezwiednie z tematu na temat. W tej karuzeli wspomnień i odczuć nie widział składu ani ładu. Podobnie jak w kolorach, które zmieniały się pod jego stopami. Choć z drugiej strony wiedział przecież, że każda z tych ulotnych chwil tworzy jeden los, który bądź co bądź, jest jego życiem. A wszystkie te momenty doprowadziły go tutaj, na ten kolorowy deptak nad Rio Matanza–Riachuelo.”
 
Fragmenty książki „Ręka Boga” mojego autorstwa👍👍

Powrót do domu - Buenos Aires - Frankfurt - Katowice

Dzień 24

W domu!
 
Po 15 godzinach spędzonych w samolotach na trasie Buenos Aires – Frankfurt – Katowice i kilku na lotniskach, dotarłam w końcu do domu. Pyrzowice mokre od deszczu, ziąb w powietrzu. W ogródku brak samochodu (skradziony w międzyczasie), inaczej mówiąc: trochę niemrawo, średnio. Za to serce przepełnione wrażeniami ze wspaniałej wyprawy, a także wiarą w jutro. Bo przecież jest tyle powodów do radości!
 
Syn odebrał nas z lotniska 🌼🌼, mąż podarował na zakończenie wycieczki mój ulubiony perfum ❤️❤️, a na biurku układam właśnie pamiątki z wyprawy oraz książkę Ręka Boga, która niczym magiczny eliksir zabrała mnie ze świata fikcji literackiej w sam środek akcji 💪💪.
 
Tak… jest teraz pewna nostalgia, niedosyt, dekonsternacja i zmęczenie zarazem. Jak to w życiu czasami bywa …Ale gdy tylko się ogarnę, natychmiast pióro w dłoń! Zabiorę się też za nagrywanie kolejnego odcinka z podróży Śladami Neo, czyli „Jak ja widzę tę Argentynę 🧐🧐„.

Argentyna – Buenos Aires

Argentyna - Buenos Aires

wrzesień 2024

Dzień 1

Pokonaliśmy odległość ok. 12,5 tys. km i po 21 godzinach (z przesiadką we Frankfurcie i 5-godzinnym postojem) dotarliśmy do Buenos Aires. Przyznam, że porządnie nas wytrzęsło w samolocie. Na nowo poznawaliśmy się z mężem we własnych ramionach 🤩🤩🤩. No i w takim 'błogo-hucznym’ nastroju otworzyliśmy drzwi do Nowego Świata lub Ziemi Obiecanej (jak kiedyś nazywano Argentynę). A o tym, co zobaczymy, już w następnych ❤️💪🧐🧐

Dzień 2

Buenos Aires. La Boca❤️🧐🧐
„Neo spacerował nadmorskim deptakiem, wpatrując się w kolorowe kostki nawierzchni. Myśli przeskakiwały mu bezwiednie z tematu na temat. W tej karuzeli wspomnień i odczuć nie widział składu ani ładu. Podobnie jak w kolorach, które zmieniały się pod jego stopami. Choć z drugiej strony wiedział przecież, że każda z tych ulotnych chwil tworzy jeden los, który bądź co bądź, jest jego życiem. A wszystkie te momenty doprowadziły go tutaj, na ten kolorowy deptak nad Rio Matanza–Riachuelo.”
 
„Idąc ulicami La Boca, rozmawiali. Najpierw o tym, że dzielnica, którą spacerują, to najpiękniejszy zakątek miasta, a potem o początkach Buenos Aires.
– Nazwa la boca oznacza po hiszpańsku „usta” – powiedziała Nicole. – Niektórzy mówią, że w 1536 roku hiszpański konkwistador Pedro de Mendoza założył tutaj pierwszą osadę. Z czasem rozwinął się handel i przemysł, przypływały statki z niewolnikami, a później pojawili się emigranci z Genui, Niemiec i Grecji.
– I widzieli w Argentynie ziemię obiecaną?
– Uciekali przed światem, który ich niszczył. Jak rodzice twojej babci – uśmiechnęła się.
– Tak. Ciekawe, jak im się ułożyło…? – szepnął i wpadł w dziwną zadumę.
Oboje szli teraz pochłonięci własnymi myślami. Neo wyobraził sobie rzesze emigrantów, którzy z sercami pełnymi wiary i pustymi kieszeniami przyjechali budować nowe życie na drugim końcu świata. Ileż odwagi musieli mieć w sobie, aby zaryzykować, kupując bilet w jedną stronę? – pomyślał. Nierzadko z dziećmi, bez znajomości kraju, języka.
– Spójrz na te domy – przerwała ciszę Nicole. – To conventillos, zbudowane na początku XX wieku, w których mieszkali emigranci.
– Są bardzo małe, kolorowe i nieco zabawne z tymi rzeźbami na balkonach – powiedział, spoglądając na kukły ustawione nad ich głowami.
– Jeden pokój, kuchnia, łazienka, a mieszkały w nich całe rodziny – tłumaczyła. – Kiedyś budowano je z blachy i ustawiano na palach w obawie przed powodziami. Benito Quinquela Martín, jeden z najpopularniejszych malarzy argentyńskich, pokrywał ściany domów farbami, które pozostały po malowaniu statków.”
 
Fragmenty książki „Ręka Boga”.
Dzisiaj naprawdę zobaczyłam świat, który w wyobraźni widziałam już setki razy. A gdy wreszcie przejrzałam na oczy, ruszyłam śladami moich bohaterów po La Boca…

Dzień 3

Buenos Aires: moje pierwsze wrażenie.
 
Miasto pełne kontrastów – ogromne i różnorodne, gdzie bogactwo sąsiaduje z biedą, a nowoczesne wieżowce i luksusowe dzielnice przeplatają się z tradycyjnymi, mniej zamożnymi częściami.
Buenos Aires – stolica Argentyny, jedno z największych miast Ameryki Południowej. Powierzchnia: 203 km². Populacja: ponad 3 mln mieszkańców (15 mln w aglomeracji). Założone w 1536 roku przez hiszpańskiego konkwistadora Pedro de Mendozę.
Na zdjęciach widać m.in.
1. Cmentarz Recoleta – miejsce pochówku Evy Perón.
2. Puerto Madero – nowoczesną dzielnicę nad rzeką Río de la Plata, z wieżowcami, odnowionymi budynkami stoczni oraz licznymi kawiarniami i biurami.
3. Casa Rosada i Plaza de Mayo – pałac prezydencki, z którego balkonu przemawiali Juan i Eva Perón.
4. Galerías Pacífico – nowoczesną galerię handlową z imponującą kopułą ozdobioną freskami.

Dzień 4

Spacer z „krokodylami”!
 
Postanowiliśmy spędzić dzień z dala od miejskiego zgiełku, spacerując po Reserva Ecológica Costanera Sur. To chroniony park położony nad brzegiem Rio de la Plata, na skraju miasta. Byliśmy szczęśliwi, wiosna w pełni – wokół kaktusy, śpiewające ptaki i mokradła porośnięte bujną zielenią. Wiatr był silny, ale słońce przyjemnie grzało na niebieskim niebie. Jednym słowem, raj na ziemi. Nawet widzieliśmy dziwne „ogórki” rosnące na drzewach!
 
Ale co to!? Po około 5 kilometrach spaceru nagle zorientowaliśmy się, że nie byliśmy sami. Z prawej na lewą (i z powrotem) zaczęły przechodzić przed nami małe „krokodylki” o długości około metra. Muszę przyznać, że nigdy wcześniej nie zrobiło mi się tak gorąco! Jak się później dowiedzieliśmy, były to warany argentyńskie!

Dzień 5

Dzień 6

Buenos Aires nocą i lecimy dalej!
 
Jutro zmiana scenerii. Wsiadamy do samolotu i lecimy 1300 km na północ – do Iguazú. Właśnie tam, na granicy Argentyny i Brazylii, w regionie gór Sierra de Misiones, znajdują się największe kaskady w Ameryce Południowej – Wodospady Iguazú💪💪
 
Ps. Dzisiaj temperatura w tym regionie wynosiła 38°C, więc czas przygotować kremy do opalania!

Argentyna – Iguazu

Argentyna - Iguazú

Dzień 7

Argentyna. Iguazú. Pierwszy lot argentyńskimi liniami mamy za sobą. Wieczorem dotarliśmy do Parku Narodowego Iguazú, gdzie przez 4 dni będziemy eksplorować okoliczne tereny. Już na pierwszy rzut oka widać, że trzeba zaprzyjaźnić się z dzikimi lasami👀👀
 
Przyznam, że może to być nie lada wyzwanie. W drodze z lotniska do hotelu co chwilę mijaliśmy znaki z obrazkami zwierząt (w tym także tygrysów!), które ostrzegały, by zachować ostrożność.🫢🫢🫢

Dzień 8

Wodospady Iguazú w Argentynie 😮✨️✨️✨️
 
Dzisiaj widziałam jeden z największych cudów natury na świecie – wodospady Iguazú! To około 275 kaskad rozciągających się na 2,7 km. Ich wysokość sięga średnio 82 metrów, co sprawia, że są wyższe niż słynne wodospady Niagara (51 metrów). Choć nie dorównują wysokością wodospadowi Salto Ángel w Wenezueli (979 metrów), Iguazú zachwycają swoją potęgą i szerokością. Najbardziej imponującym miejscem jest „Gardło Diabła”, gdzie woda z ogromnym hukiem spada w głęboką przepaść.
 
Wodospady te leżą na granicy Argentyny i Brazylii, w sercu Parku Narodowego Iguazú.
Jutro wybieramy się do Brazylii, aby spojrzeć na nie z tamtej strony! 💪💪
 
Ps. Potegę/ siłę wody lepiej widać na filmach, które publikuję w następnym poście.

Brazylia – Iguazu

Brazylia - Iguazú

Dzień 9

Wodospady Iguazu widziane z Brazylii.
 

Dzień 10

Brazylia. Parque das Aves (Park Ptaków)
🦅🐦🦆🦜
 
Zwiedziliśmy dzisiaj przepiękny ogród, w którym mieszka 1500 ptaków z Ameryki Południowej. Przyznam, że takiego ćwierkotania, świergotu czy trelu dawno nie słyszałam. Obok naszych głów przelatywały ogromne, kolorowe ary oraz inne gatunki ptaków. Przechodziliśmy z jednej woliery do drugiej, dzieląc z nimi przestrzeń.✨️✨️✨️😮😮
Oprócz ptaków, widzieliśmy także mnóstwo pięknych motyli, krokodyle, jaszczurki, pytona, żółwie i wiele innych stworzeń. 🪱🪰🦟🦂
 
A wszystko to znajdowało się w otoczeniu przepięknej przyrody: wysokich palm, bananowców oraz kwiatów dziesiątek gatunków. To była uczta dla wszystkich zmysłów jednocześnie. 💪💪
 

Argentyna – Misiones

Argentyna - Misiones

Dzień 11

Argentyna Północna objazdem i lecimy w kierunku lodowców 💪💪
 
Dzisiaj wybraliśmy się na wycieczkę objazdową po północnej części Argentyny, a konkretnie po prowincji Misiones. To tereny pełne gęstych lasów tropikalnych, porastanych m.in. przez araukarie, lapacho oraz palmy. Można w nich natknąć się m.in. na jaguary (o czym świadczą znaki ostrzegawcze przy drodze), małpy, węże, kapucynki, tukany oraz tapiry i kolibry. 🦂🦟🦜🦅🦂
 
Jakie wrażenia? Z okien samochodu uderzała nas bieda – pomiędzy drzewami widzieliśmy domy-szałasy ziejące nędzą, wokół których toczyło się leniwe życie. Wisiało tam pranie na sznurach, a półnagie dzieci i kobiety, wyglądem przypominające rdzennych mieszkańców regionu, zajmowały się codziennymi sprawami. Przy drodze stało mnóstwo prowizorycznych straganów z patyków, na których niewiele było towarów – głównie sadzonki roślin.
 
W kontraście – głębiej w lasach natomiast zauważyliśmy zadbane kurorty turystyczne, oferujące zupełnie inny obraz tego regionu.
Warto dodać, że prowincja Misiones, granicząca z Brazylią i Paragwajem, słynie z przemytu narkotyków i broni, co przekłada się na widoczną obecność policji na drogach oraz w okolicach rzeki Parany. Zostaliśmy zatrzymywani i pouczani przez służby kilkukrotnie. 🖐🖐✋️✋️
 
Polską perłą w tym regionie jest Kopalnia Wanda, słynąca z wydobycia kamieni półszlachetnych, takich jak agaty, ametysty, topazy i kryształy górskie. Kopalnia została założona w 1936 roku przez polskich osadników i od tamtego czasu jest także enklawą polskości w regionie. Szacuje się, że w okolicach kopalni Wanda mieszka około 12 tysięcy osób polskiego pochodzenia, które do dziś obchodzą polskie święta i kultywują rodzime tradycje. 👍👍👍👍
 
Warto nadmienić, że w całej Argentynie mieszka obecnie około 140 tysięcy Polaków i osób polskiego pochodzenia, głównie w Buenos Aires, prowincji Misiones, Córdobie oraz Rosario.

Argentyna – Patagonia

Argentyna - Patagonia

Dzień 12

Argentyna – Patagonia👍👍
 
Z gorącego Iguazu (38-45°C) na północy Argentyny przenieśliśmy się na południe, do zimnego El Calafate (2-8°C). Pokonaliśmy około 3200 km, a podróż z 5-godzinną przesiadką w Buenos Aires trwała około 12 godzin.
 
I jak? 👀👀👀 No cóż…
 
Powiem tak – pierwsze wrażenia są nieco dziwne. Mamy podejrzenia, że wylądowaliśmy gdzieś na końcu świata 🧐🧐🧐 Takich krajobrazów jeszcze nie widzieliśmy.
Ale, ale…Na szczęście był tu już Neo, mój główny bohater „Ręki Boga”, i wydeptał nam ślady 😊. Na zwiedzanie lodowców, jezior, Parku Torres del Paine oraz Fitz Roya mamy 5 dni💪💪
 
Na filmie Buenos Aires i Patagonia z okien samolotu.

Argentyna – El Calafate

Argentyna - El Calafate

Dzień 13

El Calafate
 
El Calafate to niewielkie miasteczko położone w argentyńskiej Patagonii, nad brzegiem jeziora Argentino. Każdego roku zjeżdża się do niego ponad pół miliona turystów, by podziwiać surowy lodowcowy krajobraz oraz przyrodnicze cuda Parku Narodowego Los Glaciares.
 
Choć El Calafate zostało oficjalnie założone w 1927 roku, to warto wiedzieć, że tereny te od tysięcy lat zamieszkiwały plemiona Tehuelche, które uważane są za jedne z najstarszych rdzennych ludów Patagonii. W wyniku kolonizacji, która nasiliła się w XIX wieku, rdzenna ludność została wyniszczona wskutek chorób, konfliktów oraz przymusowej asymilacji.
 
Obecnie populacja El Calafate liczy około 30 tysięcy mieszkańców, w większości potomków europejskich imigrantów (głównie hiszpańskich i włoskich), z niewielką liczbą rdzennych Patagończyków oraz innych grup napływowych.