Planety Życia
Hologramowy Świat cz. III
Zmieszana odwracam głowę. Nie wiem, co zrobić. Kosmolog klęczy przed moim krzesłem i czeka na odpowiedź. Owinięte w celofan kwiaty delikatnie szeleszczą mu w dłoniach.
-Ucieknijmy razem – powtarza kolejny raz, jakby w tych słowach ukrywała się cała tajemnicza moc Kosmosu.
-Gdzie? – pytam trzeźwo i przeszywam go wzrokiem. – Ziemia jest jedyną planetą w naszym Układzie Słonecznym, na której istnieje życie. Mamy tu wodę, skaliste podłoże i odpowiednią atmosferę. No i Słońce – dodaję. – Najpiękniejszą gwiazdę we Wszechświecie.
-Lecz ona wkrótce przemieni się w „czerwonego olbrzyma”, a potem w „białego karła” – mówi. – Wszystkie planety Układu Słonecznego zostaną wchłonięte, w tym Ziemia. I nagle hologramowy naukowiec zrywa się z kolan i zaczyna nerwowo chodzić po pokoju.
-Tego nie wiemy – odpowiadam. – Może akurat przetrwa?
-Bez szans – wymachuje bukietem. – Jeśli nasza planeta nie zostanie wchłonięta, to zniszczą ją wiatry słoneczne. Trzeba uciekać!
-Jednak ten scenariusz może się ziścić dopiero za pięć, może siedem miliardów lat – próbuję go uspokoić. – Obecnie nic nam nie grozi. Zresztą – wzdycham. – Nie mamy dokąd uciec…
-Jak to to nie mamy? – przechwyca słowa. – Przecież już od kilkudziesięciu lat trwa intensywna eksploracja kosmosu!
-Nic konkretnego jeszcze nie znaleziono – ucinam.
Spogląda na mnie zdziwiony.
-Na Wenus wykryto ślady fosfiny. Ten gaz wytwarzany jest przez bakterie beztlenowe. Oznacza to, że istnieje tam życie.
-Fosforowodór, który masz na myśli, ostatecznie okazał się być tylko dwutlenkiem siarki – prostuję. – Na Wenus nie ma życia, a temperatura sięga czterystu osiemdziesięciu stopni Celsjusza. Zatem zapomnij. O Jowiszu i Saturnie również, bowiem istnienie jakichkolwiek cywilizacji na tych planetach to jedynie mrzonki Christiaana Huygensa z końca XVII wieku – kończę. – A swoją drogą – zamyślam się. – Jeśli wspomniałeś o końcu Układu Słonecznego, dlaczego chcesz uciekać na planety, które także mogą ulec zniszczeniu?
-Nie chcę tam uciekać… – kosmolog siada na sofie.
-Więc gdzie?
-Poza Układ Słoneczny.
Prostuję plecy i badam go wzrokiem.
-Czy na TOI 1338 b z gwiazdozbioru Malarza? – zgaduję. – Ta planeta krąży wokół dwóch słońc i i oddalona jest od Ziemi o tysiąc trzysta lat świetlnych.
Zaprzecza ruchem głowy.
-Więc pewnie na jedną z tych, które orbitują wokół Gwiazdy Teegarden… – zastanawiam się głośno, patrząc mu w oczy. – One rzeczywiście wyglądają obiecująco. Mają wodę w postaci ciekłej oraz skalistą powierzchnię, a oddalone są tylko o dwanaście i pół roku świetlnego…
-Nie! – kosmolog przysuwa się bliżej. – Chcę, abyśmy wyruszyli w podróż po Wszechświecie i znaleźli najpiękniejszą planetę w Kosmosie. Urządzimy ją po swojemu – szepcze.
Mimowolnie wybucham śmiechem.
-Przecież są tam miliardy galaktyk, w każdej z nich miliardy gwiazd! Nawet nie bylibyśmy w stanie określić, w którą stronę się udać, jak i czego w ogóle szukać.
-W odległości stu lat świetlnych od Ziemi zidentyfikowano dwadzieścia cztery egzoplanety – przerywa mi wpół słowa. – Na przykład TOI 700 b, bliźniaczkę Ziemi, czy TOI 700d, dwadzieścia procent większą od naszej planety – wymienia podekscytowany. – Podobno są na nich warunki sprzyjające życiu, przynajmniej tak wynika z obserwacji. Od nich zaczniemy. Sprawdzimy, czy się nadają.
-Jak wyobrażasz sobie to sprawdzanie? – zaskoczona wstaję z krzesła.
-Najpierw zajmiemy się gwiazdami. Bez nich życie tak czy inaczej nie jest możliwe – odpowiada poważnie. – Będziemy szukać tych, które podobne są do naszego Słońca. Uważam, że powinny być karłami typu widmowego K.
-Dlaczego? – pytam i czuję, jak gardło zaciska mi się, w przełyku sucho.
-Gdyż są chłodniejsze i masywniejsze niż Słońce, świecą słabiej i mogą przetrwać od dwudziestu do nawet siedemdziesięciu miliardów lat.
-Co potem? – wyrzucam z siebie.
-Jeśli okaże się, że żadna z dwudziestu czterech planet nie nadaje się do życia – kosmolog zawiesza głos. – Albo zamieszkane są przez inne cywilizacje, to wówczas pofruniemy dalej w Kosmos – ciągnie, jakby był w amoku. – Tych planet zaobserwowano już tysiące, wystarczy podążać wytyczonym śladem i sprawdzać kolejne. Na pewno jakąś znajdziemy!
-Co potem? – dociekam.
-Zbudujemy na niej dom, zamieszkamy…
-Ja nie jadę – przerywam mu.
-Co? Dlaczego? – pyta, opuszczając dłoń z kwiatami.
-Mam już swój dom i właśnie w nim stoisz. Nie zamierzam nic zmieniać.
Kosmolog zanurza nogi w komputerze i wpływa do ekranu.
-Mimo wszystko daj znać, jak znajdziesz – wołam za nim.
Nie słyszy. Znika, pozostawiając bukiet na podłodze.
Planety Życia otrzymują ode mnie kolor zielony, który kojarzę z nadzieją, wolnością i energią.
Fragment tekstu pochodzi z książki – Hologramowy Świat III. Energia Życia – trzecia część, która zabiera czytelnika w podróż po świecie kwantowym. Łącząc naukę z elementami fantastycznymi, pozwala na głębsze zrozumienie zjawisk kwantowych. Vademecum dołączone do książki zapewnia dodatkowe wyjaśnienia i kontekst, ułatwiając czytelnikom docenienie złożoności opisywanej nauki.
Przeczytaj również:
-
Planety Życia
[Hologramowy Świat cz. III] -
Magnetyzm Ziemi
[Hologramowy Świat cz. VI] -
Niepojęta Miłość
[Hologramowy Świat cz. IV] -
Populacja Ziemi
[Hologramowy Świat cz. VIII] -
Ludzie i Żywność
[Hologramowy Świat cz. IX] -
Królestwo Słodkiej Wody
[Hologramowy Świat cz. V] -
Trzęsienia Ziemi
[Hologramowy Świat cz. VII] -
Kiedy powstał Wszechświat?
[Hologramowy Świat cz. I] -
Światy Równoległe
[Hologramowy Świat cz. II]