W potrzasku
Fragment książki
Hologramowy Świat. Genetycznie Idealne Istoty
Trzymam w dłoniach joystick i lecę za osiemdziesięcioprocentowym Darwinem. Rozdarta w swoich pragnieniach. Z jednej strony pociąga mnie prawda o człowieku, rozszyfrowanie jego doskonałości i ułomności. Jednak z drugiej – czuję wewnętrzny opór przeciwko bezczeszczeniu tego, co święte. Intuicja podpowiada mi, że tak może być – w Laboratorium Człowieka zobaczę zło i beznadziejność ludzkiej egzystencji.
Tymczasem hologramowa sylwetka naukowca mknie coraz szybciej. Momentami zlewa się z powietrzem, przypominając chmurę, która zmienia kształty i barwy. Jest czerwona i podłużna, zielona i stożkowa, czasami niebieska i długa jak nić. Nie mam pojęcia, skąd biorą się te twory, gdzie jesteśmy ani dokąd zmierzamy.
–Zwolnij! – krzyczę na kolejnym zakręcie. Ale on nie słyszy albo słyszeć nie chce.
Mam wrażenie, że walczy o każdą sekundę. Zupełnie tak, jakby spełniał jakąś misję. Ale jaką? Prostuję plecy, lecz trudno mi utrzymać równowagę. Fotel kolebie się na różne strony. A wszystko przez palce, które drętwieją z zimna. Temperatura otoczenia spadła dość znacząco.
–Zwolnij! – wołam ponownie i zatrzymuję fotel.
–O co ci chodzi? – Darwin ustawia się przede mną.
Jego przenikliwe oczy śledzą każdy mój ruch. Zupełnie jakby penetrowały mózg, wykradając z niego myśli. “Jeszcze chwila, a dotrze do mojej podświadomości.” Analizuję. “Wiem, że nie mogę do tego dopuścić.”
– Boję się – rzucam w pośpiechu.
–Czego?
–Nie jestem gotowa. Bez mentalnego przygotowania i wiedzy merytorycznej zwariuję.
–Żartujesz – mówi rozbawiony, wykręcając fotelem piruet. Wyczuwam kpinę w jego głosie.
Nie jest mi do śmiechu.
–Człowiek to nie DNA – tłumaczę. – Lecz doskonały twór natury. Ma świadomość, która powiązana jest z uczuciami i duchowością. Nigdy nie rozpoznamy do końca procesów, które zachodzą w jego organizmie. Eksperymentowanie z DNA w końcu wymknie się spod kontroli i doprowadzimy do samozagłady ludzkości. Sięgniemy piekła.
–Rozgrzeszę was wszystkich – ironizuje. – Miałem być wiejskim pastorem, więc mam pewne predyspozycje.
–Znalazłam się tu przypadkiem – mówię stanowczym głosem i już wiem, że chcę wrócić. Ten hologramowy naukowiec nie wzbudza mojego zaufania. – Rozumiem, że inżynieria genetyczna jest potrzebna – wykładam. – W medycynie, aby zapobiegać i leczyć choroby, do produkcji żywności oraz leków. Nie popieram jednak klonowania całych organizmów, to dla mnie nieetyczne. Wracam.
Darwin zastawia mi drogę.
–Nie ma przypadków – odpiera, tym razem zdenerwowany. Widzę, jak przeskakuje mu żuchwa. Raz cofa się za podbródek, innym razem przesuwa do przodu. Wygląda to strasznie, lecz on nie przestaje mówić – Każde zdarzenie implikuje następne, co wyznacza nasz los – tłumaczy. – Ten natomiast jest jedynie trybikiem na wielkiej macierzy ewolucji człowieka. Kolejnym szczeblem, po którym trzeba przejść. Nie mamy wyjścia.
–Przepuść mnie – denerwuję się.
–Czy myślisz, że zawsze chciałem być przyrodnikiem?
Zaczynam się go bać. Widzę, że podbródek rozkłada mu się na wiele kawałków.
–Nie mam pojęcia – wykrztuszam.
–Miałem być pastorem – sepleni. – Gdy ukończyłem Cambridge, Robert FitzRoy zaprosił mnie na morską wyprawę. Pięć lat podróżowaliśmy na HMS Beagle. Wtedy zacząłem kolekcjonować różne okazy, skamieniałości, porównywać je ze sobą. Nie znałem się na anatomii, nie potrafiłem odróżnić jednych od drugich, myliłem się w wielu sprawach. Jednak wciągnęło mnie to, dzięki czemu wymyśliłem teorię ewolucji.
–Mnie nie wciągnie, jestem tego pewna. Chcę wrócić, rozumiesz? – spoglądam na jego głowę. Z przerażeniem dostrzegam, że żadna jej część nie jest na swoim miejscu. Powietrze, które krąży wokół, układa z kolorów szczękę, nos, poliki i oczy. Dzięki temu moje zmysły tworzą iluzję twarzy.
–Czyżby nowe transgeny? – delikatny głos rozlega się za moimi plecami. Słyszę muzykę. „Marsz Mendelsona?” Odwracam głowę. Na elektrycznym fotelu krąży kobieta ubrana w długą, koronkową suknię. Do oparcia przymocowane ma głośniki. Wygląda niczym upiór panny młodej. Przyklejam wzrok do jej czerwonych tęczówek oraz warg.
–Odejdź stąd, Lili! – wybucha nagle Darwin.
–A co? Jest twoja? – kobieta burzy się. – Znalazłeś kolejny materiał do programu GII?
Przechodzą mnie ciarki. Wydaje mi się, że mówią o mnie.
„Co to za program?” W popłochu składam myśli.
–Odejdź, bo się doigrasz – krzyczy naukowiec.
–Co się dzieje? – przerzucam spojrzenie pomiędzy nimi dwojga. – Kim jesteś? – zwracam się do kobiety.
–To duńska malarka – Darwin odpowiada za nią. – Urodziła się jako Einar Mogens Wegener 28 grudnia 1882, a zmarła jako Lili Elbe 13 września 1931 po nieudanej operacji korekty płci. Włóczy się tutaj, szukając fragmentów do swojego genomu.
Fragment tekstu pochodzi z książki – Hologramowy Świat II. Genetyczne Idealne Istoty – druga część serii rzuca światło na mroczny świat genetycznie zmodyfikowanych istot. Eksploruje konsekwencje manipulacji genetycznej i etyczne dylematy, stawiając pytania o granice ludzkości i moralności w kontekście postępu naukowego.