Recenzje i opinie

HOLOGRAMOWY ŚWIAT

Świadomość Wszechświata cz. V

Świadomość Wszechświata to refleksje samej autorki dotyczące świadomości, które inspirują czytelnika do pracy nad sobą i własnym pojmowaniem istoty świadomości. Prowokuje dialog wewnętrzny z samym sobą, czy aby na pewno nasze „ja” działa poprawnie. Autorka odważnie stawia pytania na tematy podstawowe, co sprawia, że i nam chce się zastanawiać nad istotą wszechświata oraz miejsca, jakie zajmuje w nim świadome przeżywanie emocji.

Iwona Gajda dokonuje w tej historii swoistego przeistoczenia w Qubit Świadomości. Wszystko po to, aby przynajmniej spróbować odnaleźć odpowiedzi na kluczowe pytania. Czym jest świadomość? Do czego służy i czy wykorzystujemy ją w dobrym celu? Autorka po raz kolejny posiłkuje się dobrze znanymi teoriami naukowymi, tłumacząc je czytelnikowi w sposób przystępny. Zastanawia się nad sensem świadomości w kontekście sprawczości oraz procesów neurologicznych.
 
„Hologramowy Świat. Świadomość Wszechświata” tym razem zabiera nas w podróż do Japonii, kraju tajemniczego, ale z wielką historią, ponieważ oprócz licznych wojen, mamy do czynienia z potężną cywilizacją kształtującą świat od pokoleń. Fascynująca jest jej kultura, klimat, religia oraz ludzie.
Umiejętnie porusza się po świecie, o którym wiemy tylko z przekazów medialnych czy książek. Wplata w te doświadczenie naukę z pogranicza fizyki kwantowej, filozofii, matematyki oraz metafizyki. Swobodnie wędruje po czasoprzestrzeni, czyli rejonów niedostępnych zwykłym śmiertelnikom. Mając możliwość bycia w kilku miejscach na raz, zagłębia się w teorie konfliktów zbrojnych mających swoje źródło w ludzkich umysłach oraz praw natury, która z impetem ujawnia swoje niezadowolenie z ludzkości.
 
Tylko tak można zrozumieć świat, jego zjawiska oraz całą naturę Wszechrzeczy. Wraz z kolejną podróżą doświadczamy kolejnego stopnia wtajemniczenia pozwalającą odkrywać nowe aspekty istnienia cywilizacji. Ten stan umysłu pozwala spojrzeć na świadomość w zupełnie nowy sposób, co zachęca do eksplorowania ludzkiego umysłu w poszukiwaniu prawdziwej definicji.
 
Odkrywanie powinno się jednak zaczynać na poziomie mikroskopijnym, a dopiero potem kosmicznym. Bez tego nie zrozumiemy niczego i niczego się też nie dowiemy o sobie samych. Trzeba wtedy ego odstawić na bok, pozbyć się lęków, zapomnieć o tragediach mających swoje negatywne następstwa. Niepamięć czasem jest wskazana, a poświęcenie dla dobra większości nabiera zupełnie innego znaczenia.
 
Aby zrozumieć otaczający nas Wszechświat, trzeba najpierw zrozumieć przyrodę. Pomocna jest w tym właśnie świadomość jako integralna część każdego elementu Wszechświata.
Wszystko zaś zachodzi w mózgu, co z kolei wynika ze złożonych procesów biologicznych zachodzących w nas. Dlatego też w takim rozumieniu zjawiska należy stwierdzić, iż świadomość to nic innego jak umiejętność współodczuwania na poziomie emocjonalnym, co prowadzi do dokonywania właściwych wyborów znajdując się w danym momencie w pełnej świadomości naszego stanu umysłowego. Ten sposób postrzegania rzeczywistości pozwala zadać kolejne pytanie: czy wszechświat jest w stanie osiągać stan świadomości na równi z istotami żyjącymi na ziemi wyposażonymi w sprawczość i władzę na sobą. A może to jedynie nasz egoizm nakazuje nam definiować władzę, dla której dokonujemy wyborów mających wpływ na późniejsze losy nie tylko świata.
 
Jedno jest pewne, Iwona Gajda znów zafundowała czytelnikom dywagacje łączące filozofię z naukowymi teoriami, o których istnieniu nie każdy zrozumie. Ma jednak na celu ukazanie, że świadomość w jej rozumieniu ma, albo może mieć, realny wpływ na rozwój i funkcjonowanie wielu cywilizacji. Owo połączenie nauki z literackim stylem idealnie rozbudza naszą wyobraźnię, a niezwykle emocjonalne, malownicze opisy Japonii oraz innych miejsc rozbudzają ciekawość do dalszej eksploracji wymienionych okolic. Ta książka to idealna lektura dla miłośników fantastyki i świadomego podróżowania w głąb siebie, które tutaj zupełnie zmienia perspektywę.

Molekuły Nowej Ery cz. IV

To już czwarta część cyklu „Hologramowy Świat” autorstwa Iwony Gajdy. Tym razem autorka popełniła najbardziej ze wszystkich historię. Zaprasza czytelnika do refleksji nad ludzkością, jej upadkiem oraz nakłania do pochylenia się nad wszechobecnym deficytem empatii, inteligencji emocjonalnej oraz altruizmu. Tłumaczy zmiany zachodzące w nas samych, które nieuchronnie prowadzą do zagłady człowieka w sferze duchowej.

To nagromadzenie się negatywnej energii wokół planety powoduje, że – mimo świadomości stanu rzeczy – dążymy do akceptacji tego, co jest. Wcale nie oczekujemy naprawy relacji, komunikacji interpersonalnej, a wręcz tłumaczymy sobie, że tak być musi, ponieważ w rozumieniu człowieka – tylko tak możemy liczyć na rozwój cywilizacji. Te błędne koło zatraca w nas podstawowe umiejętności rozumienia nie tylko zachodzących procesów, zmieniającego się świata, ale – co najważniejsze – wręcz potępia człowieczeństwo albo to, co jeszcze z niego zostało.

Iwona Gajda zadaje nam tą historią pytanie: czy warto tak poświęcać rozwój na rzecz drugiego człowieka? Tłumaczy, że nowoczesność i technologia wcale nie muszą prowadzić do przerwania łańcucha relacji międzyludzkich. Wręcz przeciwnie. Jeśli zaczniemy używać zdobyczy nowej technologii właściwie, nie tylko zdobędziemy świat, osiągniemy sukces, ale też zaczniemy zauważać, że człowiek jest w tym łańcuchu ogniwem niezbędnym. Korzystać z narzędzi trzeba bowiem mądrze, a nie ślepo podążać za trendem sukcesu, rywalizacji oraz egoizmu, przedkładając rozwój materialny nad duchowy. Jeśli tak się nie stanie, zaczniemy odczuwać poważne braki prowadzące do zagłady nie tylko cywilizacji, ale przede wszystkim nas samych jako ludzi. Wszystkie najważniejsze wydarzenia, jakimi byliśmy świadkami do tej pory, oparte są bowiem na emocjach, czyli elementarnej potrzebie odczuwania właściwej człowiekowi.
 
Autorka po raz kolejny używa retrospekcji, ożywiając myślicieli i filozofów, łącząc ze sobą świat starożytny z nowożytnym. Splata wielość opinii, mędrców życiowych oraz wchodzi z nimi w dialog. Prosi o wytłumaczenie ludzkości tego, co już dawno istnieje. Na nowo odkrywa przed czytelnikiem wartości, na których opiera się świat oraz człowieczeństwo. O wielu z nich już nie pamiętamy. Trzeba więc na nowo je zinterpretować, odświeżyć, przypomnieć, aby zachowały się w naszej pamięci na dłużej. Niech te historie staną się inspiracją do odkrywania siebie na nowo oraz do zgłębiania tajemnicy ludzkości.
Jeśli dołożymy do tego jeszcze wykorzystane w książce zagadnienie dotyczące kwantów i atomów jako podstawowej jednostki materii wszystkiego, to zrozumiemy, iż od tego właśnie zaczyna się budowanie rzeczywistości. Dla autorki być może stanowi ona znaczenie fundamentalne dla zobrazowania zjednoczenia ludzkości w drodze do naprawy rzeczywistości w jakiej przyszło nam funkcjonować. Taki stan rzeczy doprowadził do destrukcji czy zagrożenia nie tylko planety, ale też człowieka. Stanowi również refleksję nad potencjalnymi skutkami rozwoju nauki i postępu technologicznego oraz jego wpływu na ludzkość.
 
Zachowajmy umiar przy rozwijaniu nowoczesnych technologii. Są one nam potrzebne, mają nas wspierać w tym zmieniającym się świecie, ułatwiać oraz rozszerzać kontakt w skali globalnej, ale nie powinny zastępować ludzi. Nie zapominajmy o sobie, własnych potrzebach, ale też o drugim człowieku. Książka Iwony Gajdy ma stanowić sygnał do zahamowania procesu autodestrukcji, aby dzięki temu powstała nowa, lepsza i wolna od wszelkich ograniczeń cywilizacja, której podstawą jest życie obecnych na planecie ludzi. Trzeba więc zacząć budować świat od początku, tak jak to niegdyś zrobili filozofowie.

Energia Życia cz. III

W kolejnej odsłonie serii „Hologramowy świat” autorstwa Iwony Gajdy na nowo zostało zdefiniowane życie. Swoiste połączenie realizmu z naukowo-fantastyczną rzeczywistością sprawia, że czytelnik zaczyna się zastanawiać nad istotą energii stworzenia oraz przeszłością. Uzmysławia sobie, iż bez historii nie ma niczego, choć minione wydarzenia tu przedstawione mają drugorzędne znaczenie. Ich celem jest przedstawienie świata subatomów wraz z jego fascynującym charakterem.

Główna bohaterka doświadcza niezwykłej przemiany, aby pod postacią fotonu energii życia przemierzyć świat oraz poznać tajemnicę istnienia. Jako cząsteczka subatomowa przekracza czas i przestrzeń i doznaje oświecenia dzięki zjawiskom kwantowym. Foton, krążąc po ciele człowieka, ma zadanie wspierania jego procesów życiowych. Jest bytem wchłanianym przez pigmenty farby.

Ta swoista wędrówka przypomina podróż wehikułem czasu. Jesteśmy świadkami wydarzeń w pradawnej Pangei oraz historii nieznanej z podręczników. Bohaterka raz ratuje życie Neandertalczykowi, aby potem wspomnieć Abrahama Lincolna pragnącego znieść niewolnictwo w Ameryce. Za chwilę przenosi się na paryski Montmartre, chcąc uchronić pewnego artystę przed samobójstwem. Wprowadza do jego życia procesy, które mają go uzdrowić. Jest świadkiem narodzenia faszyzmu oraz czasów współczesnych.
 
Iwona Gajda daje nam dzięki tym sytuacjom do zrozumienia, że nauka jest niezwykle ważna dla zrozumienia procesów i przemian historyczno-społecznych zachodzących w czasie życia człowieka. Podobnie jak integralną jego częścią są emocje nami rządzące. Bez bliskości, miłości rodzicielskiej oraz rozmów nie byłoby nas, ludzi.
 
Autorka odkrywa przed czytelnikami nową perspektywę rozwoju duchowego. Nakazuje rozważenie nowych dróg życiowych, aby nie dać się wplątać tak łatwo w nałogi czy ubóstwo emocjonalne. Apeluje o zainwestowanie w rozwój osobisty, który ułatwi poszukiwanie samego siebie.
Żadna metamorfoza nie może się bowiem odbyć bez re-definicji siebie oraz własnego życia. Światu, a przede wszystkim ludziom potrzebna jest rewolucja, aby nie powtórzyły się błędy przeszłości. Trzeba pamiętać, że człowieka nie był i nigdy nie będzie istotą idealną. Miał i będzie miał swoje słabości. Zmienia się tylko sposób ich okazywania, ale przyczyny od zawsze są takie same.
 
„Energia życia” obnaża wszystkie słabości rodzaju ludzkiego w dążeniu do rozwoju cywilizacji. Świat, a przede wszystkim ludzie nie nadążają za zmianami i pędem spowodowanym postępem w wielu dziedzinach. Książka Iwony Gajdy to kolejna podróż w głąb ludzkiego umysłu, co w XXI w. znacząco wpływa na samorozwój intelektualny. Odkrywanie świata nie kończy się nigdy i ta książka właśnie jest taką wędrówką w przyszłość.
 
Uzupełnieniem tej kwantowej podróży jest „Vademecum” stanowiące uzupełnienie wywodów autorki. Wprowadza zjawiska i teorie tłumaczące ten świat w sposób niezwykle przystępny i logiczny. Pokazuje rozwój nauki w kierunku przestrzeni wchodzącej w kolejne wymiary czasowe. Świat trzeba, według tej teorii, odkrywać naukowo.

Genetycznie Idealne Istoty cz. II

Ludzie nauki od dawna zastanawiają się nad tą nową rzeczywistością. Wciąż trwają badania na ten temat, a w ostatnich latach wcale nie czyni jej niemożliwym.

Wręcz przeciwnie, eksperymenty na ludziach, modyfikacja genomu oraz transplantologia pozwala uwierzyć, że świat bez istot żywych oraz uczuć niebawem stanie się rzeczywistością. Ta przerażająca wizja została przedstawiona w najnowszej książce Iwony Gajdy pt. „Hologramowy świat. Genetycznie idealne istoty”. Autorka z niezwykłą precyzją naukowca opisuje każdy proces modyfikacji istoty jeszcze żyjącej oraz rodzenia się zupełnie odrębnej cywilizacji, w której człowiek ulega stopniowej, ale niestety bardzo szybkiej, degradacji z organizmu odczuwającego emocje do czegoś tylko podobnego do człowieka. Wokół tego narosło już tyle spekulacji i teorii spiskowych, że za chwilę zaczniemy wierzyć, iż taki przełom w budowaniu nowego świata faktycznie będzie możliwy. 

Każda przecież plotka powtarzana po wielokroć w końcu staje się prawdą, w którą wierzymy. Trwają przecież prace nad transplantacją narządów, które docelowo miały tylko naprawić uszkodzenie w ciele człowieka, ale jak to w życiu bywa – człowiek ma wolną wolę i może ze swoją wiedzą zrobić wszystko, więc… eksperymentuje, modyfikuje, unowocześnia, naprawia. Intencja jest jedna: stworzyć istotę idealną, wolną od anomalii, chorób czy innych niepożądanych cech. Jeśli dołączymy do tego prace nad zmianą w łańcuchu DNA, to nasze życzenie może stać się czyimś rozkazem. Dostaniemy człowieka dosłownie ulepionego według wizji. Zupełnie jak w sklepie, jakbyśmy byli jakimś produktem, narzędziem.
 
Wielu posuwa się o krok dalej. Próbuje zastąpić kobietę w roli rodzicielki nowych idealnych organizmów czymś na kształt laboratorium. Jednak czy jest to etyczne, moralne i zgodne z prawami natury czy boskimi. To w książce Iwony Gajdy wydaje się być nieistotne. Autorka wyraźnie podkreśla, że wiara staje się czymś nieistotnym, jakimś tworem, który przeszkadza w realizowaniu zadania budowy nowego, pozbawionego zasad świata. Jak daleko więc posunie się technologia oraz ludzka wyobraźnia.
Czy ta zabawa w Boga to dopiero początek zmian? A może to już koniec człowieka i jego świata? Jeśli tak, to gdzie będzie kres eksperymentom, modyfikacjom. Czy wrażanie trójwymiarowej rzeczywistości zdoła zastąpić emocje, z których składa się istota żyjąca? Otóż nie. Autorka wyraźnie zaznacza, że egzystencja pozbawiona doznań wyższych stanie się tylko mechanicznym tworem maszyn, androidów niezdolnych do pełnienia podstawowych czynności, niezdolnym do współodczuwania. Wszystkie informacje zostaną w nim zakodowane, zaprogramowane jak w komputerze. Kolejne operacje sterowane joystickiem, a nasz świat będzie przypominał matrix. Ograniczy się jedynie do kapsuły, do reguł znanych tylko nielicznym.
 
Te zderzenie współczesności oraz przyszłości w doskonały sposób zostało okazane przez dialog kobiety oraz naukowców wskrzeszonych tylko po to, aby ostrzec, uczulić oraz zrelacjonować, co może się stać, jeśli pozwolimy sobie na zabawę w tworzenie zaawansowanej cywilizacji. Ta wizja niestety przeraża swoim absurdem, ale też realizmem, z jakim autorka odtwarza poszczególne etapy rozwoju nowego świata.

Planeta Ziemia i Człowiek cz. I

Encyklopedyczna formuła książki pozwala na czytanie jej we fragmentach, co też zachwyciło wielu czytelników. Pieczołowicie zebrane informacje są kierowane do wszystkich odbiorców, ponieważ wiedza, o której pisze Iwona Gajda, jest rozproszona, a przez to niedostępna dla ogółu. Odkrywane są nowe fakty niemal z tygodnia na tydzień, i to one zmieniają rzeczywistość. I o tym właśnie informuje Autorka. Nikt bowiem na co dzień nie zajmuje się powstawaniem wszechświata czy skutkami ocieplenia, co powoduje, że Ziemia i człowiek znajduje się na krawędzi istnienia. Te procesy wciąż się toczą, więc ile byśmy nie robili dla planety, zawsze będzie za mało. To niekończąca się praca.
 
W tym okrywaniu pomagają Autorce hologramowi eksperci z wielu dziedzin. Tłumaczą z ogromną precyzją, czym jest głód, ocieplenie klimatu, ale też jak nauka postrzega temat wegetarianizmu. Wszystkie informacje zebrane w krótkiej, skondensowanej formie, co jest niewątpliwie ogromny plusem oraz ukłonem autorki wobec czytelników czytających książki z coraz większym zainteresowaniem. Iwona Gajda szanuje więc odbiorcę i podaj treści na tacy. Wszelkie statystyki, normy społeczne, wytłumaczenie zjawisk zachodzących we współczesnym świecie poparte są dowodami, badaniami naukowymi.
Książka Iwony Gajdy to zatem manifestacja niezgody na to, co było, jest i będzie, jeśli czegoś nie zmienimy. Autorka jednocześnie zdaje sobie sprawę, że staje w opozycji do obecnej filozofii konsumpcjonizmu. Apeluje jednak, aby postarać się pogodzić dwie strefy komfortu – być i mieć. Te opcje, mimo że wzajemnie się wykluczają, to jednak mocna w nas rezonują.
 
Dzięki „Hologramowemu światu” dowiemy się, jak bardzo jako ludzie szkodzimy planecie, dążąc nieustannie do jej zagłady, a co gorsza, robimy to bardzo często świadomi i z rozmysłem. Pragniemy tylko zaspokoić swoje potrzeby, a przestajemy myśleć o miejscu, gdzie dorastamy, powołujemy nowe pokolenia. Przecież one też będą musiały tu żyć i zbierać żniwo tego, co im zgotujemy. Mimo tego ignorancja ludzka dochodzi do granic absurdu. Zatracamy się w konsumpcjonizmie, żyjąc w erze „ja”, pozwalając sobie na zaspokojenie jedynie własnych potrzeb. Traktujemy planetę jak jeden wielki worek na śmieci. Zapominamy, czym była w przeszłości i jak powstała oraz czym się stanie, gdy się nie opamiętamy.
 
Funkcjonujemy w rzeczywistości niewidzialnej dla nas samych, a tą niewidzialną cząstką są właśnie zagrożenia. Występują one poza nami i nie leżą w sferze fizycznego widzenia. Są jakby osobnym bytem, który nas prześladuje, ale nie potrafimy go zbagatelizować, ponieważ jest zbyt ważny. Te zagrożenia porażają jednak swym realizmem. Ich początek bierze się z czasów najdawniejszych. Tyle że wtedy można było nieświadomie je odrzucić, a obecna świadomość nakazuje z nimi walczyć.
Dlatego książka Iwony Gajdy ukazuje czytelnikom będącym użytkownikami ziemi różne warianty przetrwania planety, różne warianty jej i nas, ludzi, przyszłości. To do nas należy decyzja, co zrobimy z tą wiedzą. Stworzyliśmy sobie jako ludzie bańkę hologramową i świadomie lub nie staliśmy się ofiarą czynników otaczającego nas świata. Przez nasze życie przewijają się obrazy z przeszłości oraz teraźniejszości, które mają wpływ na przyszłość. Ten wpływ jest bardzo bezpośredni, na pewno niebierny. Nakłania do aktywności. Te obrazy świata wciąż nie dają o sobie zapomnieć, są aktywne i pełne pasji stworzenia nowego, lepszego bytu dla ludzkości. Towarzyszą im emocje, wywołują wydarzenia mogące ulec zmianie niemal natychmiast, jeśli tylko im pozwolimy. Wszystko pozostaje w sferze naszych wyborów i decyzji. To one kierują ludzkim rozumem, aby poprawić jakość życia na planecie. Musimy zmienić przekonania, hierarchie priorytetów i zrozumieć, że ziemia nie należy do nas. Jesteśmy jedynie jej użytkownikami, dzierżawcami i to, jak jej się odpłacimy za możliwość przebywania tutaj, zaowocuje w przyszłości.
 
Książka Iwony Gajdy to zatem manifestacja niezgody na to, co było, jest i będzie, jeśli czegoś nie zmienimy. Autorka jednocześnie zdaje sobie sprawę, że staje w opozycji do obecnej filozofii konsumpcjonizmu. Apeluje jednak, aby postarać się pogodzić dwie strefy komfortu – być i mieć. Te opcje, mimo że wzajemnie się wykluczają, to jednak mocna w nas rezonują.
 

OKTALOGIA

POWRÓT CESARZA
część I Raport Ziemii

Ziemia już od dawna boryka się z ogromnymi problemami, które sieją spustoszenie i niszczą planetę. Przybywa tajemniczy Neo i ma tylko jedno zadanie: zdecydować czy unicestwić, czy ocalić kulę ziemską od zagłady. Stosowny raport musi oddać Duchowi z OZZ Raport.

Nagle jednak dowiaduje się, że historyczna Terakotowa Armia budzi się do życia. Neo postanawia więc udać się do Chin, aby wszystko sprawdzić osobiście. Ta wędrówka będzie miała dla niego jednak większe znaczenie niż myśli.

Nagle bowiem odzywa się w nim człowieczeństwo. Poznaje historię dziejów, która zmieniła porządek świata. Książka opowiada o wielu fascynujących wydarzeniach politycznych i historycznych, których był naocznym świadkiem poprzez opowieść. Wędrowiec stara się więc zrozumieć, co naprawdę się wydarzyło. 

Odkrywa związki przyczynowo-skutkowe. Autorka sprytnie nawiązuje również do czasów współczesnych i pandemii, której echa przewijają się również w kolejnych częściach. Tłumaczy, skąd być może wziął się sposób na ludzkość i jej bolączki. Neo zastanawia się, jak poprzez podróżowanie, przekazywanie wiadomości potomnym oraz opisywanie im dziejów wpływać na rozumienie świata, przeszłości czy przyszłości. 

Powieść pisana z wykorzystaniem techniki strumienia świadomości, utrzymana na granicy jawy i snu przynosi niezwykle oryginalną wizję rzeczywistości, sprzyjając tym samym zadumie, a nawet refleksji.  Powrót Cesarza to dzieło niezwykle intelektualne, dlatego bardzo trudne w odbiorze.

 

Motyw wędrówki służy tutaj zorganizowaniu akcji oraz ponowieniu, a niekiedy przypomnieniu znanych z historii idei wątków oraz tematów. Wędrówka nie jest tutaj jedynie przeniesieniem z miejsca na miejsce głównego bohatera.  Ukazana bowiem duchowość obrazuje przemianę, chęć zrozumienia czy nawet wiąże się z duchowością Neo, który ostatecznie zwycięża jako człowiek. Staje się też dyskretnym obserwatorem rzeczywistości oraz interpretatorem dziejów świata. 
Podróż to idealny sposób na ukazanie bohatera w różnym świetle, jego zachowania wobec niespodziewanych epizodów. Dzięki temu zdobywa on wiedzę o planecie, dorośleje, doznaje metamorfozy, a wszystko to odbywa się w trosce o losy Ziemi jako planety. Autorka wykorzystuje więc motyw wędrówki jako jedynej drogi ku poznaniu nie tylko świata, planety i ludzi, ale też samego siebie.
 
Neo z przerażeniem patrzy bowiem, jak na jego oczach upadek ludzkości staje się faktem. To od niego więc zależy, czy można dać jej szansę na ocalenie. Jawi się zatem jako jej wybawiciel albo niszczyciel. Ta niebezpieczna wyprawa ma więc przynieść ocalenie, przeprowadzić czytelnika przez własne wnętrze. Doznać smutku, bólu, zwątpienia, ale też miłości czy wolności. Te stany pozwolą na poznanie siebie na nowo jako człowieka oraz mieszkańca Ziemi.
Paulina Ochęcka
pasjanaszymzyciem.blogspot.com

W historii z nutką fantazji kryją się pytania o przyszłość planety, o przyszłość ludzkości. Lubię sięgać po książki, które stawiają trudne pytania. I ta właśnie do takich należy. Bo w historii z nutką fantazji kryją się pytania o przyszłość planety, o przyszłość ludzkości. O to dokąd zmierzamy i ile w nas samych pozostało człowieka…

Gdy bohater obserwuje ludzi, zapytuje sam siebie, co jest napędem ludzkich decyzji. Co jest dla nas ważne i myślę, że gdzieś (podczas pisania powieści) autorka chciała swoich czytelników o to zapytać. Może nie tak bezpośrednio jak w Quo Vadis…

Nie pyta dokąd zmierzasz czytelniku? Wydaje mi się, że pomiędzy wierszami można to wyczytać. Na mnie to tak oddziałuje

To także głębokie studium sytuacji świata, kierunków, które obierają współczesne wydarzenia.

Czytając te zaledwie 142 stron, straciłam poczucie pewności. Co do własnych analiz i poglądów. Do wiedzy czy faktów. Trudno było mi się utrzymać przy stanowisku, że to nie jest fantastyka, tylko rzeczywistość.

Plastyczny język, a także głębokie obudowanie historią kultury Chin powoduje powstanie kompletnie nowatorskiej kompozycji.

Zatrzęsła ona posadam mojego świata. Autorka ukazuje zafascynowanie potęgą, chęć panowania nad światem. Mimo to również podkreśla, że wciąż jest nadzieja. Coś musi zło równoważyć.

Kinga Stasina
instagram.com/kejsikej_czyta/

Powrót Cesarza bardzo mnie zaciekawił. Z jednej strony mamy fajnie przedstawioną historię Chin. Do tego dochodzi gorzka prawda o ludzkości, o tym jacy tak naprawdę jesteśmy beznadziejni w dążeniu do władzy, do samounicestwienia Planety chociażby przez smog.

Autorka w fajny sposób zaczęła to przedstawiać posiłkując się fantastycznymi tworami jakimi są duchy. Prócz dobrego tekstu mamy również ilustracje w książce, które fajnie komponują się w podróż po Chinach. Póki co jestem szczerze zaintrygowana. Jest to oryginalna mieszanka historii z fantastyką. 

Bartosz Brożek
instagram.com/w_ksiazkach_i_komiksach

Książkę polecam, każdemu, kto szuka prawdy historycznej w obszarze starożytnych Chin oraz wszystkim tym, którzy choć raz chcą udać się w podróż po jednym z najbardziej odległych krajów Azji. Dla mnie to była podróż po nieznane. Na pewno jest to pozycja warta przeczytania.

To było coś nowego. Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z taką formą, jaką był „Powrót Cesarza”.
Stosunkowo krótka powieść, przeplatająca w sobie mój ulubiony gatunek, jakim jest fantastyka i moją pasję – geografię. Nawet nie wiecie, jak wciągnęłam się w tę historię, zarazem wyłapując fakty i oddzielając je od fikcji, jak i doskonale bawiąc się, czytając o fikcyjnych losach duchów związanych z Androrodem. 

ZNAKI CZASU
część II Raport Ziemii

Akcja książki tym razem przenosi się do Stanów Zjednoczonych, gdzie nagle okazuje się, że zarówno Nowemu Jorkowi, jak i całej współczesnej cywilizacji grozi ogromne trzęsienie ziemi. Neo znów wkracza do akcji, próbując powstrzymać zagładę ziemi.

Autorka w treści przemyca wiele istotnych wydarzeń historycznych, takich jak: kolonizacja Ameryki, początki niewolnictwa, marsz na Waszyngton oraz protesty przeciwko rasizmowi na ulicach Nowego Jork. Książka pełna jest wiedzy historycznej przedstawionej z perspektywy dzisiejszych czasów.
 
Podczas swojej wędrówki pozna niestety najczarniejsze aspekty historii kontynentu. Będąc jednocześnie wędrowcem i odkrywcą, staje się również ofiarą przemocy. 
 
Jest to nowe spojrzenie na przeszłość. Czytelnicy muszą pogodzić różne perspektywy patrzenia na to, co było i to, co jest. Książka stanowi próbę wytłumaczenia związków przyczynowo-skutkowych wydarzeń w odniesieniu do współczesności. Widać tu też echa pandemii będącą próbą wyludnienia planety, co czyni ją bardziej tu i teraz.
 
W „Znakach Czasu” da się zauważyć niewątpliwą erudycję autorki będącej po części historykiem i socjologiem. Niezwykły jest także język książki – przystępny, choć analityczny, fachowy, a zarazem literacki. Historia opisana w taki sposób, że wprost trudno przerwać lekturę. Gajda nie zamęcza skomplikowanymi danymi złożonymi z dat i miejsc najróżniejszych wydarzeń. Dzieli się tylko takimi informacjami, które coś wnoszą.
 
To książka krytyczna pod względem samej historii oraz oceny ludzkości, otwarcie pokazująca niedoskonałości ludzkich czynów. Jednocześnie stawia śmiałe tezy i zachęca do intelektualnego wysiłku. Gajda potrafi więc zmusić czytelnika do refleksji poprzez pokazanie prawdziwej strony Ameryki.
 
 
„Znak Czasu” zawiera idealny dowód na współczesność opisywanych w książce sytuacji oraz potrzebę propagowania w ten sposób wiedzy historycznej. Burzliwa historia Ameryki to odpowiedź na kryzys ludzkości prowadzący do zagłady, której Neo za wszelką cenę próbuje uniknąć.
 
W obliczu konfliktów oraz skomplikowanej sytuacji epidemicznej, które aktualnie wstrząsają Ameryką, książka Iwony Gajdy doskonale tłumaczy ich genezę, dając jednoczenie nadzieję na ich zażegnanie.
 
Mimo zawartych w książce wątków historycznych nie jest tylko nudną faktograficzną lekturą. Wręcz przeciwnie, to wciągająca i dająca do myślenia opowieść o naturze ludzkiej „Znaki Czasu” z powodzeniem definiuje współczesne dzieje historii Ameryki. To nowe, niezwykle atrakcyjne spojrzenie na przeszłość Ameryki mówiącej o kryzysie człowieka. Książka została napisana jako dyskusja o tradycyjnych wartościach USA opisywanych przez pryzmat znanej nam historii.
Kinga Stasina
instagram.com/kejsikej_czyta/

Znaki Czasu to drugi tom z Cyklu Raport Ziemia. Czytało się go szybko i naprawdę bardzo dobrze. Wątki fabularne, naukowe jak i fantastyczne fajnie się łączą. Język jest bardzo prosty. 

Książka ta jest miłą alternatywą od suchych historycznych faktów jakie poznawaliśmy siedząc na lekcjach historii w szkole.

Do tego to fajna podróż za sprawą fotografii związanych z danym miejscem naszych bohaterów. Autorka w ciekawy sposób przedstawiła problemy społeczne współczesnego świata

Paulina Ochęcka
pasjanaszymzyciem.blogspot.com

Autorka sięga po problemy naszej cywilizacji. W powieści zaznaczony jest delikatnie temat pandemii, są poruszone sprawy przemocy, mafii, segregacji rasowej, niewolnictwa, rasizmu.

Gdy to czytałam, przyszła mi do głowy myśl, że autorka dotyka w książce problemów, z których czasem nie zdajemy sobie sprawy lub które zamiatamy pod dywan, bo tak łatwiej, wygodniej. Działanie jest trudne, szczególnie, gdy sięga się po takie „problemy”.

DROGA DO RAJU
część III Raport Ziemii

Kolejna podróż prowadzi czytelnika do Izraela, gdzie w niewyjaśnionych okolicznościach znika woda. Taki stan rzeczy  doprowadzi środowisko do samozniszczenia.

 

Wokół wysychają koryta rzek, co prowadzi do katastrofy. Przyrodzie oraz całej cywilizacji grozi zakłada. Widmo końca świata jest więc wciąż aktualne.

Do akcji wkracza Neo, któremu przydzielono zadanie zbadania sprawy. W tym samym czasie mężczyzna poszukuje również Sary, której nie widział od dłuższego czasu. Dzięki niezwykłym opisom, jakie zawarła autorka w tej części serii, możemy poznać urok oraz klimat rozgrywających się wydarzeń.
 
 
Odkrywamy bogactwo niezwykłej kultury Izraela. Dowiadujemy się o nieco więcej o kulturze, religii oraz o podejściu do kobiet. 
 
To miejsce zarazem szokuje i zaskakuje. Tutaj konserwatyzm miesza się ze współczesnością. Świętość i laickość funkcjonują obok siebie, zupełnie sobie nie przeszkadzając. „Droga do Raju” jest zatem próbą zrozumienia tej niezwykłej historii, w której łączą się trzy największe światowe religie.
 
Autorka jest więc za pośrednictwem Neo przewodniczką nie tylko fizyczną, ale też duchową. Jako interpretatorka pomaga zrozumieć czytelnikowi podstawowe kwestie związane z funkcjonowaniem tego historycznego państwa.
 
„Droga do Raju” to mądra książka, która mimo tylko na pozór regionalnego charakteru objaśnia nie tylko istotę religii oraz regionu, ale też tłumaczy przez pryzmat przeszłości tego specyficznego państwa współczesny nam świat.
 
 
Mimo wielu niewygodnych prawd Gajda jednak świadomie unika oskarżeń czy gorzkich refleksji. Nie ocenia, a jedynie interpretuje fakty i zaistniałą rzeczywistość.
 
Książka została napisana w sposób lekki, ale nie obyło się tutaj bez elementów fantastycznych, co czyni tę historię jeszcze bardziej intrygującą. Nie jest to bynajmniej kronika wydarzeń historycznych, ale jedynie rysem przeszłości.
 
Ogromne znaczenie ma delikatne przedstawianie wielu na pozór sprzecznych stanowisk, punktów widzenia i poglądów, co pomaga czytelnikowi w wyrabianiu własnej opinii na poruszane tematy. Istotne uzupełnienie opowieści stanowią liczne fotografie, które powiększają wiedzę i oddziałują na wyobraźnię czytelnika.
Paulina Ochęcka
pasjanaszymzyciem.blogspot.com

Autorka opisuje obiektywnie, nigdzie nie wyraża własnych opinii. To jak mi się zdaje pozostawia czytelnikowi. Daje nam taką malutką iskierkę, którą możemy wykorzystać tak, jak chcemy. 

Myślę, że potrzebne są nam książki, które pokazują różne sposoby widzenia, postrzegania świata, poruszają w swej treści współczesne problemy naszej cywilizacji i przypominające nam, co tak naprawdę w życiu jest ważne i istotne.

Bo czasem potrzebujemy kubła zimnej wody, żeby się obudzić. Oby tej wody nigdy nie zabrakło… Tak samo jak miłości.

Kinga Stasina
instagram.com/kejsikej_czyta/

Wyruszamy w podróż do Izraela – państwa, w którym społeczność żyje z piętnem wiecznej wojny. Wojny o wszystko. O dostęp do wody, o ziemię, o religię. Jedynie co łączy tych ludzi to wiara w Raj, do którego wejdą po śmierci. Muszę przyznać, że ta część równie mocno mi się podobała jak poprzednie. Autorka przedstawiła parę faktów nt. wojny na Bliskim Wschodzie. 

Wskazała na różnice kulturowe i religijne pomiędzy nami a ortodoksyjnymi Żydami. I powiem Wam, że się przeraziłam. Fanatyzm religijny to najgorsze zło na tym świecie i nie chciałabym, żeby do takiego czegoś doszło w naszym Państwie… Książka ta dała mi dużo do myślenia i dzięki temu póki co jest to najlepsza część cyklu.

RĘKA BOGA
część IV Raport Ziemii

Kolejna, chyba moim zdaniem, najbardziej kontrowersyjna w przesłaniu część „Raportu Ziemi”.

Tym razem akcja toczy się w Argentynie, której grozi bankructwo, któremu trzeba koniecznie przeciwdziałać. W tym celu Duch Lu wspomina Sierra de la Plata, czyli legendę o skarbach ze srebra. Nagle okazuje się, że metal jakimś cudem przedostaje się do miejscowych akwenów, powodując u ludzi srebrzycę.

W tym samym czasie Ziemię nawiedzają również zmaterializowane duchy zbrodniarzy wojennych. Przeszłość puka do bram i sieje strach w ludzkości. Jedynym ratunkiem wydają się duchy Androrodu.

Neo poznaje niewyobrażalne zbrodnie wojenne oraz przedwojenne, o których niewiele osób nie miało dotąd pojęcia. Przeszłość rzuca cień na ludzkość, a duchy zbrodniarzy wojennych wciąż straszą i nie dają o sobie zapomnieć ku przestrodze następnych pokoleń. Pełnią funkcję przestrogi, ostrzeżenia.
 
„Ręka Boga” to połączenie tradycyjnej fabuły z retrospekcją. Historia ma więc tutaj znów wartość edukacyjną. Czytelnik znajdzie też w książce wiele dramatycznych momentów oraz odtajnione od dawna skrywane sekrety, o których być może nie miał dotąd pojęcia. To zaś czyni „Rękę Boga” niezwykle wciągającą i pełną emocji opowieścią.
 
Zesłane na Ziemię duchy zbrodniarzy wojennych chcą pokazać mroczną stronę ludzkiej natury. Nikogo nie tłumaczą, nie usprawiedliwiają, ale dają do myślenia. Na horyzoncie widnieje bowiem zagłada ludzkości. W tej fabule nie brakuje mrocznego klimatu. Czyta się ją z przejęciem, co nakazuje zastanowić się nad własnym postępowaniem.
 
 
„Ręka Boga” idealnie buduje napięcie. Faktografia i świadomość tego, że opisywane wydarzenia rzeczywiście miały miejsce, jedynie potęgują w człowieku strach przed tym, co może się stać. Autorka idealnie oddała klimat niesamowitości oraz grozy.
 
Powieść jest niezwykle wciągająca a zawarta w niej historia, która nie pozostawia złudzeń, że jeżeli coś się nie zmieni, to ludzkość zginie. Nie uświadczy tu jednak czytelnik żadnej drobiazgowo opisanej masakry lub krwawych scen mających za cel szokować. Niemniej jednak słownictwo użyte do zrelacjonowania przeszłości wystarczająco działa na wyobraźnię.
 
Z tą lekturą nie można się nudzić. Atmosfera grozy podtrzymywana jest niemal do ostatniego słowa. Na uwagę znów zasługuje niebywała wręcz erudycja Iwony Gajdy, która nie posługuje się ogólnikami, ale jedynie faktami znanymi z wielu źródeł. Książkę czyta się szybko, co jest niewątpliwie ogromną zaletą tego typu książek w tym pędzącym wciąż życiu.

CZAS SNU
część V Raport Ziemii

Ostatnia część cyklu „Raport Ziemi” to ponowna próba naprawy ludzkości. Tym razem Neo przenosi się do Australii, aby poznać rdzennych mieszkańców Aborygenów. Chcą oni cofnąć się w czasie do początków swojej obecność na kontynencie. Odprawiają rytuały i tym samym wkraczają w nowy wymiar – do „Czasu Snu”. Gdy już się tam znajdą, znajdują też innych ludzi oraz Duchy. Neo próbuje powstrzymać przeszłość, ale musi się najpierw do niej dostać.

Historia opowiedziana przez autorkę znów próbuje nam coś przekazać, nauczyć. Gajda, nawiązując do czasów obecnie panującej pandemii, chce, abyśmy zrozumieli, czym dla człowieka jest miłość i czym grozi przymusowa izolacja.  Razem z Neo rozpoczynamy więc kolejną wędrówkę, która ma w nas rozbudzić od dawna uśpione emocje. „Czas Snu” to też próba poszukiwania odpowiedzi na odwieczne pytanie, czym jest miłość oraz potrzeba obecności drugiego człowieka w naszym życiu.

Dzięki retrospekcji możemy głębiej spojrzeć w przeszłość i zastanowić się nad tym, co było i jaki ma wpływ na obecną sytuację. Autorka w ten sposób pozwala czytelnikowi pozyskać dodatkowy czas na wyjaśnienie obecnej sytuacji mającej swój początek w przeszłości. Na nowo tłumaczy to, co już się zdarzyło, a więc zmusza, abyśmy w zupełnie inny sposób spojrzeli na historię oraz jej wpływ na obecne czasy.
 
Neo jako wieczny tułacz chce, poznając bolączki tego świata, spełnić swoje marzenie o istnieniu Ziemi jako planecie, gdzie panuje szczęście i spokój. Stąd tak liczne wędrówki, próba poznania przeszłości, zrozumienia jej i osadzenia obecności tłumaczonej z perspektywy czasu. Odkrycie prawdy pozwala bohaterowi dokonać przełomu w procesie myślowym. Nie należy więc lekceważyć tego, co było, ale czerpać lekcję, wyciągać wnioski, aby móc stać się innym człowiekiem.
 
„Czas Snu” ma nas uwrażliwić na to, że Ziemia może zginąć z ręki samego człowieka. Tylko od niego zależy, czy przetrwa. Neo próbuje nam, czytelnikom, to wszystko za wszelką cenę uświadomić. Zdaje sobie sprawę, że jedynym ratunkiem dla planety jest zmiana natury ludzkiej. 
 
 
Widmo zagłady i upływającego czasu ma nas uwrażliwić, stać się czasem refleksji, opamiętania. W tym celu sprytnie więc wykorzystano Australię, jej bogatą historię, która jawi się tutaj jako próba uzmysłowienia człowiekowi, że to właśnie przeszłość jest najważniejszym jego dziedzictwem. Bez niej nie istniejemy, nie mamy tożsamości. Tylko będąc jej przekazicielem z pokolenia na pokolenie, ocalimy od zapomnienia rytuały, kulturę oraz tradycje.
 
Książka, podobnie jak i cała seria, ma dać świadectwo prawdzie, okrutnej przeszłości, która zbiera żniwo w obecnych czasach. W przyrodzie wszystko płynie, nic nie pozostanie bez echa. Jest akcja i reakcja. Trzeba tylko umieć wyciągać wnioski, starać się zmieniać na lepsze. Inaczej czeka nas zemsta w postaci zniszczenia całej ludzkości.
 
Neo jako odkrywca podejmuje się przełamania tabu, stawia opór wobec obecnego stanu rzeczy. Jest też pewnego rodzaju buntownikiem, co czyni go jednostką wybitną, walczącą w imię odwiecznych wartości. Chce on rzucić wyzwanie światu i ludziom, aby dokonywali zmian w sobie, ponieważ tylko tak są w stanie ocalić siebie.
Kinga Stasina
instagram.com/kejsikej_czyta/

Wraz z Duchami wybrałam się do ziemi Aborygenów – Australii. Była to ciekawa podróż. Mało wiem na temat Aborygenów, a dzięki tej książce mogłam się trochę poduczyć. Ludzie ci jak każdy mają swoje wierzenia, którego my biali ludzie nie potrafimy zrozumieć. I właśnie teraz podczas szalejącej na świecie pandemii chcą oni odprawić rytuał tzw. czasu snu. 

Powrócić do swoich początków razem z innymi ludźmi oraz duchami. Neo cielesny jak i ten w postaci Ducha nie chce do tego dopuścić. Chce na nowo rozbudzić w ludziach dobre emocje, dobre uczucia, o których tak szybko zapomnieliśmy, bo inaczej Ziemia przestanie istnieć. Dzięki tym książkom można przeżyć też głęboka refleksję, do której sama autorka nas skłania. Każda z nich mówiła o którymś z uczuć, o które teraz tak ciężko w naszym społeczeństwie. Do tego czas akcji całego Cyklu to czasy pandemiczne.  Czasy, w których wiele emocji, zwłaszcza tych złych, wyszło na wierzch. Była to fajna odskocznia od powieści, które zazwyczaj czytam.

BEZIMIENNI
część I Granice Ziemi

„Bezimienni” to pierwsza książka z nowego cyklu pt. „Granice Ziemi” nawiązująca luźno, poprzez obecnych w niej bohaterów, do „Raportu Ziemi”.

Tutaj znów w dość typowy dla autorki sposób wykorzystany został motyw wędrówki, ale nie tylko w sensie fizycznym, ale również mentalnym, ponieważ przeniesiony do Meksyku Neo odkrywa zapomniane rejony oraz cywilizację Azteków.

Główny bohater wraz ze swoją towarzyszką Sarą zwiedza kraj i poznaje jego mroczne tajemnice głęboko skrywane przed innymi. Kult śmierci oraz kobietobójstwo to jedynie drobny wycinek historii, o której świat woli nie wiedzieć. Mroki przeszłości ponownie dają o sobie znać. Nakazują zastanowić się nad upadkiem cywilizacji, nad moralnością ludzkich uczynków.

W Meksyku granice już dawno zostały przekroczone. Dzieje się to w imię wartości od wieków uznawanych za jedyne słuszne, nienaruszalne. To my, ludzie, kroczymy ślepo drogą zasad przyjętych od zarania czasów. Nie sprzeciwiamy się im, nie próbujemy naprawić. To dla tych właśnie reguł jesteśmy bezimienni, niedookreśleni. 

Działamy w imię reguł narzuconych przez środowisko, nie mając imienia, tożsamości. Dla tych wartości nie jest ważne, kim są ich wyznawcy.
 
Autorka stawia jednak pytanie, czy w imię wielowiekowych definiowalnych aspektów kulturalnych powinniśmy poświęcić własną moralność? A może jednak warto byłoby się zastanowić, czy postępujemy słusznie, a nie ślepo podążać za tradycją. Gajda wręcz nakazuje pochylić się nad przeszłością, cofnąć, zatrzymać, pomedytować nad losem obecnych. Ważne jest przecież nie tylko to, co było, ale też to, co „tu i teraz”.
 
To los żyjących powinien nas obchodzić najbardziej, a tymczasem zerkamy na nich z ogromnym dystansem, obojętnością, jakby przez dziurkę od klucza. Jesteśmy niemymi świadkami ofiar wielowiekowych rytuałów. Dla nas te istoty nie mają one imion, są nieokreślonymi osobnikami. Dajmy nieme przyzwolenie na okrucieństwo, samowolkę. A to wszystko dlatego, że taka jest tradycja i fałszywie pojmowana moralność.
 
Po raz kolejny łamiemy granice człowieczeństwa, nie zważając, że dookoła czai się zło, przemoc, narkotyki, a Santa Muerte błogosławi i wspiera niecne czyny swoich chrześcijańskich wyznawców, których liczba z każdym rokiem rośnie, nie ograniczając się jedynie do Meksyku. Te dwie sprzeczności na co dzień stykają się ze sobą jednocześnie wzajemnie się wykluczając, ale jednak obie silne i nieprzejednane nie dają się pokonać.
Kult śmierci trafił na podatny grunt, będąc wygodną opcją dla tych, którym prawdziwe cnoty chrześcijańskie już nie wystarczą. Zło stało się silniejsze niż cokolwiek innego i rozpostarło swe macki na świat, niepodzielnie panując nad światem.
 
Kultura śmierci nieustannie nam zagraża, przez co jesteśmy skazani na nieustanne miotanie się na granicy życia i moralności, czyli między dwoma moralnościami, jako dwa przeciwstawne bieguny ludzkiego jestestwa. Kolektywizm jest ważniejszy wobec zaburzonego kultu jednostki niemającej tutaj żadnych praw. Bezwzględne poczynania podszyte tradycją stają w opozycji wobec przyzwoitości. To dobro jednostki powinno być najważniejsze, nawet jeśli miałaby na tym ucierpieć tradycja. Stąd potrzeba bycia bezimiennymi bohaterami opowieści.
 
Inni mieszkańcy planety zwyczajnie boją się wiedzieć coś więcej o tych ludziach, nie chcą znać ich tożsamości. Dzieje się tak z prostej przyczyny, gdyby znali prawdę, musieliby coś z tym cokolwiek zrobić, zareagować na zło i cierpienie. A jeśli nie wiedzą, to tylko z wygody – wtedy z czystym sumieniem mogą nie brać w tym udziału.
 
Pogoń za szczęściem przez tych, którzy zaznali cierpienia, ból i terroru spowodowała ucieczkę do pseudo nieba, iluzję raju, dającego nieme przyzwolenie na alkohol, przemoc oraz okrucieństwo wobec słabszych, których nie ma kto ochronić. 
Dorota Szczurek
Sztukater.pl

Tym razem w książce Iwony Gajdy „Bezimienni” wraz z młodymi przyjaciółmi udajemy się do Meksyku, krainy kontrastów, barw i zapachów, słońca i muzyki, modlitwy i guseł, a także karteli narkotykowych i przemocy. Krainy, w której katolicy wznoszą ręce do Bogini Śmierci, tak jak do Matki Boskiej z Gwadelupy i proszą „o zemstę. albo o pomoc w kradzieży lub napadzie”.

Oczami naszych przewodników patrzymy na kolorowe suknie kobiet tańczących w rytm melodii wygrywanych przez mariachi. „Muzycy szli z boku i przygrywali na vihuelach, trąbkach oraz skrzypcach. Wyglądali zjawiskowo w wielkich słomkowych sombrerach, czarnych obcisłych spodniach i koszulach haftowanych srebrną nitką.” Spoglądając na przepiękne, kolorowe zdjęcia, jakich w książce zamieszczono sporo, cieszymy wzrok i niemal oddychamy atmosferą fiesty.

Być może to łączność, jaką Meksykanie stale utrzymują z tradycją, pamięć o krwawych ofiarach składanych tu kiedyś dawnym bogom sprawia, że wyraźnie wyczuwalny jest ciągle jakiś rys okrucieństwa, obecność tego, co pierwotne, a nadal żywe. To jeszcze potęguje ów kontrast, podkreślony dodatkowo przez współistnienie tuż obok siebie wspaniałych rezydencji i nędznych, brudnych faweli, o których tak empatycznie pisał Paulo Lins.

I tak jak każdy człowiek chłonie świat zmysłami, a jednocześnie odczuwa go też całkiem niematerialnie, duchowo, intuicyjnie i zarazem analitycznie, rozumowo, tak i nam autorka oprócz scen rodzajowych, wprowadzających nas w koloryt i obyczajowość Meksyku, przekazuje też głębsze prawdy o naturze człowieka i o jego, niestety często negatywnym, wpływie na otoczenie.

Strona namacalna, materia to kompetencja naszych wędrowców – młodych bohaterów, zaś strona pozazmysłowa, ulotna, poza czasem i przestrzenią, należy do błądzących wokół duchów, i to one, z łatwością przemieszczając się we wszystkich wymiarach, raczą nas tą odsłoną opowieści.

W ten sposób możemy ogarnąć całość, co z pewnością pozwoli nam lepiej zrozumieć fenomen latynoamerykańskiego Meksyku. Możemy cofnąć się o kilkaset lat i spojrzeć oczami Cortesa na niosących dary Azteków, możemy odwracać głowę, by wysokie płomienie buchające ze stosów, na których płoną skazani przez Wielką Inkwizycję heretycy, nie parzyły nas w twarz.

Jak przeszłość kształtuje nasze aktualne dzieje. Gdzie pewne narodowe cechy, w tym przypadku akurat machyzm, instrumentalne, a nawet okrutne traktowanie kobiet, pęd ku kultom związanym z krwią i przemocą, biorą swój początek?

Mając okazję prześledzić, w dużym oczywiście skrócie, historię Meksyku, wejrzeć w umysły zarówno tych, których już od dawna nie ma, ale pozostawili po sobie znamienne dziedzictwo, jak i tych nam współczesnych, z tego dziedzictwa obficie czerpiących, nie sposób nie zatrzymać się na chwilę i nie zadumać nad człowiekiem, jego drogą, wyborami i ich konsekwencjami, których on nie chce lub nie potrafi często zauważyć. Czy aby zachodzące zmiany przybrały właściwy kierunek? Jeśli nie, to czy możemy jeszcze zapobiec złu, które może nadejść?

NIEDOTYKALNI
część II Granice Ziemi

Druga część cyklu „Granice Ziemi” zabiera nas w podróż do Indii. Kolejna granica zostaje przekroczona.

Tym razem bowiem Iwona Gajda wprowadza Neo do świata ogromnych kontrastów, starożytnych wierzeń oraz społeczeństwa o niewyobrażalnie odrębnej kulturze tworzącego cywilizację oderwaną tak bardzo od europejskiej, że aż absurdalną.

Tutaj Neo wkracza w świat kultu reinkarnacji, wielobóstwa oraz dalece posuniętej dyskryminacji nie tylko ze względu na płeć, ale też niezwykle restrykcyjnej i antagonizmów nie podlegających kompromisom.

Mimo iż na świecie również mamy do czynienia z podziałami na biednych czy bogatych oraz ze względu na wykształcenie możemy wyodrębnić wiele grup społecznych, np. prawnik (Jack – prawnik z Harwardu jest idealnym przykładem) czy MEiL (kung-fu). W naszym świecie zachodnim nazywamy ten stan właśnie antagonizmami, podczas gdy w Indiach wciąż używa się terminu „kasta”.

„Niedotykalni” prezentuje więc nie tylko główne zasady wierzeń zakorzenione głęboko w hinduizmie, ale też innych nurtów religijnych Indii. Autorka stara się w ten sposób zobrazować czytelnikowi samo dążenie mieszkańców subkontynentu do sensu ludzkiego życia. 

Jednak nie pozostaje także obojętna wobec systemu wartości, jaki narzuca Hindusom wielowiekowa tradycja. Bez ogródek wspomina o gwałtach, odrzuceniu czy wręcz obrzydzeniu do ludzi z niższych kast. Wszystko to jest wyjaśnione zarówno z historycznego, jak i współczesnego punktu widzenia.
 
Autorka niczego nie tai, nie pomija, nie koloryzuje. Po raz kolejny wątek oniryzmu ukazuje, jak ogromny wpływ na jednostkę ma społeczność. Przenosi czytelnika do czasów, które już kiedyś istniały, przekłada na język współczesny to, co już ktoś przeżył, doświadczył. Odkrywa dzięki temu mroczną stronę ludzkiej egzystencji. Dociera w sposób bezpośredni do umysłu czytelnika, żeby pokazać mu, że nie wszystko wygląda tak, jak sobie wyobraża. Powoduje, że to, co kiedyś uznawało się za święte, w rzeczywistości takim nie jest. Autorka, oddając głos duchom, sprawia, że z wielu indywidualnych opowieści ludzi już nieżyjących na naszych oczach wyłaniają się współczesne Indie, w których czas się zatrzymał i nic nie wskazuje na to, że dogoni współczesną cywilizację.
 
Ta analiza pojęć i praktyk duchowych Indii jest niezbędna dla pełnego zrozumienia istoty funkcjonowania społeczeństwa oderwanego od świata Zachodu. Jednocześnie uświadamiając nam, jak bardzo jesteśmy blisko związani z ich kulturą oraz myśleniem o życiu wspominając o jodze czy wierze w reinkarnację lub karmie, które na stałe weszły nie tylko do słownika Zachodu, ale też w wielu kręgach są praktykowane.
 
 
 
Kolejną sprawą jest funkcjonowanie obok siebie trzech największych religii tego świata chrześcijaństwa, islamu i właśnie hinduizmu, które prowadzi do wielu niekończących się konfliktów i walk. Wędrówka Neo ujawnia przekonanie o słuszności postępowania samych Hindusów jest tak głębokie, że zakrawa na absolutyzm.
 
Treść idealnie dopełniają fotografie obrazujące to, o czym z taką dokładnością opisuje Iwona Gajda, czyli egzotyczne piękno, tradycję, bogate dzieje oraz prawdę o kraju wciąż jeszcze nieodkrytym przez współczesnych. Zachęca to do ponownych podróży oraz odkrywania tajemnic.
 
Język autorki znów zachowuje swój poziom, erudycję oraz głębię, co tylko dodaje wartości emocjonalnej całej opowieści. Bezlitośnie rozprawia się z wyidealizowanym obrazem, jaki funkcjonuje w odniesieniu do Indii. Ostro krytykuje nie tylko funkcjonowanie państwa, jego kastowy charakter, ale też nieustanne łamanie praw człowieka oraz brak skutecznego przeciwdziałania tym procederom.
 
Gajda jednoznacznie staje więc po stronie słabszych, wykluczonych członków społeczeństwa. To wszystko sprawia, że Indie można uznać za kraj nie tylko wewnętrznie rozdarty między przeszłością a teraźniejszością, ale też między nowoczesną cywilizacją państwa demokratycznego a kultem religijnym. Tak właśnie wygląda społeczeństwo, w którym wiara w słuszność własnych przekonań oraz postępków jest tak wielka, że nikt nawet nie próbuje nic zmienić.
Dorota Szczurek
Sztukater.pl

Wzięłam do ręki „Niedotykalnych”, otworzyłam na pierwszej stronie i nie mogłam się nie zachwycić. Wydana została przepięknie, można nawet powiedzieć – ekskluzywnie, przez wydawnictwo BPC Group Poland. Gruby, błyszczący papier, cudne, kolorowe fotografie przyciągają wzrok. Niemal nie ma już takich książek na współczesnym rynku wydawniczym.

Tym razem ruszamy do Indii, krainy kolorów, smaków i woni przypraw, Bollywood i zespołowego tańca, gwaru i ścisku, a także szalonej przepaści między bogactwem i biedą. Ale to nie wszystko. Indie to również uduchowienie, święte miejsca i obrzędy, aśramy i medytacje. Kultura bardzo odległa od naszej, momentami aż trudna do zrozumienia.

„Niedotykalni” w sposób niezwykle przystępny i ciekawy nam ją przybliżają. Przysłuchujemy się rozmowie trójki przyjaciół, którzy wędrując ulicami indyjskich miast, obserwują życie ulicy, zwyczaje mieszkańców i objaśniają je sobie wzajemnie, a przy tej okazji również i nam.

Muszę przyznać, że fotografie zamieszczone w książce w naprawdę dużej ilości i znakomitej jakości, wspaniale dopełniają treść. Dopiero w zderzeniu z nimi można sobie tak naprawdę uzmysłowić, co się odbywa na gathach Varanasi, jakie tłumy tam ciągną, żeby się obmyć, napić wody, wyrzucić fekalia do Gangesu, dokonać uroczystego pożegnania i wrzucić tam popioły, a nawet całe zwłoki. Dopiero na tych zdjęciach widok najbrudniejszej rzeki świata zapiera nam dech, inaczej nie bylibyśmy chyba w stanie tego sobie wyobrazić.

Pojęcie kast jest nam znane, ale tylko mniej więcej. Okazuje się, że nie ma możliwości przejścia za życia do innej kasty, decyduje o tym nasze postępowanie i karma, które pozwolą odrodzić się nam w kolejnym wcieleniu.

Odnoszę wrażenie, że Indie to zaprzeczenie równowagi i umiaru. Tutaj wszystkiego jest w nadmiarze: ludzi, brudu, hałasu, języków, w tym urzędowych. ”Niedotykalni” to udane zespolenie wątku fabularnego, który ciągnie się przez kolejne tomy serii Granice Ziemi, zahaczając o inne kraje, równie ciekawe, jak Indie, z wątkiem fantastycznym, podczas którego do głosu dochodzą duchy, a także z elementami reportażu, barwnej relacji z podróży. Akurat ta ostatnia zaciekawiła mnie najbardziej. Te trzy rodzaje obrazowania także wzajemnie się uzupełniają, pokazując nam Indie w pełnej odsłonie. Ich największe kontrasty, które tutaj nikogo nie dziwią, natomiast w społeczeństwach zachodnich wzbudzają sprzeciw i oburzenie. Zarówno niesamowite różnice materialne – gdy widzi się bogate domy obok których na chodnikach śpią bezdomni całymi dziesiątkami, przykryci jakimiś szmatami. Ale też niepojęta dla nas kastowość – gdzie ludzie z wyższej kasty nie podają ręki tym z niższej, każda z nich jest ściśle wyizolowana i poddana surowym regułom. Pojęcie reinkarnacji też tak naprawdę jest nam znane zaledwie pobieżnie, podczas gdy dokładnie objaśnia je cała filozofia hinduistyczna, a także buddyjska, choć obie dość znacznie różnią się stopniem fatalizmu.

A przecież trochę sami zapożyczyliśmy też od tej prastarej kultury, choćby jogę i medytację, a także zamiłowanie do ostrej w smaku kuchni pachnącej pięknie przyprawami. Jednak dla większości z nas to raczej podążanie za modą, pozbawione głębi i zrozumienia. Myślę, że właśnie lektura „Niedotykalnych” może być dla wielu zachętą do pogłębienia wiedzy o Indiach, o kulturze zupełnie odmiennej od naszej, jednak o bardzo długiej tradycji, do tego głęboko uduchowionej, mocno opartej o religię.

To, co wiemy o tym kraju to zaledwie ułamek większej całości, którą naprawdę warto poznać. I nie oceniać. Hindusi wierzą w to, w co ich przodkowie już wieki temu. Zostało to przez nich głęboko uwewnętrznione. W „Niedotykalnych” możemy na podglądzie przewinąć sobie historię tego subkontynentu, wpływy, jakie wywarł nań islam, co także wiele wyjaśnia.

„Niedotykalni” to pierwsza książka z cyklu Granice Ziemi, jaka wpadła mi w ręce. Kolejne, poświęcone są innym narodom, ich historii, kulturze, życiu codziennemu i religii. Opowiadają o Chinach, o Meksyku, Stanach Zjednoczonych, Izraelu czy Australii. I już wiem, że muszę ich poszukać, bo Iwona Gajda zaszczepiła we mnie swoją opowieścią głód podróżnika i odkrywcy, ciekawość świata i chęć jej zaspokojenia, najpierw przez lekturę, a później, kto wie… może uda mi się skonfrontować wiedzę książkową z rzeczywistością.

OCALEŃCY
część III Granice Ziemi

„Ocaleńcy” to ostatnia część cyklu „Granice Ziemi” autorstwa Iwony Gajdy.  Tym razem akcja przenosi się do Kanady, gdzie Neo-człowiek odkrywa, że po kraju krąży jego sobowtór i, podając się za niego samego, wkracza w jego prywatność. Stara się więc zapobiec tej mistyfikacji i próbuje odszukać złodzieja tożsamości. W tym czasie z powierzchni Ziemi znikają również duchy Rubonu, co powoduje, że Neo podczas próby ich odnalezienia odkrywa okrutną prawdę o przeszłości Kanady.

To, co było, w kontekście teraźniejszości ma tutaj olbrzymie znaczenie, ponieważ pozwala poznać historię kraju, o której milczą wszyscy. Te niechlubne dzieje rzucają cień na instytucje, co do których intencji nie powinno się mieć wątpliwości. Autorka odkrywa przed czytelnikiem fałszywą moralność oraz złudne pojęcie integracji społecznej. Mówi o rzeczach zapomnianych przez historię albo zwyczajnie zamiecionych pod dywan. 

Mamy tu do czynienia także z błędnie pojmowaną wolnością, a fakt, że fabuła została osadzona w czasie pandemii, nadaje jej nowego, głębszego znaczenia. Maseczki, obostrzenia sanitarne podburzają ludność, która w podobnych działaniach upatruje zamach na swoją autonomię. 

W takiej sytuacji rodzi się w ludziach zrozumiała reakcja obronna właściwa dla współczesnych czasów, gdzie świadomość jest na dużo wyższym poziomie niż była w czasach przeszłych, kiedy rdzennych mieszkańców Kanady próbowano na siłę asymilować w tzw. szkołach. Tutaj również obserwujemy sytuację ograniczenia wolności, a w zasadzie jej pozbawienia.
 
Obserwujemy jawne pogwałcenie podstawowych praw człowieka do życia w godnych warunkach oraz zamach na wolność wobec słabszych jednostek, które same nie potrafią się bronić. Ten akt przemocy jednak nie sprawi, że ktoś zapomni o przeszłości, gdyż swojej historii nie można się wyrzec. Niektórzy zginą, broniąc swoich korzeni, przekonań oraz przodków.
 
Autorka pojmuje wolność jako stan, który nie pozwala na ograniczenia, kształtuje człowieka, buduje cywilizację, pozwala samodecydować. Wolność to nasze korzenie, religia, język, kultura, tradycje, czyli tożsamość. Wolność to też możliwość życia w wielokulturowym kraju, gdzie każdy, niezależnie od narodowości, żyje obok siebie. W takiej sytuacji potrzebujemy akceptacji oraz tolerancji, a nie usilnej próba przekonywania do swoich racji czy chęci wcielenia do społeczeństwa danej mniejszości tylko po to, aby wpasowała się ona w środowisko. To wbrew pojmowaniu wolności, ponieważ nie wyrażono na to zgody. Dlatego możliwość być wolnym jest jednocześnie warunkiem zaistnienia wolności.
Gajda pokazuje, że są dwa rodzaje przeszłości: ta, która minęła oraz ta, która wciąż w nas tkwi, zatruwając tym samym naszą codzienność i dlatego nie należy zostawiać jej za sobą. Trzeba nieustannie o niej pamiętać, aby nie popełniać błędów a uczyć się na nich. Okrucieństwo musi zostać przerwane, ponieważ w przeciwnym razie Ziemia jest narażona na zagładę a ludzkość na demoralizację. Pamięć jest więc dla nas – ludzi ocaleniem.
 
Tytułowi „Ocaleńcy” to osoby przeznaczone do zagłady, czyli dzieci, nowe pokolenie, na którym miało się zakończyć życie, ale które przetrwało. Ich bezpieczeństwo zostało bardzo poważnie zaburzone pod pozorem asymilacji a w rzeczywistości kulturowego ludobójstwa. Książka jest zatem przestrogą przed kolejną próbą zamachu na ludzką wolność oraz próbę zagłady mniejszości. Nie można bowiem człowiekowi zabierać jego przeszłości. Pozbawienie kogoś tożsamości prowadzi do wyniszczenia cywilizacji, z której składa się świat.
 
Mimo całego zła, jakie ukazuje w książce Iwona Gajda, nie epatuje ona drastycznym słownictwem. Nie znęca się nad złoczyńcami, wyliczając ich makabryczne czyny. Nie takie ma zadanie. Autorka chce jedynie ukazać, że tylko człowiek jest w stanie zgotować drugiemu człowiekowi taki los. Zachęca do refleksji wobec przemocy na bezbronnych ofiarach.
Dorota Szczurek
Sztukater.pl

Tym razem Iwona Gajda w serii „Granice Ziemi” zabiera nas do Kanady w czasie pandemii koronawirusa. Tematem przewodnim zaś czyni człowieka i jego niezbywalne prawo do wolności i decydowania o sobie. Prawo wydawałoby się oczywiste i bezdyskusyjne, a jednak wciąż naruszane, obchodzone fortelem, będące „obiektem” zakusów, szczególnie ze strony aparatu państwa.

Gdyby zapytać, z czym kojarzy się nam Kanada, to obok ostrego klimatu, pięknej przyrody i klonowego liścia, jeszcze do niedawna wymienilibyśmy tolerancję i przyjazne podejście do obcokrajowców, do imigrantów. Dziś jednak zbyt wiele wstrząsających historii z przeszłości (i to całkiem niedawnej) Kanady ujrzało światło dzienne, by można było dalej podtrzymywać ten mit. Wynaradawianie na siłę rdzennej ludności Kanady przy pomocy systemowych zarządzeń państwowych i przy wydatnym udziale Kościoła, oddzielanie dzieci od rodziców, przemoc psychiczna, fizyczna i wykorzystywanie seksualne bezbronnych dzieci w instytucjach państwowych, które powinny przecież być wobec nich opiekuńcze, to wszystko rzuciło głęboki i długi cień na nasze postrzeganie Kanady. Prawa tej ludności zostały nie tyle naruszone, co po prostu jej odebrane.

Iwona Gajda zestawia tę sytuację z przeszłości z ograniczeniami związanymi z szerzeniem się pandemii, które również odebrały ludziom ich prawo do swobodnego decydowania o sobie. Obowiązek zakładania maseczek, bariery w przemieszczaniu się, nakłanianie do szczepień… Na ulicy widać rozgorączkowane, skandujące tłumy, protestujące gwałtownie przeciwko narzuconym obostrzeniom, samochody blokują drogi, również w ramach sprzeciwu.

Przenosimy się w krainę duchów, by poznać prawdę o przeszłości Kanady, by ujrzeć jak została odkryta i przejęta jak własna, a Inuici i pozostałe plemiona, dotychczasowi pełnoprawni mieszkańcy tej ziemi – zepchnięci na margines, a w dalszych planach zasymilowani lub wybici.

Przenosimy się w krainę duchów, by poznać prawdę o przeszłości Kanady, by ujrzeć jak została odkryta i przejęta jak własna, a Inuici i pozostałe plemiona, dotychczasowi pełnoprawni mieszkańcy tej ziemi – zepchnięci na margines, a w dalszych planach zasymilowani lub wybici.

Skaczemy tak wraz z Noem między przeszłością a dniem dzisiejszym, poznajemy problemy, te byłe i te tu i teraz. Ale Noe ma jeszcze dodatkowy kłopot. Gdzieś kręci się jego sobowtór, podając się za niego. Noe próbuje go namierzyć i dowiedzieć się, jakie są jego intencje.

Tak jak z innymi wyidealizowanymi obrazami w poprzednich częściach cyklu, tak i tutaj Iwona Gajda stawia nas w trudnej prawdzie o idyllicznej Kanadzie, nie oszczędzając jej ani trochę. Przeszłość nie przestanie boleć, póki się z nią nie rozliczymy. Trzeba pamiętać, że należy się to już od dawna ocaleńcom, owym potomkom ludności, której miało nie być, która miała zostać wchłonięta, pozbawiona tożsamości, wyrwana z korzeniami, drastycznie i w całym bólu swego jestestwa.

W książce możemy przyjrzeć się pięknym fotografiom Kanady współczesnej oraz tej dawniejszej. Na wielu zdjęciach figurują Inuici, ci na wolności, uśmiechnięci, odziani w tradycyjne stroje, ale też grupki dzieci w tych okrytych od niedawna złą sławą Residential Schools. Ostatnia taka szkoła zakończyła w Kanadzie działalność w 1997 roku, a żeby „oficjalnie uznano te działania za kulturowe ludobójstwo”, musiało upłynąć jeszcze 18 lat.

Temat prawa do wolności to priorytetowe zagadnienie, które winno być traktowane nadzwyczaj poważnie i rozpatrywane zawsze wnikliwie. Niemniej jednak, moim zdaniem, nie da się porównać scudzoziemczania, wykorzeniania, rozdzielania rodzin, wreszcie psychicznego i fizycznego krzywdzenia, z gwałtami i zabójstwami włącznie, do obostrzeń pandemicznych, które mają ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusa w otoczeniu. Tutaj wchodzi w grę sprawa wolności pozostałej części populacji, która nie chce zachorować. Jak więc widać, wolność to temat szeroki i dobrze, że książka „Ocaleńcy” prowokuje do odkurzenia tej kwestii i rozważań nad nią w różnych aspektach i wariantach.

ZWIERZĘTA PRZEMÓWIŁY

Zwierzęta Przemówiły

„Zwierzęta przemówiły” Iwony Gajdy to dość nietypowa opowieść w dorobku tej autorki, gdyż po raz pierwszy do głosu dochodzi w niej nie człowiek, lecz zwierzęta jako istoty żyjące, odczuwające i dające wyraz temu, co nazywamy istnieniem.
 
Mamy tu do czynienia z nietypową personifikacją, ponieważ zwierzęta przejęły niemal całkowicie większość cech ludzi, stają się narratorami, a zarazem bohaterami swoich opowieści. Dotąd cisi i bez obrony nareszcie przemówiły. Zdradzają nam niechlubne szczegóły egzystencji. Zdradzają realia, w jakich przyszło im dorastać. Doznają upokorzenia, cierpienia, ucisku oraz zniewolenia pod najgorszą postacią.
 
I tak oto mamy byki rasy toro bravo od urodzenia szkolone, aby walczyć w corridzie ku uciesze ludzi, a wszystko to w imię tradycji tak mocno wpisanej w hiszpańskie życie. Stają się rozrywką pospolitego ludu spragnionego zabawy w najokrutniejszym wymiarze. Doznają upokorzenia, zabiera się im potomstwo i prawo do godności. Są zabijane po kawałku, stając się narzędziem w rękach człowieka, który zdaje się nie rozumieć, że to, co czyni, jest zwykłym złem. w tej pełnej bólu oraz przygnębienia relacji autorka nie zapomniała o przedstawieniu pewnych faktów historycznie osadzonych w Hiszpanii, które mają uzasadnić, skąd wzięły się te wszystkie tradycje.
 
Orły iberyjskie długo nie nacieszyły się swoim życiem w Pirenejach, ponieważ kłusownicy zapragnęli więzić te piękne ptaki i traktować niemal jak trofea wystawiane na konkursy. Każde z tych zwierząt próbuje więc jakoś przetrwać w niekomfortowych warunkach. Niektórzy przywykli, wielu próbuje uciec, z pewnością ogromna ich liczba zginie podczas próby odzyskania wolności, ale czy będą umiały już żyć jak dawniej? W tej części autorce chodzi o próbę przetrwania. Wiele z tych ptaków żyje w niewoli już tak długo, że poza klatką raczej by nie przetrwało.
 
Wilki żyjące w niezwykle trudnych warunkach, czyli w krainie lodowców. Za wszelką cenę chcą znaleźć dla siebie inne miejsce, w którym będą mogły bezpiecznie i komfortowo przebywać. Na Alasce bowiem to bezpieczeństwo oraz prawo do godnego życia zostało im odebrane przez człowieka i jego bezduszny system. 
W tej opowieści znów obserwujemy, jak rasa ludzka używa psów jako narzędzia służącego rozrywce nawet za cenę śmierci. Zapomina, że to także są istoty żyjące mające prawo do bezpieczeństwa i godnej egzystencji. 
 
Ostatnimi bohaterami tej okrutnej opowieści są koty pozbawione naturalnego środowiska, w jakim powinny żyć. Odcięte od świata, który znają, starają się za wszelką cenę przetrwać. Stają się zabawką w rękach człowieka. Ich jedyną drogą jest wola przetrwania w świecie, w którym reguły ustalają ludzie. Autorka próbuje pokazać, jak reagują zwierzęta w sytuacji zagrożenia. Działają instynktownie, idą na kompromis. Czasem nie walczą, ponieważ wiedzą, że nie wygrają. Chęć przetrwania jest tak ogromna, że pozwalają zwyciężyć silniejszemu.
 
Przedstawiona tu zostaje opiekuńczość, braterstwo stada, prawdziwa przyjaźń i tolerancja między odmiennymi gatunkami. Wzajemne porozumienie pomaga przetrwać i nie dać się złapać. Takie zjednoczenie prowadzi prędzej czy później do buntu przeciw ciemiężycielom.
 
Iwona Gajda pokazuje, jak ludzie i zwierzęta są ze sobą powiązane. Jedno bez drugiego nie istnieje, ale gdzieś ten ekosystem przestał działać. Już nie ma partnerstwa, współzależności. W zamian za to obserwujemy dominację nad słabszymi, próbę ich zniewolenia, zawładnięcia całkowicie ich życiem.
 
Autorka na nowo definiuje słowo „wolność”, która tutaj oprócz wymiaru czysto fizycznego, ma też ten symboliczny. W rozumieniu powszechnym jest dążenie człowieka do decydowania o tym, co dobre, a co złe. To też możliwość wyboru między tym, czego pragniemy a tym, co słuszne.
 
Biorąc pod uwagę utwór Iwony Gajdy, w nim wolność jako taka nie występuje, ponieważ zostaje komuś, w tym przypadku zwierzętom, odebrana. Z drugiej jednak strony niektóre z nich potrafią jej zaznać nawet będąc za kratami. Wszystko zależy od perspektywy oraz spojrzenia w głąb siebie. Z drugiej strony musimy mieć świadomość, że nie ma czegoś takiego, jak nieograniczona wolność. Nie możemy przecież pokonać wszystkich ograniczeń, czasem taka próba kończy się klęską, ale przecież każdy ma prawo wyboru. Wolność to stan umysłu.
 
Uczłowieczone zwierzęta, aby doznać jej choćby w niewielkim stopniu, starają się grać w grę, której reguły narzucają im ludzie. Jednocześnie powoli stają się jak oni, ponieważ okazują uczucie, przywiązanie, strach, cierpienie, lęk o własne życie, ale też potrafią kochać. 
Ta miłość istnieje nie tylko w wymiarze damsko-męskim, ale również jest rodzicielska prowadząca do opiekuńczości, strachu o potomstwo. Zwierzęta z ludzkim instynktem pokazują więc, jak radzą sobie w życiu, w którym to człowiek jest królem i decyduje o ich losie.
 
Następuje tutaj odwrócony topos personifikacji, ponieważ zazwyczaj w książkach tego gatunku to ludzie są porównywani do zwierząt. W przypadku jest jednak odwrotnie – to zwierzęta nabierają cech ludzkich. Zachowują się tak, jakby byli ludźmi. Nic dziwnego, w końcu to istoty żywe i trudno im się dziwić, że „dziedziczą” po swoich właścicielach wiele cech.
 
Wiele zwierząt przecież żyje w symbiozie z człowiekiem, są udomawiane, traktowane niemal jak członkowie rodziny. Mają więc prawo do wyrażania swoich myśli. Odnosi się to do negatywnych postaw człowieka pragnącego zachować władzę nad wszystkim, co żyje na ziemi. Jednak wśród zwierząt są i takie osobniki, które za cenę przetrwania potrafią zdradzać, ranić i poddają się przekupstwu, zdradzają, donoszą. Są więc jak ludzie – starają się zwyciężyć, przeżyć i odnieść jak najmniej obrażeń.
 
Historia ta mówi, iż w momencie, kiedy stery obejmuje skrajnie nieodpowiedzialna jednostka żądna władzy, zwiastuje to klęskę, zakrawa o despotyzm. Jak się więc okazuje, funkcja symboliczna zwierząt sprowadza je do unaocznienia cech, które tak naprawdę są cechami ludzi. Ich zachowanie jest czasem godne pochwały, a innym razem pogardy, co ma uzmysłowić czytelnikom, iż sytuacje, w których się znajdują, są typowe dla świata ludzki.
 
Książka „Zwierzęta przemówiły” opowiada o niedopuszczalnym traktowaniu zwierząt, wskazując, że te istoty żyjące wśród nas także mają zdolność odczuwania i, nawet pomimo braku świadomości, przejawiają w sobie takie uczucia jak smutek, radość i ból. Nie możemy przeciwdziałać przemocy i skutecznie jej zapobiec, zaprotestować przeciw niej już tak. Nie bagatelizujmy tego. Iwona Gajda ostrzega przed konsekwencjami zachowania człowieka.

PAPIERÓWKI

Papierówki w Londynie

Książek Iwony Gajdy przeczytałam już dość sporo, więc w zasadzie od samego początku wiedziałam, czego się spodziewać po kolejnej serii „Papierówki”.

Tym razem autorka zabrała swojego czytelnika do Londynu. Jednak nie jest to taka zwyczajna podróż, ponieważ obok ludzi, biorą w niej też lalki, czyli tytułowe Papierówki.

Iwona Gajda nadała niektórym z nich nadprzyrodzone moce, które pomagają wędrówkę w czasie. Dzięki niej mogą spotkać się z monarchami, poznać ich historie, rozliczyć z przeszłością. Mają niepowtarzalną okazję być świadkami wielu wydarzeń znanych nam z podręczników szkolnych, poznać najważniejsze osoby Wielkiej Brytanii, czyli Borisa Johnsona i królową Elżbietę I Tudor.
 
Te przeniesienie w czasie pozwala przemyśleć wiele istotnych spraw, zrozumieć związki przyczynowo skutkowe. Jest pretekstem, aby zgłębić naturę ludzką, móc zdecydować o kolejnych wydarzeniach.
 
 
 
Pokazuje też zmagania z naturą ludzką, jej zmagania ze sobą oraz otaczającym ją światem. Tutaj przybiera ona formę baśniowej, nieco fantastycznej relokacji także dzięki upersonifikowanym lalkom. Daje więc możliwość czytelnikowi zastanowienia się nad różnymi aspektami życia. Ma za zadanie odnalezienia sensu ludzkiej egzystencji oraz celu. I to od nas zależy, co potem zrobimy z tą wiedzą. Podróż w tym przypadku to także poznanie prawdy o tym, co było. Jej dydaktyczny oraz poznawczy charakter daje nam perspektywę zaobserwowania dawnego życia, ale też konfrontacji z rzeczywistością.
 
Papierówki dają nam do zrozumienia, że świat jest tak różnorodny, iż trudno nam pojąć wiele rzeczy rozumem. Zapraszają czytelnika do świata niedostępnego dla zwykłych śmiertelników. Pozwalają poczuć ducha epoki. Nie pozwalają oceniać, a jedynie wysłuchują. Starają się być towarzyszami swoich postaci. Są cierpliwe, wnikliwe. Zwracają się do osób kompetentnych. Pytają niczym dzieci rodziców. Zachowują przy tym dystans intelektualny. Każdy może się wypowiedzieć indywidualnie, zachować autonomię, wytłumaczyć się.
 
Lalki z „Papierówek w Londynie” to osobliwości takie jak my. Tak samo jak ludzie, są ciekawskie, dlatego pytają. Dociekliwe i wnikliwe w swoim dążeniu do prawdy. Ale też trochę dziecinnie ufne. Borykają się z tymi samymi uczuciami, emocjami co człowiek. Z tego właśnie powodu mogą być tak blisko nas. Sprawiają, że czytelnik uwierzy we wszystko, co przeczyta. Ich autentyczność pomaga im przeniknąć w ludzki umysł, wydobyć prawdę od swoich rozmówców.
 
Takie zachowanie można trochę przyrównać do spowiedzi przed światem, kiedy to postaci historyczne doznają oczyszczenia, mogą się wytłumaczyć, rehabilitować. Zapraszają do swojego świata. Nic nie ukrywają, nie usprawiedliwiają się, a jedynie na nowo definiują to, co już od dawna wiemy.
 
Wszystko zostało opowiedziane językiem nienachalnym, pozbawionym intelektualnych mądrości, lekkim i przyjemnym, co sprawia, że „Papierówki w Londynie” to lektura pouczająca, ale też ciekawa. Bogato ilustrowana w zdjęcia lokalnych obiektów czyni z tej historii taki trochę przewodnik po mieście.

Papierówki w Moskwie

Autorka tym razem zabiera czytelnika do Moskwy, z której wyruszą w kolejną podróż wehikułem czasu. Papierówki mają powalczyć z Matrioszkami o Złotą Maskę w najpopularniejszym na całym świecie Teatrze Bolszoj.

W tzw. międzyczasie przeniosą się do czasów panowania cara Mikołaja I i poznają historię z jego perspektywy. Nadarza się kolejny pretekst do rozmowy o dawnych czasach oraz weryfikacji wydarzeń znanych nam z podręczników do historii.

Do głosu dochodzi również słynna caryca Katarzyna Wielka, która daje się poznać jako władczyni niepodzielnie panująca, ale też chętna do wyjaśnień. Dowiadujemy się, kim naprawdę była ona i jej mąż. Jedna z najsłynniejszych kobiet w carskiej Rosji opowiada o dziejach dobrze nam znanych, ale nie stara się usprawiedliwiać. W zamian za to, pokazuje siebie wraz ze swoimi wadami i zaletami.
Lalki mogą też dostąpić zaszczytu rozmowy z samym Dostojewskim o dziele, które za chwilę mają wystawić w teatrze.
 
„Papierówki w Moskwie” to kolejna wciągająca historia, którą zdaje nam się, że dobrze znamy, ale czy na pewno? Autorka daje możliwość potwierdzenia, zrozumienia związków przyczynowo-skutkowych następujących po sobie wydarzeń. Tutaj wszystko ma swoje miejsce. Czuć majestat osób, z którymi Papierówki mają okazję porozmawiać.
 
Książkę czyta się z ogromnym zainteresowaniem, które nie słabnie do ostatniej kropki. Upersonifikowane lalki zaskakują dociekliwością, erudycją oraz wnikliwością. Z zaciekawieniem stawiają pytania, które nie pozostają bez odpowiedzi. Dzięki temu czytelnik ma świadomość, że przez nikogo nie jest ignorowany. Bohaterowie zaś mogą liczyć na neutralność w okazywaniu emocji.
 
Tutaj nikt nie ujawnia się ze swoimi opiniami, nikt nie krytykuje. Wszystkie wypowiedziane słowa są poparte faktami oraz rozsądnym tłumaczeniem.
 
Mamy okazję poznać epokę, burzliwą historię w tam także Polski oraz odczarować pewne fakty. Autorka więc zaprasza nas do świata, którego nigdy byśmy nie poznali, gdyby nie podróż. Ma ona więc w tym przypadku znaczenie nie tylko dydaktyczne, ale też oczyszczające. Nikt nie ma do nikogo żalu, pretensji czy skarg. Zachodzi jedynie wymiana zdań jak między intelektualistami.
 
Mając na uwadze faktografię zawartą w tej części oraz wydarzenia dobrze nam znane z podręczników, mogę stwierdzić, iż „Papierówki w Moskwie” są idealną podróżą w czasie dla kogoś, kto nie lubi czytać encyklopedycznych przekazów, jakie znamy ze szkolnej ławki. Opowieść bowiem jest nietuzinkowa, zabawna, interesująca i na pewno nikt nie będzie się nudził.

Papierówki w Egipcie

Kolejna podróż jest dla Papierówek olbrzymim wyzwaniem. Wybierają się do kraju i cywilizacji bardzo odległej od naszej – do starożytnego Egiptu.

Nagle dowiadują się o niezwykłym odkryciu archeologicznym – mumii w Dolinie Królów. W sarkofagu znaleziono również przedmioty do codziennego użytku należące do zmarłego. Lalki przybywają na wezwanie prezydenta, aby móc odwiedzić krewnego. 

Czeka je przeprawa Nilem oraz podróż w czasie. Dzięki niej mogą na przykład zobaczyć plac budowy najsłynniejszej na świecie piramidy Cheopsa czy porozmawiać z Aleksandrem III Macedońskim. Mają okazję być świadkami romansu Kleopatry oraz Juliusza Cezara. W pewnym momencie ktoś zobaczył w nich bogów i zaczyna robić się niebezpiecznie. Ten rodzaj wędrówki, jakie zafundowała czytelnikom autorka ma w sobie coś z mistycyzmu, nierealnego przejścia między dwoma światami.
 
 
Pokazuje, jaką wagę mają w tej cywilizacji bogowie. Tutaj nie ma nic przypadkowego, a hołd można odebrać z powodów tak prozaicznych jak nietuzinkowy wygląd. To wystarczyło, aby oddawano pokłony lalkom. Gajda oddaje w tym momencie prostolinijność myślenia Egipcjan. Nie wnikają oni w prawdę, przyjmują wszystko na wiarę, co jednak jest trochę niebezpieczne.
 
Poprzez podróż Gajda ukazała nam czytelnikom przedziwną cywilizację oraz kim może być człowiek, jeśli tylko spojrzy się na niego z innej perspektywy. Wystarczy bowiem tak niewiele, aby ktoś uznał go za wielkiego, godnego zaszczytów bez zbędnego tłumaczenia czy logicznego wyjaśnienia.
 
Lalki pokazują się tutaj jako ciekawe świata tułaczki, które próbują odnaleźć w tych wszystkich wydarzeniach jakiś sens. Poznają egzotyczną, jak na naszą perspektywę, przestrzeń oraz samych siebie. Autorka tym samym pokazuje ewolucje, przemianę, przez jaką przeszedł świat. Niezwykłość oraz różnorodność postaci, wierzeń i poglądów daje nam obrazy, z jakich zbudowany jest świat. 
Wszystko zależy od charakteru epoki. Jedno jest wciąż aktualne – wszędzie ważny jest człowiek oraz jego wiara. Nie ma znaczenia, czemu lub komu oddaje hołd. Ważne, aby robił to szczerze. Poprzez wędrówkę człowiek sprawdza samego siebie w różnych sytuacjach. Od wieków poszukuje odpowiedzi na te same pytania. Dlatego, mimo że podróż ta nie jest rzeczywista, to jednak pokazuje rzeczywistość tylko z innej perspektywy, w innym wymiarze czasowym.
 
Niektórzy w tej wędrówce mogą zobaczyć prawzorzec ludzkiej tułaczki przez życie. Ta podróż symbolizuje ludzki los, pułapki i nagrody, które spotykają każdego z nas. Jest powołaniem człowieka. Dzięki niej zdobywa on wiedzę o świecie.
 
Na uwagę znów zasługuje niezwykła erudycja autorki „Papierówek w Egipcie”, która wnikliwie analizuje sens wierzeń starożytnych Egipcjan oraz oddaje ducha epoki, która dla współczesnych wydaje się być jedynie abstrakcją.

W DRODZE DO SIEBIE

Rzeka Prawd

Nietoperz
nietoperzczytaioglada.blogspot.com

Co łączy zagubioną czarną kotkę i dojrzałego mężczyznę poszukującego biologicznych rodziców? Z pozoru nic, jednak w powieści Rzeka prawd okazuje się, że mają ze sobą wiele wspólnego.

Część pierwsza to historia o poszukiwaniu własnej tożsamości, własnego ja, oszustwie sprzed lat, podejmowaniu trudnych decyzji, które, mimo dobrych zamiarów mogą mieć niekoniecznie pozytywne skutki. Jest ona pełna przemyśleń, ale i turystycznych atrakcji, historii Grecji, sporo w niej nawiązań do greckiej filozofii, cytatów, opisów greckiej rzeczywistości z czasów obecnych, włącznie z obecnością COVID19.

Książka uzupełniona jest dużą ilością fotografii nawiązujących do opisywanych treści, głównie pod kątem miejsc i atrakcji turystycznych. 

Cześć druga mówi o kotach, a historia Izydy jest tylko szkieletem, dzięki któremu autorka opowiada o tym, jak traktowane są dziś koty, dzikie i domowe. O tym, ile doznają od człowieka krzywdy w różnych rejonach świata, o tym, jak koty były odbierane społecznie na przestrzeni wieków, do czasów współczesnych.

Diamentowy Szlak

Nietoperz
nietoperzczytaioglada.blogspot.com

Diamentowy Szlak zawiera dwa opowiadania, które są zakończeniem całej serii. Poruszają i skłaniają do przemyśleń nad własnym życiem.

„Lizbona” opowiada o Leonardzie, młodym mężczyznie porzuconym przez ukochaną. Leo wybiera się do tętniącej życiem stolicy Portugalii, gdzie na nowo odkrywa to, co ważne. Mężczyzna otwiera swoje serce na innych ludzi i kontemplując sztukę zmienia swoje codzienne nastawienie.

„Wilki” to z kolei opowiadanie napisane z perspektywy dzikich zwierząt. Jako czytelnik wkradamy się do ich umysłu i wraz z nimi pokonujemy kolejne kilometry dziennych wędrówek. Mamy możliwość zrozumienia ich działania i instynktu.

Autorka zestawiła gorący klimat Lizbony z chłodem Alaski. Ten kontrast uwidoczniła ponadto poprzez dobór bohaterów ludzkich i zwierzęcych. Co więcej, książka to po części także przewodnik po najznakomitszych miejscach, których opisy wpleciono w dialogi bohaterów i podkreślono fotografiami.