Sylwia Cegieła: W książce bohaterka rozpoczyna podróż w eterycznej postaci, wolna od dawnych traum i iluzji. Czy ten stan „bez ciała” to metafora duchowego oczyszczenia, czy raczej konieczny etap do odbudowania własnej tożsamości?
Iwona Gajda: Stan „bez ciała” to literacka alegoria tego, co Jung nazywał etapem „czernienia”. Spadają wtedy wszystkie iluzje – czyli „ja” zbudowane na ego: wartościach, schematach, rolach i oczekiwaniach. Człowiek zostaje obnażony, doświadcza kryzysu, w którym stare się rozpada, a nowe jeszcze nie istnieje. Brak ciała jest symbolem tej przestrzeni przejścia – pomiędzy iluzorycznym światem a nowym, opartym na prawdzie. To proces wymagający czasu i cierpliwości, zanim narodzi się nowe „ja”.
SC: Intuicja jawi się tu jako głos przewodnika, który prowadzi bohaterkę przez kolejne przestrzenie i epoki. Jak rozumie Pani intuicję w wymiarze literackim i duchowym – jako wewnętrzny kompas, czy jako realny byt duchowy?
IG: Człowiek nie może opierać się wyłącznie na rozumie i wiedzy, bo nie jest algorytmem, komputerem ani tworem ego, które osadza nas w ciele „tu i teraz”. Jesteśmy istotami duchowymi – zrodzonymi z jaźni. To ona tworzy nasze „ja”, przenika każdy atom, a także nasze myśli, intencje i więzi.
Intuicja jawi mi się jako most pomiędzy światem cielesnym a duchowym – pozwala dotrzeć do serca czystej boskiej miłości, czyli jaźni. Czerpie zarówno z rozumu i bodźców, jak i z podświadomości, archetypów czy świadomości zbiorowej, łącząc wszystko w jedno wewnętrzne poznanie. Dlatego intuicja jest dla mnie realna – choć tak duchowa, że wymaga wglądu i zaufania.
SC: W tej opowieści pojawia się silny kontrast między głosem intuicji a głosem ego, które ukazuje się jako strażnik traum i lęków. Czy można je odczytywać jako personifikację dwóch sprzecznych sił w człowieku – wolności i zniewolenia?
IG: Tak, to dwa głosy, które kierują naszym życiem. Ego kurczowo trzyma się lęków i tego, co znane, bo zbudowane jest na przeszłości i powielanych schematach. Jego zadaniem jest oszczędzanie energii i zapewnienie bezpieczeństwa. W praktyce staje się jednak strażnikiem traum, więzieniem utkanym z iluzji wartości i oczekiwań świata. Intuicja jest odwrotnością – wolna, pozbawiona ograniczeń, działająca w oparciu o wiarę i intencję. To ona otwiera przed nami nowe możliwości i sprawia, że możemy dokonywać rzeczy, które na poziomie ego wydają się cudami.
SC: Wprowadza Pani czytelnika w świat kultur prekolumbijskich (Nazca, Moche, Caral, Wari). Jaką rolę odgrywa ich obecność w książce – są tłem historycznym, czy też archetypicznym zwierciadłem ludzkich lęków i pragnień?
IG: Od zarania dziejów człowiek jako istota duchowa szukał połączenia z siłą większą od siebie. W różnych kulturach nazywano ją inaczej – Bogiem, Brahmanem, Tao, Jaźnią czy kosmiczną inteligencją. To samo widzimy w dziejach Peru: cywilizacja Caral szukała kontaktu z porządkiem kosmosu, Nazca kreśliła na ziemi gigantyczne znaki jako modlitwę do bogów nieba, Moche czcili bóstwa związane z płodnością i wojną, a Wari i Inkowie próbowali stworzyć system łączący ziemię z boskim ładem. Te praktyki nie są tylko tłem historycznym, ale archetypicznym zwierciadłem ludzkich lęków i pragnień. Tak – są częścią uniwersalnego doświadczenia człowieka w jego wędrówce ku prawdzie.